Mark Sołonin – „Czerwiec 1941. Ostateczna diagnoza” – recenzja i ocena

opublikowano: 2015-11-01 08:55
wolna licencja
poleć artykuł:
Tego autora nie trzeba przedstawiać. Mark Sołonin od lat publikuje książki zwalczające oficjalną zakłamaną wizję udziału ZSRR w drugiej wojnie światowej. Jego kolejna praca to nie tylko siódma książka opublikowana w Polsce – to także podsumowanie jego wieloletniej pracy.
REKLAMA
Mark Sołonin
„Czerwiec 1941. Ostateczna diagnoza”
nasza ocena:
7/10
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Rebis
Rok wydania:
2015
Okładka:
twarda
Liczba stron:
656
Format:
128x197 mm
ISBN:
978-83-7818-616-8

Mark Sołonin często porównywany jest z Wiktorem Suworowem. Mimo tworzenia w odmiennych czasach (i ponoszenia różnych konsekwencji swych prac), obaj mają wiele cech wspólnych. Zarówno Suworow jak i Sołonin to historycy-amatorzy, zbierający okruchy wiedzy w gazetach i wspomnieniach i budujący z nich jeden spójny, acz mało chwalebny dla Rosji, obraz działań Armii Czerwonej w 1941 roku.

Pomiędzy okładkami

„Czerwiec 1941 Ostateczna diagnoza” liczy sobie 656 stron, z czego sama treść autorstwa Sołonina zajmuje 626 z nich. Bibliografia liczy 501 pozycji, w większości archiwaliów z zasobów CAMO, NARA i SBD. Książkę urozmaicają 33 czarno-białe ilustracje umieszczone w tekście i 16 takiż map (za wyjątkiem jednej barwnej) zamieszczonymi na osobnych, nienumerowanych stronach. Sposób wydania „Ostatecznej diagnozy” nie odbiega od reszty prac Sołonina wydanych przez Rebis. Omawiana praca jest tłumaczeniem książki „Ijun’ 41-go. Okonczatielnyj diagnoz” wydanej oryginalnie w 2013 roku.

Twórca spogląda wstecz

Mark Sołonin we wcześniejszych pracach często polemizował z Suworowem, jednak w ogólnych zarysach nie odchodził od wypracowanych przez niego metod pracy. Powoli i z dużym wysiłkiem zbierał informacje pojawiające się w czasopismach i literaturze tematu, tworzył z nich swą opowieść, a następnie porównywał ją z oficjalną państwową propagandą, obecną do dziś w rosyjskich książkach i umysłach. Mimo pewnych wad warsztatowych i powtarzania tez (czy nawet poszczególnych rozdziałów) w kolejnych książkach, czytelnik mógł się przyzwyczaić do takiego stylu pisania. Po pewnym czasie można nawet go polubić. „Ostateczna diagnoza” to jednak praca napisana w zupełnie inny sposób.

Jak stwierdza sam twórca „nie tu nowych (nowych w stosunku do moich poprzednich prac) wniosków, wszystkie są «stare», ale tym razem poparte tysiącami stron dokumentów z rosyjskich i niemieckich archiwów wojskowych. (…) Można powiedzieć, że ta książka jest (…) Weryfikacją i uzupełnieniem poprzednich książek.”. Nie sposób się z Sołoninem nie zgodzić. Jego „Ostateczna diagnoza” niczym nie różni się od oceny zdolności bojowej Armii Czerwonej zamieszczanej w poprzednich książkach, jak choćby w „22 czerwca”. Wtedy opierał się na pamiętnikach i czasopismach, które w niniejszej pracy ustąpiły miejsca dokumentom archiwalnym.

REKLAMA

Raz jeszcze w wyłom

Niestety, największą wadą „Ostatecznej diagnozy” jest dokładnie to, przed czym przestrzegał autor tej książki, czyli wtórność wielu myśli w niej zawartych. Nie jest to co prawda autoplagiat, jednak czytelnik zaznajomiony z poprzednimi pracami Sołonina może czuć się cokolwiek znudzony. Ponownie przeczytamy o stalinowskim planie napaści, o przygotowaniu wojsk, o parametrach niemieckich i radzieckich czołgów, o tchórzostwie czerwonoarmistów, oraz o dziesiątkach innych spraw poruszanych już w sześciu poprzednich książkach. Owszem, są to ważne kwestie, jednak, jak mówi stare mądre przysłowie, „co za dużo to niezdrowo”.

Rozwiązaniem tego problemu było by wprowadzenie pewnego ograniczenia przez samych czytelników, na zasadzie „albo-albo”, czyli albo zapoznanie się z poprzednimi pracami Sołonina, albo zakup „Ostatecznej diagnozy”. Gdyby jednak zastosować się do tej rady, czytelnik pozbawił by się albo analizy radzieckich pamiętników, wspomnień i oficjalnych rosyjskich wydawnictw, albo rezygnowałby z lektury ciekawych dokumentów archiwalnych przytaczanych przez Sołonina. Nie jest to więc korzystne rozwiązanie.

Podsumowanie

Autor w podsumowaniu pisze: „gorzką prawdę naszej wspólnej tragicznej historii trzeba będzie wypić bez słodzenia”. Nie sposób nie przyznać mu racji. Walka o prawdę dotyczącą II wojny światowej (czy Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, jak nazywa się ją w Rosji) nadal trwa, a rząd Federacji Rosyjskiej bezustannie wykorzystuje własną wersję historii tego konfliktu do bieżącej walki politycznej. Z tego powodu wypada cieszyć się z każdej pracy wydanej w Rosji, której autor usiłuje przedstawić własnemu narodowi prawdę o początkach udziału ZSRR w II wojnie światowej. Polski czytelnik również wyciągnie z tej książki pożyteczne wnioski.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Łukasz Męczykowski
Doktor nauk humanistycznych, specjalizacja historia najnowsza powszechna. Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Miłośnik narzędzi do rozbijania czołgów i brytyjskiej Home Guard. Z zawodu i powołania dręczyciel młodzieży szkolnej na różnych poziomach edukacji. Obecnie poszukuje śladów Polaków służących w Home Guard.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone