Debata pozorowana, czyli grzechy główne strategii polityki historycznej

opublikowano: 2015-11-20, 16:42
wolna licencja
Niby zaproszonych było tak wielu, że z trudem można się dowiedzieć kto w spotkaniu uczestniczył, niby spotkali się tam intelektualiści różnych poglądów i przekonań, niby byli na nim wreszcie historycy, ale pierwsze wieści o debacie w sprawie strategii polityki historycznej nie napawają optymizmem. Trudno, aby tak było, skoro już na wstępie popełnia się cały zestaw grzechów pierworodnych.
reklama

Przeczytaj również: Przyszłość polityki historycznej

Od grzechu pierworodnego wszystko miało się zacząć. Ona miała jabłko tylko ugryźć, on pochłonął łapczywie i zjadł je w całości. Potem próbowali okłamać Boga, a gdy to się nie udało zrzucać na siebie winę. Tak człowiek znaleźć miał się w świecie cierpienia i łez wygoniony z boskiego raju. To oczywiście alegoryczna opowieść o początku świata, mit który zawiera w sobie jednak uniwersalną prawdę o źródłach ludzkiej porażki. Pycha, brak rozwagi, żądza władzy uważane były przez naszych przodków za pokusy, które prędzej czy później prowadzą do destrukcji.

Czytając pierwsze relacje o spotkaniu dotyczącym strategii polityki historycznej, który odbyło się w ostatni wtorek, mam wątpliwości czy od początku nie popełniono błędów, które zaważą na losach tej debaty. W założeniu bowiem ma być to dyskusja pluralistyczna, otwarta i prowadząca do stworzenia wzorowego modelu polityki historycznej, uwzględniającej różne spojrzenia, potrzeby czy uwarunkowania. Problem w tym, że grzechy pierworodne, niezależnie od późniejszego przebiegu dyskusji, mogą cały ten ambitny plan zniweczyć.

Belweder w Warszawie – miejsce debaty o strategii polskiej polityki historycznej (fot. Olaola12210, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Poland).

Grzech I – amnezja

Po pierwsze, obecna dyskusja nad polityką historyczną fundowana jest na micie założycielskim sugerującym, że ma być ona dopiero teraz budowana, że w poprzednich latach – oprócz kadencji Lecha Kaczyńskiego – niewiele się z nią działo. Przekłada się to w sposób oczywisty na interpretacje i definiowanie problemów. Dużą część dyskusji poświęcano np. zadaniom kinematografii, ubolewając, że zbyt mało mówi o historii, za mało popularyzuje rodzime dzieje, że nie rozsławia ich poza granicami. Tymczasem wystarczy przyjrzeć się działalności Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, żeby zobaczyć, że od początku swojego istnienia filmy historyczne stanowią poważną część obciążeń budżetowych tej instytucji. Bezustanne ubolewanie, że oto nie powstał film o tym czy innym bohaterze naszych dziejów jest więc kierowane w złym kierunku. Cóż więcej państwo może jeśli nie stworzyć stabilne mechanizmy finansowania kinematografii? W tym sensie, nadmierne skupianie się na tym problemie jest stratą czasu i może być przeciwskuteczne.

Zobacz też:

Nie jest to jedyny problem. Dyskredytowanie, czy zapominanie o tym, że także poprzednik Andrzeja Dudy prowadził aktywną i wielowymiarową politykę historyczną, powoduje, że wyważane są drzwi, które dawno zostały otwarte (np. w dziedzinie celebracji świąt narodowych). Nie ma woli ani kontynuacji, ani nawet merytorycznej krytyki przy propozycji nowego spojrzenia. Jest po prostu ignorowanie i ostentacyjne odcinanie się od tego co zrobił w tej dziedzinie Bronisław Komorowski razem ze swoim doradcą Tomaszem Nałęczem. Ostatnie pięć lat nie jest przedmiotem debaty. Ten czas nie istnieje. Zresztą nie tylko ten. Nie zaczynamy więc dyskusji od rzetelnego audytu tego co w polityce historycznej już się wydarzyło. Rozpoczęta jest od mitu, że nigdy (z jednym wyjątkiem) jej nie prowadzono. Zbliża to do refleksji, że celem konstrukcji strategii nie jest stworzenie miejsca dla historii w rzeczywistości, ale zwyczajne jej wykorzystanie dla własnych celów.

reklama

Grzech II – historia (nie)humanistyczna

Po drugie, zadziwiające wydaje się rozpoczęcia debaty o polityce historycznej w sytuacji, w której w kryzysie organizacyjnym pozostaje cała rodzima humanistyka, a zapowiedzi nowego ministra nauki wcale nie napawają optymizmem. Historia nie jest wyłączona z humanistyki i nie może być tak traktowana. Ktokolwiek będzie łudził się, że da się prowadzić politykę historyczną na humanistycznym ugorze, ten może potem jedynie ubolewać nad klęską swoich działań. Jeśli w ogóle chcemy dyskutować o strategii polityki historycznej to musi być ona wpisana w całościową edukację humanistyczną – od zajęć językowych, na plastyce skończywszy. Niestety ten kontekst w debacie nad polityką historyczną pojawia się rzadko, jeśli w ogóle. Jeśli z jednej strony usilnie będziemy chcieli promować historię przy jednoczesnym zamykaniu kolejnych kierunków humanistycznych lub ich dyskredytowaniu w dyskusjach o edukacji i nauce, to jedyne co nam zostanie to wybrane hasła, które ani nie zwiększą społecznej wiedzy o dziejach, ani rozumienia świata.

Grzech III – debatujący

Doceniam, że w pierwszym spotkaniu u prezydenta uczestniczyli intelektualiści z różnych stron rodzimej debaty publicznej. Niepokoi mnie jednak, że kryterium zaproszenia była jednak pewna uznaniowość (trudno to zresztą jednoznacznie ocenić, gdyż kancelaria nie zdecydowała się na publikację nazwisk osób zaproszonych i tych, które na spotkanie przybyły). Z jednej strony Andrzej Duda zaprasza do rozmowy środowisko historyczne, z drugiej jednak nie do końca wiadomo, czy osoby które mają go reprezentować taki mandat posiadają. Brakuje tu oparcia w już istniejących instytucjach zrzeszających historyków – we władzach instytutów historii, wydziałów historycznych, czy Polskim Towarzystwie Historycznym. Można oczywiście próbować szukać ludzi z różnych stron debaty, aby sprawić wrażenie pluralizmu, ale czy będzie to de facto głos środowiska, czy w dalszym ciągu pojedynczych pasjonatów dziejów? Można zapytać na ile w debatę nad strategią włączone będą środowiska lokalne, a nie jedynie wąska warszawsko-krakowska grupa naukowców i publicystów. Niepokoi, jak wynika z doniesień medialnych wynika, że o polityce historycznej ponownie dyskutują jedynie specjaliści od historii najnowszej, co siłą rzeczy sprawia, że szerszy kontekst dziejów jest zupełnie zagubiony. Pominięto też w debacie tych którzy dziś najmocniej kształtują świadomość historyczną, czyli twórców internetowych. Przez to całe spektrum problemów prawdopodobnie nie zostanie uchwycone. Być może uczciwsze byłoby powołanie wąskiego grona eksperckiego i wzięcie pełnej odpowiedzialności za efekt jego pracy?

Andrzej Duda w czasie kampanii wyborczej. Jaką politykę historyczną prowadzić będzie szósty prezydent III RP? (fot. Radosław Czarnecki, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International).

Grzech IV – szukanie odpowiedzi na pytania nieistotne

Komentarze po pierwszym spotkaniu u prezydenta wskazują, że cała debata zmierza w stronę szukania odpowiedzi na sprawy nieistotne. Trzonem rozmowy winny być metody transferu wiedzy pomiędzy nauką, a społeczeństwem, bo to dziś jest największym problemem. Sukces polityki historycznej w dużej mierze uzależniony jest od tego, czy wymyślimy skuteczne metody upowszechniania wiedzy i zaangażowania społeczeństwa w jej poznawanie, aktywizację postaw skłaniających do własnych poszukiwań historycznych. Tego jednak nie da się osiągnąć pomiędzy rozliczaniem Jana Tomasza Grossa, a utyskiwaniem nad brakiem filmu o rotmistrzu Pileckim. To wszystko jest nieistotne wobec ogromu wyzwania jakim jest budowanie pomostów pomiędzy nauką, a ludźmi. Być może na wstępie wszyscy uczestnicy debaty winni się zapoznać z badaniami Łukasza Michalskiego dotyczącymi świadomości historycznej uczniów warszawskich szkół ponadpodstawowych. Być może to pozwoliłoby uniknięcia rozmowy o sprawach nieistotnych na rzecz ważnych.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: redakcja@histmag.org. Na każdy pomysł odpowiemy.

reklama
Komentarze
2015-12-04 08:18
Litwin
ahahaha... a kiedy ta 'elita' zareagowała tak jak trzeba?.. Gdby nasi politycy znali historię... tyle, że państwo, które dzisiaj nazywa się Lietuva to nie Litwa ino Żmudź, gdyż nie przypomina w niczym Wielkiego Księstwa Litewskiego, także terytorialnie, co jest oczywistością i o czym wie każdy, kto ma blade pojęcie o historii i kiedykolwiek widział mapę WKL. Litwa to faktycznie terytorium dzisiejszej Białorusi i to Białoruś to prawdziwa Litwa z którą byliśmy przez kilkaset lat w Unii. Rzeczpospolita Obojga Narodów była właśnie z Białorusią, tylko wtedy nazywała się Wielkim Księstwem Litewskim.
Odpowiedz
2015-11-24 17:52
mbbaran
ad Leszek Rodziewicz z 24 XI: Wg pewnego artykułu "Dekoracja malarska chorągwi Rzeczypospolitej Obojga Narodów zawiera wieniec herbów ziemskich, wyrażający polityczną jedność Rzeczypospolitej na obszarze Małopolski, po Wilno i Wołoszczyznę. Składają się nań barwy państwowe i dynastyczne w otoku herbów prowincji". Czy naprawdę Pan myśli, iż symbol nieistniejącego państwa jest akuratny do oficjalnego stosowania dzisiaj? Przecież to byłby najczystszy rewizjonizm. Oprócz tego analogiczne pretensje powinno się wnieść do prezydentów II RP.
Odpowiedz
2015-11-22 20:21
bartensteiner
Myślę, że po tej dyskusji nadszedł czas, aby zaproponować Panom wystosowanie do władz apelu o zaprzestanie jakiejkolwiek polityki historycznej, bowiem - nawet jeżeli jest ona prowadzona z jak najszlachetniejszymi intencjami - zawsze wypaczy historię i nigdy nie zadowoli polskich ortodoksów - z jednej strony, z drugiej zaś - naszych sąsiadów. Zamiast tego: propagowanie historii!
Odpowiedz
2015-11-22 18:59
Komar
Ja także muszę stwierdzić, że w latach sześćdziesiątych unię polsko - litewską przedstawiano w szkole na lekcjach historii jako poważne osiągnięcie Rzeczypospolitej. Jeśli natomiast chodzi o współczesne podejście do sprawy unii polsko - litewskiej, to ja nie widzę jakiegoś nadmiernego krytycyzmu. Co najwyżej - dyskretne przemilczanie. I wyobrażam sobie, skąd się to bierze. Nowoczesna litewska świadomość narodowa rozwija się od początku - od wieku XIX - w opozycji do Polski i polskości. Na tej zasadzie unia jest przedstawiana przez Litwinów i dla Litwinów jako uzależnienie (niemalże zniewolenie) Litwy przez Polskę. Obecna polityka władz polskich w odniesieniu do tradycji historycznych zmierza do wyciszania tematów, które byłyby kontrowersyjne dla naszych sojuszników. To właśnie ma miejsce jeśli chodzi o unię - w stosunku do Litwinów, o rzeź wołyńską - jeśli chodzi o Ukraińców czy o Auschwitz - jeśli chodzi o Niemców. Natomiast na dużą skalę rozwija się temat Katynia, ponieważ Rosję traktujemy jako przeciwnika. W związku z tym pozwolę sobie opowiedzieć anegdotę. Pod koniec lat sześćdziesiątych mój kolega pojechał na wycieczkę do Wilna. Było to zorganizowane na zasadzie wymiany studentów. Podczas zwiedzania miasta przewodniczka - rodowita Litwinka - szeroko rozwodziła się, jak to Polacy ciemiężyli Litwinów i jak zawłaszczali litewskie skarby kultury. Polscy studenci, zaskoczeni takim wykładem, zaczęli energicznie protestować. Gdy przewodniczka zorientowała się, o co im chodzi, zrobiła awanturę Rosjance, która była pilotem polskiej wycieczki, krzycząc: No tak czto ty mnie gawariła, czto eto Bołgary? Wyobrażam sobie, jaką satysfakcję miała ta pilotka - Rosjanka, że przez drobny wybieg udało się jej wpuścić Litwinkę w nacjonalistyczny kanał.
Odpowiedz
2015-11-22 21:44
Leszek Rodziewicz
@Komar Stanowisko obecnych Litwinów do swej historii jest w pewnym stopniu schizofreniczne. Z jednej strony sąd ludowy w Koszedarach /1930/uznał Jagiełłę za zdrajcę narodu litewskiego i zalecił wymazanie go z kart historii Litwy z drugiej zaś strony w herbie Litwy Jeździec ma na tarczy osobisty herb Jagiełły a lotnictwo litewskie ten herb ma jako swój znak rozpoznawczy. Pragnę jeszcze dodać,że pomnik Jagiełły i Jadwigi stanął kilka lat temu w...Budapeszcie. Innym przykładem niech będzie wspólne obchodzenie rocznicy Konstytucji 3 maja, uznane jako wspólne dziedzictwo oby narodów, Polski i Litwy. Mój list skierowany do Pani Prezydent Grzybowskiej z prośbą aby wykorzystała czas prezydencji Litwy w Unii Europejskiej do przypomnienia Europie, że przed 600 laty Litwa i Polska budowała unie kierującą się podobnymi zasadami jak współczesna nam Unia pozostał bez odpowiedzi. Ten przykład w pełni uzasadnia moje powyższe twierdzenie o tej chorobie.Przecież Konstytucja 3 maja nie wzięła się z powietrza. Musiał być jakiś pozytywny związek pomiędzy tymi państwami a nie zniewolenie. My Polacy nie wstydzimy się , że to Niemcy, Czesi, Włosi byli tym pasem transmisyjnym kultury Morza Śródziemnego. Litwini wolą o tym nie mówić, że do nich ona dotarła przez Polskę. Jeżeli nasze miasta były zakładane na prawie magdeburskim czy lubecki, to ich miasta zakładane były na prawie polskim. Tak ciekawostka.Będąc na konferencji naukowej w Zamościu miałem przyjemność spotkać się z przedstawicielami związku szlachty litewskiej. Uzgodniłem z nimi ,że warto na Litwie powtórzyć wydarzenie sprzed 600-laty, kiedy to bojarzy litewscy byli adoptowani do 47 polskich herbów. Niestety po kilku miesiącach kręcenia odkładania terminu, zmiany miejsca, musieliśmy z tej imprezy zrezygnować. Herby otrzymała Szkoła im.J.I.Kraszewskiego. Nie jestem winien ich kompleksów i nie ja będę ich z tego leczył. Dzisiejsi Litwini powinni zrozumieć jedno. Kiedy łączyły się z sobą Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskiej to miały one za sobą historię wzajemnej wrogości, ale były w tej unii podmiotami. W dzisiejszej zaś unii jesteśmy tylko petentami. Nikt tak z Litwinów i Polaków nigdy się nie dowie jak ten akces będzie oceniony za choćby 200 lat.
2015-11-22 17:53
mbbaran
Prawdopodobnie jestem tylko nieco młodszy od L. R. lecz nie przypominam sobie by w szkole np. średniej można było zauważyć coś takiego jak określono to w cytacie: "Komunistyczna polityka historyczna odsądzała od czci i wiary nasz związek z Litwą uważając go za przyczynę upadku naszego państwa". Może tak było w latach 1950-55, lecz późniejsze podręczniki - jak na warunki ideologiczne owych czasów - były pisane dość oględnym językiem i może nawet bardziej obiektywne niż niektóre dzisiejsze "dzieła". Carat/caryzm też był wrogiem ideologicznym a idee WXL pogrzebały narody tam żyjące a nie my.
Odpowiedz
2015-11-22 08:50
bartensteiner
Nie znam etymologii nazwiska Rodziewicz, lecz przypuszczam, że powstało analogicznie do nazwiska Mickiewicz - od imienia Mit'ko lub Chodkiewicz - Hod'ko, czyli że jej źródłosłów jest prawie na pewno ruski. W przekonaniu tym utwierdza mnie osobista znajomość z niespokrewnionymi ze sobą dwiema rodzinami Rodziewiczów, wywodzącymi się z Kresów; jedna z nich do dziś jest prawosławna, zaś druga - katolicka, lecz dopiero w drugim pokoleniu. Nie rozumiem więc skąd ta niechęć do ruskości naszych przodków, których obecnie, lecz dopiero obecnie, nazywamy Polakami. A tak na marginesie: rosyjska i ukraińska historiografia twierdzą, że w momencie zawierania unii Litwy z Polską etnos litewski w państwie litewskim nie przekraczał 10%, co przecież może być prawdą.
Odpowiedz
2015-11-22 15:52
Leszek Rodziewicz
@bartensteiner Wg zasad polskiej heraldyki kolor godła jest ważniejszy niż kolor tła. Kiedy w roku 1916 Niemcy chcąc pozyskać Polaków, pozwolili na zorganizowanie obchodów 125 rocznicy Konstytucji 3 Maja. Komitet Organizacyjny przypomniał uchwałę Sejmu Królestwa Polskiego z 1831 roku. która głosiła : Kokardę Narodową stanowić będą kolory herbu Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego to jest kolor biały z czerwonym, dając jednocześnie praktyczną radę jak z rosyjskiej państwowej flagi uzyskać polską flagę. Wystarczy wyciąć z niej środkowy błękitny pas i połączyć górny-biały z dolnym-czerwonym. W Austrii obowiązujące zasady były odwrotne,i dlatego flaga ukraińska nawiązująca do herbu Złotego Lwa na niebieskim tle jest przedstawiona inaczej niż nasza. Należy jeszcze zwrócić uwagę na to, że jeżeli na kokardę kładziony był jeszcze Orzeł Biały, to kładziony był on na barwie czerwonej otoczonej barwą białą. Biały Orzeł kontrastował z otaczającą go czerwienią. Jeżeli chodzi o Rodziewiczów, był to jeden z bardziej rozrodzonych Rodów Wielkie Księstwa Litewskiego. Od tego nazwiska wzięło swą nazwę prawie 21 miejscowości.Są dwie tezy na pochodzenie naszego nazwiska. Jedna mówi o rodzimym, miejscowym pochodzenie, druga o jego tatarskim pochodzeniu od imienia RODŹ.W tej chwili nie można ani jednej czy drugiej tezy wykluczyć. Pytany przeze mnie Iskander Rodziewicz Michałkow mieszkaniec Kamczatki skąd u niego takie nazwisko - odpowiedział że to"otczestwo" imię jego ojca.Jego imię natomiast wskazuje na tatarskie lub tureckie pochodzenie. Tatarzy na Litwę sprowadzani byli jeszcze przed Witoldem czyli przed jej chrystianizacją.Mogli później dokonać konwersji na katolicyzm, gdyż to przejście dawało im szereg przywilejów./unia horodelska/. Odpowiadając Panu Adamkiewiczowi pragnę potwierdzić, że to nie komuniści wymyślili teorie negatywnego wpływu zawartych unii z Litwą, oni tylko z tego skorzystali. Mieli gotowca.Nie mogę z Panem polemizowć na temat ich tez, gdyż studiowałem ich prace 50 lat temu. Przyzna Pan ,że łatwiej oceniać jakiś fakt po upływie jakiegoś czasu niż wtedy kiedy on powstaje. Tak było z zawartymi uniami z Litwa . Ta pierwsza personalna utworzona dla doraźnego celu-pokonania Krzyżaków, zwycięstwem grunwaldzkim unaoczniła jaka siła drzemie we wspólnym działaniu. A przecież wcale nie były odległe czasy kiedy Polacy i Litwini ze sobą walczyli. Najlepszą odpowiedzią dla tych sceptycznych historyków jest Pomnik Grunwaldzki postawiony w Krakowie w 500-na rocznicę Bitwy pod Grunwaldem i witraże z obu stron ołtarza Wita Stwosza Dodam, że fundatorem jednego z nich był hrabia Milewski,-Litwin,Projekt rysował Tadeusz Dmochowski-Litwin. Oni,a także im współcześni Rodziewicze nie mieli i nie mają nic wspólnego z dzisiejszymi Litwinami.Pragnę dodać, że w Polsce żyje ok 8 mln obywateli mających pochodzenie kresowe.
2015-11-21 19:56
mbbaran
Dodatkowo podpowiem p. Rodziewiczowi, iż w czasach działalności wspomnianych wyżej szkół historycznych "Manifest komunistyczny" miał już za sobą około czterdziestu lat, więc kto wie czy jednak nie wpłynął na ich poglądy? Tyle tytułem zaczepki, lecz i w kwestii "barw Monaco" wypominanie prez. Komorowskiemu iż jego kokarda narodowa/kotylion miał takie ustawienie barw jest tylko swego rodzaju poprawnościowo heraldycznym wytykiem. Tak ma z poprawnościowego punktu być, iż czerwone na zewnątrz a białe w środku. Ale co z tego? Ano literalnie nic. Cała tradycja - z wyjątkiem Powstania Wielkopolskiego - liczne obrazy itd. przekonują nas, iż ową kokardę sporządzano na odwrót. Podobnie z kotylionem. Pojęcia typu kokarda narodowa, kotylion czy rozetka jakby zachodzą na siebie a "kotylion" najłatwiej się wymawia i może to decyduje.
Odpowiedz
2015-11-22 10:12
bartensteiner
@mbbaran. To sztywne reguły heraldyki nakazują umieszczanie barwy srebrnej (nazywanej obecnie bielą) na miejscu bardziej honorowym, czyli: u góry tarczy herbowej (jeżeli nie ma złota), po prawej stronie trzymającego tarczę (czyli po lewej od strony patrzącego) i w środku, a nie na obrzeżach. O tej zasadzie zapomnieli współcześni Ukraińcy, kiedy - inaczej niż we fladze URL z 1918 r. - przenieśli swoje "złoto" poniżej błękitu.
2015-11-21 11:53
Leszek Rodziewicz
Gość. Warto by jeszcze raz przeczytać mój tekst i zastanowić się dlaczego 99,9% Polaków nie zna pochodzenia i symboliki naszych barw narodowych, Dlaczego średnio wykształcony Polak nic albo prawie nic, nie wie o Krewie, Horodle, Lublinie, Orszy czy Hołdzie Ruskim a sam znajdzie Pan odpowiedź. Komunistyczna polityka historyczna odsądzała od czci i wiary nasz związek z Litwą uważając go za przyczynę upadku naszego państwa.Ostatnio nawet w wypowiedzi profesora KUL-u znalazło się twierdzenie jakoby "Unia lubelska to majstersztyk Litwy wrobienia nas w konflikt z Moskwą z którą Polska nie miała wspólnej granicy" Nic dodać nic ująć. Niestety zapomniał Pan Profesor o tym, że porozumienia w Krewie a także w Horodle do czegoś zobowiązywały. To tyle i aż tyle. A tak na marginesie niech Pan przeprowadzi sondę wśród swoich znajomych na ten temat.
Odpowiedz
2015-11-21 19:15
S.Adamkiewicz
@Leszek Rodziewicz, aj przepraszam...chodziło mi oczywiście o historyczną szkołę krakowską, a nie "warszawską szkołę krakowską";)
2015-11-21 15:09
Sebastian Adamkiewicz
@Leszek Rodziewicz muszę Pana zmartwić, to nie komuniści wymyślili teorię złego wpływu unii polsko-litewskiej na rozwój Polski, ale występowała ona już w dziełach warszawskiej szkoły krakowskiej w XIX wieku. I nie dodaje tego, aby z Panem dyskutować, ale z poczucia zwyczajnej uczciwości historyka.
2015-11-21 14:05
Ł
@Leszek Rodziewicz Nadal nie rozumiem, co krytyczny stosunek do unii polsko-litewskich ma wspólnego z doktryną komunistyczną? To, że akurat władze PRL, ograniczone w swej suwerenności względem ZSRR, też były krytyczne wobec unii polsko-litewskich? O ile pamiętam bardziej od nich krytyczny był chociażby Jasienica? Znaczy- był komunistą? Ponadto brak zainteresowania władzy państwowej (albo jej słabe zainteresowanie) obchodami kolejnych rocznic kolejnych unii to jeszcze nie dowód, że władze polskie po 1989 były wrogiem unii polsko-litewskich. A tym bardziej- że były KOMUNISTYCZNE w tej domniemanej wrogości. Czy jeśli aktualny rząd, rząd PRAWICY, mocno odwołującej się do NACJONALIZMU (a polski współczesny nacjonalizm wydaje się być mocno nacechowany antylitewskością) nie będzie przywiązywał, wg pana, należytej uwagi do czczenia wspólnej historii polsko-litewskiej, uzna pan to za przejaw KOMUNIZMU? Czy, na marginesie, władze Rosji carskiej wg pana inaczej podchodziły do unii polsko-litewskich niż władze ZSRR? Bo jeśli nie- czy carowie Rosji byli komunistami??? P. S. :"Hołd ruski" rozumiem jako wyrażenie potoczne. W rzeczywistości była to prezentacja jeńców, z których żaden nie pełnił już roli władcy Moskwy, zatem żadnego hołdu innemu władcy składać nie mógł...
2015-11-21 11:28
bartensteiner
@Leszek Rodziewicz. Chciałbym zaprotestować przeciwko uznawaniu naszej unii z Litwą, a właściwie z największym ówcześnie państwem ruskim, za coś wyjątkowego w historii Europy. Przecież zaistnienie wszystkich dużych państw europejskich (Wlk. Brytania, Hiszpania, Francja, Włochy, Niemcy) polegało na zespoleniu się wielu organizmów państwowych, często sobie wrogich, znacznie różniących się od siebie językiem, poziomem rozwoju i odmiennymi tradycjami. W dodatku - państwa te swe zespolenie utrzymały do tej pory, a my nie. Ponadto nie będę oryginalny, gdy przypomnę, że w opinii wielu Polska źle wyszła na swych związkach z państwem litewskim, więc naprawdę nie można mieć żalu do naszych decydentów, że nie chcą szczególnie upamiętniać niefortunnych aspektów historii naszego państwa.
Odpowiedz
2015-11-21 12:30
Leszek Rodziewicz
bartensteiner. Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby Pan swój protest uzasadnił konkretami. Z kolei ja muszę stanowczo zaprotestować przeciwko Pana twierdzeniu jakoby Litwa to ówczesne państwo ruskie.Nasz litewski ród Rodziewiczów tak jak setki tysięcy rodów Wielkiego Księstwa Litewskiego dzięki zawartym uniom z Królestwem Polskim stał się cząstką narodu polskiego. Za przynależność do tej wspólnoty tak jak i wszyscy inni nasz ród złożył na przestrzeni wieków olbrzymią daniną krwi. Dla nikogo nie jest tajemnicą , że 80% mieszkańców WKL było słowianami wyznania prawosławnego i, że Kancelaria Książęca posługiwała się językiem ruskim czy starobiałoruskim ale to jest nie powód, żeby określać Litwę jako"największe ówcześnie państwo ruskie". Aby rozwiać Pana wątpliwości proszę zapoznać się z referatem profesora Frosta wygłoszonym na konferencji naukowej w Zamościu z okazji 600-nej rocznicy Unii Horodelskiej.
2015-11-20 22:41
Leszek Rodziewicz
Zgadzam się z autorem artykułu, że dobór osób zaproszonych na inauguracyjne spotkanie z Prezydentem dotyczące nowej strategii polityki historycznej jest pominięty milczeniem. Nie wiem nawet gdzie można zapoznać się z debatą odbytą na tym spotkaniu.Nie sądzę, aby ktoś celowo to utajnił.I jest to tylko jedna rzecz która nas łączy.To spotkanie odbieram jako sygnał, impuls do dalszego działania. Sądzę, a w zasadzie jestem pewien,że będzie to koniec, kres realizowanej dotąd komunistycznej polityki historycznej.Przez pięć lat trzej historycy zajmujący najwyższe urzędy w naszym państwie: Prezydenta, Premiera i Marszałka Senatu. majacy jeszcze do pomocy "experta-doradcę" historyka Tomasza Nałęcza nic w sprawach najistotniejszych dla nas Polaków nie zrobili.Był to ewenement na skalę światową. Ale po kolei. Grzech Pierwszy. Prawie 99.9% Polaków nie ma zielonego pojęcia jaka jest geneza naszych barw narodowych i co one symbolizują. Moje kilkakrotne protesty przeciwko fałszowaniu tej wiedzy były przez Kancelarię Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego ignorowane. Nigdy w dniu 2 maja to jest w Dniu Flagi przez jego usta nie przeszły słowa mówiące, że nasze barwy narodowe ustanowione uchwałą Sejmu Królestwa Polskiego w 1831 roku, pochodzą od dwóch herbów: Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, i że symbolizują największe dzieło naszych przodków tradycje Rzeczypospolitej Obojga Narodów Tego także nie powiedzieli Polakom pozostali dwaj historycy. Grzech drugi. W dniu 2 października 2013 roku była okrągła 600-na rocznica Unii Horodelskiej, bardzo ważnego wydarzenia w dziejach naszego państwa i narodu.Brak jakiejkolwiek inicjatywy naszych trzech "historyków" w upowszechnieniu wiedzy o tej unii spowodował, że jej obchody w Horodle były poniżej poziomu gminnych dożynek. Chylę czoło przed Wójtem Gminy Horodło jak i przed Towarzystwem Miłośników Horodła na czele z Panem Tuzem, że dzięki nim na tych obchodach była jakaś publiczność.Do tego Mennica Polska nie wybiła monety okolicznościowej,a Poczta Polska nie wydała znaczka na tę okoliczność.Gdybym nie przywiózł do Horodła 47 kopii polskich herbów nawet uczniów miejscowej szkoły by nie było, bo ktoś musiał te herby prezentować. Tak wyglądały obchody tej ważnej rocznicy w dobie telewizji, radia, internetu, prasy.Warto wiec może przypomnieć jak wyglądały uroczyste obchodu 448 rocznicy Unii w Horodle przed 184 laty.Polska wtedy nie istniała ale w Horodle zebrało się prawie 8 tysięcy Polaków z terenów dawnej Rzeczypospolitej.Nie mogli uczestniczyć we mszy w pięknym barokowym kościele w Horodle, gdyż dalszą drogę zagrodziło im wojsko rosyjskie z działami gotowymi do strzału.Rocznicowe uroczystości odbyły się pod Horodłem tam gdzie dziś na tę pamiątkę jest usypany kopiec.Najpiękniej te uroczystości opisała w swej książce "Byli i Będą" Maria Rodziewiczówna. Dodam, że podobne uroczystości odbyły się w innych miastach z których największa była w Kownie w której wzięło udział ok 20 000 osób. Wydano rezolucję którą rozesłano do dworów europejskich i Watykanu. Zorganizowane przez rożne środowiska konferencje naukowe pod patronatem Prezydenta RP nie miały żadnego przełożenia na wzrost świadomości Polaków o tych wydarzeniach. Jako JEDYNY w Polsce wystąpiłem do Senatu i Sejmu o godne uczczenie 600-nej rocznicy Unii w Horodle. Niestety oba wnioski nie spotkały się z zainteresowaniem parlamentarzystów. Jedynie moja"prywatna"petycja skierowana do Senatu o podjęcie uchwały okolicznościowej w tej sprawie spotkała się z aprobatą senatorów. Grzech trzeci W dniu 8 września 2014 roku była 500 rocznica Bitwy pod Orszą. Wojska litewsko-polskie dowodzone przez Rusina Konstantego Ostrogskiego Wielkiego Hetmana Litewskiego zadały sromotną klęskę wojskom moskiewskim.Zwycięski wódz Protektor prawosławia na Litwie pochowany w Ławrze Peczarskiej w Kijowie w nagrodę dostał prawo wybudowania w Wilnie dwóch cerkwi. Warto wiedzieć, ze z dział zdobytych w tej kampanii odlano Dzwon Zygmunta jak i to, że po raz pierwszy husaria pokazała swą bojową skuteczność. Litwa uznała rok 2014 rokiem Bitwy pod Orszą. W Polsce jedynie fundacja Orsza 500 w Warszawie próbowała coś zrobić.Różnym państwowym instytucjom, mającym z urzędu obowiązek dbania o nasze tradycje nie udało się nagłośnić tej bitwy, która ma takie samo znaczenie w naszej historii jak stoczona sto lat wcześniej Bitwa pod Grunwaldem. Trzej czołowi historycy także nabrali wody w usta. Jedynie wydawnictwo "Mówią wieki" poświęciło swój numer tej bitwie. Moje kolejne wystąpienie z"prywatną petycją do Senatu o godne uczczenie tej rocznicy uchwałą okolicznościową spotkała się z odmową. Haniebną rolę w tej odmowie odegrał Kazimierz Kutz. Grzech czwarty. W tym roku dokładnie 14 sierpnia była 630 rocznica unii w Krewie, bardzo ważnego wydarzenia w naszej historii. Moja "prywatna" petycja skierowana do Senatu o godne uczczenie tej rocznicy uchwałą okolicznościową została storpedowana przez senatora Kutza i innych senatorów Komisji Praw człowieka i Petycji. Wyjaśnię, że podjęte przez Senat uchwały okolicznościowe zobowiązują wszystkie państwowe instytucje do upowszechnienia wiedzy na temat tych wydarzeń oraz inspirują także różna organizacje pozarządowe do działania, stąd rola i znaczenie tych uchwał są ogromne. Przypomnienie rocznicy unii w Krewie która dała pokojowe podwaliny pod budowę największego państwa w ówczesnej Europie, miała być przygotowaniem do obchodów 450 rocznicy Unii Lubelskiej, którą będziemy za niecałe 3 lata. Grzech piąty Kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej w materiałach Komisji Integracji Europejskiej nie znalazła się żadna wzmianka o tym, że ponad 600 lat temu Polacy i Litwini utworzyli w Europie państwo kierujące się podobnymi zasadami jak współczesna nam Unia Europejska. Ta wiedza nie była upowszechniana także w piątą i dziesiątą rocznicę naszej obecności w Unii jak i podczas naszej w niej Prezydencji. Trójkę naszych "trzech historyków" i ich doradcę dotknęła chyba jakaś"pomroczność"Śmiem twierdzić, że dotknęła także tych, którzy zebrali się na tym inauguracyjnym spotkaniu. Grzech szósty Nieszczęsny orzeł z czekolady. Do dziś zachodzę w głowę dlaczego Kancelaria Prezydenta wpakowała Bronisława Komorowskiego w taką pułapkę.Dlaczego sam nie pojął, że jest to dywersja Dnia Flagi, a cała impreza po prostu go ośmiesza. Jestem pomysłodawcą i autorem Dnia Flagi. Miał on nadrobić wielopokoleniową lukę w wiedzy o tym symbolu. Nie wiedzieć dlaczego ten element edukacyjny został pominięty przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego doradcy Tomasza Nałęcza. W zamian zaproponowano różne zabawowe imprezy, nie mające nic wspólnego z jego ideą. Dodatkowo Prezydent jak i jego doradca ośmieszyli się nazywając kokardę narodowa kotylionem i upowszechniając ją w barwach Monaco. To tyle i aż tyle. Leszek Rodziewicz
Odpowiedz
2015-11-24 17:09
Leszek Rodziewicz
@Leszek Rodziewicz Grzech siódmy 25 lat temu dokładnie 22 grudnia 1990 roku Prezydent RP na Obczyźnie Ryszard Kaczorowski przewiózł z Londynu do Polski symbol Majestatu Rzeczypospolitej o 800-letniej tradycji-Chorągiew Rzeczypospolitej.Wręczona uroczyście Prezydentowi Lechowi Wałęsie do dzisiaj pałęta się po różnych salach, miast dumnie powiewać nad Pałacem Prezydenckim. Od ponad 13 lat jako JEDYNY w Polsce prowadzę batalię o przywrócenie tego symbolu Rzeczypospolitej do życia publicznego.Niestety bezskutecznie. Na nic zdały się moje listy kierowane do kolejnych Prezydentów jak i liderów głównych partii politycznym. W zdecydowanej większości pozostawały one bez odpowiedzi.Przykładem totalnej głupoty Kancelarii Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego była negatywna opinia mojej petycji skierowanej do Senatu o podjecie senatorskiej inicjatywie ustawodawczej. Mój artykuł na ten temat "Prezydent RP Bronisław Komorowski nie jest godny Chorągwi Rzeczypospolitej" od lat widnieje w internecie. Tego co można było wybaczyć Prezydentowi-elektrykowi, to Prezydentowi-historykowi jakoś trudniej. W internecie jak też w prasie pojawił się mój apel skierowany do Prezydenta Andrzeja Dudy o podjęcie prezydenckiej inicjatywy ustawodawczej. Jestem ciekaw czy ktoś z Jego Kancelarii wpadnie na pomysł aby w 25 rocznicę sprowadzenia Chorągwi Rzeczypospolitej do Polski zakończyć tę skandaliczną sprawę
2015-11-21 08:10
Ł
@Leszek Rodziewicz "kres realizowanej dotąd komunistycznej polityki historycznej." Może pan wyjaśnić, co w niej było "komunistycznego"???
o autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone