Co opisywali recenzenci Muzeum II Wojny Światowej? Post Scriptum: odpowiedź MKiDN

opublikowano: 2016-07-25 12:22
wolna licencja
poleć artykuł:
Już po zamknięciu mojego tekstu omawiającego trzy recenzje programu MIIW pojawiła się odpowiedź Ministerstwa na krytykę skierowaną względem nich przez rożne środowiska. Tekst ministerialny jest na tyle ciekawy i wielowątkowy, że zasługuje na osobne omówienie.
REKLAMA

Zobacz też: Co opisywali recenzenci Muzeum II Wojny Światowej?

Ministerstwo podzieliło swą replikę na trzy części, więc dla jasności i wygody Czytelnika zachowam ten podział, pomijając jedynie omówienie punktu trzeciego, będącego ogólnikowym wezwaniem do czystości debaty.

O recenzentach

W pierwszej z nich Ministerstwo postanowiło dać odpór różnym zarzutom stawianym samym recenzentom pod względem ich rzetelności naukowej. Koronnym argumentem w tej sprawie przedstawionym przez MKiDN jest bogaty dorobek recenzentów. Cytując wspomniany dokument: „Zamawiając opinie dotyczące Muzeum II Wojny Światowej minister kultury i dziedzictwa narodowego zwrócił się do historyków z niekwestionowanym dorobkiem naukowym i zawodowym". Nie mam zamiaru wchodzić tu w żaden sposób w omawianie samych postaci recenzentów czy w jakikolwiek sposób atakować ich ad personam. Budzi jednak moje zdziwienie cel, w jakim Ministerstwo przytacza biogramy recenzentów. Znowuż, odwołując się do samego tekstu: „Dorobek tych osób jest gwarancją rzetelności i rzeczowego oraz obiektywnego podejścia do zagadnień dotyczących założeń programowych muzeum zajmującego się historią II wojny światowej”.

Budowany gmach Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku w marcu (fot. Ł. Męczykowski).

Jest to argumentacja nad wyraz kuriozalna. Od kiedy to rozmiar bibliografii czy doświadczenie zawodowe, nawet najbardziej rozległe, jest „gwarancją” uniknięcia błędu? Patrząc na ten ministerialny akapit można odnieść wrażenie, że MKiDN usiłuje zgnieść krytyków strasząc ich niejako wielkością samych postaci recenzentów. Nie jest to niestety ani merytoryczny, ani praktyczny argument.

O recenzjach

Drugi akapit jest jeszcze ciekawszy. Ministerstwo wyjaśnia w nim, dlaczego recenzenci ocenili zaledwie część dostarczonej do MKiDN przez MIIW dokumentacji. Już jego początek może wywołać pewne zdziwienie. Ministerstwo stwierdza w nim: „przedmiotem narracyjnej oceny historyków nie może być techniczna koncepcja architektoniczno-scenograficzna muzeum, lecz prezentowany program merytoryczny (...)”. Nie jestem żadną miarą ekspertem od muzealnictwa, jednak (jeśli mnie pamięć nie myli) taka specjalizacja występowała na studiach historycznych. Istnieją więc historycy-muzealnicy, zdolni do oceny takiej wystawy. Jeśli nawet przyjąć linię MKiDN i uznać, że historyk nie może oceniać wystawy, to czemu Ministerstwo nie zatrudniło do wykonania recenzji muzealników z odpowiednim stażem i doświadczeniem, pozwalającym na wydanie merytorycznej opinii?

Równie ciekawie brzmi tłumaczenie Ministerstwa w kwestii zignorowania przez nie (jak i przez Recenzentów) dokumentacji uznanej przez samo MIIW za nieodłączny element „Programu funkcjonalno-użytkowego”. Aby uniknąć pomówień o jakiekolwiek manipulację, ponownie odwołam się do treści oświadczenia MKiDN: „pozostała dokumentacja (...) określa detale scenograficzne i, jak przyznaje kierownictwo Muzeum, może zawierać „nieścisłości” i „pomyłki”. Tym samym nie może stanowić wiarygodnego materiału dla recenzenta-historyka”.

REKLAMA

Najwyraźniej bardziej szczegółowe informacje dotyczące planowanej wystawy, zawarte w kilkudziesięciu segregatorach (jak określa rozmiar dokumentacji samo MIIW), nie interesują ministra Glińskiego. Warto jednak zastanowić się głębiej nad zarzutami skierowanymi przez Ministerstwo względem MIIW. Aby zrozumieć o co chodzi, wypada przytoczyć fragment Programu in extenso: „Ze względu na fakt, iż autorem scenografii wystawy jest firma belgijska, w niektórych miejscach dokumentacji technicznej zdarzają się nieścisłości w zakresie polskiej terminologii historycznej bądź inne pomyłki językowe. Należy podkreślić, że nie będą miały one wpływu na ostateczny kształt narracji, która jest opracowywana wyłącznie przez zespół Muzeum, przechodząc odpowiednią redakcję naukową i językową”. Chodzi tu więc nie o błędy rzeczowe lub merytoryczne, lecz o kwestie złożone z przekładaniem tekstu z jednego języka na inny. Takie nieścisłości powstające przy przekładach są nieuniknione, co powie każdy doświadczony tłumacz. Szkoda, że Ministerstwo nie raczyło podkreślić tego detalu w swojej odpowiedzi.

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

MKiDN nie zapomniało poruszyć jednak innej kwestii związanej z dyskusją wokół zamówionych przez nie recenzji. W opinii Ministerstwa, wszelkie zarzuty względem recenzentów dotyczące niewykorzystania całości materiałów „koniecznych do recenzji” dostarczonych przez MIIW są „nieprawdziwe”. Stwierdzenie to jest prawdziwe wyłącznie przy przyjęciu ministerialnego założenia opisanego we wspomnianym już pierwszym zdaniu drugiego punktu oświadczenia, ograniczającego zakres recenzowanych treści wyłącznie do przygotowanego przez Muzeum „Programu”. Można sobie zadać pytanie, na ile rzeczowa i merytoryczna będzie ocena wystawy dokonana wyłącznie na podstawie książeczki z jej opisem. Jeśli jednak takie było założenie ministerialne, to czemu nie zaznaczono tego w tytułach recenzji? Czemu nie poinformowano choćby dr hab Niwińskiego, że zarzuty o ogólność przedstawionego dokumentu są całkowicie nietrafione, skoro istnieją niezwykle obszerne załączniki? Dlaczego nie uświadomiono recenzentów, że mają oceniać wyłącznie program merytoryczny bez zawartości wystawy? Nie jestem w stanie udzielić odpowiedzi na te pytania.

Sylwetka Muzeum widoczna z historycznego centrum Gdańska (fot. Ł. Męczykowski).

Czy Ministerstwo gra po dżentelmeńsku?

Ministerialna odpowiedź zawiera jeszcze jeden bardzo ciekawy element, uchwytny i zrozumiały tylko przy uważnej lekturze. W pierwszym etapie budowania dosyć złożonego zarzutu względem Muzeum, MKiDN sztucznie i niezrozumiale zawęziło całą dostarczoną mu przez MIIW dokumentację wyłącznie do dokumentu określanego przez same Muzeum jako spis treści i zawierającego bardzo jasną informację o konieczności zapoznania się z załącznikami. Po tym przygotowaniu gruntu, Ministerstwo wprost oskarżyło Muzeum o... kompromitację związaną z nie przygotowaniem w przeciągu 8 lat odpowiedniej kompleksowej dokumentacji. Nic też nie przeszkodziło Ministerstwu zamieścić dosłownie w następnym zdaniu apelu o „zachowanie rzetelności w debacie”. Trudno skomentować w jakikolwiek rzeczowy czy przyzwoity sposób takie postępowanie ze strony Ministerstwa.

Podsumowanie

Patrząc na toczącą się dyskusję i sposób komunikowania się MKiDN ze społeczeństwem nie sposób nie wyrazić pewnego smutku. Ministerstwo, jako organ państwowy utrzymywany z naszych podatków, powinno dokładać szczególnej staranności w celu zapewnienia jak największej przejrzystości i merytoryczności wszelkich działań przez nie podejmowane tak, by wszystkie strony sporu, jak również ludzie zainteresowani tą tematyką, mieli pełną jasność obecnej sytuacji. Obecne postępowanie MKiDN takiego komfortu – w mojej ocenie – nie zapewnia. Nadal jednak liczę, że możliwy jest powrót do rzeczowej dyskusji o kształcie tak potrzebnego MIIW. W przeciwnym razie zamiast rozmów o przeszłości będziemy mieli państwowo narzucane treści historyczne, przedstawiane szerszym gronom jako jedyna i niepodważalna prawda. Taki stan rzeczy byłby skandaliczny i niedopuszczalny. Mam nadzieję, że Ministerstwo nie pójdzie tą drogą.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Łukasz Męczykowski
Doktor nauk humanistycznych, specjalizacja historia najnowsza powszechna. Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Miłośnik narzędzi do rozbijania czołgów i brytyjskiej Home Guard. Z zawodu i powołania dręczyciel młodzieży szkolnej na różnych poziomach edukacji. Obecnie poszukuje śladów Polaków służących w Home Guard.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone