2 maja 1945 r.: biało-czerwone flagi na Kolumnie Zwycięstwa. Polacy w szturmie Berlina
Polacy w szturmie Berlina – zobacz też: Polskie bomby w hitlerowskim Berlinie
Przez cały czas trwania drugiej wojny światowej Berlin był symbolem: Niemiec, hitleryzmu, najeźdźców, zbrodniarzy. Stąd też w powszechnym, żołnierskim myśleniu, skutecznie podsycanym przez propagandę, istniał jeden główny kierunek: „na Berlin”. To hasło wypisywano na froncie wschodnim na drogowskazach i wypisywano na bombach zrzucanych na Niemcy. „A nasza drużyna dojdzie do Berlina” – brzmiały słowa żołnierskiej piosenki, cytowanej przez gen. bryg. Stanisława Komornickiego „Nałęcza”, powstańca warszawskiego, oficera 1. Armii WP, historyka wojskowości i kanclerza Orderu Wojennego Virtuti Militari. Szansa wzięcia szturmem Berlina, pomszczenia krzywd i doświadczenia triumfu pojawiła się w kwietniu 1945 r.
Odezwa do żołnierzy jednej z polskich jednostek, 2. Brygady Artylerii Haubic, wydana w końcu tego miesiąca mówiła:
Chwila, której oczekiwaliśmy przez długie lata okupacji na uchodźstwie i w kraju, nadeszła... My, o których hitlerowska propaganda twierdziła w roku 1939, że zostaliśmy zniszczeni raz na zawsze, w roku 1945 doszliśmy do Berlina jako żołnierze wyposażeni w najnowocześniejszą broń, najlepszy sprzęt... Przyszliśmy... by jako zbrojne ramię Narodu... przedłożyć hitlerowskim siepaczom rachunek za ich zbrodnie, za zburzoną Warszawę, spalone miasta i wsie, za obozy zagłady, za łzy naszych matek, męki naszych niewinnych dzieci... Naprzód do szturmu Berlina! Śmierć hitlerowskim najeźdźcom!
Decydujący cios
W wyniku operacji wiślańsko-odrzańskiej Armia Czerwona stanęła nad Odrą i Nysą Łużycką. Chociaż szturm na stolicę III Rzeszy rozważano już w lutym 1945 r., ostatecznie marsz wojsk Stalina na zachód musiał być na dwa miesiące wstrzymany – należało rozbić zbierające się na Pomorzu zgrupowanie Wehrmachtu i oczyścić ziemie polskie (dotychczasowe i przyszłe) z Niemców. Ostatecznie jednak 16 kwietnia, bo dłuższym przygotowaniu, wojska radzieckie przekroczyły Odrę – 1. Front Białoruski marsz. Żukowa na północ od Berlina, 1. Front Ukraiński marsz. Koniewa na południe od tego miasta (jeszcze dalej na północ, w rejonie Pomorza i Meklemburgii, walczył 2. Front Białoruski marsz. Rokossowskiego). Choć nie bez problemów, radzieckie kolumny uderzeniowe przebiły się przez linie obronne Niemców i ruszyły ku Berlinowi i Łabie. Dni III Rzeszy były policzone.
W operacji berlińskiej brały udział dwie pierwszoliniowe armie polskie – 1. Armia WP gen. Stanisława Popławskiego w ramach 1. Frontu Białoruskiego oraz 2. Armia WP (wraz z 1. Korpusem Pancernym) gen. Karola Świerczewskiego w składzie 1. Frontu Ukraińskiego. Jednostki 1. Armii, zaprawione w bojach nad Wisłą w 1944 r. i na Pomorzu w czasie ofensywy zimowej, miały ruszyć do ataku na Berlin z rejonu Siekierek i Gozdowic – miejscowości położonych na południe od Cedyni. Większość sił miała forsować Odrę bezpośrednio, jedynie 3. Dywizja Piechoty wraz z niektórymi oddziałami 2. DP została przerzucona na zachodni brzeg rzeki na przyczółek radzieckiej 47. Armii pod Czelinem. 16 kwietnia o godz. 6:15 Polacy z 1., 2. i 3. DP ruszyli do ataku na pozycje niemieckie. W ciągu dwóch pierwszych dni ofensywy udało się im (wraz z żołnierzami dwóch pozostałych dywizji piechoty armii) przełamać obronę nad Odrą, a 18 kwietnia rozpocząć walki w rejonie tzw. Starej Odry, wzdłuż której Niemcy ulokowali swoją drugą linię obrony. 19 kwietnia dzięki uderzeniu 3. i 4. DP oraz 1. Brygady Kawalerii w rejonie Wriezen udało się rozbić defensywę niemiecką.
Od 20 kwietnia Niemcy wycofywali się na zachód, jednostki 1. Armii rozpoczęły zaś działania pościgowe, wymijając Berlin od północy. Przez kolejne trzy dni Polacy posuwali się w kierunku Łaby, dochodząc 24 kwietnia w rejon Oranienburga, Kremmen i Nauen – miast położonych na północny-zachód od Berlina. Teren ten przecięty był przez biegnącą tędy rzekę Hawelę oraz kanały Ruppiner i Hohenzollernów. Jednostkom gen. Popławskiego rozkazano przejść do zadań obronnych, mających być elementem zewnętrznego pasa okrążenia stolicy III Rzeszy. Było to istotne m.in. dlatego, że z zachodu w kierunku Berlina zmierzała grupa gen. Felixa Steinera, jednego z dowódców, którym Hitler wydał rozpaczliwy rozkaz przyjścia z odsieczą oblężonemu miastu. Oddziały niemieckie próbowały atakować przez kilka kolejnych dni, nie miały jednak szans odegrać większej roli w bitwie berlińskiej. Dywizje polskie broniły wyznaczonej linii frontu, skupiając swój wysiłek zwłaszcza w rejonie Germendorfu, gdzie Niemcom udało się zdobyć niewielki przyczółek, który nie odegrał jednak większej roli militarnej.
27 kwietnia oddziały 1. Frontu Białoruskiego nie zaangażowane w Berlinie ruszyły na zachód w kierunku Łaby. Wśród nich znalazły się dywizje polskie, które 3 maja doszły do tej rzeki. Do ostatniej walki 1. Armii w operacji berlińskiej doszło 6 maja w rejonie Klietz.
Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
Tymczasem w Berlinie...
Stolica III Rzeszy miała być, według rozkazów przywódców, broniona do ostatniej kropli krwi. Generał Helmuth Weidling, dowodzący oddziałami niemieckimi, nie miał jednak łatwego zadania. Dysponował w większości rozbitymi dywizjami Wehrmachtu i Waffen-SS oraz pewną liczbą oddziałów policyjnych i Volkssturmem – złożonym z bardzo młodych lub starych mężczyzn pospolitym ruszeniem. Istniejącą broń i sprzęt starano się jak najlepiej rozdysponować, tworząc m.in. punkty ogniowe z okopanego sprzętu pancernego. Obrońcy niemieccy dysponowali też panzerfaustami, którymi mieli (czasem straceńczo) powstrzymywać radzieckie czołgi. Całość miasta podzielono na 8 sektorów obrony oraz tzw. „Cytadelę” – centralny rejon obrony, rozłożony wokół Reichstagu i Kancelarii Rzeszy.
Pierwsze pociski artyleryjskie spadły na Berlin już 20 kwietnia, jednak dopiero następnego dnia wojska radzieckie zaczęły szturmować miasto. Równolegle do walk rozpoczynał się dramat ludności cywilnej miasta, przede wszystkim kobiet, brutalnie gwałconych przez czerwonoarmistów (czego dobitnym świadectwem jest anonimowy pamiętnik zatytułowany Kobieta w Berlinie). Okrążenie udało się zamknąć 25 kwietnia. Dowództwo Armii Czerwonej planowało zdobycie miasta na 1 maja (Święto Pracy), Stalin zaś sprytnie nakręcał rywalizację swoich dwóch marszałków (Gieorgija Żukowa i Iwana Koniewa) o to, czyje oddziały pierwsze dojdą do siedziby Hitlera. I chociaż 28 kwietnia obrona miasta została rozbita na trzy wyizolowane sektory, rozpoczęto walki o centrum miasta, a klęska Niemców była przesądzona, ofensywa radziecka wpadła w pewien kryzys.
W czołówce natarcia znajdowały się przede wszystkim jednostki pancerne i zmechanizowane Armii Czerwonej, skupione głównie w 2. Armii Pancernej gen. Siemiona Bogdanowa i 3. Armii Pancernej gen. Pawła Rybałki. To one wysforowały się naprzód, w sytuacji walk w mieście traciły jednak swoje atuty – łatwiej było je dziesiątkować przy pomocy ręcznej broni przeciwpancernej i artylerii, nie udawało się im rozbijanie wszystkich barykad, dodatkowo czołgi mogły działać tylko na ulicach, nie zaś zdobywać domy. Umacniała się też obrona niemiecka, w której wykorzystywano nie tylko barykady i bloki mieszkalne, ale także piwnice, studzienki kanalizacyjne i stacje podziemnej kolejki. Do skutecznej osłony czołgów potrzeba było piechoty, jednak bataliony piechoty zmotoryzowanej, które wchodziły w skład radzieckich brygad pancernych, w kulminacyjnym momencie walki były totalnie przetrzebione. Według relacji polskiego oficera, płk Romana Lesia, z batalionów tych pozostawało kilkunastu żołnierzy zdolnych do walki. Radzieccy czołgiści potrzebowali świeżej piechoty, którą na szybko sprowadzano w głąb miasta...
Wspierając natarcie
W walkach w Berlinie uczestniczyło kilka jednostek polskich. Pierwszą, która weszła do walki, była 1 Samodzielna Brygada Moździerzy, która od lutego 1945 r. była przydzielona do 47. Armii radzieckiej i walczyła w jej składzie na Pomorzu Zachodnim i w Brandenburgii. W oblężonej stolicy III Rzeszy brygada od 25 kwietnia biła się w zachodnich dzielnicach – Spandau i Poczdamie. Walki toczone przez 5., 8., 10. i 11. pułk moździerzy były ciężkie, wymagały m.in. udziału moździerzystów w normalnej liniowej walce, zwłaszcza w sytuacji przemieszania się oddziałów wrogich armii oraz pojawiania się na tyłach maruderów niemieckich. Do ostatniej walk brygady doszło jeszcze w nocy z 2 na 3 maja, gdy z miasta próbował wyrwać się jeden z ostatnich oddziałów niemieckich.
26 kwietnia do walki wszedł 6 samodzielny zmotoryzowany batalion pontonowo-mostowy, uznawany za najlepszą polską jednostkę inżynieryjną. Wszedł on w skład 2. Armii Pancernej i znalazł się na północy Berlina. Cechą charakterystyczną urbanistyki niemieckiej stolicy jest duża liczba przecinających ją kanałów oraz przepływająca przez miasto Szprewa. Ułatwiało to dodatkowo obronę, atakujących stawiało zaś przed koniecznością budowania przepraw. Najważniejszą z nich Polacy ustawili, pod ostrzałem niemieckim, w rejonie dworca kolejki miejskiej Jungfernheide 27 kwietnia. Most miał długość 61 metrów i dopuszczalne obciążenie 30 ton. 6 szbp-m odbudował także most kolejowy w tym rejonie, po którym dało się przerzucać na drugi brzeg rzeki czołgi. Budowano także mniejsze przeprawy i rozbierano barykady.
Trzecią jednostką była wspomniana na wstępie 2. Brygada Artylerii Haubic, która przybyła do 2. Armii Pancernej 26 kwietnia i następnego dnia została przydzielona do radzieckich brygad pancernych jako ich wsparcie artyleryjskie. Specyfiką walki w mieście była potrzeba ostrzału nie tylko ogniem pośrednim, ale również strzelania na wprost, do konkretnych celów. Haubice normalnie nie są przeznaczone do tego typu wykorzystania, polscy artylerzyści musieli jednak dostosować się do trudnych warunków bojowych. Brygada brała udział w natarciu na „Cytadelę” od wschodu, w rejonie Charlottenburga. Dodatkową specyfiką działania było też szukanie lepszych pozycji strzeleckich poprzez... wciąganie armat na wyższe piętra berlińskich kamienic.
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Lenino-Berlin
Udział polskich jednostek wojskowych, zwłaszcza specjalistycznych, był uzasadniony militarnie. Nad wszystkim jednak ciążyła też polityka, która wymagała, by w ramach „polsko-radzieckiego braterstwa broni” i dla dodania dodatkowych argumentów propagandowych Rządowi Tymczasowemu w Warszawie, Polacy obowiązkowo znaleźli się w Berlinie i to nie w roli pomocników. Naczelny Wódz Wojska Polskiego (na froncie wschodnim) gen. Michał Rola-Żymierski wspominał:
Widząc, że zbliża się decydujący moment końcowy wojny byłem przekonany, iż naród polski po strasznych doświadczeniach okupacji powinien otrzymać zadośćuczynienie w postaci bezpośredniego udziału naszych żołnierzy w bojach o Berlin.
Dlatego też postanowiłem interweniować u dowódcy Frontu, marszałka Żukowa. W bezpośredniej z nim rozmowie telefonicznej, przeprowadzonej około 22:00 w dniu 29 kwietnia 1945 r. powiedziałem marszałkowi, że zwracam się do niego w imieniu Partii i Rządu Polskiego o wyrażenie zgody na udział jednostki Wojska Polskiego w szturmie Berlina. Motywowałem to trwającą od wieków walką narodu polskiego z Niemcami, ogromnymi ofiarami, jakie ponieśliśmy w ostatniej wojnie i podkreśliłem, że udział ten będzie najlepszą nagrodą i zaszczytem dla ludowego Wojska Polskiego. Marszałek Żukow odpowiedział, że w tej sprawie zwróci się do Naczelnego Dowódcy, marszałka Józefa Stalina, i zawiadomi mnie o jego decyzji telefonicznie. […]
Około 2:00 godziny w nocy marszałek Żukow powiadomił mnie, że zgodnie z decyzją Naczelnego Dowództwa Armii Radzieckiej, 1 dywizja weźmie udział w szturmie Berlina.
Wybór 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki nie był przypadkowy. Była to najstarsza jednostka Wojska Polskiego na froncie wschodnim, stworzona wiosną i latem 1943 r. w Sielcach nad Oką. Stanowiła ona zalążek „ludowego wojska”, brała też udział w bitwie pod Lenino (którą rozgrywano propagandowo od chwili jej zakończenia). Dodatkowo posiadała „odpowiedniego” pod względem ideologicznym, jak również patriotycznym, patrona.
30 kwietnia trzy pułki piechoty, pułk artylerii lekkiej i pododdziały specjalistyczne wchodzące w skład 1. DP przerzucono znad Kanału Hohenzollernów do Berlina. Wykorzystano do tego kolumny samochodów ciężarowych, wydelegowane specjalnie do tego celu. W mieście jednostki trafiły do 2. Armii Pancernej, której dowódca, gen. Bogdanow, przydzielił je jako grupy bojowe do poszczególnych korpusów pancernych swojej armii: 1. i 12. Do walki weszły w nocy z 30 kwietnia na 1 maja.
Polskie oddziały piechoty miały więc załatać dziurę, jaka wytworzyła się wśród oddziałów radzieckich w wyniku wykrwawienia się piechoty zmotoryzowanej. Wraz ze sprowadzanymi jednostkami radzieckimi kościuszkowcy mieli stanowić osłonę kolumn pancernych szturmujących miasto. Piechota miała chronić czołgi przed ostrzałem z panzerfaustów, zdobywać i utrzymywać budynki stojące wzdłuż ulic leżących w osi natarcia oraz pomagać rozbijać barykady, którymi Niemcy próbowali zagrodzić drogę Armii Czerwonej. Skuteczna organizacja współdziałania piechoty i broni pancernej zmniejszyła straty tej drugiej, bardzo wysokie w początkowym okresie bitwy.
1. i 2. pułk piechoty nacierały na „Cytadelę” od zachodu, przez dzielnicę Charlottenburg. 3. pułk piechoty znajdował się po drugiej stronie Szprewy i Kanału Landwehry. Ważnymi miejscami walk była główna arteria tej dzielnicy, czyli Bismarckstrasse, a także Pestalozzistrasse. Pierwszej nocy walk ważnym sukcesem było zdobycie kościoła na Karl August Platz dzięki skutecznemu wykorzystaniu zadymiania oraz zaskoczeniu. Główny szturm miał jednak miejsce 1 maja. O godz. 9:00 oddziały radzieckie i polskie ruszyły do ataku, zatrzymał je jednak gmach Politechniki (Technische Hochschule), położony przy moście na Kanale Landwehry. Budynek ten, wraz ze znajdującą się po drugiej stronie stacją kolejki Tiergarten, stanowił główne punktu oporu zachodniej linii centralnego rejonu umocnionego Berlina. Ich zdobycie otwierało drogę do parku Tiergarten, a za nim do Bramy Brandenburskiej, Reichstagu, Kancelarii Rzeszy i Bunkru Hitlera.
Ostateczny szturm rozpoczął się w nocy z 1 na 2 maja. O 1:40 ruszył atak na zaciekle bronioną politechnikę. Zwiadowcy z 2. pułku piechoty osłaniani ogniem artylerii i broni maszynowej jako pierwsi wtargnęli do budynku, wkrótce od różnych stron powtórzyły to kolejne bataliony tej jednostki. Walka toczyła się o każde pomieszczenie, gdyż Niemcy wciąż mieli siły by stawiać opór. Do świtu udało się jednak oczyścić budynek. W tym samym czasie 3. pułk piechoty wraz z radzieckimi czołgami zdobył leżącą po drugiej stronie stację kolejki Tiergarten. Kościuszkowcy według relacji mieli ruszyć do walki z okrzykiem „Za Warszawę!”. Po tych sukcesach siły polskie ruszyły w rejon parku Tiergarten oraz na południowy zachód, w kierunku Dworca ZOO. O godz. 7:00 rano oficjalnie jednak zaprzestano walk. Berlin skapitulował.
W czasie niecałych dwóch dni walk 1. Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki zdobyła 36 kwartałów, 7 kompleksów zabudowań fabrycznych, 4 stacje kolejki podziemnej, kompleks politechniki, 8 czołgów, 15 dział pancernych, 28 dział różnego kalibru, 82 ciężkie karabiny maszynowe, ponad 3 tysiące karabinów i pistoletów maszynowych, ponad 300 samochodów i 120 motocykli. Do niewoli wzięto ok. 2,5 tysiąca żołnierzy i oficerów, zabijając ok. tysiąca Niemców. Polacy stracili 539 ludzi, w tym 88 poległych.
Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
Biało-czerwone flagi w Berlinie
Po zdobyciu stacji kolejki Tiergarten żołnierze 3 pułku piechoty ruszyli jako desant radzieckich czołgów na wschód, przez park Tiergarten, w kierunku Bramy Brandenburskiej. Tam też doszło do symbolicznego spotkania żołnierzy dwóch frontów radzieckich, atakujących „Cytadelę”. Podpisano uroczysty akt spotkania i według oficjalnej wersji obok czerwonych sztandarów na Reichstagu i Bramie Brandenburskiej zawieszono też flagi biało-czerwone (informacje niepotwierdzone mówią o czymś zgoła innym – zabiciu Polaka, który próbował powiesić w tym miejscu własną flagę).
Wydarzeniem symbolem miało być jednak powieszenie polskich flag na Kolumnie Zwycięstwa (Siegessäule) – pomniku niemieckiego militaryzmu, upamiętniającego wojny Prus z Danią, Austrią i Francją w latach 1864-1871. 2 maja 1945 r. tam również zawisły biało-czerwone flagi, co w kolejnych latach urosło do miana symbolu udziału Polaków w szturmie Berlina, chętnie używanego m.in. przez propagandę PRL.
Paradoksalnie, nie wiemy kto był tym, który dokonał tego symbolicznego aktu jako pierwszy. Sprawa poszukiwania „bohatera” pojawiła się w latach 60. przy okazji publikacji czasopisma „Panorama Północy”. W 1966 r. badanie w tej sprawie podjął Wojskowy Instytut Historyczny, który na podstawie dostępnych źródeł i materiałów wskazał dwie możliwe grupy żołnierzy 1. pułku artylerii lekkiej z 1. DP: z 7 baterii, dowodzonych przez zastępcę dowódcy ds. polityczno-wychowawczych ppor. Mikołaja Troickiego oraz z 8 baterii, dowodzonych przez pełniącego tę samą funkcję ppor. Waldemara Felchnerowskiego. Obydwaj oficerowie przedstawiali się jako pomysłodawcy tej inicjatywy, historycy orzekli jednak, że większe szanse na to miał ppor. Felchnerowski, którego bateria osłaniała marsz czołgów i desantu w drodze do Bramy Brandenburskiej i w tym czasie znajdowała się w rejonie Kolumny Zwycięstwa. Bateria ppor. Troickiego miała znaleźć się tam dopiero w drodze powrotnej. Konkluzje wieńczyła uwaga:
[…] cały problem oprócz aspektu politycznego posiada również niemniej ważny aspekt moralny o czym świadczą m.in. listy protestacyjne nadesłane do redakcji, do WIH, do CAW i do GZP przez żołnierzy 1 DP.
Podjęto więc decyzję, by popularyzować wersję wydarzeń uwzględniającą dorobek obydwu grup żołnierzy. Dziś trudno odtworzyć, kto był w rzeczywistości tym bohaterem, który zawiesił biało-czerwoną flagę na Siegessäule. W mediach po 1989 r. wspominano m.in. o udziale kpr. Antoniego Jabłońskiego i plut. Kazimierza Otapa z grupy Troickiego, ale także o zwiadowcy 2. Brygady Artylerii Haubic Ludwiku Skokuniu.
W oficjalnej wersji propagandy PRL bohaterem wieszającym flagę został Mikołaj Troicki, w latach późniejszych oficer rezerwy. Od lat 60. do 80. uczestniczył w uroczystościach wojskowych związanych ze Świętem Zwycięstwa, jako kombatant wypowiadał się też dla mediów. W 1970 r. tak opowiadał o swoim czynie dziennikarzowi „Expressu Wieczornego”:
Gdy pociski z polskich dział i serie z pepeszek przegnały z kolumny hitlerowców, przebiegliśmy z plut. Kazimierzem Otapem, kpr. Antonim Jabłońskim i kanonierem Aleksandrem Karpowiczem i Eugeniuszem Mierzejewskim przez jezdnię w kierunku obeliska. Wspinając się po schodach prowadzących na szczyt kolumny, potykaliśmy się o sploty przewodów telefonicznych, skrzynki od amunicji, gęsto rozsiane łuski po wystrzelonych pociskach. Dookoła słyszeliśmy pojedyncze odgłosy wystrzałów. Zdawaliśmy sobie sprawę, że w promieniu kilkuset metrów widać nas było jak na dłoni. Po chwili na szczycie kolumny, będącej symbolem pruskiego militaryzmu, załopotała polska flaga. Zrobiona naprędce z czerwonej tkaniny z czasz spadochronowych i białego płótna. Mieliśmy drzewce wystrugane z gałęzi powalonego drzewa. Po zawieszeniu flagi staliśmy przez chwilę na baczność. W krótkich słowach powiedziałem kolegom o historycznej roli jaką wypełniliśmy na swej żołnierskiej, frontowej drodze. Byliśmy wzruszeni.
Zwycięstwo z morałem
Motyw biało-czerwonych flag, podobnie jak całość zdobycia Berlina, był ważnym mitem oficjalnej wersji PRL-owskiej historii. Polacy zawieszający swoje sztandary na Kolumnie Zwycięstwa to symbol sprawiedliwości dziejowej (Polska wszak padła ofiarą Hitlera jako pierwsza), wynagrodzenie ofiar wojennych, zwieńczenie tysiącletnich walk z germańskim najazdem (warto przypomnieć choćby słynny plakat Trepkowskiego „Grunwald 1410 – Berlin 1945”), dowód na polskie prawa do Ziem Odzyskanych. Słowem: symbol zwycięstwa, którego Polacy po 1945 r. w rzeczywistości mogli odczuwać deficyt. Zwycięstwa, dodajmy, ogólnonarodowego – w 1985 r. w „Trybunie Ludu” pisano:
Nasi żołnierze bili się na ulicach Berlina w imieniu całego umęczonego narodu polskiego: w imieniu obrońców Westerplatte z 1939 roku, partyzantów z Lasów Janowskich i Powstańców Warszawy, a także w imieniu bohaterów Narwiku i Monte Cassino, Wału Pomorskiego, Kołobrzegu i Budziszyna.
Po wojnie udział żołnierzy radzieckich w walkach o Berlin upamiętniono pomnikami na cmentarzu Treptow oraz w Tiergarten. Obydwa ustawiono jeszcze w latach 40., gdy w pamięci Berlińczyków wciąż tkwiła pamięć o okrucieństwie czerwonoarmistów zdobywających miasto. W pewien sposób były więc elementem przemocy symbolicznej – przypomnienia, że Niemcy znalazły się po wojnie pod butem ZSRR. Nieco inaczej upamiętniono żołnierzy polskich. Poległym wystawiono w 1972 r. Pomnik Żołnierza Polskiego i Niemieckiego Antyfaszysty w Volkspark Friedrichshain w dzielnicy Friedrichshain w dawnym Berlinie Wschodnim. Miał on być specyficznym symbolem polsko-niemieckiej przyjaźni, konstruowanej na wspólnej walce z faszyzmem.
Udział Polaków w szturmie Berlina miał charakter politycznej demonstracji na użytek komunistycznych władz w Warszawie. Jednocześnie zaś oddziały 1. Armii Wojska Polskiego walczyły na terenie niemieckiej stolicy z odwagą i poświęceniem, wnosząc cenny wkład w ofensywę. Ten paradoks jak mało który pokazuje skomplikowane losy żołnierzy polskich walczących z Niemcami na froncie wschodnim drugiej wojny światowej.
Bibliografia:
- Grzelak Czesław, Stańczyk Henryk, Zwoliński Stefan, Armia Berlinga i Żymierskiego. Wojsko Polskie na froncie wschodnim 1943-1945, Neriton, Warszawa 2002.
- Kaczmarek Kazimierz, Polskie Wojsko na Wschodzie 1943-1945: od Mierei do Łaby i Wełtawy, Drukarnia Akademicka/Związek Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Polskiego, Lublin 2005.
- Komornicki Stanisław, Oddziały Wojska Polskiego w walkach o Berlin w 1945 r., „Wojskowy Przegląd Historyczny”, nr 3, 1963, s. 183-205.
- Kospath-Pawłowski Edward, Chwała i zdrada. Wojsko Polskie na Wschodzie 1943-45, Inicjał, Warszawa 2010.
- Sobczak Kazimierz, Lenino-Warszawa-Berlin. Wojenne dzieje 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, Wydawnictwo MON, Warszawa 1988.
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!