Wyklęci – temat nieprzepracowany

opublikowano: 2016-03-02, 12:27
wolna licencja
Wydawało się, że temat Żołnierzy Wyklętych jest zamknięty. Po latach zapomnienia wpisani zostali do panteonu bohaterów narodowych. Poświęcono im jeden dzień w roku, szereg tablic i pomników. Kierowcy pojechali alejami rotmistrza Pileckiego, a szkoły zaczęły zastanawiać się nad zmianami patronów. Nagle pojawiła się jednak sprawa Romualda Rajsa „Burego” i na pomniku ze spiżu pojawiła się rysa.
reklama

Zobacz też: Żołnierze Wyklęci – historia i pamięć

Opowieść o pierwszych powojennych latach nie jest prosta. Bardzo łatwo popaść w daleko idące uproszczenia zacierające prawdę o tamtej rzeczywistości. Z jednej strony koniec wojny i związana z tym próba powrotu do normalności, z drugiej zaś fala represji ze strony nowej władzy i instalacja niechcianego systemu. Nie jest proste opowiedzieć o wracających do Polski chłopach zesłanych na roboty do Niemiec czy uratowanych z Zagłady Żydach, otwieranych szkołach i instytucjach kultury jednocześnie mówiąc o nowej okupacji i braku wolności. Nie pomagają w tym różnorodne świadectwa świadków historii, a chęć stworzenia jednolitej narracji siłą rzeczy musiałoby wykluczyć emocje, wrażenia i wspomnienia wielu z nich. I nie chodzi tu wcale o tych, którzy związani byli z tworzącym się na ziemiach polskich systemem komunistycznym, ale przede wszystkim o tych, dla których rok 1945 był autentycznym końcem konfliktu zbrojnego i powrotem do normalnego życia. Jednocześnie nie da się udawać, że Polska po 1945 była normalnym i wolnym krajem, nie da się zamknąć oczu na tysiące ofiar represji komunistycznych, anonimowe groby czy tych, których młodość przerwała zsyłka na Kołymę. Niemożliwe jest mówienie o masowym oporze wobec komunizmu przy rosnących jednocześnie kadrach PPR, tak jak trudno mówić, że system komunistyczny pojawił się tu z woli i pragnienia mieszkańców ziem polskich. O ile okres II wojny jest w pamięci Polaków stosunkowo jednolicie rozumiany i interpretowany, o tyle z powojniem mamy dużo większy problem.

Henryk Wybranowski „Tarzan”, Edward Taraszkiewicz „Żelazny”, Mieczysław Małecki „Sokół”, Stanisław Pakuła „Krzewina”, rok 1947 (domena publiczna).

Stworzenie pojęcia Żołnierzy Wyklętych, które opisywać miało tych wszystkich członków podziemia, których dotknęła fala powojennych prześladowań, a w szczególności tych, dla których odpowiedzią na instalację komunizmu był zbrojny opór, miało tę interpretacyjną schizofrenię uleczyć, lub przynajmniej złagodzić jej objawy. Panteon narodowych bohaterów uzupełnić mieli ci, którzy wbrew logice i sytuacji międzynarodowej postanowili dalej walczyć o wolną ojczyznę. Nie było to jednak proste przypomnienie zapomnianej historii, ale proces rehabilitacji tych, których propaganda komunistyczna nazywała „leśnymi bandami” i przypisywała działalność przestępczą. Z punktu widzenia logiki nowej władzy było to oczywiście zrozumiałe. Dla komunistów był to nowy porządek państwowy ukształtowany po II wojnie światowej, a ci którzy zbrojnie przeciwko niemu występowali byli pospolitymi bandytami destabilizującymi sytuację w kraju.

Romuald Rajs „Bury” (domena publiczna).

Tworzeniu legendy Wyklętych towarzyszyć więc musiało negowanie zbrodniczego charakteru jej działalności. Doktor Tomasz Łabuszewski – naczelnik BEP IPN w Warszawie – w niedawnym wywiadzie dla portalu Muzeum Historii Polski powiedział: Przez te 45 lat narosły stereotypy tworzone przez historyków w służbie komunistycznej propagandy, które ugruntowały w sporej części społeczeństwa obraz „bandytów” albo w najlepszym razie ludzi nierozumiejących przemian dziejowych po drugiej wojnie światowej. Te stereotypy dotyczyły zwłaszcza środowisk lokalnych na terenach, na których powojenna partyzantka miała masowe poparcie i trwała wiele lat. Komunistom w wielu przypadkach udało się zniszczyć te środowiska, a zwłaszcza ich warstwy oświecone, i w ich miejsce zbudować społeczności „socjalistyczne”, gdzie bandytów nazywano bohaterami, a bohaterów – bandytami. Narracja tworzona wokół powojennego podziemia stała się więc spójna – byli to heroiczni bohaterowie, których ewentualne wady to wyłącznie wykwit komunistycznej propagandy, która chciała skompromitować ich w oczach ludności. Takie postawienie sprawy pozwoliło rozkwitnąć tematyce Żołnierzy Wyklętych czyniąc z niej nie tylko element odkłamywania historii, ale wręcz mody.

reklama

Kiedy wydawało się, że nic nie stanie już na przeszkodzie świeckiej kanonizacji Wyklętych, pojawił się problem marszu w Hajnówce, który ku czci podziemia chcieli zorganizować lokalni nacjonaliści. Udało im się nawet uzyskać patronat prezydenta Rzeczpospolitej. Sęk w tym, że głównym bohaterem marszu miał się stać Romuald Rajs „Bury” – żołnierz AK i partyzant Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, który obok bohaterskiej walki przeciwko władzy komunistycznej, odpowiedzialny był za zbrodnie na ludności białoruskiej, w tym mord w Zaleszanach, Puchałach Starych, Zaniach, Szpakach i Końcowiznie. W sumie z rąk oddziałów „Burego” zginąć miało 79 cywilów. Fakty te trudno jest podważyć jako komunistyczny mit stworzony dla potrzeb propagandy. W śledztwie prowadzonym od 2002 roku przez Instytut Pamięci Narodowej udowodniono odpowiedzialność Rajsa za rzezie na ludności prawosławnej zamieszkałej na terenach działań NZW. W jednym z akapitów czytamy:

Dokonane zabójstwa furmanów, jak i skierowane ataki przeciwko mieszkańcom wsi były wymierzone w osoby cywilne, które realnie nie stanowiły zagrożenia dla oddziału. Brak jest danych, że osoby, które straciły życie działały w strukturach państwa komunistycznego, a ich działanie było wymierzone w rozbicie tej organizacji podziemnej. Mówienie o ewentualnym zagrożeniu jest zatem twierdzeniem czysto hipotetycznym i nie pozwalało na podjęcie działań zmierzających do ich fizycznej eliminacji. Nie może zmienić takiego stanowiska przyjęcie tezy, że wydarzenia te miały miejsce w wyjątkowym okresie, w którym dla wielu życie ludzkie nie miało znaczenia, że okrucieństwa niedawno zakończonej wojny wypaczyły psychikę wielu ludzi. Nigdy nie może to jednak determinować lub usprawiedliwiać takich działań w świetle podstawowych, a zarazem nadrzędnych norm prawych, norm które za najważniejszy cel stawiają ochronę najważniejszego dobra jakim jest życie ludzkie. Spośród wszystkich wymienionych powyżej motywów, które determinowały działania „Burego” i części jego podwładnych, czynnikiem łączącym było skierowanie działania przeciwko określonej grupie osób, które łączyła więź oparta na wyznaniu prawosławnym i związanym z tym określaniu przynależności tej grupy osób do narodowości białoruskiej. Reasumując zabójstwa, i usiłowania zabójstwa tych osób należy rozpatrywać jako zmierzające do wyniszczenia części tej grupy narodowej i religijnej, a zatem należące do zbrodni ludobójstwa, wchodzących do kategorii zbrodni przeciwko ludzkości.
reklama

Sprawa „Burego” rzuca więc cień na nieskazitelność Żołnierzy Wyklętych i podważa częściowo opinię, że ich zła sława była wyłącznie dziełem karnych politruków. W tym przypadku afera nie zakończyła się jedynie pojedynczymi protestami. Prezydent odwołał swój patronat, a uczestnicy marszu nie zostali wpuszczeni do kościołów na wcześniej zapowiadane Msze.

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką” – Tom drugi!

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego t.2”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
240
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-930226-9-4
Żołnierze oddziału „Huzara”, rok 1951 (domena publiczna).

W 2009 roku podobne kontrowersje wzbudziła sprawa tablicy pamiątkowej ku czci Jana Małolepszego „Murata” – ostatniego dowódcy Konspiracyjnego Wojska Polskiego, organizacji podziemnej działającej na terenie woj. łódzkiego i śląskiego – jaka zawisnąć miała przy kościele Nawiedzenia NMP w Wieluniu. Po protestach okolicznej ludności władze kościelne zdecydowały się na wycofanie z tych planów. „Murata” oskarżano m.in. o dokonywanie napadów rabunkowych, o palenie wsi, które zachowywały neutralność, o bezzasadne wykonywanie wyroków śmierci. Czy te faktycznie miały miejsce? W ocenie działalności podziemia po 1945 roku potrzebna jest ostrożność. Ofiarami Wyklętych stawały się osoby współpracujące z systemem, a za takich postrzegano choćby członków administracji, którzy przez lokalną ludność niekoniecznie oceniani byli źle. Trudno też pod kątem moralnym ocenić napaści, które zapewnić miały aprowizację dla oddziałów partyzanckich. Z jednej strony miały charakter rabunku, z drugiej zaś oddział nie mógł bez nich funkcjonować. Tym niemniej w pracach dotyczących KWP pojawiają się wskazania, że nie zawsze można w takich przypadkach mówić o działaniach uzasadnionych moralnie. Dostrzegało to nawet samo dowództwo, które czasem starało się karać niesubordynowanych partyzantów. Na śmierć skazano m.in. plutonowego „Sarenkę” odpowiedzialnego za rabunek banku w Bełchatowie i wiele innych samowolnych akcji.

reklama

Nie da się też zaprzeczyć, że wśród Żołnierzy Wyklętych wyraźną nadreprezentację mają stronnictwa nacjonalistyczne wywodzące się z Narodowych Sił Zbrojnych. Za tym szła często radykalizacja nastrojów w innych organizacjach podziemnych na czele z rosnącym antysemityzmem. Powstaje też nie bezzasadne pytanie: czy Narodowe Siły Zbrojne, które niechętnie podchodziły do rządu londyńskiego, nawet w przypadku powstania niepodległego państwa nie pozostałyby w lasach prowadząc walkę o preferowany przez siebie model polskości? Dziś NSZ wpisuje w tradycję Państwa Podziemnego, choć już w 1948 roku Zygmunt Zaremba, przedwojenny działacz PPS i bohater II wojny światowej, pisał:

NSZ tak samo, jak komuniści, i z podobnych powodów, zostali postawieni poza nawias Polski Podziemnej. Polska Podziemna przyjęła zasady demokracji i postępu społecznego i położyła je jako fundament niepodległości. NSZ wyznawał ideologię faszystowską, wrogą demokracji i postępowi społecznemu, komunizm niósł uzależnienie Polski od Rosji i metody polityczne tak bliźniaczo podobne do faszystowskich, że również nie mógł się znaleźć w organizacji, która kierowała walką narodu polskiego w czasie tej wojny. To są fakty znane każdemu. To jest także jeden z fragmentów, ustalających ideową treść dziedzictwa ostatniej epopei narodu polskiego. Propaganda reżimowa usiłuje tę treść zniekształcić i plamą NSZ zamącić blaski legendy dla pokolenia, które dopiero dorasta.

Oczywiście wszelkie te nieprzyjemne casusy nie powinny przysłaniać nam heroizmu wielu żołnierzy Armii Krajowej i powojennego podziemia, którzy zwodzeni obietnicami życia w spokoju ujawniali się przepłacając za to życiem. Tak chociażby żywot zakończył gen. Fieldorf „Nil”, nie wiedzieć czemu włączany w poczet Wyklętych. Choć konsekwentnie odmawiał udziału w II konspiracji, ze względu na działalność w czasie II wojny został aresztowany i w wyniku braku zgody na współpracę zamordowany. Wśród działań Żołnierzy Wyklętych znajdziemy też tak chwalebne akcje jak uwalnianie więźniów politycznych w Kielcach, Radomsku czy Pabianicach. Historycy twierdzą również, że ich działalność uchroniła Polskę przed kolektywizacją wsi czy ograniczyła znacznie proces stalinizacji. Trzeba być w ocenie całego ruchu niepodległościowego o tyle ostrożnym, aby nie popaść w pułapki komunistycznej propagandy, która doskonale potrafiła spłaszczyć każdy problem i ujednolicić pomimo różnych odcieni.

Rondo im. Żołnierzy Wyklętych w Gdyni (fot. Andrzejster, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

Fakt dyskusji nad tymi problemami wskazuje jednak na problem dużo istotniejszy. Przed procesem upowszechniania wiedzy o Żołnierzach Wyklętych nie nastąpiła należyta refleksja naukowa nad zagadnieniem. Wielu spośród oddziałów nie ma swoich monografii, a i poszczególne postacie są kiepsko opisane. Ze strachu przed popadnięciem w oskarżenia o uleganie komunistycznym stereotypom w istniejących pracach ucieka się na ogół od wartościowania zachowań. Wyjątkiem jest cytowany wyżej komunikat IPN w sprawie „Burego”. Coraz więcej „ale” można mieć też do pojęcia Wyklętych, które przy bliższym spojrzeniu jest za szerokie, w jednym kotle mieszające całą mnogość sprzecznych czasem ze sobą postaw czy poglądów. Właśnie dlatego co jakiś czas wypływać będzie kolejny „Bury”, tworząc coraz więcej rys na spiżowym pomniku. Oby nie do całkowitego zawalenia.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: redakcja@histmag.org. Na każdy pomysł odpowiemy.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką” – Tom drugi!

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego t.2”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
240
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-930226-9-4
reklama
Komentarze
2021-04-03 20:43
Leszek1
Czytam ze zdziwieniem dyskusję na temat Zołnierzy Niezłomnych, która jak zwykle sprowadzona została do poziomu waśni partyjnych i oceny tow Gierka.
Problem polega na tym, że dla potomków komunistów i UBowców, którzy przejeli sowiecki punkt widzenia na sprawy polskie, żołnierze walczacy z żydokomunistycznym okupantem są wyklętymi przez nich bandytami.
Ci sami ludzie, dla Polakow są żołnierzami niezłomnie, bo aż do śmierci walczącymi z narzuconą nam przemocą - obcą i wrogą polskiej kulturze i tradycji władzą. Dlatego Polacy oddają im zalużoną cześć za ich bohaterstwo.
Ponieważ w Polsce nie było do tej pory rozliczenia zbrodni komunistycznych, jak w większości krajów pod okupacją sowiecką, żydokomuna rozrosła się niebywale i umocniła swoje panowanie nad Polską.
Stąd kłamstwa i powroty do PRLowskiej propagandy, przekonywującej społeczeństwo, że Niezłomni jednak zajmowali się bandytyzmem i dlatego społeczeństwo wykleło ich.
Rzecz w tym, że rzeczywiście zostali wyklȩci, ale przez obcą nam władzę i tych nielicznych, którzy entuzjastycznie witali następnego okupanta Polski.
Odpowiedz
2021-04-07 08:19
Leszek1
@ Gość: bartensteiner
Gratulujȩ precyzji obliczeń!
Twierdzi Pan, że 99% Polaków nie chciało żołnierzy wyklętych przez komunę.
Równie dobrze może Pan napisać, że 120 % Polakw było przeciwne tym żołnierzom i ich zwalczało.
Internet przyjmie każdą sugestię.
Tylko dlaczego do 1956 powstawały setki młodzieżowych organizacji antykomunistycznych?
Jakim cudem ludzie z kilku wsi lubelskich przechowywali i kryli przed SBecją "Lalka" do poźnej jesieni 1963 roku?
Ile lat Polacy pomagali "Rybie" który zginął w walce z UB, a może już z SB, w marcu 1957.
Polacy pomagali leśnym tak długo, na ile można było to robić w miarę bezpiecznie.
Potworny stalinowski terror z końca lat czterdziestych i początku lat piećdziesiątych, oraz przesycenie społeczeństwa konfidentami i tzw Tajnymi Współpracownikami (których oficjalna liczba przekroczyła 90 tysięcy w 1989 roku), bardzo ograniczyło, a właściwie prawie uniemożliwiało pomoc antykomunistycznej partyzantce. Dlatego, po 1956 roku większe oddziały rozwiązały się, a poszczególni żołnierze, zawzięcie tropieni przez SB mogli się tylko ukrywać wsród Polaków.
Ne mieli najmniejszych szans powrotu do normalnego życia, ponieważ od 1945 roku, każda taka próba kończyła się aresztowaniem, torturami i najczęściej śmiercią, a tylko w najlepszym wypadku długoletnim więzieniem.
Zbrodnie Resortu nie zostały dotychczas rozliczone i ukarane.
A oni byli bardzo skuteczni, ponieważ torturowali znacznie bardziej okrutnie, niż oprawcy z Gestapo.
Jeszcze niedawno jeden z nich, żalił się w internecie: - "Kiedy trzeba było bandytów topić w gównie, to dostawałem nagrody i odznaczenia, a teraz to mi wypracowaną emeryturę odbierają"!
Nie zna go Pan przypadkiem?
2021-04-06 21:55
bartensteiner
Po raz kolejny czuję się zmuszony do przypomnienia aktualnym patriotom, że po wojnie chyba 99% Polaków nie chciało w swej ojczyźnie komunistów, ale również 99% Polaków nie chciało "żołnierzy wyklętych". Ci którzy wówczas działali wbrew swym rodakom, nie zasługują na miano patriotów w oczach dzisiejszego społeczeństwa. Część z owych "wyklętych" nie miała innego wyboru i z bronią w ręku chroniła się się przed NKWD, UB i KBW. Nie oznacza to jednak, że winniśmy im jakąś wdzięczność, bo ich działalność przynosiła więcej złego niż dobrego. Oprócz tego trzeba dodać, że spora ich część była zwyczajnymi bandytami, zdemoralizowanymi przez wojnę, nie potrafiącymi włączyć się w normalne, pokojowe życie.
2021-04-06 06:47
Leszek1
@ Gość: Marek Baran
To przeciez proste.
Polacy - bez cudzyslowiu to ludzie wywodzący siȩ z kultury łacińskiej, szanujący Polskȩ lat 1918 -1939 i przywiązani do Jej tradycyjnych, a najwyższych wartości - zamkniȩtych w trzech słowach: - Bóg, Honor i Ojczyzna.
W tej kulturze i tradycji wychowani byli żołnierze Niezłomni. Te słowa były treścią ich życia.
Natomiast tzw. "Polacy" należą do grupy osób, którzy jak pisałem, przyjȩli sowiecki punkt widzenia na sprawy polskie.
Dlatego nie mają wiele wspólnego z polskością.
Nie znają Boga, Honoru i właściwie nie posiadają swojej Ojczyzny - za którą mogli by oddać życie.
Wychowani na bogatej komunistycznej propagandzie, bȩdą zwalczali dorobek Drugiej Rzeczypospolitej, która wychowała tak wspaniałe pokolenie. Bȩdą wynajdywali kłamliwe zarzuty, by plugawić czas i ludzi związanych ze wspaniałym, króciutkim okresem rozkwitu niepodległej Polski.
Wybaczy Pan, ale mimo tego że potrafią mówić po polsku, dla mnie to nie sa Polacy - to sa OBCY.
2021-04-04 01:09
Marek Baran
@ Gość: Leszek1
"dla Polaków" , "Polacy" itd. Jesteście - to jest ludzie o podobnych poglądach - u władzy. Miejcie odwagę podzielić oficjalnie społeczeństwo na "Polaków" i inne kategorie. Wtedy będzie jasne, kto się odzywa. Wzorce możecie zaczerpnąć np. z Haiti, NDH, lub z kilku innych miejsc. Nie wzorujcie się natomiast na III Rzeszy. Tam Polaków nie dzielono na kategorie.
2020-03-17 01:19
bartensteiner
@Marek Baran, Komar.
Panowie, dyskusja zboczyła na zupełnie niewłaściwy tor, gdyż zasadniczo dotyczyła wyboru jakiegoś nowego obiektu kultu państwowego, zamiast nietrafionych "żołnierzy wyklętych" i skompromitowanej podkomisją Macierewicza katastrofy smoleńskiej. Przypomniałem wcześniej - pół żartem, pół serio - zatroskanie owym brakiem tow. Kaczyńskiego, który zdesperowany zaproponował nawet tow. Gierka, bo czczenie jakiegoś obiektu wydało mu się nieodzowne. Zostało to gremialnie wyśmiane. Wy zaś przekonujecie wszystkich, że Edward Gierek nie był taki zły. Zgoda, nie był aż tak zły, lecz nie zmienia to faktu, że zły był!
Zastanówmy się lepiej, jaki obiekt kultu podpowiedzieć rządzącym obecnie towarzyszom, aby nasza Polska nie pogrążyła się w bezideowym marazmie.
Odpowiedz
2020-03-17 03:28
Marek Baran
@ bartensteiner: Ano właśnie! Pozytywny bohater dla całego narodu? Trochę przez przekorę, trochę z przekonania, przypomniałem postać tow. Gierka, który był "zły", lecz dla mnie tylko dlatego, iż zawalił z gospodarką. Jakim cudem, przywódca największego z krajów wasalnych mógł być "dobry". Mniej wasalny był np. tow. Ceaușescu, lecz co z tego?
Jeśli przyjmiemy, iż każdy przywódca PRL był z definicji zły, bo stał na czele złego systemu, to niebezpiecznie zbliżamy się do problemu z którym zetknął się N. Davies w dyskusji z amerykańskimi historykami. Otóż - nawet po przyznaniu się Gorbaczowa - twierdzili oni, iż winnymi Katynia są hitlerowcy. Na jakiej zasadzie? Ano na prostym założeniu : skoro Goebbels bez przerwy kłamał, to ogłaszając, iż zbrodni dokonali Sowieci, na pewno też kłamał.
2020-03-14 17:59
Interesujące, że ci dwaj panowie, BB, tak elegancko przejęli język germańców i bolszewików z czasów wojny lub po niej, którzy tak standardowo obdarzali tytułem bandyci wszystkie wrogie im tajne grupy walczących.
Ciekawe!
Z podziwem dla nich
Agent imperializmu angloamerykańskiego
(no, tys piyknie!)
Odpowiedz
2020-03-11 14:39
bartensteiner
Jestem świeżo po lekturze książki Mirosława Tryczyka "Drzazga. Kłamstwa silniejsze niż śmierć", poświęconej obecnemu stanowi pamięci (a właściwie niepamięci) o czynach Polaków wobec Żydów w Jedwabnem, Radziłowie, Szczuczynie itp. w czasie wojny. W tej książce zdumiał mnie pewien jej marginalny aspekt: jednomyślne potępienie tzw. żołnierzy wyklętych przez mieszkańców Podlasia, którzy owych "niezłomnych bojowników z komuną" nazywają wyłącznie bandytami. Jest to o tyle dziwne, że miano bandytów uzyskują na terenach najbardziej przed wojną poddanych wpływom endecji, a obecnie obozu "dobrej zmiany" kreującej, wbrew faktom, nową politykę historyczną. Mam prawo więc przypuszczać, że również przeprowadzenie przez Armię Czerwoną tzw. obławy augustowskiej było satysfakcjonujące dla większości mieszkańców tego regionu.
Odpowiedz
2021-04-07 16:58
Anonim
Brawo gratuluję lektury książki filozofa Tryczyka, godnego następcy socjologa Grossa. Który próbuje podobnie jak Gross przypisać Polakom popełnione przez Niemców zbrodnie na żydach. Niestety żaden z tych osobników nie jest historykiem więc naginaja fakty do postawionych przez siebie teorii. Weźmy sprawę Jedwabnego, oczywiście Tryczyk nie zadaje sobie trudu żeby przeprowadzić odpowiednie badania tej zbrodni tylko posługuje się cytatami z procesów w których tzw. oskarżeni po "śledztwie" prowadzonym przez UB przyznawali się do wszystkiego co im zarzucono. Bandyci z UB, byli bowiem takimi samymi zbrodniarzami jak Gestapo lub NKWD. A samo wydobywanie informacji z oskarżonych odbywało się za pomocą bicia i tortur. Traczyk czy Gross ani słowem nie wspomną że podczas procesu w sprawie Jedwabnego w 1949 roku - oskarżeni odwołali swoje zeznania podając ze zostały one wymuszone biciem. Trzej z nich zostali zmuszeni do podpisania oświadczenia że zeznania nie zostały wymuszone biciem. Po co takie oświadczenie jeśli oskarżeni nie byli bici podczas "śledztwa" ? Oczywiście według Tryczyka i Grossa, Polacy pod Niemiecka okupacja mogą sobie robić w Jedwabnem i okolicach co chcą, zupełnie jakby w Jedwabnem nie istniał Niemiecki posterunek Żandarmerii który liczył 11 żandarmów. Oczywiście niema też ani słowa o Einsatzkommando pod dowództwem Hermana Schapera, które jeździ po okolicy i morduje ludność żydowską, w większości wypadków jest to rozstrzelanie, natomiast w dwu Radziłów i Jedwabne rozstrzelanie połączone ze spaleniem ofiar w stodołach. Samo palenie ludzi w budynkach jest też rzeczą niespotykaną wśród Polaków natomiast charakterystyczną dla Niemców. Pierwszej zbrodni spalenia ludzi żywcem, w synagodze w Będzinie dokonali Niemcy już 08.09.1939, zginęło 200 osob, później był Urycz 09.1939 , 90 osób, synagoga w Mielcu 13.09.1939, 50 osób, synagoga Dynów, 15.09.1939, 50 osób. synagoga Białystok 27.06.1941, 800 osób, stodoła Radziłów 07.07.1941 100-150 osób, stodoła Jedwabnem 10.07.19441 180 osób. Przez Michniow 1943, Jabłoń-Dąbki 1944 aż do stodoły w Gardenlagen 13.04.1945, 1016 ofiar. Ale co tam suche liczby, oddajmy głos żydom - Ryvka Kaiser - wiadomości przynieśli uciekinierzy z Radzilowa i Jedwabnego, tam to Niemcy przy pomocy miejscowych chłopów zgromadzili żydów na rynku. Później wszyscy Żydzi zostali zamknięci w stodole i zostali spalenia żywcem. Harold Zissman - Później kilku żydów którzy uciekli z Jedwabnego powiedziało nam że gdy Niemcy weszli do ich miasta, zagonili wszystkich z żydów do stodoły i ja podpalili, wszystkich którzy się próbowali wydostać wystrzelano z broni maszynowej. Michael Maik - Za pomocą miejscowych chłopów, Niemcy zgromadzili na rynkach żydów. Na koniec zagoniono wszystkich żydów do stodoły a następnie podpalono z ludźmi wewnątrz. To był koniec Jedwabnego i Radziłowa. Hone Holcman , wspomina że jedna z uciekinierów z Jedwabnego, Ryvka Kurc - mówiła że wszyscy Żydzi zostali zamknięci w stodole przez SS. Następnie Niemcy podpalił budynek i wszyscy spłonęło żywcem. Ja Wyrzykowski Aleksander z żona Antoniną przechowywalem 7 żydów. Niedaleko nas w miasteczku Jedwabnem Niemcy przy pomocy niektórych Polaków spalili żywcem żydów.
2020-03-16 04:23
Komar
@ bartensteiner jak zwykle podchodzi do sprawy ideologicznie. Do przemian 1970 / 1971 polskie społeczeństwo podchodziło ambiwalentnie: z wyraźną ulgą przyjęło upadek Gomułki, ale z rezerwą podchodziło do obietnic Gierka. Zwłaszcza że Gierek wyraźnie deklarował granice zmian (na przykład zapowiadając otwarcie, że nie będzie rehabilitacji ludzi pokrzywdzonych przez ekipę gomułkowską - a przecież procesy rehabilitacyjne ofiar stalinizmu były istotnym elementem przemian Października 1956). Ludzie byli wdzięczni Gierkowi za odrzucenie gomułkowskiej reformy gospodarczej opartej na tzw. bodźcach ekonomicznych, a uznanie zaskarbił sobie, gdy wykolegował Moczara, który był jego konkurentem do władzy. Polacy na własne oczy oglądali efekty polityki Gierka w postaci rozwoju kraju. Wprowadzenie do konstytucji zapisów o przywództwie ZSRR i o kierowniczej roli PZPR nie miało żadnego znaczenia praktycznego, a pomogło Gierkowi do praktycznego zwiększenia niezależności wobec ZSRR. Kilka lat później Gierek ustawił się jeśli nie tyłem, to bokiem do interwencji ZSRR w Afganistanie, czym zaskarbił sobie przychylność Zachodu. Przypomnę odpowiedź Aleksandra Kwaśniewskiego na pytanie, dlaczego Polska wzięła udział w wojnie w Iraku i Afganistanie. Jego odpowiedź brzmiała: bo Polska nie miała innego wyjścia. A zatem PRL za Gierka była bardziej niezależna od ZSRR, niż III RP - od USA. Błędem Gierka było złożenie obietnicy zamrożenia cen - i dotrzymywanie tej obietnicy także w warunkach kryzysu naftowego, gdy na Zachodzie inflacja wynosiła 20% rocznie przez kilka lat. A co do swobód obywatelskich - to w komunistycznej Polsce za czasów Gierka były one na pewno większe, niż w tym samym czasie w kapitalistycznej Grecji pod rządami czarnych pułkowników czy w kapitalistycznym Chile za rządów Pinocheta.
2020-03-16 01:04
Marek Baran
@ bartensteiner:
No właśnie: "wiara w nadejście normalności", pojmowanej ówcześnie a nie współcześnie, mogła zdecydować o jednak szerokim poparciu wewnętrznej polityki tow. Gierka. Jeszcze jeden cytat: "Przecież każdy powinien sobie z tego zdawać sprawę". To jest swego rodzaju nadużycie w stosunku do większości społeczeństwa, oczekującego przede wszystkim "chleba", podczas gdy "igrzyska" wtedy dostępne były mentalnie (pewnie wielu czynię krzywdę) co najwyżej dla 5% społeczeństwa. Zresztą, czy dzisiejsze czasy przyniosły jakąś wielką zmianę jakościową? No, może z 5% zrobiło się ich 15.
Jeszcze jedno osobiste. Dla nas "oficerów przemysłu" - jak mawiał do nas na końcowym seminarium rektor prof. J. Anioła nadejście czasów Gierka było czymś ożywczym i dającym nadzieję na poprawę. Nie mieliśmy złudzeń, co do Zachodu ale chociaż mogliśmy spróbować gonić CSRS lub NRD. Co można było zrobić inaczej?
2020-03-15 20:40
bartensteiner
@ Gość: Marek Baran
Myślę, że w momencie objęcia najwyższej władzy w Polsce przez Gierka społeczeństwo powinno oddzielić swą wiarę w nadejście normalności od realiów ustrojowych, które przecież nie pozwalały na racjonalną gospodarkę lub swobody obywatelskie. Przecież każdy powinien sobie z tego zdawać sprawę! Wiem, że zdecydowana większość Polaków, nawet tych inteligentnych, mimo to zamknęła oczy i rzuciła się w objęcia tow. Edwarda licząc, że skłoni go tym do wzajemności, polegającej na zlekceważeniu przez niego pryncypiów ustrojowych, a przede wszystkim - Wielkiego Przyjaciela. Było to tym bardziej niewybaczalne, że mieliśmy już nauczkę z 1956 r., gdy z prawdopodobnie równym entuzjazmem Polacy witali Gomułkę.
Dodatkowo obciążało Gierka wprowadzenie do konstytucji zapisu o przewodniej roli ZSRR, do czego nie zmuszały go jakiekolwiek naciski zewnętrzne; po prostu chciał się przymilić tamtejszemu gensekowi, by ten dłużej chronił jego władzę i jego baronów.
2020-03-15 01:30
Marek Baran
@ bartensteiner:
Coś muszę wyjaśnić. Prawdopodobnie jestem o kilka lat starszy od Waści, stąd moje nieco inne spojrzenie na postać E. Gierka. I nie chodzi tu o sprawy patriotyczno-ideologiczne, ani żadne zauroczenie jego postacią, a o późniejsze, nie nasze, hasło z 1992 r. „It’s the economy, stupid”. Otóż dość dokładnie pamiętam kilka końcowych lat władzy Gomułki, jego zapasy z Wyszyńskim, oraz obustronne manipulowanie przez ww. opinią publiczną, a także nieudolne „kierowanie” gospodarką przez pierwszego z nich i ogólnospołeczny marazm lat 68 – 70. Po rozpoczęciu studiów (66 r.) wraz z kolegami z roku dostaliśmy dodatkowe lekcje na temat kondycji PRL. Otóż na I roku wykładany był przedmiot „Podstawy filozofii marksistowskiej”. Jakie były założenia programowe nie bardzo wiedzieliśmy, bo najczęściej, po krótkim „odbębnieniu” obowiązkowej treści przechodzono do dyskusji. W niej wykładowca (mam jego podpis w indeksie) objaśniał nam różne kwestie (oczywiście tylko odpowiadając na pytania) i chyba dość uczciwie wyjaśniał nam jak to jest, zwłaszcza z kondycją gospodarki. Ten pan był jednocześnie wykładowcą na WUML. Po roku zniknął z uczelni i myśleliśmy, iż był zbyt szczery. Pewnie był, lecz jeszcze nieco później, dotarła do nas wieść o jego śmierci na raka. Zrozumieliśmy wtedy, chyba trafnie, że ów wykładowca, wiedząc o nadchodzącym kresie mógł pozwolić sobie na szczerość.
To był jeden przyczynek a drugim było Studium Wojskowe, w założeniu bogoojczyźniane, socjalistyczne w treści i wierne Sojusznikowi. Wykładowcami byli najczęściej starsi oficerowie, spora część to weterani I i II Armii z zachowanym kresowym akcentem, jeden przedwojenny kawalerzysta i jeden weteran (jako doradca) wojny w Wietnamie. Jak ognia unikali oni wszelkich nawiązań do obowiązującego ustroju i niezwyciężonej armii sojuszniczej – coś jak w powieściach pozytywizmu, gdzie Rosjanie i Rosja jakby nie istnieli. Lecz nie w tym rzecz. Naszą specjalnością była tzw. służba uzbrojenia. Poznawaliśmy więc całość uzbrojenia (oprócz rakiet) naszych wojsk lądowych, w rękach mieliśmy prawdziwe instrukcje, znaliśmy etatowe wyposażenie do szczebla dywizji. Jednocześnie w dużym skrócie przekazywano nam podobne wiadomości o armiach NATO na przykładzie Bundeswehry i armii francuskiej – o amii USA nic nie mówiono. Czemu te ostatnie wiadomości miały służyć? Chyba tylko podkopaniu wiary w to, iż Wojsko Polskie może coś zdziałać na dowolnym polu walki. Jego stan ocenialiśmy na porównywalnie gorszy, niż był w 1939 r. tym bardziej, że armie NRD i CSRS były wyposażone o klasę lepiej. Innymi słowy uważaliśmy, iż w gospodarce – to było widać gołym okiem i np. w WP/LWP (a o tym nie wszyscy wiedzieli) było źle, lub bardzo źle.
Czy w tej sytuacji (pomijam reperkusje 1968 roku – nie tylko Marca i tzw. bodźce ekonomiczne), tak bardzo dziwnym jest przywitanie przez sporą część narodu, w tym i mnie, E. Gierka, jako człowieka mogącego coś pozytywnego zrobić? To, iż później jego ekipie nie udało się to już inna sprawa, Nie mogło się udać a po części miał pecha podobnie jak II RP z kryzysem 1929 r. .
2020-03-14 15:59
bartensteiner
@ Gość: Marek Baran
Była już, w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego, próba gloryfikacji Gierka, lecz została wyszydzona, nie tylko przez opozycję. Daję słowo, że nawet przez moment nie byłem zauroczony tow. Edwardem, czym znacząco różniłem się od swego otoczenia, które chciało w nim widzieć krzewiciela socjalizmu z ludzką twarzą. Do tej pory wielu ludzi - zwłaszcza wyznawców i władz PiS - sądzi, że ustrój zakładający państwową własność gospodarki lepiej zaspokaja społeczne potrzeby niż chaotyczna własność prywatna.
2020-03-14 00:36
Marek Baran
@ bartensteiner:
Sądzę, iż z "oddawania czci właściwym osobom" nic nie będzie. Z błota nie da się zbudować pomników, a jak Waść słusznie zauważasz, jest to obecnie jedyne "tworzywo". Oprócz tego gwałtownie potrzebni są pozytywni bohaterowie, a co najmniej tacy, którzy coś dużego obiecują, nawet za cenę sporego wysiłku. "Wyklęci" - bądźmy szczerzy - byli przegranymi i bardzo smutnymi postaciami.
Ośmielę się twierdzić, że w naszej powojennej historii jedynym pozytywnym, ogólnopolskim bohaterem był Edward Gierek. Przynajmniej na kilka lat wyrwał naród z gomułkowego marazmu. Mało kto pamięta, iż to własnie on przeforsował objęcie całej wsi polskiej ubezpieczeniami zdrowotnymi i społecznymi i to mu poczytuję za największą historyczną zasługę. To była cicha rewolucja i wreszcie faktyczne zrównanie prawne chłopstwa z resztą narodu. Żaden z poprzednich przywódców II RP i PRL nawet nie pomyślał o tym. Jedni byli z dworków, a drudzy - najczęściej drobnomieszczenie - marzyli o kołchozach i na równi gardzili wsią.
2020-03-13 20:55
bartensteiner
@ Gość: Marek Baran
Nasuwa się tu uporczywie myśl, że rangę świętych pisowskich - po wyczerpaniu się potencjału "żołnierzy wyklętych" - powinni objąć bojownicy walki z komuną z lat 70. i 80. Problem z tym, żeby przy okazji nie doprowadzić do gloryfikacji aktualnych przeciwników politycznych, których niestety, nie wiadomo dlaczego, jest więcej. Jeszcze większy problem jest z właściwym wyeksponowaniem (nawet z własnych szeregów) bardzo niezłomnych, lecz powszechnie niedocenianych braci Kaczyńskich, z których jednego perfidna władza nie chciała nawet internować w stanie wojennym. W tak trudnej sytuacji pozostaje tylko informowanie społeczeństwa o łajdactwach drugiej strony, co być może przełoży się na oddawanie czci właściwym osobom.
2020-03-13 13:54
Marek Baran
@ bartensteiner:
Ba, Macierewicz! Jego "podwyznawcy" są niezłomni, ale już nieliczni. Może to przyczyna środowiska w którym się obracam, czyli ludzi techniki, lecz tu "wiara" smoleńska zachwiała się najszybciej i chyba zanikła.
Co władza może wymyśleć? Nową wiarę raczej nie, ale może choć cud pt. uratowanie narodu przed zarazą. A na razie lata odpowiedniego wychowania szkolnego dają rezultaty. Np na równi stawia się daty ! IX i 17 IX 1939 r. a nawet akcentuje się drugą. Niech będzie i tak, ale gdyby nie było pierwszej, nie byłoby i drugiej, a o tej zależności już się nie wspomina.
2020-03-13 12:32
bartensteiner
@ Gość: Marek Baran
Podziwiam Twoją wiarę, że sprawa smoleńska ośmieszyła rządzących, bo wokół mnie pełno jest takich, dla których Macierewicz jest bodajże głównym bohaterem "dobrej zmiany", ważniejszym nawet od Kaczyńskiego. Przecież dla osiągnięcia wiary nie trzeba faktów! Oczywiście religia ta dotyczy ludzi w słusznym wieku, bo dla młodzieży - nie znającej choćby z lektur realiów wojennych i powojennych - wymyślono owych "wyklętych", których legenda chyba już się kończy, o czym świadczą mocno przecenione książki na ich temat w księgarniach. Ciekawy jestem, jaką nową religię wymyślą rządzący?
2020-03-12 16:25
Marek Baran
@ bartensteiner
Sądzę, iż jakiś procencik elektoratu udało się uzyskać przy pomocy "Wyklętych" a sprawę smoleńską ośmieszyła komisja Macierewicza i chyba na niej nie dało się już nic ugrać. Jak Waść pewno zauważyłeś ONI mają sprawny aparat badania opinii i dlatego w 2015 r. w zasadzie porzucili tematy historyczno-ideologiczne i skupili się na "froncie ekonomicznym". Oczywiście tamte tematy istnieją, lecz tylko w niszowych kanałach telewizji, oglądanych przez co najwyżej 2% tzw. elektoratu. A najważniejszy jest TVP1.
PS Tak myślę, iż ciągle chodzi o to samo, czyli o wychowanie "nowego człowieka" i próby trwają. Myślę, że w akcji "Wyklęci" jest 95% cynizmu, to pewne.
2020-03-12 12:34
bartensteiner
@ Gość: Marek Baran
Masz rację, ale wizerunek świętych męczenników z lat 40. trafia wyłącznie do wyobraźni części młodych i prymitywnych ludzi nie znających historii, zwanych najczęściej kibolami. Nie stanowią oni jednak znaczącej części elektoratu, w odróżnieniu od wyznawców zamachu smoleńskiego, który przysporzył PiS wielokrotnie większej grupy wyborców. Nie rozumiem więc, dlaczego władza nie ogranicza się do męczenników sprzed 10 lat, a łączy ich z bandytami, którzy przecież mogą zohydzić ten najważniejszy obiekt kultu.
2020-03-11 21:21
Marek Baran
@ bartensteiner
Na pierwszym miejscu stawiałbym potrzebę posiadania przez ONYCH własnych, wyłącznie ich, męczenników. W pewnym momencie ONYCH propaganda rozpoczęła tworzenie "IV RP". III RP była już "zajęta", co gorsze przez obrzydliwych liberałów, lub innych wolnomyślicieli, którym podobali się np. akowcy i PSZ na Zachodzie. Trzeba było mieć własnych, "najpolściejszych", najlepiej nieskalanych współpracą z Zachodem (też przecież be!) i jakimkolwiek Wschodem, tylko katolików (to ostatnie to nie żart), więc nawet gen. Anders odpadał.
PS Konieczność posiadania własnych męczenników pojawia się dość systematycznie w dziejach. Ostatnią, którą pamiętam była próba "zamordowania" przez reżim w marcu 1968 r. niejakiej Baranowskiej, byli i inni.
2020-03-11 20:37
bartensteiner
@ Gość: Marek Baran
A może potrafisz wytłumaczyć, dlaczego obecna władza kreuje fałszywy wizerunek wojennych i powojennych bandytów, skoro nie trafia on do przekonania wyborców nawet w pisowskich zagłębiach? Jaki ma interes w tym, by dokonywać ryzykownych mianowań do rangi bohaterów pospolitych złoczyńców? Wydaje mi się, że gdybym był ministrem kultury, to potrafiłbym z większą korzyścią dla PiS (a i dla Polski - co jest sprawą drugorzędną) wydatkować posiadane pieniądze i możliwości instytucjonalne władzy na własną propagandę. Czyżby ONI byli aż tak głupi?
2020-03-11 17:43
Marek Baran
@ bartensteiner
Mnie postawa mieszkańców Podlasia, nazywająca "Wyklętych" bandytami, wcale nie dziwi. Podobne zjawisko występowało i na Podhalu w odniesieniu do Ognia, również w jego rodzinnych stronach. Pewien mój rozmówca, na sugestię, iż jego rodzina mogła mieć coś wspólnego z zastępcą Ognia (nazwisko to samo), aż się wzdrygnął. Później, słysząc o pomniku w Zakopanem zrozumiałem, dlaczego nie powstał np. w Waksmundzie, czy Ostrowsku. A przecież trudno mieszkańców Podhala posądzać, i kiedyś i teraz, o jakiekolwiek sympatie do "komunistów".
2017-06-19 19:34
Jak teraz chcecie wychować obywateli w szkołach imienia? Że wolno? Że sprawa usprawiedliwia? Że można zdradzać, zmieniać strony jak onuce?
Odpowiedz
2017-06-19 19:30
Bezczelnie wykorzystano przy tym serwilizm sądów wojskowych z początku lat 90. (Rutenocyd przed polskimi sądami NIGDY nie znalazł tyle "zrozumienia, co wyimaginowany afganocyd.)
Odpowiedz
2017-06-19 19:24
Nie nagle i nie tylko "Burego". Rzeczy są udokumentowane w wielu przypadkach dobrze przez IPN. Z dwóch obozów ostatniego ćwierćwiecza, obóz "Nie tykajmy spraw trudnych" zezwolił obozowi "Dumy i Nieprzepraszania" na dopisywanie bandyterki jako towarzyszy broni Nilowi, Pileckiemu Skalskiemu. Wbrew chłopskiej krzywdzie i wbrew b. jeńcom i b. partyzantom, którzy prost z wojny, zamiast rabować wiejskie sklepy, szli do "komunistycznych" urzędów odbudowywać stolicę i zagospodarowywać Ziemie Odzyskane, pozwolono przemielić świadomość narodową na pty sondażowe.
Odpowiedz
2016-03-13 21:16
antemurale
To były przede wszystkim sieroty po II RP. Nie będzie już drugiego takiego państwa polskiego, które tak umiało wychować obywateli, że byli w stanie za nie oddawać życie jeszcze 6 i więcej lat po jego unicestwieniu... i to jest zdumiewający fenomen "żołnierzy wyklętych"
Odpowiedz
2016-03-12 08:10
bartensteiner
Nie będąc hipokrytą, a chcąc czcić naszych "wyklętych" en gros, należy uznać prawo Ukraińców do gloryfikowania Bandery, Szuchewycza, Łebed'a i innych rezunów z OUN/UPA, na co zapewne nie ma zgody.
Odpowiedz
2017-12-06 23:44
Lutek
@ kazzz
Czy ty nie zdajesz sobie sprawy z braku logiki w swoim wpisie. Banderowcy to też gorący patrioci tyle, że ukraińscy. Niestety tak to już jest, że patriotyzm, a szczególnie ten "gorący patriotyzm", często związany jest ze ślepą nienawiścią do innych, obcych -- postrzegany jako nieprzejednanych wrogów których śmierć jest konieczna dla dobra ojczyzny. Hitlerowcy i stalinowcy też byli zapewne gorącymi patriotami: niemieckimi i rosyjskimi, a dziwny trafem jako wroga postrzegali między innymi właśnie nas -- Polaków. "Gorący patriotyzm" ma zawsze dwie strony. Teraz na ulicach też już słychać o śmierci dla wrogów ojczyzny. Rośnie w Polsce "gorący patriotyzm". Oby nie dorósł...
2016-08-22 03:09
kazzz
@bartensteiner Czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego jak nieprzyzwoite jest Twoje porównanie? Porównujesz niezłomnych patriotów, którzy podjęli samotną walkę przeciwko totalitaryzmowi z jakimiś bandami OUN/UPA-owskimi, które są winne zbrodni ludobójstwa, gdzie w ramach czystek etnicznych zamordowano ok. 60 tys. Polaków. Naprawdę nie widzisz absurdu takiego porównania?
2016-03-08 11:22
Turu
Dlaczego teraz? Bo taka moda się pojawiła. Miejsca upamiętnienia: pomniki i nazwy ulic związanych z "Wyklętymi" są już z nami od jakiś 10-15 lat (nawet tych bardzo kontrowersyjnych jak np. "Ogień") - lokalne społeczności się tym zajęły. Dopiero moda wśród kibiców (kreujących się na "nowych partyzantów") połączona z rozwojem ideologii narodowców (którym chyba brakowało własnych bohaterów) wyniosła ten epizod naszej historii na plan pierwszy (dziś chyba są czołową podziemną "organizacją" w naszej historii). A co do Burego - sąd zrehabilitował go w 1995 (głównie chodziło o uchylenie wyroku komunistów), IPN swoje śledztwo zakończył 10 lat później. Oczywiście, można poddać ich wyrok w wątpliwość, bo może "się nie znają". Ale jeśli się nie jest naukowcem specjalizującym się w tej dziedzinie, to tylko puste słowa ;)
Odpowiedz
o autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone