Wojna trzydziestoletnia, wojna światowa
Ten tekst jest fragmentem książki Martyna Rady’ego „Habsburgowie”.
Powstanie czeskie wyznaczyło wstępną fazę wojny trzydziestoletniej (1618–1648), która – chociaż często przedstawiana jako religijna – wymyka się łatwej kategoryzacji. Jak większość wielkich zmagań składała się z oddzielnych batalii z odrębnymi przyczynami. Każda faza jednak niosła w sobie nasiona przyszłego konfliktu, do tego stopnia, że ówcześni uważali walki za jeden przewlekły okres działań wojennych. Wojna toczyła się głównie w Świętym Cesarstwie Rzymskim, lecz rozprzestrzeniała się również poza jego obszar, aby objąć swoim zasięgiem Niderlandy, Anglię, Danię, Francję, Hiszpanię, Portugalię, Węgry, Siedmiogród, północne Włochy, Szwecję i Polskę, a nawet odległą Rosję.
Chociaż dyplomacji angielskiej prawie udało się pozyskać sułtana dla sprawy protestanckiej, Imperium Osmańskie trzymało się z dala od konfliktu. Z tym wyjątkiem wojna trzydziestoletnia jako pierwsza ogarnęła cały kontynent europejski. Był to również konflikt globalny, ponieważ jego uczestnicy walczyli w Afryce, na Oceanie Indyjskim i Spokojnym oraz w Indiach Zachodnich. Historycy niemieccy ubolewają, że wojna trzydziestoletnia, którą niepotrzebnie nasiliły i przedłużyły zagraniczne interwencje, stała się „wojną międzynarodową prowadzoną na ziemi niemieckiej”. Można ją też postrzegać odwrotnie – jako konflikt niemiecki, który wciągnął większą część Europy i w końcu rozlał się na cały świat.
Konflikt pomiędzy habsburską Hiszpanią a Zjednoczonymi Prowincjami Niderlandów był katalizatorem, który przekształcił wojnę trzydziestoletnią w zmagania światowe. Wojna w Niderlandach, rozpoczęta w latach sześćdziesiątych XVI wieku, za panowania Filipa II, stała się częścią wojny trzydziestoletniej. Jednak podczas gdy walki w Niderlandach ograniczały się głównie do oblężeń i klinczów, konflikt morski pomiędzy Hiszpanią a Zjednoczonymi Prowincjami Niderlandów rozgrywał się na kilku frontach. Celem Holendrów były hiszpańskie posiadłości zamorskie, podobnie jak kolonie Portugalii, od 1580 roku we władaniu Filipa II i jego spadkobierców. Poza grabieżą Holendrzy stawiali sobie za cel odcięcie Hiszpanii od jej bogactw, aby w ten sposób, jak ujął to jeden dobrze poinformowany obserwator, „oderwać ręce króla Hiszpanii od naszych gardeł i przeciąć ścięgna, którymi podtrzymuje wojny w Europie”. W oczach Habsburgów jednak działania holenderskie nie tylko zagrażały ich szlakom handlowym, ale groziły również katastrofą dynastii. Według ulubionej na dworze hiszpańskim teorii posiadłości habsburskie były ze sobą tak ściśle powiązane, że klęska w jednym miejscu mogła spowodować zawalenie się całej budowli. Globalne zazębianie się potęgi habsburskiej przekształciło wojnę trzydziestoletnią w konflikt światowy.
Po 1625 roku Holendrów wspierali ich angielscy sprzymierzeńcy oraz przedsiębiorczy awanturnicy, czyli korsarze, którzy żeglując pod banderą angielską (a w istocie jakąkolwiek poza czarną lub czerwoną flagą piracką), gonili za własnymi korzyściami materialnymi. Anglicy okazali się niewiarygodnymi sojusznikami i wkrótce porzucili Holendrów na rzecz pokojowych relacji z habsburską Hiszpanią. Mimo to udało im się ustanowić przyczółek na Wyspie św. Krzysztofa w Indiach Zachodnich, skąd wyruszyli dalej, aby opanować Wyspy Nawietrzne. Zapewniły one bazę angielskim korsarzom, którzy w latach czterdziestych XVII wieku łupili posiadłości hiszpańskie na Karaibach, opanowując w 1643 roku większą część Jamajki. Minęło ponad 300 lat, zanim Brytyjczycy opuścili te miejsca.
Holendrzy mieli większe ambicje. Ich rząd oraz Holenderskie Stany Generalne, czyli parlament w Hadze, zleciły walkę z Hiszpanami i Portugalczykami na morzach dwóm spółkom handlowym, Kompanii Wschodnioindyjskiej (założonej w 1602 roku) i Kompanii Zachodnioindyjskiej (założonej w 1621 roku). Obie mogły sprzedawać akcje, aby budować floty wojenne, zdobywać kolonie zamorskie i administrować nimi, a w istocie zakładać własne imperia handlowe. Niedługo po utworzeniu Kompanii Zachodnioindyjskiej „Dziewiętnastu Panów”, którzy nią zarządzali, opracowało „wielki plan” (Groot Desseyn) przewidujący atak na portugalską kolonię Brazylię i przejęcie zarówno brazylijskich plantacji cukru, jak i środkowoafrykańskiego handlu niewolnikami.
Habsburskie posiadłości hiszpańskie i portugalskie w Nowym Świecie szybko padły łupem Kompanii Zachodnioindyjskiej. W 1628 roku cała hiszpańska flota skarbów została przechwycona u wybrzeży Kuby; niedługo potem Holendrzy opanowali połowę Brazylii i założyli tam własną kolonię – Nową Holandię, jednak ich osadnikom nigdy nie udało się pozyskać lojalności właścicieli plantacji, którzy zbuntowali się przeciwko nim w 1645 roku. Niedostatecznie finansowana przez Kompanię Zachodnioindyjską, której udziałowcy spodziewali się zysków, kolonia została odzyskana przez Portugalię w 1654 roku. Za swojej administracji Holendrzy wprowadzili względną wolność wyznania, toteż Nowa Holandia miała liczną populację żydowską (blisko połowa nietubylczej ludności), a w stołecznym mieście Mauritsstad (obecnie Recife) powstała pierwsza w Amerykach synagoga. Powrót Brazylii pod rządy portugalskie przyniósł zaprzepaszczenie tego dziedzictwa na skutek prześladowań religijnych.
Hiszpańscy Habsburgowie uzyskali ponadto za pośrednictwem Portugalii niewielką osadę nadmorską w dzisiejszej Angoli, z ośrodkiem w Luandzie. Leżące na północ od niej królestwo Kongo też znajdowało się w orbicie portugalskiej kultury i wpływów. W XVII wieku panowało ono nad obszarem wokół ujścia rzeki Kongo, rozciągającym się na południe, do Angoli, ze stolicą w São Salvador (dzisiaj M’banza-Kongo). Mimo swojego położenia było to państwo złożone pod względem kulturowym, rządzone przez wykształconą elitę, która nie tylko przeszła na katolicyzm, ale przyjęła również portugalskie nazwiska, rangi i herby.
W latach dwudziestych XVII wieku portugalscy gubernatorzy Luandy spoglądali jednak łakomym okiem na Kongo. Podporządkowawszy sobie sąsiednie królestwo Ndongo, zapragnęli przekształcić portugalską supremację kulturową w Kongu w hegemonię polityczną. Przeciągnęli na swoją stronę straszliwych Imbangala. Ci „Spartanie” południowo-zachodniej Afryki praktykowali kanibalizm i dzieciobójstwo, rekrutując do swojej armii tylko dzieci obcoplemieńców, które poddawano wyszukanym rytuałom inicjacji. W obliczu grożącej katastrofy król Konga Pedro II zwrócił się o pomoc do Holendrów, oferując w zamian złoto, srebro, kość słoniową i niewolników. W ten sposób królestwo Kongo zostało wciągnięte po stronie protestanckiej w wojnę trzydziestoletnią.
W odpowiedzi na prośbę Pedra holenderska flotylla ostrzelała w 1624 roku Luandę, ale wczesna śmierć króla położyła kres dalszym przedsięwzięciom militarnym. Jednak w 1641 roku król Konga Garcia II wrócił do dyplomacji swojego poprzednika, ponieważ, jak poskarżył się przedstawicielowi Kompanii Zachodnioindyjskiej, nadal „bardzo cierpi” z powodu portugalskich ingerencji politycznych i najazdów zbrojnych. W rezultacie flota Kompanii Zachodnioindyjskiej zajęła Luandę, wyrzuciła Portugalczyków i zaczęła tworzyć kolonię holenderską. W walkach, które nastąpiły po zdobyciu Luandy, zarówno Holendrzy, jak i Portugalczycy rekrutowali miejscowe plemiona, wystawiając armie liczące do 30 tysięcy ludzi, wspierane przez artylerię, i niszcząc setki wiosek. Wojna w Kongu, która nie była tylko drobnym epizodem, także podsyciła globalne habsburskie aspiracje do przywrócenia afrykańskiego dziedzictwa rzymskiego wodza i rzekomego przodka Habsburgów Scypiona Afrykańskiego (236–183 p.n.e.), zdobywcy Kartaginy i mitycznego źródła hiszpańskiej potęgi imperialnej.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Martyna Rady’ego „Habsburgowie” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki Martyna Rady’ego „Habsburgowie”.
Tymczasem holenderska Kompania Wschodnioindyjska zagrażała posiadłościom habsburskim na Oceanach Indyjskim i Spokojnym. Z przyczółków na Molukach i wybrzeżu indyjskim holenderskie okręty zakłócały hiszpański i portugalski handel przyprawami. Na Pacyfiku holenderska Kompania Wschodnioindyjska zajęła część dzisiejszej Indonezji, zakładając Batawię, obecnie Dżakartę. Stamtąd jej okręty blokowały Manilę i dawały się we znaki hiszpańskiej żegludze. Główny konflikt toczył się jednak na Tajwanie (Formozie), gdzie w latach dwudziestych XVII wieku niemal jednocześnie wylądowały siły hiszpańskie i holenderskie. W San Domingo (obecnie Nowe Tajpej) hiszpański gubernator wybudował fort, który zalicza się do pierwszych kamiennych budynków na wyspie. Ceglane łuki jego masywnej czerwonej fasady wspierały bliźniacze kolumny, które symbolizowały Słupy Heraklesa i potęgę habsburską.
Hiszpanie zamierzali wykorzystać Tajwan do przewożenia towarów do Chin i zabezpieczenia Manili przed atakami holenderskimi. Zarówno Hiszpanie, jak i Holendrzy rywalizowali także o dusze, możliwości handlu z Japonią i o robotników z chińskiego lądu stałego do pracy na tajwańskich plantacjach cukru. Napływ Chińczyków Han dramatycznie zmienił stosunki etniczne na Tajwanie, gdzie większość stanowili wcześniej tubylczy łowcy głów. Hiszpanie opuścili wreszcie kolonię w 1642 roku, po holenderskim ataku artyleryjskim na fort w San Domingo. Mimo to dziesięciolecia, podczas których losy Tajwanu splotły się z wojną trzydziestoletnią, wpłynęły na demografię, co do dzisiaj jest źródłem sporu politycznego.
W Europie wojna trzydziestoletnia toczyła się w bardziej zwartej geograficznie przestrzeni, była zatem mniej doniosła w swoich konsekwencjach globalnych. Ale miała bardziej krwawy przebieg. W samym Świętym Cesarstwie Rzymskim zginęło lub zmarło w bezpośrednim następstwie działań wojennych blisko pięć milionów ludzi, co stanowiło 20 procent ludności. Dolna Austria została doświadczona szczególnie ciężko. Jej ludność licząca w 1600 roku 600 tysięcy zmniejszyła się 50 lat później o 25 procent, do 450 tysięcy. Najbardziej ucierpieli cywile, ponieważ wkraczające wojska grabiły i terroryzowały ludność na obszarach, przez które przechodziły, zakażały zasoby wody i ostrzeliwały miasta, czasem pociskami z gazem trującym uzyskiwanym z arszeniku i lulka czarnego.
Do największych okrucieństw doszło 20 maja 1631 roku, kiedy armia cesarska zaatakowała niezależny luterański bastion, jakim był Magdeburg w Saksonii. W ogniu i rzezi zginęło zapewne 30 tysięcy ludzi. Jeden z ocalałych opowiadał, jak cesarscy żołnierze „pędzili małe dzieci w ogień jak owce, kłując je włóczniami; Bóg mi świadkiem, Turcy i barbarzyńcy nie postępowaliby inaczej”. Zwycięski dowódca von Pappenheim stwierdził sucho: „Moim zdaniem przepadło ponad dwadzieścia tysięcy dusz. Z pewnością nie widziano straszniejszego dzieła i boskiej kary od czasu zniszczenia Jerozolimy. Wszyscy nasi żołnierze się wzbogacili”. Wraz z upadkiem Magdeburga do języka niemieckiego weszło nowe słowo – Magdeburgisierung, czyli „magdeburgizacja”.
Złupienie Magdeburga relacjonowano w niezwykle wstrząsający sposób w setkach broszur, gazet i kazań. Katolicy opisywali rzeź w kategoriach boskiej pomsty i podkreślali (słusznie), że to sami mieszkańcy Magdeburga wzniecili pożar, który pochłonął miasto. Mimo to reputacja Ferdynanda II doznała poważnego uszczerbku, ponieważ on też został splamiony „czarną legendą” habsburskiego ucisku i okrucieństwa. Jak wyjaśnił jeden z dowódców wojsk Ferdynanda, po Magdeburgu sprawa katolicka znalazła się w politycznej izolacji, zamknięta w „labiryncie” stworzonym na własne życzenie. Wieńcząca całą serię błędów rzeź Magdeburga omal nie przesądziła na niekorzyść Habsburgów wyniku wojny trzydziestoletniej.
Pierwsza dekada wojny, po klęsce czeskich buntowników, przebiegała pomyślnie dla Ferdynanda II. Protestanccy stronnicy Zimowego Króla, Fryderyka z Palatynatu, zostali rozbici, a interwencję duńską powstrzymały wojska Ligi Katolickiej. Aby wyzwolić się spod politycznej zależności od zdominowanej przez Bawarię ligi, Ferdynand zwrócił się do czeskiego szlachcica Albrechta Václava Eusebiusa z Valdštejna. Chociaż jego pierwszym językiem był czeski, stał się on lepiej znany jako von Wallenstein, jak brzmiała niemiecka forma jego nazwiska. Wallenstein wywodził się z drobnej szlachty, ale zdobył majątek dzięki małżeństwu z bogatą wdową, spekulacjom finansowym i kupowaniu tanio ziem wygnanych protestantów. Kepler kilka razy stawiał mu horoskop, ale popełnił trochę błędów, toteż jego elukubracje na temat charakteru Wallensteina (zręczny, rzutki, bezlitosny itd.) można śmiało odrzucić. Więcej mówił o nim ogród pałacu, który wybudował dla siebie w Pradze. Geometryczny i symetryczny układ rabat kwiatowych kontrastował z ogromną ścianą wykonaną z nacieków imitujących stalaktyty i cudaczne ludzkie twarze, w której pobliżu Wallenstein trzymał kolekcję swoich puchaczy.
W 1625 roku Wallenstein zaoferował Ferdynandowi nie regiment, co było zwyczajowym gestem dla szlachcica, lecz całą armię. Miała być ona zaopatrywana dzięki rekwizycjom, a pozostałe koszty pokrywały pożyczki zamienione na papiery wartościowe i sprzedawane jako obligacje. Działa i amunicja pochodziły częściowo z odlewni i manufaktur samego Wallensteina. Uzyskawszy aprobatę Ferdynanda, Wallenstein wystawił armię liczącą (ostatecznie) 100 tysięcy ludzi, którą wykorzystał, aby zmusić Duńczyków do wycofania się z wojny trzydziestoletniej i przystąpić do oblężenia odległego Stralsundu na Pomorzu. Ferdynand nagrodził Wallensteina tytułem admirała Morza Północnego i Bałtyckiego, co stanowiło wskazówkę zapowiadającą dalsze podboje. Aby zrekompensować Wallensteinowi wydatki, w 1628 roku Ferdynand ofiarował mu księstwo Meklemburgii, na północy Świętego Cesarstwa Rzymskiego, odebrane dotychczasowym władcom ze względu na poparcie udzielone przez nich Duńczykom.
Meklemburgia była drugim księstwem, które Ferdynand oddał, po Palatynacie odebranym Fryderykowi V i przekazanym Maksymilianowi Bawarskiemu. Aby uzasadnić te konfiskaty, Ferdynand odwoływał się nie do prawa rzymskiego, lecz feudalnego. Książęta Meklemburgii byli, podobnie jak Fryderyk z Palatynatu, „notorycznymi buntownikami” i z tego powodu, jak wyjaśnił, mógł ich całkowicie wyzuć z posiadłości. Ale nie odpowiadało to prawdzie. Skonfiskowane ziemie powinny zostać przekazane najbliższym krewnym, a Wallenstein do nich nie należał. Co więcej, ziemie skonfiskowane w obu księstwach stanowiły konglomerat lenn i majoratów o pełnych prawach własności i dlatego nie mogły przejść w obce ręce. Traktując te majątki w taki sam sposób, Ferdynand zademonstrował swoje lekceważenie zasad prawa.
W dodatku, jakby nie dość było tego prawniczego kuglarstwa, Ferdynand zrewidował pokój augsburski z 1555 roku. Interpretując jego warunki na swoją korzyść, zażądał, aby wszystkie dobra kościelne zajęte przez protestantów po 1552 roku (data wymieniona w pierwotnym traktacie pokojowym) zostały zwrócone Kościołowi katolickiemu. Edykt restytucyjny z 1629 roku, nakazujący przywrócenie Kościołowi katolickiemu utraconych majątków, groził ruiną wielu protestanckim władcom w cesarstwie, którzy w minionych dziesięcioleciach zajęli co najmniej dwa arcybiskupstwa, 13 biskupstw i około 500 domów zakonnych i klasztorów. Ponieważ Ferdynand nie chciał się wycofać, protestanccy władcy pod przywództwem księcia Saksonii zaczęli gromadzić siły „do celów obronnych”. Niedługo potem, w 1630 roku, luterański król Szwecji Gustaw Adolf wylądował na Pomorzu. Na tym etapie jego celem było prawdopodobnie tylko zabezpieczenie części wybrzeża bałtyckiego, ponieważ nie zabrał ze sobą żadnych map wnętrza lądu. Sławiony jednak jako wielki protestancki mściciel i nowy Lew Północy Gustaw Adolf przyoblekł się w ofiarowany mu płaszcz.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Martyna Rady’ego „Habsburgowie” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki Martyna Rady’ego „Habsburgowie”.
Przez edykt restytucyjny Ferdynand pragnął doprowadzić do całkowitego odrodzenia Kościoła katolickiego w Świętym Cesarstwie Rzymskim, ale utracił swoją przewagę, gdyż po edykcie przyszła rzeź Magdeburga. W obliczu tych okrucieństw i groźby utraty majątków protestanccy przywódcy nie mogli już zachowywać neutralności. Książęta Brandenburgii, Saksonii i Meklemburgii, którą Gustaw Adolf zwrócił prawowitym władcom, poparli króla szwedzkiego. Po kilku oszałamiających zwycięstwach, które pozwoliły sojusznikom wkroczyć do Czech, na Śląsk i do Bawarii, sytuację uratował Wallenstein. Pozbawiony wcześniej dowództwa przez Ferdynanda, który patrzył z zawiścią na jego sukcesy, Wallenstein ponownie stanął na czele armii i zmusił wojska protestanckie do odwrotu. W bitwie pod Lützen w 1632 roku Gustaw Adolf poległ, co natychmiast wywołało kryzys polityczny w Szwecji, ponieważ jego następczynią była sześcioletnia dziewczynka. Ale szwedzki kanclerz i regent Axel Oxenstierna nie zamierzał dawać za wygraną i wykorzystał kryzys jako sposób na wywarcie presji na władców protestanckich i Francję, żeby sfinansowali szwedzką armię.
W świetle zaangażowania Oxenstierny w dalsze prowadzenie wojny Wallenstein uznał, że demonstrację potęgi zbrojnej należy zrównoważyć ofensywą dyplomatyczną i rozpoczął rozmowy z nieprzyjacielem. Po odkryciu tych poczynań Ferdynand ogłosił Wallensteina „notorycznym buntownikiem” i w lutym 1634 roku rozkazał go zabić. Tydzień później Wallenstein został zamordowany na polecenie cesarza. Nadworni propagandyści usprawiedliwili ten czyn Ferdynanda w broszurze zatytułowanej Potworność zdrady i piekło niewdzięcznej duszy, ale pierwszy minister francuskiego króla Ludwika XIII, kardynał Richelieu, wydał bardziej trafny werdykt: „Śmierć Wallensteina stanowi monstrualny przykład [...] okrucieństwa jego pana”.
Na miejsce Wallensteina jako dowódcy armii cesarskiej Ferdynand mianował swojego syna Ferdynanda (późniejszego cesarza Ferdynanda III). Młody Ferdynand okazał się przebiegłym taktykiem, zdolnym dowódcą i zręcznym dyplomatą. Niebawem jednak cesarz uświadomił sobie, że Wallenstein miał rację. Wojny nie można było zakończyć bez negocjacji. Nawet wykorzystanie armii hiszpańskiej w sercu cesarstwa nie zdołało odmienić habsburskiej fortuny mimo wspólnego zwycięstwa młodego Ferdynanda i hiszpańskiego kardynała-infanta Ferdynanda pod Nördlingen w 1634 roku. Ferdynand II doszedł do porozumienia z książętami niemieckimi, podpisując w 1635 roku pokój praski i praktycznie odwołując edykt restytucyjny. Tekst traktatu podkreślał jego cel: należy „raz na zawsze zaprzestać rozlewu krwi i ocalić umiłowaną ojczyznę, najszlachetniejszy Naród Niemiecki, od ostatecznej katastrofy”.
Ferdynand II zmarł na udar w 1637 roku. Jego serce umieszczono natychmiast w niszy w kaplicy loretańskiej, a ciało wysłano do Grazu, gdzie od ponad 20 lat trwała budowa mauzoleum. Młody Ferdynand, wybrany już na króla Rzymian, objął rządy po ojcu i nadal szukał rozwiązania, które pozwoliłoby zakończyć wojnę. W następstwie pokoju praskiego główny ciężar dalszych walk z Habsburgami spoczął na wojskach francuskich i sprzymierzonych z nimi Szwedach. Tym samym wojna straciła swój religijny charakter, stając się rozgrywką polityczną pomiędzy Francją a Habsburgami. W tej fazie konfliktu Francuzi wsparli rewoltę w Katalonii przeciwko Filipowi IV i secesję Portugalii w 1640 roku, co osłabiło pozycję Habsburgów hiszpańskich.
Paradoksalnie rozpoczęcie negocjacji pokojowych pod koniec lat trzydziestych XVII wieku nasiliło konflikt, ponieważ walczące strony pragnęły szybkich sukcesów, aby uprzedzić decyzje, które miały zapaść przy stole konferencyjnym. Jak ujął to jeden z posłów uczestniczących w rozmowach: „Zimą negocjujemy, latem walczymy”. Ostatni rok wojny przyniósł zajęcie przez wojska szwedzkie zamku praskiego – miejsca defenestracji, która rozpoczęła wojnę 30 lat wcześniej. Szwedzi spakowali to, co zostało z Gabinetu Cudów Rudolfa II, ograbili praskie biblioteki klasztorne z cennych książek i wysłali łupy do Sztokholmu. Ale na próżno szukali słynnej „korony Nabuchodonozora” Rudolfa, ponieważ wcześniej została przewieziona do Wiednia.
W 1648 roku Habsburgowie byli już wyczerpani militarnie. Nie tylko Praga padła, ale także do Wiednia zbliżały się wojska szwedzkie. Ferdynand III pospiesznie wzniósł w mieście marmurową kolumnę ku czci Matki Boskiej, która zawróciła Szwedów w innym kierunku. Do 1648 roku Bawaria była dwukrotnie okupowana przez Francuzów. Jak szacowano, 45 twierdz i ufortyfikowanych garnizonów w Świętym Cesarstwie Rzymskim pozostawało w rękach nieprzyjacielskich. Ale wróg był podzielony, a Sztokholm i Paryż często różniły się w opiniach na temat strategii i nie ufały sobie nawzajem. Obiecując francuskiemu królowi Ludwikowi XIV wolną rękę w Hiszpanii i zachowanie neutralności w wojnie na pirenejskim pograniczu, Ferdynand zdołał nakłonić do negocjacji swojego głównego przeciwnika. A solenna obietnica pieniędzy przekonała Szwedów.
Pokój westfalski, który zakończył wojnę trzydziestoletnią w 1648 roku, dotyczył głównie kwestii praktycznych – jakie granice powinny zostać zmienione czyje prawa do terytorium potwierdzone i czy należy pozwolić, aby książęta bawarscy zachowali tytuł elektora, przyznany im pierwotnie przez wdzięcznego Ferdynanda II w 1623 roku. Utrzymał jednak zasadę, że książęta Świętego Cesarstwa Rzymskiego mogą wybierać własną religię, i uznał kalwinizm za jedno z wyznań, ale dał również ich poddanym prawo do praktykowania własnej religii (w pewnych granicach). W przyszłości spory o własność kościelną i zakres wolności sumienia miały rozstrzygać sądy – i specjalnie w tym celu przywrócony został cesarski sąd najwyższy z sędziami protestanckimi i katolickimi powołanymi w równej liczbie. Istotne ustępstwo wywalczył jednak Ferdynand III, który nie musiał pozwalać na wolność religijną w swoich posiadłościach. Trud rekonwersji na katolicyzm, podjęty na ziemiach czeskich i austriackich, nie poszedł zatem na marne.
Celem pokoju westfalskiego było zaprowadzenie „powszechnego pokoju w świecie chrześcijańskim”, dlatego też został uznany za pierwszą „konstytucję europejską” i wyznaczył przełomowy moment w ewolucji nowożytnej Europy. Ale był to również globalny traktat pokojowy, ponieważ jego artykuły obejmowały rozstrzygnięcie wszystkich konfliktów pomiędzy habsburską Hiszpanią a Zjednoczonymi Prowincjami Niderlandów, „tak na morzu i innych wodach, jak na lądzie [...] w Indiach Wschodnich i Zachodnich, w Brazylii, a także na wybrzeżach Azji, Afryki i Ameryki”. Dokonane wcześniej podboje zostały uznane, a Holendrzy uzyskali preferencyjne warunki w handlu z hiszpańskimi koloniami. Dzięki traktatowi pokojowemu holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej udało się szybko przejąć i rozszerzyć środkowoafrykański handel niewolnikami. W ciągu połowy stulecia po Westfalii przez holenderską „stację tranzytową” w Curaçao, na południowych Karaibach, przeszło około 50 tysięcy afrykańskich niewolników, wysyłanych później do hiszpańskiego Nowego Świata i terytoriów na Oceanie Spokojnym. Pokój westfalski położył wprawdzie kres wojnie trzydziestoletniej, ale wpłynął też na rozwój światowego handlu afrykańskimi niewolnikami, który pochłonął łącznie ponad 12 milionów ludzi.