Zarys historii intelektualnej liberalizmu: „Stary liberalizm”

opublikowano: 2015-10-13 14:36
wolna licencja
poleć artykuł:
Jak wolność i zasady liberalizmu rozumieli tacy myśliciele jak Herbert Spencer, Ludwig von Mises, Friedrich Hayek, Robert Nozick czy Ayn Rand?
REKLAMA
Czym jest wolność i liberalizm, który jest o nią oparty? Na ilustracji: Statua Wolności w Nowym Jorku w momencie odsłonięcie (aut. Edward Moran, 1886, domena publiczna).

W wielu dyskusjach o polityce główną kością niezgody stają się podstawowe definicje: „prawicy”, „lewicy” a także „liberalizmu”. Jest to ciekawa problematyka i z całą pewnością zasługuje na szersze potraktowanie, szczególnie, że pojęcie „liberalizmu” uległo w Polsce (i nie tylko) wielu procesom deformującym, które sprawiają, że używanie tego terminu w dyskursie publicznym przypomina igranie z ogniem.

Głównym problemem, przed jakim – jak mi się wydaje – stoimy, to szkodliwy proces odcięcia pojęcia „liberalizmu” od całej jego bogatej spuścizny intelektualnej ostatnich paruset lat i kompletna negacja rozwoju tej doktryny, która w tym czasie się dokonała. Oczywiście, są grupy liberałów (chociaż pojawiają się spory, czy środowiska te można jeszcze pod miano „liberałów” podciągnąć), które tę tradycję negują jako zwyczajny, szkodliwy „socjalizm”. Warto jednak mieć świadomość, że niezależnie od wyznawanych poglądów, środowiska te były zawsze marginalne względem głównej tradycji liberalnej, która w przeciągu XIX i XX wieku uległa procesowi „socjalizacji” albo „uspołecznienia” i sprowadzanie pojęcia „liberalizmu” do apologii wolnego rynku jest zwyczajnym oszustwem intelektualnym. Przyjęcie najbardziej nawet radykalnego odłamu ideologii za swoją własną nie zwalnia nas od uznania legitymizacji jej bardziej umiarkowanych odłamów i nie upoważnia do zawłaszczania całej bogatej tradycji i spuścizny tej ideologii na swój własny wąski użytek.

Różne liberalizmy i brak klarownej definicji

Główny problem z liberalizmem polega na tym, że jest on na tyle szerokim pojęciem, denotującym tak wiele różnych postaw i poglądów życiowych, że jasna i klarowna definicja liberalizmu jest z góry wykluczona. Możliwe jest jedynie wyznaczenie pewnych myśli i idei przewodnich tego nurtu, zdając sobie jednak sprawę, że oferując pewną bardzo ograniczoną odpowiedź, pozostawiają one nas z jeszcze szerszym zakresem pytań, na które odpowiedzi nie mamy.

Najogólniej rzecz biorąc, w centrum liberalizmu znajduje się „wolność jednostki”, a „nurt liberalny” jest tym wszystkim, co dąży do poszerzenia bądź utrzymania tejże wolności. Wbrew pozorom, tego rodzaju założenie nie jest wcale czymś oczywistym i istnieje dużo innych ideologii, które wolności jednostki może bezpośrednio nie negują, ale z całą pewnością nie czynią z niej wartości najwyższej i nadrzędnej. Jedną z takich ideologii jest nacjonalizm, który ponad wolnością jednostki stawia wolność narodu. Owszem, te dwie wartości nie muszą się wcale wykluczać (a niejeden nacjonalista stwierdzi, że wolność jednostkowa jest naturalną konsekwencją wolności narodowej), ale w przypadku ich konfliktu wolność jednostki może zostać zanegowana albo przynajmniej zawieszona. Wolność jednostki nie jest tutaj bowiem celem najwyższym i nawet jeśli jest wprowadzona w życie, to nigdy jako wartość sama w sobie.

Innym nurtem ideologicznym, który neguje wolność jednostki jest marksizm. Tutaj najwyższą wartością jest wolność klas społecznych i całego gatunku ludzkiego. W swojej najbardziej radykalnej, komunistycznej wersji, wolność marksistowska stanowi dokładne zaprzeczenie wolności liberalnej – „skok do królestwa wolności”, o którym pisał Engels, ma oznaczać zniesienie jakiejkolwiek indywidualnej przypadkowości i możliwości do samodecydowania pojedynczego człowieka. Wolnością jest tutaj współuczestniczenie w kolektywie, które realizuje uniwersalną „naturę gatunkową człowieka”. Wolność w rozumieniu liberalnym wykluczał zarówno determinizm historyczny jak i utopia komunizmu. Ponad wolnością liberalną (która była nazywana „wolnością burżuazyjną”) stały obiektywne prawa Historii, które w efekcie miały doprowadzić do przejęcia do ludzkości pełnej kontroli nad swoim losem, ale w sensie kolektywistycznym. Skoro wszyscy jesteśmy w gruncie tacy sami (czytaj: mamy taką samą naturę gatunkową), jakiekolwiek różnice w czynionych przez nas decyzjach mogą być jedynie efektem nie do końca przezwyciężonej alienacji.

REKLAMA

Zobacz też:

Duży problem ze spuścizną marksowską miały środowiska reformistyczne i socjaldemokratyczne. Początkowo także dążyły one do budowy komunizmu/socjalizmu, tyle że na drodze przemian pokojowych i parlamentarnych. Stopniowo jednak teoria ta została zarzucona, a socjaldemokraci zaadoptowali w pełni liberalną koncepcję wolności, tyle że w jej „uspołecznionej” formie. Symboliczną datą tej zmiany był listopad 1959 roku i przyjęcie przez niemieckich socjaldemokratów z SPD programu godesberskiego, który zerwał w dużej mierze z tradycją marksistowską.

Wolny rynek - jedna z głównych idei kojarzących się z liberalizmem. Na fotografii: targ uliczny w Paryżu (fot. David Monniaux, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Należy też wspomnieć o tradycji republikańskiej, która także stoi w sprzeczności z koncepcją wolności liberalnej. W przypadku republikanów, podmiotem wolności jest wspólnota polityczna obywateli (res publica), która stoi ponad wolnością indywidualną.

Pewną formą wolności kolektywistycznej (a więc nie-liberalnej) jest też wolność rynku – rynek jest bowiem strukturą ponadosobową, łącząca ze sobą większe grupy osób. Różne są opinie co do relacji między wolnością rynku a pojedynczego człowieka, ale zakładając, że doszłoby tutaj do jakiegoś konfliktu – liberał z zasady powinien stanąć po stronie pojedynczego człowieka (którego wolność jest dla niego najważniejsza). Ale relacje te są tematem ciągłej debaty i kontrowersji, które tutaj streszczone zostaną tylko częściowo.

Dwa główne nurty liberalizmu

Uznanie ludzkiej, indywidualnej wolności za wartość nadrzędną daje nam pewne pojęcie na temat istoty liberalizmu, jednak określenie co naprawdę znaczy „wolność” było i pozostaje punktem spornym w rozmaitych dyskusjach intelektualnych. W obrębie myśli liberalnej ukształtowały się pojęcia dwóch rodzajów wolności: negatywnej oraz pozytywnej. Ta pierwsza oznacza wolność od wszelkiego rodzaju zewnętrznych nacisków i przymusów; ta druga oznacza z kolei posiadanie środków oraz siły, aby swoją wolność urzeczywistnić i spełnić.

REKLAMA

Tym dwóm pojęciom wolności towarzyszą dwa główne nurty myśli liberalnej. Zwolennicy tzw. „starego liberalizmu”, a także libertarianizmu, kładą nacisk na wolność negatywną oraz stoją w obronie maksymalnie wolnego rynku, we wszelkim interwencjonizmie państwowym widząc zagrożenie dla ludzkiej wolności. Doprowadzony do skrajnego rozwinięcia, nurt ten jest znany także jako socjaldarwinizm.

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

„Stary” liberalizm

Herbert Spencer (domena publiczna).

Czołowym – chociaż nieco zapomnianym – ideologiem socjaldarwinizmu był wybitny filozof i socjolog brytyjski Herbert Spencer. O ile Polacy bardzo dobrze znają jego twórczość jako zasłużonego socjologa, który zainspirował polskich pozytywistów, o tyle jego twórczość polityczno-ekonomiczna została w większości przemilczana. I nie wydaje się być to niczym dziwnym. Z jego dzieł (a szczególnie z najpopularniejszego The Man versus the State z 1884 roku) możemy wyczytać skrajnie wolnorynkową i socjaldarwinistyczną wizję ludzkiego społeczeństwa. Spencer uważa, że każde, najmniejsze nawet ograniczenie wolności rynku stanowi prostą drogę do zniewolenia. Postęp wymaga ofiar, biedy i nędzy, a osoby które w nią popadły są same sobie winne. Nie powinna istnieć powszechna służba zdrowia, znieść należy też wszelkie rodzaje ubezpieczeń społecznych. Wykluczona jest powszechna oświata, która stanowi tylko narzędzie manipulacji i indoktrynacji. Rząd powinien ograniczyć się tylko i wyłącznie do gwarantowania wolności rynku.

W swoim dziele Spencer oburza się na kolejne przykłady ustawodawstwa, które uderzają w wolny rynek. Krytykuje zakaz pracy chłopców do lat dwunastu, nakaz szczepień, obowiązek szkolny jak i zakaz zatrudniania kobiet w warunkach niebezpiecznych dla ich zdrowia. Naturalną konsekwencją tego typu poglądów była u Spencera awersja do demokracji i dążenie do odwrócenia postępującego procesu demokratyzacji. Jeśli jakaś ustawa była sprzeczna z żelaznymi prawami wolnego rynku, nie miała ona racji bytu.

Poglądy Spencera były nie tylko radykalne, ale też motywowane religijnie. Uważał on m.in., że prawo do życia nie jest wcale prawem absolutnym i może ustąpić słusznej karze za grzechy, a także że potomkowie odpowiadają bezpośrednio za grzechy swoich przodków.

Przeczytaj również:

REKLAMA

Ten nurt „starego liberalizmu” miał swoich kontynuatorów, spośród których najwybitniejszymi byli Ludwig von Mises oraz Friedrich Hayek. Ten drugi znany jest głównie ze swojego słynnego dzieła The Road to Serfdom (1944) w którym kontynuuje tok myśli Spencera i dowodzi, że jakikolwiek interwencjonizm państwowy musi prowadzić do powstania dyktatury. Hayek oparł się na swoich osobistych doświadczeniach, sam bowiem w młodości zobaczył na własne oczy dojście Hitlera do władzy. Wśród pomysłów Hayeka znajdowały się koncepcje jak najbardziej ciekawe i – nawet z punktu widzenia „społecznego” liberała – słuszne, jak np. nadrzędność prawa nad polityką czy idea spontanicznej i harmonicznej samoregulacji. Większość pomysłów Hayeka jest jednak otwarcie antydemokratyczna, a jej sztandarowym przykładem jest utworzenie Izby Prawodawczej w której zasiadaliby wybrani na 15-letnią kadencję legislatorzy (minimum wieku to 45 lat), którzy zajmowaliby się nie tyle tworzeniem prawa co twardych i niepodważalnych reguł wolnorynkowych. Była to więc koncepcja zdecydowanie antydemokratyczna.

Friedrich August von Hayek w 1981 r. (fot. LSE Library, opublikowano na licencji Flickr's The Commons).

Prezentowany tutaj „stary liberalizm” nie bez powodu nosi właśnie taką nazwę. Stanowił on bowiem tę mniej popularną wersję liberalizmu, a z biegiem czasu jeszcze tracił na powabie. Od przełomu XIX i XX wieku postępował proces „socjalizacji” liberalizmu, a w okresie po II wojnie światowej myśliciele tacy jak Hayek zostali uznanie za ostatecznie skompromitowanych i przestali się liczyć w dyskursie naukowym. Osoby wierzące w moc wolnego rynku stanowiły bardzo wąską grupę liberałów.

Ten stan rzeczy zaczął się zmieniać w latach 70. XX wieku. W 1974 roku Robert Nozick opublikował swoją rozprawę Anarchy, State and Utopia gdzie dowodził, że rola państwa powinna zostać sprowadzona do pozycji „nocnego stróża”. Mało tego, dowodził też, że poglądy te – w istocie libertariańskie – stanowią pełnoprawną i właściwie słuszną wykładnię liberalizmu. Towarzyszył temu istny renesans na poglądy von Misesa, Hayeka czy Miltona Friedmana. Do głosu doszli radykalni anarchokapitaliści jak Murray N. Rothbard czy pisarka Ayn Rand. Było to wszystko spowodowane częściowym kryzysem dotychczasowego modelu keynesowskiego połączonym z problemami demograficznymi Europy oraz zmianami strukturalnymi w gospodarce (odejściem od kompromisu z Bretton Woods czy upłynnieniem przepływu kapitału). Powody były również inne i bardziej złożone, ale nie czas tutaj na ich przywoływanie.

„Stary liberalizm” – określony teraz często mianem „neoliberalizmu” – zyskał jeszcze na sile po 1989 roku, kiedy wydawało się, że wolny rynek stanowi ostatnie słowo w rozwoju ludzkości. Ale trwało to tylko do 2008 roku – wybuch kryzysu finansowego załamał tą wiarę w jedynie słuszne, neoliberalne rozwiązania i przywrócił w dużej mierze do łask rozwiązania keynesowskie, których głównymi orędownikami stali się Paul Krugman, Joseph Stiglitz czy nawet przyznająca się do dotychczasowej dogmatycznej i nieskutecznej polityki Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde.

Bibliografia:

  • Judt Tony, Powojnie: Historia Europy po 1945 roku, Rebis, Poznań 2008.
  • Szacki Jerzy, Liberalizm po komunizmie, Znak, Kraków 1994.
  • Walicki Andrzej, Marksizm i skok do królestwa wolności. Dzieje komunistycznej utopii, PWN, Warszawa 1996.
  • Walicki Andrzej, Od projektu komunistycznego do neoliberalnej utopii, Universitas, Kraków 2013.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Mateusz Kuryła
Absolwent filologii angielskiej na Uniwersytecie Warszawskim, prywatnie pasjonat historii. Interesuje się szeroko pojętą „późną nowoczesnością” (od Wielkiej Rewolucji Francuskiej po historię najnowszą), ze szczególnym uwzględnieniem historii idei, prądów intelektualnych oraz zaangażowania intelektualistów. Obecnie prowadzi szczegółowe badania nad historią Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone