Dominika Czarnecka – „Pomniki wdzięczności” Armii Czerwonej – recenzja i ocena

opublikowano: 2015-10-18 17:15
wolna licencja
poleć artykuł:
Wdzięczność wobec Armii Czerwonej za pokonanie nazistowskich okupantów stanowiła jeden z głównych dogmatów ideologiczno-politycznych Polski „ludowej”. Nic dziwnego, że propagowano ją poprzez wykucie w setkach pomników rozsianych po terenie całego kraju. Kontrowersyjne monumenty oraz debaty toczone wokół ich dalszych losów po 1989 r. są tematem nowej monografii IPN.
REKLAMA
Dominika Czarnecka
„Pomniki wdzięczności” Armii Czerwonej w Polsce Ludowej i w III Rzeczypospolitej
nasza ocena:
6.5/10
cena:
60 zł
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2015
Okładka:
twarda
Liczba stron:
544 + ilustracje
ISBN:
978-83-7629-777-4

Autorem pracy, powstałej na bazie doktoratu obronionego na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, jest Dominika Czarnecka, etnolog i historyk. Rozprawa została uhonorowana wyróżnieniem w Konkursie im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na Najlepszy Debiut Historyczny Roku (edycja 2013) i opublikowana w centralnej serii monografii Instytutu Pamięci Narodowej. Z pewnością na docenienie zasługiwała rozległość zgłębianego zagadnienia. Narracją objęto, co zdarza się nieczęsto, zarówno okres PRL, jak i lata III RP. Szeroki horyzont problemowy jest widoczny w bogactwie bazy źródłowej. Obejmuje ona zarówno standardowo wykorzystywane przez historyków dziejów najnowszych prasę (w dużo większym stopniu potransformacyjną), zasoby archiwów państwowych i IPN oraz – rzadziej spotykaną w badaniach – dokumentację Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (wraz z jej komitetami wojewódzkimi) czy rad miejskich. Aby owocnie zgłębić taką ilość materiałów autorka musiała narzucić sobie pewne ograniczenia: poza obrębem jej analizy znalazły się pomniki sytuowane pierwotnie na cmentarzach stałych, upamiętniające sowieckich jeńców i partyzantów oraz pomniejsze upamiętnienia takie jak tablice czy głazy.

Treść książki obejmuje okres 1944-2012, ale w wysoce nierównomiernym stopniu. W gruncie rzeczy koncentruje się przede wszystkim na dylematach lat 90. i początku XXI w., gdy w nowej rzeczywistości politycznej próbowano na różne sposoby uporać się z pomnikowym bagażem przeszłości. Kwestii tej poświęcono osobny rozdział oraz zdecydowaną większość ośmiu studiów przypadków dotyczących konkretnych monumentów. Nieco mniej miejsca zajmują trzy pierwsze partie monografii, traktujące o obecności sowieckich sił zbrojnych na ziemiach polskich, pomnikach wdzięczności przed 1989 r. oraz atakach na nie. Narracja kończy się na punkcie współczesnym badaniom (2012/2013). Trudno przypuszczać, by w niedalekiej przyszłości kontrowersje wygasły na dobre – wszak niewiele elementów przestrzeni publicznej tak kompleksowo uosabia uwikłania minionej epoki. Jak zauważa Czarnecka, ich obecność paradoksalnie miewa też dobre strony, wzbudzając zainteresowanie historią najnowszą i podnosząc poziom wiedzy o niej wśród przeciętnych obywateli.

REKLAMA

Pierwsza połowa książki opisuje dzieje i niektóre konteksty istnienia pomników w Polsce „ludowej”. Szczególny, moim zdaniem nieco przesadny, nacisk położono na lata 40., zwłaszcza czas końca wojny i pierwszych miesięcy pokoju. Wynika to nie tylko z faktu, że właśnie wtedy wzniesiono większość monumentów; autorka dąży też do zarysowania rzeczywistego charakteru obecności Armii Czerwonej (Radzieckiej) na terytorium powojennej Polski, osiągającej w tym okresie największe natężenie. Otrzymujemy zatem katalog przewin czerwonoarmistów zawierający rabunek mienia, sadystyczne gwałty i wielotysięczne deportacje.

Te partie pracy, oparte prawie wyłącznie na istniejących opracowaniach i nie wykraczające poza zagadnienia dość dobrze już rozpoznane, przytłaczają objętością. Rozczarowująco pobieżne są analizy propagandowego wizerunku pomnikowych sołdatów, jak i samej formy ich rzeźbiarskich przedstawień. Otrzymujemy za to analizę organizowania budów i ich finansowania – jak się okazuje, inicjatywa nieraz wychodziła od oficerów sowieckich, a koszty przedsięwzięcia, niebagatelne zważywszy na trwającą powojenną odbudowę, ponosiło polskie społeczeństwo przymuszane do uczestnictwa w zbiórkach. Autorka przytacza historyczną symbolikę konkretnych pomnikowych lokalizacji, lecz nie przedstawia innych istotnych kontekstów. Wśród tych ostatnich brakuje m.in. informacji o posągowych przedstawienich innych herosów epoki oraz o pomnikach wdzięczności w pozostałych krajach byłego bloku wschodniego (wyjątkiem jest pojedynczy przypis przytaczający przypadki ich demontowania).

O wiele skromniej reprezentowane są czasy „pełnego” i schyłkowego PRL. Uroczystości celebrowane pod pomnikami opisano np. jedynie w oparciu o materiały z lat stalinizmu, tak jakby były one w pełni reprezentatywne dla kolejnych dekad. Warto zaznaczyć, że więcej miejsca poświęcono próbom obalania pomników. Niszczenie oddaje ważny segment nastrojów społecznych wobec tych symboli dominacji ZSRS, można jednak zastanawiać się, czy wyrażany w ten sposób gniewny sprzeciw faktycznie przeważał nad lękiem, częściową aprobatą albo zobojętnieniem. Takie mniej wybuchowe emocje są z pewnością o wiele gorzej uchwytne źródłowo, ale Czarnecka nie podejmuje nawet prób refleksji w tym kierunku. Rzecznikami postaw ludności pozostają więc w jej ujęciu osoby gotowe zaryzykować wysokie kary, by oblać farbą znienawidzone posągi.

REKLAMA

Zgadzam się z opinią, że pierwotną intencją inicjatorów fundowania pomników przeważnie nie było upamiętnianie „zwykłych żołnierzy”, trafne wydają się interpretacje o narzucaniu za pomocą strzelistych obelisków i grubo ciosanych posągów panowania symbolicznego. Znaczące są przywołane w monografii przypadki manipulowania pochówkami czerwonoarmistów tymczasowo grzebanych przy pomnikach. Zdarzało się, że zwłoki żołnierzy sprowadzano spoza terenu sławionej pomnikiem potyczki (lub upamiętniano starcia na terenach zajętych bez walki). Jak wykazały próby ekshumacji z lat 90., nie wszystkie obiekty, o których tak twierdzono, rzeczywiście zawierały prochy żołnierzy – takie legendy miały na celu nadanie im sakry nietykalności.

REKLAMA
Dominika Czarnecka
„Pomniki wdzięczności” Armii Czerwonej w Polsce Ludowej i w III Rzeczypospolitej
nasza ocena:
6.5/10
cena:
60 zł
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2015
Okładka:
twarda
Liczba stron:
544 + ilustracje
ISBN:
978-83-7629-777-4

Deliberując nad sensem trwania monumentów w zmienionych okolicznościach politycznych Czarnecka nieuchronnie dochodzi do kwestii wkroczenia Sowietów w 1944/45 jako wyzwolenia/zniewolenia, zdecydowanie opowiadając się za tym drugim określeniem. Nie różnicuje oceny w odniesieniu do poszczególnych regionów, środowisk czy jednostek. Podobnie pryncypialne sądy dotyczą postawy czerwonoarmistów jako całościowej grupy, z racji dokonywanych zbrodni i wprowadzanych na bagnetach porządków zasługującej na damnatio memoriae, a nie utrwalenie w marmurze. Według autorki nie zachodzą okoliczności łagodzące. Tragizm losów szeregowych żołnierzy poruszono bardzo pobieżnie, nawet status ofiary nie mógłby zresztą zdaniem autorki zrównoważyć piętna sprawcy. Jak stwierdziła ona w jednym z odautorskich komentarzy, czerwonoarmiści, którzy polegli na danym terenie nie czyniąc krzywdy tubylcom, mogli przecież mieć na sumieniu zbrodnie popełnione w innych regionach lub niezrealizowane przed śmiercią złe intencje.

Autorka podeszła do tematu z dużym zaangażowaniem, nie ukrywając, po której stronie w ocenie pomników sytuuje się jej poparcie. Takie podejście może rozczarować czytelników oczekujących zachowania dystansu badawczego oraz zobiektywizowania narracji, spodoba się za to zwolennikom zdecydowanego wartościowania nieodległych czasowo wydarzeń i otwartego prezentowania własnych poglądów bez „płaszczyka” intersubiektywności. Nastawienie Czarneckiej znajduje odbicie w nadużywaniu cudzysłowów ironicznych, uzasadnianym rozdźwiękiem z rzeczywistością nazw upowszechnionych przez propagandę oraz słownikowymi definicjami wdzięczności i wyzwolenia. Razi maniera wielokrotnego przywoływania zbrodniczości Armii Czerwonej, tak jakby czytelnik nie znał tych faktów lub zdążył zapomnieć ustalenia z pierwszego rozdziału. Relacjonując burzliwe okołopomnikowe debaty autorka wchodzi niekiedy w rolę polemisty. Wydaje się, że postrzega realia PRL przesadnie dwubiegunowo, dając temu wyraz chociażby w przeciwstawianiu polskiego społeczeństwa komunistycznym władzom.

REKLAMA

Przeprowadzenie linii podziału w taki sposób wpływa na warstwę interpretacyjną pracy: pomniki wdzięczności stanowią w niej narzędzie brutalnie manipulującej tragiczną przeszłością propagandy, przymusem narzucanej społeczeństwu. Można by zastanowić się, czy nie były oprócz tego także pewną daniną składaną przez władze różnych szczebli sąsiadom z garnizonów Armii Radzieckiej lub kremlowskim patronom, grą pozorów, próbą zamiecenia realnych nastrojów społeczeństwa pod dywan fasadowej wdzięczności i przyjaźni. Takich pytań Czarnecka jednak nie stawia.

Partie książki poświęcone trwaniu monumentów po 1989 r. dogłębniej wyczerpują temat. Na podstawie skrupulatnie (niekiedy chyba przesadnie drobiazgowo) prześledzonych korespondencji urzędowych i doniesień prasowych autorka przedstawia argumentację obu stron sporów o pomniki, a także punktuje ich słabe strony. Zwolennicy pozostawienia pomników w ich oryginalnych lokalizacjach bezkrytyczne powtarzali slogany propagandy PRL, a nieraz mylnie twierdzili o związaniu pomników ze stałymi pochówkami. Sięgali po pozamerytoryczne wybiegi pokroju utyskiwań na wysokie koszty przenosin i rozbiórek. Z kolei ich oponenci nieraz dążyli do takich rozwiązań pod pretekstem złego stanu technicznego obiektów. Warto zaznaczyć, że kompromisowe rozwiązanie przenoszenia pomników na cmentarze – zalecane przez ROPWiM - zostało zastosowane zaledwie w kilkunastu przypadkach (niekiedy takie próby uniemożliwiał kiepski materiał i zły stan monumentów). Ponad 1/3 istnieje w niezmienionej formie, a niewiele mniej zostało całkowicie zdemontowanych. Jak celnie wskazuje autorka, los upamiętnień czerwonoarmistów bywał często elementem lokalnej gry politycznej toczonej w rytm kolejnych wyborów samorządowych.

REKLAMA

Cennym segmentem pracy jest obszerny aneks zawierający opis 476 pomników. Oparto go na wykazach ROPWiM z 1988 i 2010 r., przedstawiając w miarę możliwości informacje na temat m.in. oficjalnych inicjatorów wzniesienia, wyglądu (wraz z treścią dedykacji), losów po 1989 r. Według zapewnień autorki zaprezentowana lista monumentów nie jest kompletna, mimo tego zawiera wiele danych przydatnych chociażby dla regionalistów lub krajoznawców. Jak wynika z zestawienia, wiele pomników czerwonoarmistów przekształcono po transformacji ustrojowej w upamiętnienia dotyczące wątków narodowo-martyrologicznych dziejów najnowszych. Wobec ubogiej formy rzeźbiarskiej wielu obiektów nieraz do desowietyzacji wystarczało wymienienie tablicy z dedykacją. Inwencja lokalnych społeczności w oswajaniu i wykorzystywaniu monumentów zasługuje na uwagę: przykładowo warto wymienić ostrowiecki obelisk przystosowany na kapliczkę, pomnik w Kęszycy Leśnej służący w czasie obchodów Bożego Ciała za podstawę ołtarza czy figurę z Kargowej zlicytowaną w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Szkoda, że Czarnecka nie rozwinęła wątku nietypowych wykorzystań (czy wzmiankowanych happeningów skutkujących przemalowywaniem pomników na różowo lub obwieszaniem ich zegarkami) w zasadniczej części pracy.

Książkę uzupełnia czternaście fotografii wybranych pomników wdzięczności. Można żałować, że nie ma ich nieco więcej, brakuje zwłaszcza zdjęć niektórych monumentów opisywanych szerzej w studiach przypadków. W tekście głównym znalazło się kilka tabel prezentujących podział monumentów według czasu i miejsca powstania (zdecydowanie więcej, odwołując się do lęku przed niemieckim rewanżyzmem, wznoszono na ziemiach zachodnich), oficjalnego nazewnictwa oraz rodzajów działań podejmowanych wobec nich po 1989 r. Większą liczbę statystycznych ujęć uniemożliwiała wycinkowość informacji o wielu pomnikach z mniejszych miejscowości.

Książka Czarneckiej to niewątpliwie dobra praca, lecz trudno oprzeć się wrażeniu, że w wielu punktach mogłaby być lepsza. Pomimo zastrzeżeń wypada docenić ogrom włożonej w nią pracy, a powiększenie pola analizy chyba wykraczałoby poza możliwości pojedynczego badacza. Podejmując temat rozliczeniowy, do tego dotyczący całkowicie współczesnych debat, trudno zachować bezstronność – zwłaszcza, jeśli kwestia dotyczy tak fałszowanego latami zagadnienia, jak wdzięczność Sowietom. Odkłamywanie propagandy zawsze niesie ze sobą ryzyko popadnięcia w efekt wahadła. Po monografii tematu możnaby jednak oczekiwać większych wysiłków na rzecz obiektywizacji i niuansowania narracji oraz zachowania wyraźniejszego dystansu badawczego.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Filip Gończyński-Jussis
Doktorant w Zakładzie Historii Najnowszej Instytutu Historii UMCS, absolwent historii na UW (licencjat) i UMCS (magisterium). Miłośnik historii dwudziestego wieku i rodzinnego Lublina. Przygotowuje rozprawę poświęconą Towarzystwu Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone