Andrzej Nowak – „Historia i Polityka” – recenzja i ocena
„Historia i polityka” opublikowana nakładem wydawnictwa Biały Kruk jest pozycją, którą zrecenzować niełatwo. Podobnie niełatwo jest w krótki sposób przybliżyć postać profesora Andrzeja Nowaka, jednego z najbardziej cenionych i najciekawszych polskich historyków. Ów krakowski uczony, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i Instytutu Historii PAN to wyśmienity sowietolog i specjalista w dziedzinie historii najnowszej, ale również wzięty publicysta, były redaktor naczelny konserwatywnego dwumiesięcznika „Arcana”. Jeden z niewielu polskich historyków otwarcie prezentujących swoje poglądy, również na bieżące sprawy polityczne i mający odwagę ich bronić.
Potężne, liczące prawie 400 stron, bogato wydane dzieło profesora Nowaka jest propozycją wydawniczą o tyle wyjątkową, że łączącą obie pasje autora – naukową i publicystyczną. Podzielona na cztery części „Historia i polityka” stanowić ma – jak określa to Autor – książkę o polskiej historii i sporze na jej temat, jej sens czy bezsens, wreszcie „oporze, jaki budzi każda ostatecznie próba zamknięcia polskich dziejów wyrokiem skazującym na śmiech, wstyd i zapomnienie”. Mamy zatem do czynienia ze zbiorem tekstów zaangażowanych i jak najbardziej politycznych właśnie, czyli wpisujących się w bieżący spór polityczny, nie będących zarazem zestawem argumentów jednej ze stron, lecz czysto autorskim, subiektywnym przedstawieniem omawianych spraw.
A tych na łamach książki pojawia się wiele – od ogólnych rozważań na temat polskiej historii i pamięci historycznej, przez mnóstwo tekstów historycznych, bardziej naukowych jak i popularnych, skupiających się głównie wokół skomplikowanych stosunków polsko-rosyjskich czy szerzej studiów sowietologicznych i imperialnych; po zupełnie już publicystyczne komentarze do spraw bieżących, zamieszczanych przez Autora na łamach prasy (m.in. „Wprost”, „W Sieci”, „Gość Niedzielny”).
Godna podkreślenia jest niespotykana wręcz uczciwość Autora, który podejmując bardzo nawet ogniste polemiki z rozmaitymi adwersarzami ani przez moment nie przestaje być historykiem. Ta uwaga, z pozoru oczywista, jest w tym przypadku niezwykle ważna. Poglądy prezentowane przez tego prawicowego historyka, uważanego niekiedy wręcz za ideologa tej strony sceny politycznej cechuje bardzo silny nonkonformizm, rzucający wyzwanie nie tylko przeciwnikom ideologicznym, ale i niemałej części własnego środowiska. W publicystyce krakowskiego badacza prawda niewątpliwie stoi zawsze na pierwszym miejscu, co pociąga za sobą dalekosiężne konsekwencje. Tocząc liczne polemiki ze środowiskami skupionymi wokół „Gazety Wyborczej”, które oskarża o uprawianie tzw. „pedagogiki wstydu” choćby w sprawie Jedwabnego ani przez chwilę nie zbliża się nawet do negowania faktów, czego tak niesławne objawy zmuszeni byliśmy oglądać i czytać choćby przy okazji niedawnych poszukiwań nowego prezesa IPN.
Najważniejszą cechą publicystyki Profesora jest niewątpliwie patriotyzm. On, jak sądzę, każe mu toczyć prawdziwą krucjatę o dumę z rodzimej historii, która – w co głęboko zdaje się wierzyć – mogłaby być doskonałym spoiwem narodowej wspólnoty. Narodowej właśnie, historyk ów prezentuje się bowiem jako zagorzały zwolennik narodowej wizji dziejów, przekonany o rzeczywistym, a nie jedynie „skonstruowanym” charakterze wspólnot narodowych, bliski przekonaniu o istnieniu sensu narodowej historii i istnieniu narodowej duszy. Narodowa w żadnym przypadku nie znaczy jednak w tym przypadku ksenofobiczna, a pożądana przez Autora wizja stosunków między narodami (nie mylić ze stosunkami międzynarodowymi czyli międzyrządowymi) nie ma nic a nic wspólnego z imperializmem czy nacjonalizmem.
Czy owa, nie budząca żadnych wątpliwości co do szczerości intencji, wiara Andrzeja Nowaka w zbudowanie silnej wspólnoty narodowej wokół dumy z polskiej historii ma szansę na realizację? Mimo sympatii dla tego oryginalnego intelektualisty, imponującego swoją erudycją i zaangażowaniem, odpowiedź na to pytanie wydaje mi się negatywna. Historia, w odróżnieniu od polityki, ma tę cechę, że – jeśli nie jest zafałszowywana jak to bywało w najnowszej historii – zawsze się obroni. Tymczasem polityka historyczna – nawet realizowana w jak najszczytniejszych celach – zawsze musi być wymierzona przeciw czemuś lub komuś, niezależnie od tego czy tym czymś będzie jedynie inna wizja tejże polityki czy też grupy społeczne mające po prostu inny pogląd na naszą wspólną przeszłość.
Andrzej Nowak niewątpliwie zdaje sobie sprawę z tych ograniczeń, sam jednak – zwłaszcza w publicystyce – nie szuka zrozumienia dla tej części oponentów, której bliższa jest, krytyczna, a nie romantyczna wizja polskich dziejów. Pal licho, gdy po drugiej stronie barykady stają dyletanci (tu polecam czytelnikom zwłaszcza wyśmienity felieton o nihilizmie historycznym). Czy jednak wyrażane na kartach książki przekonanie o ciągłości między stalinowską propagandą, współczesnymi prześmiewcami tradycyjnych narodowych świętości spod znaku „Gazety Wyborczej” i… szukającymi rozgłosu artystami gustujących w prowokacyjnych formach przekazu nie jest walką z chochołem, którego się samemu stworzyło? Są to przecież zjawiska o odmiennej genezie, odmiennych intencjach osób za nimi stojących, a przede wszystkim odmiennym stopniu szkodliwości dla narodowej wspólnoty. Na pewno nie jest zachętą do budowy ponadnarodowej zgody wokół wspólnej przeszłości, taka forma przekonywania może przekonać bowiem tylko tych, którzy są już przekonani. A przecież – jak już wspomniałem wcześniej – nie ulega żadnych wątpliwości, że Autor chce polskie podziały plemienne naprawdę zakopać, a w historii widzi spoiwo, które realnie mogłoby przywrócić spoistość podzielonego społeczeństwa. Zwłaszcza po przeczytaniu ostatniego rozdziału książki, odnoszącego się do bardzo bieżących spraw chciałoby się, by w Andrzeju Nowaku – podkreślę raz jeszcze: znakomitym, obiektywnym i uczciwym historyku – było nieco mniej publicysty.
Dopiero gdy zaakceptujemy fakt, że żarliwy patriotyzm nie jest właściwością tylko jednej ze stron sporu politycznego, a nasza historia jest czymś, co powinno nas łączyć takie, jakim było – na dobre i na złe też – będziemy mogli dyskutować o historii bez ideologicznego zacietrzewienia i partykularnych interesów. Wydaje się, mimo wyrażonych wyżej zastrzeżeń, że Andrzej Nowak to wszystko doskonale rozumie. By jednak osiągnąć równowagę trzeba – bez naginania prawdy – umieć wyjść spoza własnych okopów i własnych zaklęć.
Ta część prawicy, która uważa, że nastolatek ubrany w koszulce z napisem „Śmierć wrogom ojczyzny” nie znający daty bitwy pod Grunwaldem i utożsamiający PPS Frakcję Rewolucyjną z komunistami, a kraj, którego przeszłość tworzyli przedstawiciele tak wielu narodów upatrujący w iście rasistowskich kategoriach – ta rosnąca przecież w siłę część prawicy Andrzeja Nowaka na pewno nie czyta, a już na pewno nie rozumie i zrozumieć nie chce. Ale i ci, którzy w przywiązaniu do narodowej tradycji widzą wyłącznie niewolę chłopów kolonizację Kresów Wschodnich, antysemityzm, ONR-Falangę i bezsens powstań powinni koniecznie naukę, która płynie z publicystyki historycznej tego autora poważnie przepracować. Historia, ta oparta o fakty i uprawiana w obiektywny sposób każdego oczyści.