L‘Hermione, czyli rekonstrukcja historyczna z rozmachem

opublikowano: 2015-12-20 11:19
wolna licencja
poleć artykuł:
Rekonstrukcja historyczna przybiera wiele ciekawych form. Francuscy entuzjaści z Rochefort, miasta nad Zatoką Biskajską, doprowadzili ją do rangi sztuki – od podstaw zbudowali replikę okrętu wojennego z końca XVIII stulecia.
REKLAMA

Trzecia z kolei

Historia okrętu sięga roku 1778. Wtedy to w stoczni w Rochefort nad Zatoką Biskajską położono stępkę pod trzecią już jednostkę klasy Concorde – typu francuskich fregat uzbrojonych w 26 12-funtowych dział na pokładzie głównym, oraz 8 dział 6-funtowych na pokładach dziobowym i rufowym. Twórcą tej klasy okrętów był francuski inżynier Henri Chevillard. Były to okręty o długości kadłuba 45m (65 m z bukszprytem) i szerokości 11 m. Posiadały trzy maszty (w tym grotmaszt o wysokości 54 m), zdolne nieść aż 3315 m² żagli. Hermione została zbudowana w 11 miesięcy, co było możliwe dzięki zaangażowaniu w budowę ponad 1500 ludzi – ówczesne stocznie były największymi przedsiębiorstwami przemysłowymi na świecie, łącząc w sobie wiele różnych zakładów: od powroźniczych i żaglomistrzowskich, przez ciesielskie i stolarskie po zakłady smolarskie i kuźnie. Okręt zwodowano w 1779 i wyposażano przez 6 miesięcy. Po zakończeniu tych prac, dowództwo nad okrętem objął Louis-René Levassor de Latouche Tréville (późniejszy admirał epoki napoleońskiej). Jednostka pomyślnie przeszła próby morskie na wodach Zatoki Biskajskiej, a przez kilka następnych miesięcy działała przeciwko korsarzom angielskim, zdobywając w tym czasie kilka pryzów.

Wierna rekonstrukcja XVIII-wiecznej fregaty L'Hermione (fot. HEP, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Misja specjalna

Kolejne wyzwania nadeszły wkrótce potem, bo w marcu 1780 r. Hermione miała przewieźć do walczących o niepodległość amerykańskich Kolonii powracającego tam Markiza de La Fayette. Walcząc kilka ostatnich lat u boku amerykańskich kolonistów stał się on gorącym orędownikiem udzielenia im przez Francję pomocy zbrojnej. Miał oznajmić Waszyngtonowi o rychłym przysłaniu silnej eskadry floty francuskiej (kilka liniowców i fregat) oraz korpusu ekspedycyjnego pod dowództwem Hrabiego de Rochambeau. La Fayette wypłynął z Brestu 11 marca 1780 r. i dotarł do Bostonu 28 kwietnia. Okręt działał następnie na wodach Amerykańskich, gdzie 7 czerwca 1780 r. starł się z brytyjską fregatą HMS Iris. Mimo że starcie pozostało nierozstrzygnięte, Hermione mocno ucierpiała, tracąc 10 zabitych i 37 rannych. 16 marca 1781 r. wzięła udział w nierozstrzygniętej bitwie pod Cape Henry, oraz w starciu pod Louisbourg 21 lipca tego roku, gdzie Hermione i Astree zaatakowały brytyjski konwój 9-ciu frachtowców i eskortujących je 5-ciu okrętów wojennych. Pomimo, że nie udało im się zatrzymać konwoju, zdobyte zostały 3 frachtowce i 2 okręty wojenne, poległ także głównodowodzący konwoju, Henry F. Evans.

REKLAMA

Dalsze losy i pechowy koniec

Fregata działała u wybrzeży Ameryki do 1782 r. Powróciwszy do Francji, została wysłana na wschód w celu dołączenia do floty Admirała Pierre’a de Sufferena, walczącej na Oceanie Indyjskim przeciw Brytyjczykom. Jednak ze względu na podpisanie we wrześniu 1783 r. pokoju kończącego wojnę miedzy Stanami zjednoczonymi i ich sojusznikami a Wielką Brytanią, okręt powrócił do Rochefort w kwietniu 1784 r. Ponownie wziął udział w wojnie Francji z I koalicją antyfrancuską. Operował na zachodnim wybrzeżu Francji przeciw flocie brytyjskiej. 20 września 1793 wskutek błędu pilota, Hermione weszła na rafę niedaleko Le Crosic w Bretanii i została zniszczona. Jej pozostałości odnaleziono dopiero w 2005 roku.

Najlepsze w swoim typie

L'Hermione w liczbach:

Długość całkowita - 66 m

Szerokość - 11,2 m

Zanurzenie – 5 m

Wysokość od stępki do szczytu grotmasztu - 56,5 m

Wyporność – 1166 t

Powierzchnia ożaglowania – 3315 m²

Pokład działowy – 26 dział 12-funtowych

Pokład rufowy i dziobowy – 8 dział 6-funtowych

Łączna długość olinowania – 26 km

Fregaty stanowiły typowy przykład uniwersalnego okrętu wojennego swojej epoki – szybkiego, dość silnie uzbrojonego (zwykle w 30-40 dział), dzięki pojemnym ładowniom zdolnego do dalekich rejsów, oraz co ważne dla wszystkich admiralicji świata - stosunkowo tanich. Były to idealne jednostki do dalekich działań patrolowych, eskortowych, oraz rajderskich. Używano ich także do przewozu dygnitarzy i poczty. Okręt sprawdzał się operując samodzielnie (wysłanie okrętu liniowego w samotną misję było wielce ryzykowne ze względu na jego wartość), jak i formując małe eskadry, które często stawały do walki z podobnymi eskadrami wroga. Warto pamiętać, że francuscy szkutnicy byli uznawani za najlepszych w swoim fachu - zdobyte przez wroga francuskie okręty często wcielane były do obcych flot (jak okręt siostrzany Hermione - La Concorde), często wzorowano się na nich projektując własne konstrukcje.

Mimo że fregaty nie mogły nawiązać równorzędnej walki z okrętami liniowymi, uzbrojonymi zwykle w 74 i więcej dział, używano ich także w wielkich bitwach morskich. Utrzymując się z dala od środka walki, pełniły rolę przekaźników rozkazów mając w zasięgu wzroku okręt flagowy. Kiedy w gęstym dymie dowódcy liniowców mogli nie dostrzec rozkazów wywieszanych przez okręt flagowy, spoglądali na te same sygnały powtarzane przez fregaty w oddali, dzięki czemu cała flota zachowywała łączność.

REKLAMA

Fregaty w odróżnieniu od okrętów liniowych pełniły czynną służbę również w czasie pokoju, a stanowisko dowódcy takiego okrętu było marzeniem wielu młodych oficerów wszystkich marynarek świata. Mogąc wykazać się sprawnym dowodzeniem mieli duże szanse na zdobycie awansu, a jeśli udało im się zdobyć kilka cennych pryzów – znacznego wzbogacenia się.

Powrót do korzeni

Idea zbudowania rekonstrukcji Hermione, okrętu o tak wielkim znaczeniu dla historii francuskiej i amerykańskiej, narodziła się dopiero w ostatnim dziesięcioleciu XX wieku. Wtedy to pod koniec 1992 roku z inicjatywy kilku członków Centre International de la Mer – francuskiego centrum kultury marynistycznej (z siedzibą w dawnej Corderie Royale - liniarni królewskiej) i kilku wybranych urzędników Rochefort - począwszy od jego burmistrza Jean-Louis Frota, narodziło się stowarzyszenie Hermione-La Fayette. Jego głównym założycielem - przewodniczącym został Erik Orsenna, pisarz i dyrektor centrum od 1991 r. Niedługo później, w 1994 r. prezesem stowarzyszenia został Benedict Donnelly, syn Amerykanina, który w 1944 uczestniczył w lądowaniu w Normandii. Od początku projekt wspierał Raymond Labbe, szkutnik i konstruktor, który został technicznym konsultantem stowarzyszenia. Jego ogromna wiedza o szkutnictwie tradycyjnym i niezwykłą biegłość w znajomości morskiego dziedzictwa Francji miały wielkie znaczenie w zrealizowaniu projektu. On sam niestety nie doczekał końca budowy, zmarł w 2005 r.

Przez prawie 5 lat kilku pasjonatów parło do tego, aby projekt rekonstrukcji Hermione stał się rzeczywistością. W 1996 roku, stowarzyszenie, wcześniej składające się tylko z jego założycieli, otwarło się na sympatyków (członków stowarzyszonych), które teraz liczyło już kilka tysięcy. Wiele prac było prowadzonych jednocześnie: badano źródła historyczne i uzupełniano dokumentacji techniczną, poszukiwano sponsorów oraz regulowano finansowanie badań, poszukiwano budowniczych, którzy podołaliby skomplikowanej budowie. Także władze Rochefort od samego początku gorąco wspierały cały projekt.

REKLAMA

Podstawowym problemem był brak oryginalnych planów konstrukcyjnych klasy Concorde. Niespodziewanie z pomocą przyszli (o ironio) dawni wrogowie francuzów- Anglicy. Okazało się, że National Maritime Museum (NMM) w Greenwich posiada plany konstrukcyjne wiodącej jednostki tego typu – La Concorde, które udostępniono stowarzyszeniu rekonstruktorów. Skąd w angielskich archiwach znalazły się plany francuskiego okrętu? We flocie brytyjskiej długo istniał zwyczaj sporządzania dokładnych planów zdobytych jednostek, w celu dostosowania ich (przez większe lub mniejsze przebudowy) do standardów panujących w Royal Navy. Do dziś w NMM zachowało się wiele tego typu rysunków, zarówno przedstawiających stan jednostki świeżo po przejęciu, jak i po wprowadzeniu zmian konstrukcyjnych, co jest prawdziwym skarbem dla badaczy morskiej techniki wojskowej.

Początki

Centrum Badawcze Architektury i Przemysłu Morskiego, (fr. Centre de Recherche pour l'Architecture et l'Industrie Nautiques, CRAIN) znajdujące się w La Rochelle i kierowane przez Philippe'a Pallu de la Barrière przeprowadziło badania wstępne i wykonało pierwsze „nowoczesne” plany konstrukcyjne. Dokonało szczegółowej komputerowej analizy zachowania Hermione na morzu i jej stabilności. Przez kilka miesięcy, stowarzyszenie również korzystało z umiejętności Laurenta Da Rold, nowego uczestnika zaangażowanego jako kierownika projektu. Był on odpowiedzialny za nadzorowanie całej konstrukcji i wszelkich prac na rożnych etapach, aż do ukończenia okrętu.

Makieta okrętu (fot. Dimimis, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Po zapytaniu ofertowym w 1995 roku, stowarzyszenie do budowy szkieletu jednostki wybrało firmę Asselin z siedzibą w Thouars, specjalizującej się w konserwacji zabytków. Umiejętności firmy w obróbce i konserwacji drewna, technologie jej zespołów wzmocnione cieślami okrętowymi- wszystko to pozwoliło osiągnąć najlepsze rezultaty. Na czele spółki, młody i dynamiczny prezes François Asselin prowadził zespół specjalistów: o zaopatrzenie w materiał dbał Joël Berthelot, zaś głównym kierownikiem budowy był Jacques Haie. Do finalizacji projektu w znacznym stopniu przyczynił się Jean Thomas, modelarz i historyk. Cały zespół dopełniło ośmiu innych cieśli. Do tej grupy również dołączali młodzi praktykanci i wolontariusze.

REKLAMA

W lecie 2000 roku, utworzono warsztat kowalski, którego prace nadzorowała Firma AMI Rochefort (zmieniła nazwę na Metalnéo w 2005 roku), specjalizująca się w produkcji kotłów. Wszystkie elementy niebędące bezpośrednio częściami kadłuba (szalupy, marsy, lawety dział, itp.) od 2004 produkowała roku firma Alexandre Genoud Bateaux Bois. W budowie uczestniczyło także wielu innych podwykonawców.

Długie lata

Budowę rozpoczęto 4 lipca 1997 roku, zaczynając od położenia stępki i zainstalowania stewy rufowej. W cztery lata później cały szkielet był gotowy, przystąpiono do przybijania poszycia. Jednocześnie postępowały prace wewnątrz kadłuba, mocowano wzdłużniki, kładziono pokłady i uszczelniano je smołą, uzupełniano kadłub różnymi wzmocnieniami. Prace trwały także w przy stoczniowej kuźni, gdzie powstawały wszystkie okucia, od najprostszych jak gwoździe do najbardziej finezyjnych, jak słupki relingu. Przez cały okres budowy kolejno budowano i wodowano trzy szalupy: petit canot w czerwcu 2005 r., grand canot w czerwcu 2007, chaloupe w 2008 r. Starannie wykonano 32 drewniane łoża pod lufy dział, uszyto także wielkie płócienne żagle, które obrębione zostały grubymi linami konopnymi, tak jak w oryginale. W październiku 2004 roku zamontowano szkielet galerii rufowej, zaś w trzy lata później do stewy dziobowej przymocowano tzw. Guibre – drugą, łukowato wygiętą dziobnicę na której umieszczono galion – rzeźbionego lwa trzymającego w przednich łapach herb Burbonów – trzy złote lilie. Pomimo, że uszczelnianie klepek poszycia zakończono dopiero w 2011 r., już w kilka lat wcześniej okręt zaczął nabierać barw – pokład działowy wykończony został od wewnątrz jasną czerwienią, zaś nadburcia i listwy jasnym błękitem i żółcią. W grudniu 2011 r. zamontowano dwa potężne silniki, o mocy 400 KM i masie 2,5 tony każdy! Wreszcie w połowie 2012 r., Hermione była gotowa do zwodowania.

Okręt l'Hermione i niszczyciel USS Mitscherv (domena publiczna)

W stosunku do swoich poprzedników z XVIII stulecia, cieśle mieli o wiele łatwiej: do budowy użyto nowoczesnych narzędzi, hydraulicznych podnośników i techniki cyfrowej. Ze względu jednak na szczupła ekipę (średnio 40 osób) budowa powoli posuwała się do przodu i dopiero po 15 latach została ukończona.

REKLAMA

Wodowanie

Przed oficjalnym wodowaniem okręt musiał przejść próby stateczności. W tym celu suchy dok, w którym od 15 lat trwała budowa jednostki, napełniono wodą. Próby wypadły pomyślnie. Wodowanie wyznaczono na 4 lipca, dzień nieprzypadkowy dla historii USA. W ten pamiętny dzień na brzegi rzeki Charente wyległa wielka liczba gapiów. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik - oprawa muzyczna, ojcowie projektu i załoga w historycznych mundurach na pokładzie, akrobaci w powietrzu. Wreszcie specjalna brama, która blokowała suchy dok została usunięta i w asyście holowników Hermione wypłynęła w swój pierwszy krótki rejs. Zaraz potem powróciła do stoczni – ale już do sąsiedniego, szerszego doku, gdzie przez dwa lata była taklowana i wyposażana do swojego wielkiego transatlantyckiego rejsu. Tak jak w oryginale, wszystkie liny wykonane były z włókien naturalnych. Warto wspomnieć, że do zainstalowania wyższych partii omasztowania (każdy maszt dzieli się na 3 segmenty) użyto bloków i lin niższych jego kondygnacji i kabestanu - tak jak w epoce żagla, bez wsparcia żadnych urządzeń mechanicznych.

Przeczytaj także:

Pod auspicjami prezydenta

Wreszcie 18 kwietnia 2015 r. to, co zaplanowano 17 lat wcześniej stało się faktem. Hermione wypłynęła w swój pierwszy samodzielny rejs do Stanów Zjednoczonych. Okręt pożegnano podczas małej uroczystości, przy akompaniamencie salutu armatniego, a mowę pożegnalną wygłosił sam prezydent Republiki Francuskiej, François Hollande. Rejs przebiegał bezproblemowo. Fregata potwierdziła swoją dzielność morską, choć nie obyło się bez stosowania nowoczesnych technologii – okręt został wyposażony w najwyższej klasy oprogramowanie nawigacyjne i systemy bezpieczeństwa - inaczej nie mógłby w ogóle wyjść w morze, ze względu na „restrykcyjne” przepisy. Rejs trwał ponad 5 miesięcy, można było go śledzić z dnia na dzień na specjalnym kanale Youtube fregaty. Załoga liczyła 81 osób, z czego 64 było wolontariuszami i składała się w 1/3 z kobiet. Trasa biegła z Rochefort, przez Wyspy Kanaryjskie do płd-wschodnich wybrzeży USA, gdzie Hermione powitana została 2 czerwca przez niszczyciel USS Mitscherv, po 45 dniach żeglugi. Okręt entuzjastycznie witany był w Yorktown, później także w nowym Jorku, gdzie podczas wizyty Hermione okręt zwiedziło ponad 50 tys. osób. Dalsza droga wiodła wzdłuż Wschodniego wybrzeża USA aż do Bostonu i Saint Pierre i Miquelon, skąd odbił w drogę powrotną do Francji. 10 sierpnia, po 17 dniach rejsu transatlantyckiego okręt zawinął do Brestu, gdzie witany był z wielką pompą, po czym wrócił do swego portu – Rochefort. Obecnie okręt stanowi atrakcję turystyczną miasta nad Atlantykiem i jest licznie odwiedzany przez turystów.

Bibliografia:

  • Boudriot Jean, The History of the French Frigate, Rotherfield 1993
  • Gerlach Krzysztof, Fregata Hermione i jej replika, [w:] Morze, Statki i Okręty, nr 5-6/2015
  • www.hermione.com

Redakcja: Antoni Olbrychski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Krzysztof Kuczyński
Student Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Pasjonat historii morskiej sztuki wojennej, wojskowości staropolskiej, jeździectwa i żeglarstwa. Naukowo zajmuje się historią wojskowości.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone