Ochotnicza Armia Krajowa, czyli Home Guard po polsku
Zobacz też: „Stateczni obywatele o siwych wąsach i wydatnych brzuszkach”, czyli Home Guard oczami Polaków
Na chwilę obecną znane są jedynie ogólne zarysy organizacji Obrony Terytorialnej (czy jak chcą niektórzy – Ochotniczej Armii Krajowej), jednak dostępne informacje pozwalają już na wysnucie pewnego zaskakującego wniosku. Świadomie bądź nie, Ministerstwo Obrony Narodowej podąża tymi samymi ścieżkami co brytyjskie Home Guard w 1940 roku. Podobieństwa dotyczą zakresu szkolenia, struktury, a nawet formułowanych dla obu formacji zadań. W oparciu o losy HG można więc spróbować przewidzieć skuteczność polskiej OT podczas ewentualnego konfliktu zbrojnego.
Struktura i szkolenie
Do przeprowadzenia takiego porównania posłużą nam angielskie dokumenty z „Regulations for the Home Guard” na czele, jak również upublicznione materiały i wypowiedzi polskich wojskowych oraz członków rządu. Aby uniknąć zarzutu powtarzania plotek, skupię się przede wszystkim na informacjach zawartych w liście wiceministra Bartosza Kownackiego, wystosowanym w odpowiedzi na pytania pani poseł Anny Siarkowskiej, dotyczące budowy OT w Polsce. Porównanie nie należy, niestety, ani do łatwych, ani do przyjemnych w lekturze, jednak zestawienie pewnych faktów i wypowiedzi pozwala, moim zdaniem, na szybkie wyciągnięcie wniosków.
Zajrzyjmy więc do listu wiceministra, w którym czytamy:
Na dzień dzisiejszy przyjęto następujące założenia wyjściowe do opracowania ww. koncepcji:
- Wojska Obrony Terytorialnej funkcjonować będą na trzech poziomach organizacyjnych: poziom krajowy (Inspektorat OT); poziom wojewódzki (Dowództwo Wojewódzkie); poziom powiatowy (bataliony i kompanie OT);
- Poziom powiatowy będzie podstawowym poziomem funkcjonowania WOT, który docelowo obejmował będzie ok. 380 kompanii OT.
Przewidywana struktura OT jest tu przedstawiona w jasny i czytelny sposób. Co znajdziemy z kolei w regulaminach Home Guard?
(a) Home Guard będzie organizowana przede wszystkim jako piechota (...)
(b) Home Guard jest organizowane wewnątrz dystryktów i obszarów wojskowych
(...)
(d) Każda strefa (lub grupa) składać się będzie z dwóch lub więcej batalionów. Batalion jest podstawową jednostką Home Guard (...).
(e) Bataliony będą dzielone na kompanie, kompanie na plutony, a plutony na sekcje (...).
Jak widać, struktury te są dość podobne. W obu przypadkach mamy do czynienia z formacjami silnie związanymi z lokalną społecznością, w których podstawową jednostką operacyjną jest jednostka niższego szczebla. Wyższe formy organizacyjne pełnią przede wszystkim funkcję administracyjną. Warto o tym pamiętać w kontekście zapowiedzi umieszczenia na wschodzie kraju trzech brygad OT.
Kolejna ważna informacja zamieszczona w liście wiceministra dotyczy szkolenia:
Zostawiając ocenę skuteczności takiego rozwiązania na później, warto przytoczyć tu kolejny fragment regulaminu HG:
Członkowie Home Guard mogą otrzymać rozkaz szkolenia lub wypełniania obowiązków operacyjnych przez okres nieprzekraczający 48 godzin w przeciągu dowolnych czterech tygodni.
Podobieństwa są wprost uderzające. W obu przypadkach mamy do czynienia z „żołnierzem weekendowym”, szkolonym w bardzo ograniczonym wymiarze czasowym. Taki model zmniejsza uciążliwość służby i ogranicza do minimum kolizje z życiem rodzinnym czy zawodowym, jednak nie pozwala osiągnąć poziomu wyszkolenia regularnego wojska, nie wspominając o uzyskaniu odpowiedniej koordynacji oddziałów. Na szczęście, pojawiają się już informacje o zmianie koncepcji szkolenia OT.
Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
Zadania i uzbrojenie
Podstawową kwestią niezbędną do określenia skuteczności OT jest przedstawienie jej zadań. Światło na ten problem rzuca nam opis ćwiczeń, mających miejsce w Siedlcach w październiku 2015 roku:
19b OT będzie prowadził działania przeciwdywersyjne w rejonie m. SIEDLCE realizowane poprzez wykonywanie zadań ochronno-obronnych:
- wystawienie posterunków kontrolnych na wszystkich drogach wjazdowych do m. SIEDLCE
- ochronę i obronę kluczowych punktów w m. SIEDLCE […].
Po raz kolejny zwroty zastosowane w regulaminach HG mają bardzo zbliżoną wymowę:
(....)
(a) Przed inwazją
i. Ochrona wyselekcjonowanych miejsc wrażliwych takich jak pewne fabryki, punkty na kolei, urzędy pocztowe, instalacje i biura rządowe.
(...)
(b) Podczas inwazji
i. Obrona ich własnych miast i wsi w celu zapobieżenia lub spowolnienia przemieszczania się wrogich jednostek po drogach.
Tak więc nawet na polu zadań stawianych przed obiema formacjami mamy do czynienia ze znacznymi podobieństwami. Celem HG była obrona swojego miejsca stacjonowania, polegająca przede wszystkim na wystawianiu punktów kontrolnych i ochronie najważniejszych obiektów, co nie odbiega zasadniczo od założeń funkcjonowania OT. Zadania mobilne są tu na dalszym planie i pełnią funkcję pomocniczą.
Osobną kwestią pozostaje problem uzbrojenia OT. Brak jakichkolwiek zapowiedzi ze strony MON co do zakupów większej ilości nowoczesnej broni pozwala przypuszczać, że OT otrzyma to, co przebywa obecnie w naszych magazynach i nie jest wykorzystywane przez jednostki regularnego wojska. Taka sytuacja prawie w 100% odpowiada realiom HG w 1940 roku.
Czego możemy nauczyć się od Brytyjczyków?
Powyższe porównanie wskazuje, mam nadzieję, na oczywiste analogie między planowanymi ramami Obrony Terytorialnej, a brytyjską Home Guard. Pozwala to na dokładniejsze określenie zadań i funkcji, jakie polski odpowiednik może pełnić podczas ewentualnej inwazji. Podobieństwa podstawowych założeń organizacyjnych OT i HG pozwalają też na wykorzystanie angielskich doświadczeń jako pewnego rodzaju przestrogę dla naszego Ministerstwa Obrony Narodowej.
Ważną kwestią wpływającą na sprawność HG i OT jest ograniczony czas szkolenia. Brytyjskim gwardzistom nie dawano do ręki żadnej skomplikowanej broni, szczególnie tej wymagającej zespołowej obsługi. Powód takiego postępowania był prosty – jeden weekend w miesiącu to stanowczo za mało na przeprowadzenie odpowiedniego kursu. Biorąc pod uwagę rozwój techniki, w przypadku OT konsekwencje szczątkowego szkolenia mogą okazać się jeszcze dotkliwsze. Danie do ręki ochotnikom broni maszynowej czy RPG wydaje się akceptowalne, jednak wprowadzenie na ich wyposażenie jednostek mobilnych, sprzętu ciężkiego, np. transporterów opancerzonych czy czołgów sprawia wrażenie dość ryzykownego posunięcia. Warto przy okazji wspomnieć o podważeniu przez niektórych ekspertów oficjalnych wyliczeń finansowych MON.
Kolejnym problemem związanym z wyszkoleniem jest sprawa zgrania taktycznego poszczególnych pododdziałów. Przez większość czasu HG funkcjonowała jako formacja prawie wyłącznie statyczna, w razie inwazji przeznaczona zasadniczo do bohaterskiej śmierci na posterunku. Zadaniem brytyjskich gwardzistów było spowolnienie przeciwnika za cenę swojego życia tak, by siły regularne mogły przeprowadzić kontratak. Wkład w obronę kraju OT – wyszkolonej i wyposażonej w minimalnym stopniu – będzie zapewne podobny.
Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:
Głosy w dyskusji
Prócz spraw związanych bezpośrednio z dostępnymi dokumentami, w internetowych dyskusjach przewijają się także inne zagadnienia wymagające komentarza. Wielu internautów (i nie tylko) postuluje, by OT stała się czymś na kształt partyzantki. Jest to, w moim odczuciu, pomieszanie dwóch różnych pojęć. Wskazówki ponownie możemy odnaleźć w historii HG.
Brytyjczycy, przygotowując się do odparcia inwazji, jasno i przejrzyście oddzielili od siebie kwestie obrony lokalnej i planowanej partyzantki. Pierwsze z tych zadań powierzyli Home Guard, drugie natomiast tzw. Auxiliary Units, jednostkom dywersyjnym, które miały zostać aktywowane po przejściu frontu. O ile HG przygotowywano jawnie, to AU formowano w absolutnej tajemnicy. Jeśli rzeczywiście MON planowałby tworzenie oddziałów partyzanckich, oparcie ich na OT byłoby najgorszym z wariantów. Wystarczy pomyśleć o tysiącach zdjęć wrzucanych do sieci przez członków różnych organizacji ASG czy proobronnych. Co ciekawe, w polskiej historii mamy już wzór, na którym można się oprzeć. Mam tu na myśli przedwojenne jednostki dywersji pozafrontowej. Wzorce zatem istnieją, wystarczy z nich tylko skorzystać.
Część dyskutujących zgłasza jeszcze jeden postulat – OT powinno pełnić rolę rezerw dla sił regularnych. Owszem, taka idea wydaje się jak najbardziej uzasadniona, jednak co oznaczałoby to w praktyce? Raz jeszcze sięgnijmy w przeszłość. Kiedy znikła groźba niemieckiej inwazji na Wielką Brytanię, HG stała się szkółką dla nastolatków, przygotowującą ich do służby wojskowej. Przyspieszyło to proces uzupełniania stanów jednostek regularnych, lecz znacząco zmniejszyło zdolność bojową HG z powodu pozbywania się co roku najmłodszych i najsprawniejszych gwardzistów. W drugiej połowie wojny bataliony HG składały się – w swej stałej części – praktycznie wyłącznie z osób niezdolnych do służby wojskowej z powodu chorób lub wieku. Patrząc na nasze polskie podwórko, trzeba zadać sobie jeszcze jedno pytanie: co zostanie z jednostek OT po mobilizacji? Czy ma się ona stać – jak HG – zbiorowiskiem ludzi niezdolnych do służby, bawiących się w weekendy w żołnierzy i kończących zbiórki w najbliższym pubie?
Czas na wnioski
Porównanie historii HG i dostępnej obecnie wiedzy o przyszłym kształcie OT pozwala na wyciągnięcie pewnych, niestety niezbyt optymistycznych, wniosków. Obrona Terytorialna jest potrzebnym i wartościowym projektem, jednak w obecnych uwarunkowaniach i przyjętych założeniach nie będzie miała większej wartości bojowej. Nie odmawiając patriotyzmu czy zapału członkom takiej formacji, powiatowe kompanie OT – patrząc na sprawność powstających wg podobnych reguł jednostek HG – staną się tylko i wyłącznie słabo wyszkolonymi i niezgranymi oddziałami, podejmującymi bohaterskie próby spowolnienia nacierającego przeciwnika. Dziś, kiedy patrzy się na zdjęcia z ćwiczeń entuzjastów, można dać się ponieść fali pewnego optymizmu. Po przekształceniu się w ruch masowy, o ile w ogóle do tego dojdzie, OT będzie jednak wyglądać zupełnie inaczej. Po ustaniu bezpośredniego zagrożenia, HG musiało odwołać się do przymusowego poboru w celu podtrzymania stanów liczebnych. Jak będzie wyglądała rekrutacja do OT w warunkach pokoju? Na to pytanie nie sposób dzisiaj odpowiedzieć.
Widać wyraźnie, że w dyskusji na temat Obrony Terytorialnej brakuje historyków. Gdyby ich zdanie brano pod uwagę, być może udałoby się uniknąć błędów z przeszłości nie tylko naszego, ale i innych narodów. Na chwilę obecną OT nieświadomie podąża szlakami przetartymi przez HG, organizację tworzoną przecież w zupełnie innych warunkach. Pozostaje mieć nadzieję, że następne miesiące przyniosą pewne otrzeźwienie zarówno w szeregach entuzjastów projektu, jak i samym MON.
Redakcja: Michał Woś
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.