Krok ku zwycięstwu. Bitwa pod Warką 7 IV 1656 roku

opublikowano: 2016-04-07 15:52
wolna licencja
poleć artykuł:
Bitwa pod Warką była pierwszym tak dużym zwycięstwem, które zostało odniesione w otwartym polu nad Szwedami podczas potopu szwedzkiego. Jej wynik zachęcił polsko-litewskie dowództwo do bardziej aktywnych wystąpień przeciwko najeźdźcy.
REKLAMA

Bitwa pod Warką – zobacz też: Potop szwedzki: „zdrada” magnatów wydaje się zrozumiała

Na początku roku 1656 niemal cała Rzeczpospolita znajdowała się w rękach Szwedów. Wykorzystując jednak znaczne rozproszenie oddziałów skandynawskich, których ponad połowa stanowiła załogi twierdz i miast na terenie Korony i Litwy, przystąpiono do ofensywy. Sygnał do walki ze Szwedami dało nie tylko zawiązanie konfederacji w Tyszowcach (29 XII 1655) czy udana obrona Jasnej Góry, ale przede wszystkim powrót do ojczyzny Jana Kazimierza. Polski monarcha już 1 stycznia 1656 r. znajdował się w Lubowli, aby w połowie tego miesiąca stanąć w Łańcucie, gdzie doszło do oficjalnego porozumienia króla z hetmanami. Jego orszak skierował się do Lwowa, gdzie znalazł się 10 lutego. To miasto stało się nieoficjalną stolicą Rzeczpospolitej.

Stefan Czarniecki w Bitwie pod Warką (domena publiczna)

Do województw krakowskiego i sandomierskiego wysłano płk. Gabriela Wojniłowicza i regimentarza Stefana Czarnieckiego razem z kilkoma tysiącami jazdy i dragonii. Mimo klęski pod Gołębiem (18 lutego) podstawowe zadanie zostało wykonane. Konfederacja szlachty sandomierskiej podjęła uchwały o pospolitym ruszeniu, a także o powołaniu rekrutów łanowych i dymowych. Opanowano też przeprawy wiślane pod Zawichostem i Solcem, zdobywając słabo umocnione zamki.

Tymczasem szwedzki król Karol Gustaw zajął Lublin i przygotowywał się do rozpoczęcia oblężenia siedziby Jana „Sobiepana” Zamoyskiego – Zamościa. Zdobycie twierdzy nie tylko ułatwiłoby dalsze działania przeciwko Janowi Kazimierzowi, ale też umocniłoby szwedzkie panowanie w dorzeczu Wieprza i Bugu. Miasto jednak nie poddało się skandynawskiemu monarsze, a nie mając sprzętu oblężniczego nie mógł on nawet marzyć o zakończonym powodzeniem oblężeniu. Zrezygnowawszy wiec z niego, kontynuował marsz w kierunku Jarosławia.

Po niepowodzeniu wyprawy na Przemyśl Karol podjął jedyną słuszną decyzję o odwrocie na północ w kierunku dorzecza Sanu i Wisły. Ta operacja odbywała się w bardzo trudnych warunkach. Maszerujących żołnierzy atakowali nie tylko partyzanci chłopscy, ale też regularne oddziały Czarnieckiego. Dnia 30 marca ścigani Szwedzi dotarli do wideł Wisły i Sanu w okolicy Sandomierza. Miasto było już opanowane przez oddziały marszałka koronnego Jerzego Lubomirskiego. Skandynawska załoga zamku także niebawem wycofała się. Zamkniętym w widłach rzecznych wojskom szwedzkim dalszy marsz na północ uniemożliwiały nie tylko zapory wodne, ale też znajdujące się po drugiej ich stronie przeważające siły Stefana Czarnieckiego, Jerzego Lubomirskiego i wojewody witebskiego Pawła Sapiehy. Na pomoc Karolowi Gustawowi ruszyły z Warszawy oddziały pod wodzą margrabiego Fryderyka von Baden-Durlach.

REKLAMA

Operacja odsieczowa

Składały się one głównie z nowo zaciągniętych regimentów rajtarii i dragonii oraz z niewielkich oddziałów piechoty. Całość liczyła w sumie 2,5 tysiąca żołnierzy, którzy posuwali się bardzo wolno wzdłuż lewego brzegu Wisły, tocząc potyczki w Puszczy radomskiej z oddziałami chłopskich partyzantów. Wobec tego polsko-litewskie dowództwo podjęło decyzję o wysłaniu mu naprzeciw 8 tysięcy żołnierzy (jazdy oraz kilkaset dragoni) pod wodzą Czarnieckiego i Lubomirskiego.

Dnia 3 kwietnia armia szwedzka dotarła do Janowca, gdzie zastał margrabiego rozkaz szwedzkiego monarchy, aby natychmiast wracał z powrotem do Warszawy. Karol Gustaw, nie chcąc ryzykować rozbicia idącej mu na odsiecz armii, uznał, że spełniła już ona swoje zadanie i odwróciła uwagę polsko-litewskiego dowództwa.

Okupacja Rzeczypospolitej przez Szwecję i Rosję w listopadzie 1655 roku.

Ponieważ dystans, jaki w tym momencie dzielił wojska Czarnieckiego i Lubomirskiego od oddziałów margrabiego wynosił 80 kilometrów - przy panujących wtedy roztopach było to dużo - siły skandynawskie miały realne szanse na uniknięcie starcia w otwartym polu z przeważającymi liczebnie jednostkami polskimi. Szwedzi popełnili jednak błąd, czekając na idącego z radomską załogą rotmistrza Rittera (składała się ona z około 100 znajdujących się w złym stanie dragonów) i lekceważąc rozkazy królewskie i brata Karola Gustawa – księcia Adolfa Jana. Podczas gdy przez dwie doby Polacy przebyli 80 km, Skandynawowie znajdowali się wciąż w okolicach rzeki Pilicy. Gdyby Fryderyk podjął decyzję o poświęceniu załogi radomskiej, to nie ulega wątpliwości, że do bitwy pod Warką w ogóle by nie doszło.

Dla szwedzkiego dowódcy poważnym ostrzeżeniem powinno być rozbicie pod Kozienicami jego tylnej straży składającej się ze 150 ludzi. Dokonał tego 6 kwietnia idący przodem Stefan Czarniecki, wraz z dwiema chorągwiami pancernymi i jedną tatarską (ponad 200 żołnierzy lekkiej jazdy). Margrabia nie wyciągnął jednak z tego należytych wniosków i Szwedzi nadal tkwili bezczynnie nad Pilicą. 7 kwietnia pierwsze polskie podjazdy dotarły nad rzekę w okolicach Warki. Doszło do kontaktu bojowego pomiędzy obydwoma armiami.

REKLAMA

Polecamy e-book Marka Groszkowskiego „Batoh 1652 – Wiedeń 1683. Od kompromitacji do wiktorii”

Marek Groszkowski
„Batoh 1652 – Wiedeń 1683. Od kompromitacji do wiktorii”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
117
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-7-7

Przebieg walk

Na południowym brzegu rzeki znajdowały się wtedy niewielki oddziały szwedzkie, które z łatwością zostały pokonane przez jednostki Czarnieckiego. Straże pozostawione dla ochrony przeprawy były zbyt słabe, aby nie dopuścić do sforsowania rzeki przez Polaków. Tym bardziej, że znaleźli oni bród, który ułatwił im to zadanie. Znajdujący się tam wcześniej most został zerwany przez Szwedów. Stacjonujące tutaj siły margrabiego na jakiś czas związały jednak walką siły regimentarza.

Józef Brandt, Pochód Szwedów do Kiejdan

W tym samym czasie reszta wojsk koronnych pod wodzą Lubomirskiego kontynuowała pościg za Szwedami, kierując się na północ. Wkrótce skandynawska straż tylna znalazła się w zasięgu wzroku polskich żołnierzy. Husaria Lubomirskiego wykonała szarżę, która zdaniem niektórych badaczy zakończyła się zniesieniem dragonii Rittera, a zdaniem innych miała jedynie charakter rozpoznawczy, a wspomniana jednostka została zniszczona dopiero podczas ucieczki.

Margrabia Fryderyk słusznie obrał wariant obronny. Uformował swoje oddziały w zwartym i głębokim szyku opartym o las. Jednocześnie pozostawił ukrytych w nim około 600 dragonów, którzy mieli ogniem muszkietowym odrzucić atakującą polską jazdę. Siły szwedzkie zostały uszykowane w dwa rzuty, nie licząc oddziału pozostawionego w lesie.

Według niektórych badaczy marszałek wielki koronny wykonał wtedy nieudaną szarżę na siły szwedzkie. Jednakże Marcin Gawęda zwrócił niedawno uwagę - wydaje się, że słusznie – na brak strat osobowych w jego jednostkach, a wzmiankę w źródłach o nieudanej szarży odbiera jako wspomniany wyżej atak rozpoznawczy.

Niezależnie od tego następny atak husarii - poprowadzony większa liczbą jednostek i mający charakter przełamujący – zakończył się powodzeniem. Szwedzi rzucili się do panicznej ucieczki, niemalże tratując – wraz z podejmującymi pościg Polakami - pozostawiony w lesie oddział dragonów. Wielu z nich zostało zabitych później przez zaczajonych w lesie chłopów. Ścigani na długim dystansie Szwedzi ponieśli ogromne straty, a podjazdy polskie znalazły się aż pod Warszawą.

REKLAMA

Dyskusyjny udział Czarnieckiego w ostatecznym natarciu i podsumowanie

Jak widzimy, o wyniku bitwy zadecydowała tak naprawdę jedna szarża husarii. Nie znamy odpowiedzi na pytanie, czy brał w niej udział Stefan Czarniecki wraz z walczącymi wcześniej nad Pilicą żołnierzami. Wiemy jedynie, że miał kłopoty z utrzymaniem dyscypliny, gdyż część podległych mu oddziałów rzuciła się na tabor szwedzki w poszukiwaniu łupów. Czarniecki jednak chyba dość szybko przywrócił porządek, chociaż nie wiemy, jak poważne było to wyłamanie się spod komendy regimentarza. Epizod ten sugeruje, że nie brał on udziału wraz ze swoimi oddziałami w decydującej szarży lub uczestniczyła w niej jedynie jakaś niewielka ich część. Szwedzi nie mieli też pod Warką ani piechoty, ani artylerii. Z drugiej strony tak szybkie zwycięstwo nad Skandynawami byłoby dużo trudniejsze bez uczestnictwa omawianych jednostek.

Warto jednak odnotować, że atakujące dwie (może trzy) chorągwie husarskie – o których na pewno wiemy, że brały udział w tym natarciu – miały wsparcie co najmniej kilku jednostek pancernych i dragońskich. Niewątpliwie właśnie to w dużej mierze przyczyniło się do zwycięstwa pod Warką. Epizod ten pokazał, że husaria – zwłaszcza wsparta przez inne rodzaje broni – wciąż stanowi olbrzymią siłę, z którą należy się liczyć. W decydującym ataku uczestniczyła więc być może cała armia polska, a na pewno brało w nim udział ok. 800 żołnierzy. Przybrali oni dość szeroki szyk bojowy, co stanowiło dla Szwedów dodatkowe utrudnienie i mogło grozić nawet okrążeniem. W bitwie pod Warką zginęła prawie połowa Szwedów, a 260 z nich (w tym 40 oficerów) dostało się do niewoli. Polacy natomiast utracili około 100 żołnierzy.

Juliusz Kossak, Bitwa pod Warką (domena publiczna)

Omawiane starcie nie miało większego znaczenia dla wyniku „Potopu”. Karol Gustaw dzień przed nim zdołał się bowiem wyrwać z okrążenia i skierował się na północ. Na kilka miesięcy zmieniło ono jednak sposób prowadzenia działań wojennych przez Polaków i Litwinów. Wykazało ono, że możliwe jest pokonanie Szwedów także w otwartym polu, a w walce na białą broń jazda skandynawska nie może się równać z polską. Na krótko dowództwo wojsk Rzeczpospolitej zdecydowało się nieco odważniej prowadzić wojnę z armią Karola Gustawa, częściej przyjmując nie tylko bitwy o charakterze partyzanckim. Jest rzeczą oczywistą, że znacznie zwiększyło się przy tym morale żołnierzy polskich i litewskich. Przyśpieszono też przygotowania do kampanii mającej na celu wyzwolenie Warszawy i wyparcie Szwedów z centralnych prowincji państwa.

Do koncentrowania się na „wojnie szarpanej” powrócono jednak bardzo szybko, bo już po przegranej bitwie pod Warszawą w dniach 28-30 VII 1656 roku. Szarżująca tam husaria nie zrealizowała postawionego przed nią zadania przełamania szyków szwedzko-brandenburskich, ale – co też należy podkreślić – nie otrzymała, w przeciwieństwie do bitwy pod Warką, żadnego wsparcia ze strony pozostałych jednostek.

Bibliografia:

  • Gawęda Marcin, Od Beresteczka do Cudnowa. Działalność wojskowa Jerzego Sebastiana Lubomirskiego w latach 1651-1660, DiG, Zabrze 2013.
  • Kesten Adam, Stefan Czarniecki 1599-1665, UMCS, Lublin 2006.
  • Nagielski Marosław, Bitwa pod Warszawą 1656, Bellona, Warszawa 2007.
  • Skworoda Paweł, Warka-Gniezno 1656, Bellona, Warszawa 2003.
  • Wimmer Jan, Przegląd operacji 1655-1660, [w:] Wojna polsko-szwedzka 1655-1660, red. J. Wimmer, MON, Warszawa 1973.

Redakcja: Antoni Olbrychski

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Marek Groszkowski
Absolwent Instytutu Historycznego UW, doktorant na Wydziale Historii i Nauk Społecznych UKSW. Naukowo zajmuje się historią II połowy XVII wieku z naciskiem na historię wojskowości oraz historię Ukrainy.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone