Brendan Simms – „Taniec mocarstw” – recenzja i ocena

opublikowano: 2015-11-12 10:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Przed nami książka o mocarstwach inna niż wszystkie. Jednocześnie pokrzepi polskie serca i zmusi nas do gorzkiej refleksji.
REKLAMA
Brendan Simms
„Taniec mocarstw. Walka o dominację w Europie od XV do XXI wieku”
nasza ocena:
8/10
cena:
69,90 zł
Wydawca:
Wyd. Poznańskie
Rok wydania:
2015
Okładka:
twarda
Liczba stron:
640
Format:
160 x 235 mm
ISBN:
978-83-7976-218-7

Taniec mocarstw - monumentalna praca irlandzkiego historyka Brendana Simmsa - to książka niezwykła. Dzieło, które można czytać nie raz. I chyba nawet nie dwa czy trzy, ale co najmniej cztery razy a i tak za każdym znajdzie się w nich zupełnie inne wątki. Wszystko zależy od tego jaki punkt wyjścia się przyjmie. Ale po kolei.

Książka Simmsa stanowi próbę syntetycznego przedstawienia historii zmagań europejskich mocarstw, marzeń ich przywódców, wojen w które się wikłali dla ich osiągnięcia i oraz historii ich upadków. Czytelnik może na wstępie wybrać, czy będzie obserwował taniec jednego narodu czy też spróbuje śledzić ruchy wszystkich uczestników kilkusetletniej tanecznej zabawy politycznej. Taniec mocarstw jest zatem historią Francji, Niemiec, Anglii czy Rosji. Ale także Polski. W politycznym balu na przestrzeni setek lat brało bowiem udział wielu uczestników. Niektórzy dostali do dyspozycji jedynie pięć minut sławy. Inni może nie tańczyli w pierwszej parze, za to pozostawali na scenie przez cały czas zabawy. Jeszcze inne raz znikały ze sceny, po to tylko by niedługo później powrócić w nowym stroju.

Kiedy czytałem Taniec mocarstw ze zrozumiałych względów skupiłem się na obserwowaniu jednej z tancerek – Polski. Lektura książki Simmsa z jednej strony napełniła mnie dumą, a z drugiej - niewesołą refleksją na temat sposobu w jaki widziana jest Polska przez świat zachodni. Bo jaką tancerką jest Polska? Na pewno bardzo urodziwą i ambitną, ale zarazem raczej głupiutką. Co i rusz wchodzi na scenę, raz tańczy jak cała resztą, to znowu rusza się nie do taktu. Myli kroki, albo i cały układ. Inni tancerze widzą, że jest ujmująca, wyczuwają, że publika lubi tę ładną Słowiankę i wybacza je liczne faux-pas, ale też nie traktuje jej do końca poważnie. A tancerka, wbrew przeciwności niedostatki nadrabia zapałem i kiedy inni odpadli, ona cały czas bierze udział w zabawie. Zmienia stroje i kroki ale cały czas trwa na scenie.

W taki właśnie sposób autor widzi Polskę. Jako kraj będący gdzieś na granicy mocarstwa, biorący czynny udział w wielkich rozgrywkach, chociaż nie zawsze w roli rozgrywającego. Simms przytacza opinie światków epoki, z których co i rusz wyłania się obraz zmarnowanych szans. Rzeczpospolita miałby szansę zostać mocarstwem, ale sama sobie szkodziła, anarchizacją rządów, słabością w stosunku do sąsiadów czy też brakiem rozpoznania obwiązujących układów politycznych.

REKLAMA

Sądzę, że ta publikacja pozwoli Polakom nabrać dystansu do ojczystej historii. Autor potrafi bowiem wyłuskać z niej to co istotne z punktu widzenia najpotężniejszych mocarstw. Pisze o tym co kluczowe w skomplikowanej rozgrywce między wielkimi graczami, a nie o tym co nam się wydaje istotne. Stąd tez w książce więcej miejsca poświecono Stanisławowie Leszczyńskiemu, a nie Józefowi Piłsudskiemu. Bo właśnie nieszczęśliwy król Polski z punktu widzenia historii politycznych tarć, odegrał istotniejsza rolę. Wiele tez stawianych przez autora będzie nieoczywistych dla polskiego czytelnika. Można się z nim zgadzać albo nie. Ale książkę na pewno warto przeczytać, bo sposób prowadzenia wywodu bardzo dużo mówi o drogach którymi chodzą myśli zachodnich historyków.

Simms podjął się wielkiego wyzwania chcąc w jednej książce zawrzeć idee politycznych i militarnych zmagań dziejów Europy. Na 800 stronach nie można przedstawić dokładnej historii nawet jednego mocarstwa, a co dopiero kilku czy kilkunastu. To po prostu niemożliwe. Możliwe jest natomiast przedstawienie istoty zagadnienia i to, moim zdaniem, autorowi się udało. Dzięki erudycji i umiejętności syntetycznego myślenia, pomimo nierzadkich uproszczeń i powtarzania obiegowych, nie zawsze prawdziwych sądów, Simmsowi udało się stworzyć pracę dobrze oddająca ducha Europy. Nawet jeżeli jest to duch krwawego tańca.

Gdy śledziłem historię Polski przedstawioną na kartach książki, w mojej głowie pojawiły się dwa zarzuty pod adresem autora. Po pierwsze autor buduje swój obraz Polski na podstawie słów ludzi zachodu, nie sięga do polskich opracowań. Siłą rzeczy umykają mu liczne niuanse. Drugi zarzut dotyczy rozdziału obejmującego historię Europy z lat 1453-1648. Został on potraktowany po macoszemu, a z dziejów Polski opisana została jedynie Unia z Litwą i niektóre działania Zygmunta III Wazy. Zupełnie zaś został przeliczany wątek jagielloński, co w syntezie tego typu co Taniec mocarstw po prostu nie powinno mieć miejsca.

Nie zmienia to faktu, że książką Simmsa to dzieło imponujące i prawdziwie godne polecenia. Może nie idealne, ale na pewno skłaniające do twórczej refleksji.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone