Znaczenie rocznic i polityka historyczna w Europie Środkowej i Wschodniej. Pięć różnych perspektyw

opublikowano: 2009-09-26 18:27
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Na wczorajszą konferencję w Muzeum Powstania Warszawskiego przybyło ponad 70 słuchaczy i przedstawiciele kilku ogólnopolskich mediów. Nic dziwnego. Rzadko się zdarzają dyskusje wybitnych specjalistów z kilku krajów na tak drażliwe tematy, jak rola historii w polityce wewnętrznej i międzynarodowej. W wystąpieniach pięciu profesorów przewijały się m.in. kwestie rosyjskiej pamięci o II wojnie światowej, upamiętniania rzezi wołyńskiej, dziedzictwa polskiej kultury w świadomości Litwinów czy też wpływu traktatu monachijskiego na czeskie postrzeganie historii i polityki.
REKLAMA

Pierwsza część współorganizowanej przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych i Muzeum Powstania Warszawskiego konferencji pod tytułem „Rocznica wydarzenia historycznego a polityka zagraniczna”, miała dotyczyć roli rocznic historycznych w polityce zagranicznej współczesnych państw. W praktyce zaproszeni goście z pięciu krajów wypowiadali się głównie na temat narodowej pamięci i wewnętrznej polityki historycznej. Konferencję otworzyli dr Sławomir Dębski, dyrektor PISM oraz Paweł Ukielski, wicedyrektor MPW.

Otwarcie konferencji. Przemawia dr Sławomir Dębski.
Prelegenci i moderatorzy
Prof. Włodzimierz Borodziej

Następnie głos zabrał prof. Włodzimierz Borodziej – wykładowca Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego i pracownik Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Podkreślił on, że nie chce wypowiadać się o polskiej polityce historycznej, ponieważ nie tego dotyczyć miała konferencja. W zamian wymienił kilka przykładów kreowania i zanikania rocznic państwowych w Europie Zachodniej. Zwrócił uwagę na Dzień Jedności Niemiec (17 czerwca), który ustanowiono w RFN na pamiątkę powstania robotniczego w Niemczech wschodnich w 1953 roku. Przynajmniej od lat 70. społeczeństwo przestało zwracać na nie uwagę, co doprowadziło do samoczynnego zaniku obchodów, a w 1990 roku święto przeniesiono w końcu na 3 października – dzień zjednoczenia RFN i NRD. Prof. Borodziej mówił też m.in. o problemach tożsamościowych w Hiszpanii, gdzie na dobór obchodów państwowych wpływa zarówno pamięć o niedawnej dyktaturze frankistowskiej, jak i na przykład dziedzictwo postkolonialne. Profesor podkreślił, że kreowane przez państwo święta i uroczystości rocznicowe często okazują się niewypałami. Podsumowując swoje wystąpienie, dodał, że nie ma jakiejś jednej reguły, stanowiącej jak i co wybieramy z narodowej skarbnicy na warte upamiętnienia rocznice. To jest dość dowolne, podlega ciągłym negocjacjom. Przy nieustannie zmieniających się kalendarzach świąt państwowych można jednak dostrzec po 1945 roku ogólną tendencję, by obchodzone rocznice były zgodne z ogólnoeuropejskimi ideałami wolności i demokracji. Przy okazji tej ostatniej konstatacji prelegent zwrócił uwagę na „wyjątki od reguły” – nieoficjalne, ale jednak skupiające wiele osób obchody rocznicowe związane np. z działalnością rodzimych oddziałów Waffen SS na Łotwie, czy dziedzictwem UPA na Ukrainie.

Prof. Šarūnas Liekis

Prof. Šarūnas Liekis, wykładowca Uniwersytetu Michała Römera w Wilnie, wygłosił swoją prelekcję w języku angielskim, wspierając się prezentacją multimedialną. Wystąpienie dotyczyło przede wszystkim problemów związanych z litewską tożsamością, widocznych chociażby w objętości liczącego 54 pozycje kalendarza świąt państwowych. Litwini mają w gruncie rzeczy trzy różne dni niepodległości. To od doraźnej decyzji politycznej zależy, na który z nich zostanie w danym roku położony większy nacisk – wyjaśniał prof. Liekis. Dodał, że tożsamość litewska czerpie pełnymi garściami z okresu międzywojennego, ale ostatnio pojawiają się także silniejsze nawiązania do dziedzictwa Rzeczypospolitej Obojga Narodów. O wątku polsko-litewskim w wypowiedziach prof. Liekisa piszemy więcej w osobnym materiale.

REKLAMA

Jako kolejny głos zabrał prof. Artiom Malgin ze słynnego Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO), będący zarazem członkiem polsko-rosyjskiej grupy do spraw trudnych. Tak on, jak i kolejni referenci wygłaszali swoje referaty w języku polskim. Co decyduje o doborze rocznic państwowych? Po pierwsze pamięć narodowa i pamięć zbiorowa – mówił. – W Rosji jest tylko jeden dzień, który może być odbierany jako wspólne święto narodu – 9 maja. Słuchając prof. Malgina można było odnieść wrażenie, że swoistą militaryzację świadomości historycznej Rosjan uważa on za zjawisko naturalne. Z jego wypowiedzi wyłania się obraz II wojny światowej jako kamienia węgielnego tożsamości dzisiejszych Rosjan. Szkoda, że prelegent nie spróbował skonfrontować takiego postrzegania historii w Federacji Rosyjskiej ze zjawiskiem charakterystycznym dla Europy Zachodniej, o którym mówił prof. Borodziej – obchodzenia świąt związanych z ideałami obywatelskiej wolności, demokracji, równości. Rosyjski politolog podjął natomiast problem zanikania lokalnych tradycji związanych z II wojną światową. Jak wyjaśniał, uroczystości 9 maja wypierają ze świadomości Rosjan pamięć o wyzwalaniu poszczególnych miast czy o znaczących walkach, prowadzących do przesunięcia frontu na zachód. Prof. Malgin wspomniał też o innych rocznicach o charakterze wojskowym, odnoszących się do wydarzeń ze znacznie odleglejszej przeszłości – np. zdobycia Kazania, czy Astrachania. Kilka zdań poświęcił reliktom obchodów rocznicowych wywodzących się z czasów radzieckich. Dla starszych ludzi wciąż ważny jest dzień przyjęcia konstytucji Breżniewa, niektórym w pamięci utkwiła nawet rocznica konstytucji stalinowskiej. Dla kontrastu, pewnie 85% Rosjan nie pamięta, kiedy przyjęto obecną konstytucję – mówił.

REKLAMA
Prof. Artiom Malgin

W wystąpieniu rosyjskiego naukowca pojawił się również wątek łączenia świąt państwowych z cerkiewnymi. Jako przykład prof. Malgin podał dzień spadochroniarza, którego obchody od kilku lat łączy się z uroczystościami ku czci św. Ilji. Nie powiem, żeby cerkwi odpowiadała nacjonalizacja świąt religijnych. – dodał. – Podejrzewam zresztą, że nowy patriarcha jest bardziej niezależny i że kierownictwo Cerkwi będzie sobie pozwalać na większy opór wobec zakusów państwa niż dotąd.

Nie mogło zabraknąć tematu relacji polsko-rosyjskich na płaszczyźnie historycznej. Prof. Malgin mówił o upamiętnionej Dniem Jedności Narodowej rocznicy przepędzenia Polaków z Moskwy w 1612 roku, a także o niedawnych obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. O jego wypowiedzi dotyczących tego tematu piszemy w osobnym materiale.

Profesor Myrosław Popowycz z Narodowej Akademii Nauk Ukrainy zaczął swoje wystąpienie od poruszenia kwestii niezwykle kłopotliwej w relacjach polsko-ukraińskich, to jest rzezi wołyńskiej, przez Polaków często określanej mianem ludobójstwa. Przypominam Państwu, że Polaków zginęło około 80-100 tysięcy, a Ukraińców 8-10 tysięcy. Ale w przypadku takich tragedii nie chodzi o zliczanie ofiar. Liczby są ważne tylko po to, by określić, kto był pierwszy. I jest oczywiste, że mord zaczęły organizacje ukraińskie. Z punktu widzenia prawa czy moralności nie ma żadnych wątpliwości, żadnego problemu – wyjaśniał w sposób znacznie bardziej otwarty niż wielu Ukraińców w lipcu tego roku. Prof. Popowycz starał się też określić, skąd tendencja do obchodzenia rocznic związanych z działalnością Ukraińskiej Powstańczej Armii. W tym celu odniósł się do opinii innego badacza, nie podając go niestety z nazwiska – Problemem jest to, że musimy mieć coś w swojej wojskowej tradycji. Jeśli będziemy mówić źle o UPA to z czym zostaniemy? To nie jest argument, ale takie podejście zdecydowało o wielu rzeczach.

REKLAMA
Prof. Myrosław Popowycz

Ukraiński badacz starał się także naświetlić, dlaczego Ukraińcy zwykle wolą w ogóle nie wracać do tematu rzezi wołyńskiej: Dla Polaków uroczystości rocznicowe w lipcu to była forma identyfikacji, utożsamienia się każdego dzisiejszego Polaka z tym, co działo się na Wołyniu. Dla Ukraińców natomiast rzeź wołyńska to pewne nieprzyjemne przeżycie, o którym lepiej by w ogóle nie mówić, bo przecież wówczas trwała wojna, a w wojnie ofiary są nieuniknione. Jego zdaniem wszelako, o Wołyniu, Połtawie czy innych elementach historii Ukrainy należy mówić uczciwie i starać się docierać do prawdy.

W opinii prof. Popowycza obchodzenie rocznic to ważny aspekt działalności państwa. Państwo ma w świętach, w każdym przypadku, swój interes. Musi robić wszystko dla konsolidacji swoich obywateli i narodu. I nikt nie może mieć nic przeciwko temu. Zasadnicze pytanie brzmi natomiast: czy można mówić nieprawdę dlatego, by ta konsolidacja była urzeczywistniona? Oczywiście że nie – mówił.

Oprócz tego tematu profesor podjął się także odpowiedzi na pytanie moderującego dyskusję dr. Sławomira Dębskiego o ewentualną wspólną dla państw Europy środkowej rocznicę. Moim zdaniem taką rocznicą może być bitwa chocimska – stwierdził prof. Popowycz. Niestety, enigmatyczna argumentacja ukraińskiego badacza nie była do końca zrozumiała: To dobra rocznica, bo w tej bitwie uczestniczyła Turcja, a przecież z Turkami mamy dziś podobne stosunki, co wtedy – wyjaśniał. Ogółem można było odnieść wrażenie, że wystąpienie prof. Popowycza było nieco chaotyczne. Warto natomiast zwrócić uwagę na jeden z wniosków końcowych przedstawionych przez ukraińskiego filozofa i dyrektora Instytutu Filozofii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy: najważniejsze jest napełnienie treścią obecnych uroczystości, a nie tworzenie nowych świąt.

REKLAMA
Prof. Jan Rychlík

Najważniejszy według pierwotnych założeń temat panelu, znaczenie rocznic w relacjach międzynarodowych, w największym stopniu podjął ostatni z referentów – prof. Jan Rychlík z Uniwersytetu Karola w Pradze, ekspert między innymi w dziedzinie relacji czesko-słowackich w XX wieku. Poruszył on zagadnienie pamięci Czechów o traktacie monachijskim z 1938 roku. Przy tym już na wstępie podkreślił, że nie jest to w żadnym razie święto czy obchodzona rocznica, bo przecież nikt nie celebruje rocznicy upadku własnego państwa. Jak wyjaśniał prof. Rychlík, z czechosłowackiego punktu widzenia traktat monachijski był nieważny. Nigdy nie został przedstawiony do ratyfikacji parlamentowi, nie zapisano go też w dzienniku ustaw. Monachium dla Czechów, i nie tylko, szybko przeistoczyło się w synonim zdrady. Po II wojnie światowej powszechne stało się myślenie, że „nasi zachodni sojusznicy już raz nas zdradzili i ponownie nas zdradzą”. Jak opisywał czeski historyk, tę kwestię umiejętnie wykorzystywał Związek Radziecki i czescy komuniści. Po wojnie twierdzili, że Związek Radziecki był gotowy, w przeciwieństwie do Francji, dotrzymać zobowiązań sojuszniczych i wystąpić w obronie Czech przez agresją niemiecką. Do radzieckiej interwencji zdaniem komunistów nie doszło, ponieważ Czechy przyjęły postanowienia monachijskie. Przede wszystkim komuniści mogli podkreślać, że ZSRR nie było w Monachium i nie brał on udziału w antyczeskich ustaleniach.

Zdaniem prof. Rychlíka, po wojnie pamięć o Monachium stała się na lata podstawą polityki antyniemieckiej, ale też pomogła komunistom w przejęciu władzy. Czeski historyk zakończył swoje wystąpienie odwołaniem do niegdyś powszechnego twierdzenia, jakoby Niemcy były odwiecznym wrogiem Czech. Czechy, jak każde państwo w Europie, nie mają odwiecznych wrogów i odwiecznych przyjaciół. Twierdzenia, że pewne stosunki w polityce międzynarodowej są odwieczne to konstrukcje ideologiczne – wyjaśniał.

REKLAMA

W wypowiedzi prof. Rychlíka nie mogło też zabraknąć tematu Słowacji. Zaznaczył on, że w pamięci Słowaków dużo silniejsze od traktatu monachijskiego jest wspomnienie arbitrażu w sporze granicznym z Węgrami. W efekcie tego arbitrażu Słowacja utraciła 23% swojego terytorium. Prof. Rychlík wspomniał również o swoistym kuriozum na liście świąt państwowych w Czechach – 28 października, w rocznicę powstania Czechosłowacji, wciąż obchodzi się święto państwa, które od 17 lat nie istnieje.

Po wystąpieniu prof. Rychlíka ciekawy wniosek dodał od siebie dr Dębski. Jego zdaniem ślady pamięci o traktacie monachijskim widać w czeskich reakcjach na rezygnację z budowy tarczy antyrakietowej. Dyrektor PISM wskazał, że w czeskiej prasie pisano o kolejnej zdradzie zachodniego sojusznika – o „kolejnym Monachium”.

Na konferencję przybyło ponad 70 słuchaczy.

Niestety, nie przewidziano większej ilości czasu na dyskusję, przez co prelegenci zdążyli odpowiedzieć tylko na kilka pytań – pięć zadał prowadzący panel dr Sławomir Dębski, natomiast drugie tyle padło z sali. Słuchaczy było tymczasem ponad 70 i pytania do specjalistów z zagranicy miało znacznie więcej osób. W krótkiej dyskusji zarysowało się kilka interesujących tematów, których nie udało się już, niestety, rozwinąć. Należał do nich problem wspomnianej wyżej wspólnej rocznicy państw regionu („święta jagiellońskiego”?) czy braku niemal jakichkolwiek form upamiętnienia traktatu wersalskiego w związku z 90. rocznicą jego przyjęcia.

Konferencja kontynuowana była po krótkiej przerwie. Relację z drugiego jej panelu przygotował Tomasz Leszkowicz.

Zobacz też

Zredagował: Roman Sidorski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Kamil Janicki
Historyk, były redaktor naczelny „Histmag.org” (lipiec 2008 – maj 2010), obecnie prowadzi biuro tłumaczeń, usług wydawniczych i internetowych. Zawodowo zajmuje się książką historyczną, a także publicystyką historyczną. Jest redaktorem i tłumaczem kilkudziesięciu książek, głównym autorem i redaktorem naukowym książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009) a także autorem około 700 artykułów – dziennikarskich, popularnonaukowych i naukowych, publikowanych zarówno w internecie, jak i drukiem (również za granicą).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone