Czego nas nie nauczą żołnierze wyklęci?

opublikowano: 2016-04-20, 15:33
wolna licencja
Żołnierze wyklęci zdają się wysuwać na pierwszy plan polskiej pamięci historycznej. Pytanie brzmi: czy to dobrze?
reklama

Ostatnio w internecie wpadała mi w oko pewna trafiająca w sedno wyliczanka:

PRL – Armia Ludowa

III RP – Armia Krajowa

IV RP – Żołnierze wyklęci

Major Zygmunt Szendzielarz – „Łupaszko” (domena publiczna).

W lapidarny sposób wylicza ona dominujące kierunki polityki pamięci i to na co wskazuje się jako wzorce do naśladowania. 1 marca hucznie obchodziliśmy Dzień Żołnierzy Wyklętych. Nie dało się włączyć Internetu czy któregoś z państwowych mediów aby nie natrafić na wzmiankę o powojennym podziemiu niepodległościowym. Przedstawiano jego żołnierzy jako nieskazitelny wzór do naśladowania i herosów, a pewna doktorantka uznała ich nawet za remedium na kryzys męskości. Pytanie brzmi jednak: czy żołnierze wyklęci i pamięć o nich może był pomocna w tworzeniu odpowiedzialnego i patriotycznego społeczeństwa?

Wydaje się, że w niewielkim stopniu, wbrew temu co głosi obecnie coraz więcej osób. Śpieszę wyjaśnić, że podziemie antykomunistyczne to moim zdaniem zarówno piękna, jak i trudna karta historii Polski. Przez wiele lat pamięć o nim była niszczona i zakłamywana. Nie tylko rządzący PRL działacze partyjni czy funkcjonariusze bezpieki, ale również pisarze i poeci dołożyli wiele starań, aby przedstawić żołnierzy wyklętych jako „zaplute karły reakcji”. Jeśli ktoś nie wierzy niech wczyta się chociażby w Zieloną Gęś Gałczyńskiego – niemało jest tam jednoznacznych aluzji do tego tematu.

Uważam, że przywracanie pamięci o dokonaniach podziemia antykomunistycznego, pod warunkiem, że będzie prowadzone krytycznie, tzn. nie ograniczając się do wskazania, że skoro strzelał do Sowietów to na pewno był dobry, jest szalenie ważne. Takie osoby jak „Inka”, generał „Nil” czy „Łupaszka” zasługują na pomnik i upamiętnienie.

Tymczasem ostatnio dochodzi już nie do upamiętnienia, a zdominowania pamięci o XX wieku przez żołnierzy wyklętych. TVP ma emitować aż dwa seriale o nich, do tego jeszcze zorganizowało „weekend tożsamościowy”. Powoli upamiętnianie zastępuje kult, tym bardziej niepokojący, że przypominający en dotyczący Armii Ludowej w okresie PRL.

Odpryskiem mitologizacji wyklętych jest ryzyko całkowitego spłycenia tematu. W pewnym momencie będzie się o nich tak dużo i tak źle pod względem estetycznym pisać, że potraktowani zostaną jak Armia Ludowa, a powieści o nich będą walczyły o miejsce na straganie z PRL-owskimi „Tygrysami”. Obserwuje z coraz większym niesmakiem ilość kiczu związanego z ich kultem, taniego patosu i nie najlepszych efektów specjalnych. Nie przysłuży się to raczej pamięci.

Pierwsze pytanie brzmi: dlaczego akurat żołnierze wyklęci? Wszyscy odpowiedzą: a jakże, przecież są przykładem walecznej postawy. To prawda, ale przecież w historii Polski nie tylko żołnierze wyklęci walczyli za ojczyznę, honor i Boga. Za to samo ginęli żołnierze we Wrześniu czy cała AK. Wyklęci różnili się od nich tym, że ich przeciwnikiem był komunizm. Ale przecież i przeciwko nawale komunistycznej (znacznie bardziej niszczycielskiej) walczyli żołnierze roku 1920. Pytanie, które należy sobie zadać, brzmi więc: dlaczego w większym stopniu czcimy pamięć o straceńcach wyklętych a nie o zwycięskiej armii roku 1920? Gołym okiem widać, że to żołnierze wyklęci są na pierwszym planie a nie ich poprzednicy. Czy nauka, której potrzebujemy w wolnym kraju, to wiedza jak umierać z honorem w sytuacji walki bez nadziei?

reklama
Polskie pozycje obronne pod Miłosną, sierpień 1920 (fot. domena publiczna)

Ja szczerze mówiąc tego nie rozumiem. Jeżeli wartością ma być heroiczna walka przeciwko komunistycznemu zagrożeniu, to na przypomnienie zasługują hallerczycy albo jakakolwiek inna formacja z czasów wojny polsko-bolszewickiej. Po pierwsze dlatego, że odnosili zwycięstwa a nie tylko walczyli (o ile tuż po wojnie można było liczyć na „Andersa na białym koniu”, to w latach 50. walczono już tylko o godną śmierć). Po drugie, są znacznie mniej kontrowersyjni.

Tutaj dochodzimy do sedna problemu. Doświadczenie żołnierzy wyklętych jest doświadczeniem skrajnym: walki najpierw o życie, a potem o godną śmierć. Godnym pochwały, ale zupełnie nieprzystającym do rzeczywistości sytej i stosunkowo spokojnej Polski XXI wieku. Nikt nie prowadzi już walki z aparatem komunistycznym, po Polsce nie jeżdżą ciężarówki z żołnierzami Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznej, a na Rakowieckiej nie pracuje pułkownik Różański.

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

Przypatrzmy się chociażby Narodowym Siłom Zbrojnym. Brygada Świętokrzyska była jednym z epilogów myśli narodowej – wcześniej zaś była działalność narodowców podczas II wojny światowej, a jeszcze wcześniej cała tradycja endecji i spuścizna Dmowskiego. Jeżeli ktoś czuje się związany z myślą narodową, powinien sięgać po doświadczenie ND z czasów pokoju: budowanie sieci samopomocy, bibliotek czy też wykształcania własnej koncepcji polityki. Dmowski ze swoją skłonnością do realizmu politycznego i twardego stąpania po ziemi złapałby się za głowę widząc sposób, w jaki mówi się dziś o NSZ.

Skupiamy się na kulcie żołnierzy wyklętych bez analizy powodów, które sprawiły ostatecznie, że poszli do lasu, a nie postanowili ujawnić się albo uciec na Zachód. Po raz kolejny redukujemy patriotyzm do działalności militarnej i to bardzo specyficznej, bo do walki partyzanckiej. Jak to swego czasu śpiewał Jurij Andruchowicz: „Polacy to powstańcy profesjonaliści, więc ich powstania są zwykle źle przygotowane”.

Stanisław Leśniewski

Oczywiście nie jest to prawdą. Odwołajmy się do wojny roku 1920, która świetnie pokazuje, że ci sami ludzie mogą być przedstawiani za wzór patriotyzmu w wymiarze militarnym i pokojowym. Weźmy jako przykład chociażby logika i filozofa Stanisława Leśniewskiego. W czasie pokoju budował on gmach polskiej nauki, zaś podczas wojny pracował jako kryptograf. Kazimierz Ajdukiewicz, profesor filozofii, był kapitanem artylerii. A to tylko pojedyncze przykłady.

Bardzo źle wypadają wyklęci przy Armii Krajowej, która nie ograniczyła swojej działalności do walki, ale w ramach Polskiego Państwa Podziemnego rozwijała propagandę, edukację i planowała przyszłości. W podziemiu powstały na przykład gotowe projekty odbudowy Warszawy po zniszczeniach z września 1939 roku.

Widzę, że żołnierze wyklęci nie są w stanie nauczyć mnie niczego, czego nie nauczyliby mnie inni. Nie widzę w nich żadnej wartości dodanej pod względem edukacyjnym. Walki z silniejszym wrogiem i bohaterstwa można się uczyć od Armii Krajowej czy żołnierzy z wojny roku 1920. Wyklęci zasługują na pamięć i uhonorowanie, ale nie na stawianie za przykład postępowania. Ich doświadczenia są zupełnie nieprzekładalne do wieku XXI. Nie nauczą nas jak budować Ojczyznę, a co najwyżej jak za nią ginąć, kiedy już nie ma żadnej nadziei na ratunek.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: redakcja@histmag.org. Na każdy pomysł odpowiemy.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

reklama
Komentarze
2022-03-02 11:00
Marek Baran
W Przemyślu, wczoraj, lub przedwczoraj, uczestnicy święta ku czci Żołnierzy Wyklętych dali znać o sobie i pobili kilku "o niesłowiańskim wyglądzie", oraz zabrali się do "patrolowania" miasta.
Odpowiedz
2022-02-08 12:35
Anonim
A może zapytamy kto stworzył żołnierzy wyklętych ? Odpowiedź jest prosta - żołnierze wyklęci - to skutek konferencji w Teheranie, Jałcie i Poczdamie, w czasie których oddano całą Polskę do rosyjskiej strefy wpływów. Bo nawet pakt Ribbentrop- Molotow oddawał Rosji tylko pół Polski, oraz republiki Bałtyckie. Ale Roosevelt i Churchill mieli gest bo dołożyli Stalinowi jeszcze do całej Polski, Rumunię, Bułgarię, Węgry, Słowację, Czechy, a nawet Jugoslawię. Jednym słowem Teheran, Jałta i Poczdam były gorsze dla Europ środkowej niż pakt Ribbentrop-Molotow. Gdyby Polska nie znalazła się od 1945 roku pod okupacją rosyjską, to nie było by żadnych żołnierzy wyklętych, tylko co najwyżej kilku komunistów wyklętych. Żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie mogli by wszyscy którzy tego chcą wrócić do kraju. Tylko Polska była by mniejsza, bo Stalin nie miałby w granicy na zachodzie żadnego interesu. Gdyby zamiast komunizmu i dyktatury sanacji po 1945 roku była w Polsce demokracja to żadnych żołnierzy wyklętych by nie było, bo większość z nich do lasu wygnali właśnie komuniści. Żołnierze wyklęci to nie żadni przybysze z kosmosu, tylko efekt rosyjskiej okupacji od 1945. Poszli do lasu, bo nie mieli innej perspektywy poza więzieniem, torturami i kulą w tył głowy.
Odpowiedz
2022-02-14 10:28
Komar
"Żołnierzy wyklętych" stworzyła koncepcja polityczna "dwóch wrogów", konsekwentnie realizowana przez polskie elity polityczne i wojskowe. Jeśli główny uczestnik koalicji antyhitlerowskiej, który dla pokonania hitlerowskich Niemiec musiał wejść na tereny Polski, był uważany przez polskie elity za wroga, to jaki mógł być stosunek "chłopców z lasu" do Armii Czerwonej? Co mieli robić "chłopcy z lasu", jeśli polskie elity mamiły ich perspektywą zwycięstwa w rychłej trzeciej wojnie światowej? Jak polskie elity wyobrażały sobie powojenne relacje między Polską a ZSRR? Najlepiej tę myśl oddają słowa generała Andersa, który z zapałem oświadczył Churchillowi: "Po pokonaniu Niemców będziemy walczyć przeciwko Moskalom!". Łatwo wyobrazić sobie, jaki byłby wynik wojny pomiędzy Polskimi Siłami Zbrojnymi a Armią Czerwoną w 1945 roku.
2021-04-15 05:50
Leszek1
Myśle, że ludzie, którzy zastąpili Boga - bobem, Honor - hummusem, a Ojczyznę, włoszczyzną, nigdy nie zrozumieją fenomenu Żołnierzy Niezłomnych.
Żeby pojąć i umieć zgłebić ten rozdział historii Polski, trzeba być po prostu Polakiem.
Odpowiedz
2016-05-19 16:54
Wojciech W
Artykuł bardzo wyważony. Punkt widzenia zawsze zależy od miejsca siedzenia. Jest oczywista różnica pomiędzy AK, a późniejszymi żołnierzami wyklętymi. Armia Krajowa, to głównie przedwojenna armia Wojska Polskiego, która zeszła do podziemia i prowadziła walkę z okupantami. Żołnierze wyklęci to już "zlepek " głównie AK i NZS. Jak wiadomo Narodowe Siły Zbrojne były nacjonalistyczną organizacją. Chociaż ich głównym celem była być może walka z komuną, (nie zezwalanie na reformę rolną, likwidacja organów władzy Polski Ludowej itd..), to jednak nie należy zapominać, że również było dużo akcji wymierzonych przeciwko mniejszością narodowym pochodzenia nie polskiego. Zgadzam się z autorem, że nie tylko takich mamy bohaterów narodowych. Słowo kontrowersyjni jest na właściwym miejscu. Widocznie historia to nauka budowana na poprawnościach sytuacyjno politycznych.
Odpowiedz
2016-05-02 10:35
bartensteiner
Ponawiam pytanie, które umieściłem w innym wątku tego forum: czy "żołnierzy wyklętych" można uznawać za "żołnierzy", skoro - zwłaszcza po rozwiązaniu AK w styczniu 1945 r. - nie reprezentowali już jakiegokolwiek państwa? Nasuwa się tu następne pytanie: czy ówczesne społeczeństwo, przeważnie chłopskie, chciało, by ktoś nadal, po 5 latach okupacji, walczył o jego wolność? Bez odpowiedzi na te pytania tracą sens moralne aspekty wypowiedzi na temat tzw. żołnierzy wyklętych, a jeszcze bardziej wątpliwa staje się urzędowa celebra na ich cześć.
Odpowiedz
2016-05-03 08:42
Polak
@bartensteiner nie można ale trzeba, obowiązkowo. Tu nie ma nad czym debatować co do dalszej części. Skąd odpowiedź tegoż chłopstwa Z referendum 3xTAK ?
2016-05-01 21:51
mbbaran
Ad AWU z 2016-05-01: Przecież pański wpis dość dokładnie potwierdza to, iż żołnierze AK ze "Skały" - jak na owe czasy podkreślam - represjonowani nie byli. Późniejszego prof. Z. Kaweckiego a także kilku innych z tego kręgu po prostu znałem.
Odpowiedz
2016-04-27 14:48
nie wiem
Pamiętam dziadka ze strony mamy i jego opowieści że dzieci po zmroku nie maja prawa wyjść z domu.Moja mama tez to potwierdziła.Dziadek nosił jedzenie dla tych za stodołą.Nosił aż do 50 roku.Nosił bo chciał a nie że mu kazano.Po latach w 1982 roku jak dziadek zmarł znalazłem w jego papierach legitymacje ORMO.Utrwalał i pomagał?Jak to nazwać?Wyklęty czy Utrwalacz?
Odpowiedz
2016-04-23 09:21
wartym
Przyjdzie następna wojna i legiony Polaków znów zaczną ginąć setkami tysięcy żeby dorównać uczestnikom straceńczych powstań i straceńczych walk z komuną. A ktoś słusznie powiedział że nie należy się kopać z koniem i nie namawiajmy do tego następnych pokoleń. Trzeba poczekać bo jak się okazuje koń wcześniej czy póżniej sam zdechnie.
Odpowiedz
2016-04-22 14:51
Błażej
Sądzę, że (co już pisałem) warto zmniejszyć nahalność propagowania wszystkiego co wiąże się z "Żołnierzami Wyklętymi" ale przy tym nie niszczyć ich mitu bo jet on istotny dla społeczeństwa, dla wzmocnienia jego "morale", dumy i poczucia własnej wartości. Nie każdy jest specem od historii, nie każdy żywo się nią interesuje i wszelkie niuanse niepotrzebnie przeszkadzają w tworzeniu się nowego silniejszego społeczeństwa polskiego. Ja, nie ukrywam, jestem bardzo negatywnie nastawiony do tak zwanej "komuny" okresy peerelowskiego i postpeerelowskiego. Jednak mam dla pewnych jej działań wielkie uznanie. Konkretnie chodzi mi o wzmacnianie wartości Polaków poprzez propagowanie (wybiórcze bo wybiórcze) dumnych kart historii naszego kraju bez bawienia się w jakieś wyciąganie brudków w stylu (cytat zmyślnony lecz na podstawie obecnej narracji "historycznej" pewnych środowisk): "Ten porucznik to wspaniały bohater. Sam pokonał wielu wrogów i bardzo zręcznie dowodził ludźmi nie ponosząc większych strat w konfrontacji z liczniejszym wrogiem. Jednak lubił czasem wypić i sikał pod płotem zamiast w wychodku, a kiedyś pobił podwładnego i trudno powiedzieć czy można go oceniać tylko pozytywnie." Wtedy człowiek był dumny z bycia Polakiem i to bez względu czy był miłośnikiem PZPR czy antykomunistą. On mógł nie lubić Rosji, Rosjan, władzy ludowej ale czuł, że Polskość to coś zaszczytnego, a dziś...
Odpowiedz
2016-04-21 14:14
Michał Świgoń
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: redakcja@histmag.org. Na każdy pomysł odpowiemy.
Odpowiedz
o autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone