„1989. Koniec systemu” (red. Piotr Głogowski) – recenzja i ocena

opublikowano: 2009-07-04 22:14
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Narodowa zdrada, konieczny kompromis czy może zwycięstwo ruchów demokratycznych? Okrągły Stół, mimo że minęło już 20 lat, wciąż budzi żywe emocje. Zarazem jednak temat ten zawłaszcza niejako debatę publiczną – wypierając z niej złożoność wydarzeń 1989 roku, tak w Polsce, jak i w całej Europie Środkowo-Wschodniej.
REKLAMA
1989. Koniec systemu
cena:
15 zł
Wydawca:
Ośrodek KARTA i Dom Spotkań z Historią
Rok wydania:
2009
Okładka:
miękka
Liczba stron:
112
Format:
160 x 230 mm
ISBN:
978-83-61283-17-1

„1989. Koniec systemu” to niepozorna i niedroga publikacja – wydawcy życzą sobie zaledwie 10-15 zł za kolorową, pełną ilustracji książeczkę liczącą 112 stron. Już na wstępie mogę stwierdzić, że szczerze zachęcam do wydania na nią tych paru groszy. I to niezależnie od tego, jak postrzega się Okrągły Stół. Praca pod redakcją Piotra Głogowskiego według koncepcji Zbigniewa Gluzy nie jest bowiem kolejną przepełnioną ideologicznymi dygresjami cegłą, nie jest też szczegółowym zbiorem relacji czy studiów naukowych. To kalendarium 1989 roku, stworzone według nowatorskiej koncepcji, bardzo klarowne i – co rzadko zdarza się w tego typu publikacjach – interesujące.

Książka obejmuje cały rok 1989 – od pierwszych dni stycznia, po koniec grudnia. Poświęcona jest nie tylko wydarzeniom w Polsce, ale także na Węgrzech, w NRD, Czechosłowacji, Bułgarii i Rumunii. Opis wydarzeń kolejnych dni okraszony został bardzo licznymi fotografiami i interesującymi, często słabo znanymi cytatami. Cytaty to zresztą nie żaden dodatek, bo stanowią one około połowę tekstu, sprawiając że sztywne kalendarium ożywa, wciągając czytelnika w nurt wydarzeń. Jednocześnie realne wypowiedzi pozwalają poznać historię upadku komunizmu z ówczesnej perspektywy – poprzez wypowiedzi z 1989 roku, a nie późniejsze, na których ciążyły doświadczenia pierwszych lat transformacji.

Co ważne, nie jest to w żaden sposób upiększona wersja historii – zespół redakcyjny zdołał opisać sukces, jednocześnie nie pomijając wewnętrznych tarć w środowiskach demokratycznych czy nieprzemyślanych postaw i wypowiedzi przedstawicieli obydwu stron politycznego sporu. Przykładowo pod dniem 9 kwietnia zacytowana została wypowiedź Lecha Wałęsy będąca komentarzem do demonstracji „Solidarności walczącej”: Fakt, że szczeniaki wykrzykują na ulicach to lub owo, jest bez znaczenia. Ta i inne wypowiedzi przypominają, że decyzje Okrągłego Stołu nie zyskały aprobaty całej opozycji, a w części środowisk doprowadziły nawet do nasilenia wystąpień. Nie inaczej było w pozostałych krajach regionu.

Do listy zalet publikacji należałoby dopisać jeszcze rzadki w takich książkach aparat przypisów. Szkoda tylko, że zebrana na końcu książki lista literatury, do których te się odwołują, nie zawiera numerów stron, a w przypadku artykułów prasowych także tytułów tekstów.

Sztafeta narodów?

Na samym wstępie wspomniałem, że szczególnie interesująca jest koncepcja publikacji. Najlepiej wyjaśnia ją autor wstępu do książki, prezes Ośrodka KARTA Zbigniew Gluza. Pisze on: Rok 1989 przebiegł tak, jakby został wyznaczony dla tej części Europy na główny akt szczęśliwego dramatu. W styczniu zapowiedzi zmian systemowych w naszych krajach były zaledwie znikome. W grudniu niepodległy byt stał się rzeczywistością Polski, Węgier, Czechosłowacji; również w NRD, Bułgarii, Rumunii i republikach bałtyckich ZSRR wizja zmian ustrojowych miała już mocne zakorzenienie. [...] Nasze społeczeństwa przebiegły ten rok w prawdziwej sztafecie. Nie porozumiewając się wprost, nie uzgadniając terminów ani nawet siebie nawzajem nie namawiając do działania – jedno społeczeństwo przekazywało pałeczkę następnemu. Akcja kończona w jednym kraju przenosiła się płynnie do kolejnego. Po zestawieniu w prezentowanym tu całorocznym kalendarium wydarzeń w państwach regionu, okazało się, iż ich kolejne narodowe kulminacje są w istocie w pełni rozdzielne, jak kolejne etapy sztafety.

REKLAMA

Opisana wizja wydarzeń sprzed 20 lat znajduje odbicie w strukturze książki. Ma ona układ chronologiczny, ale jednocześnie we fragmentach poświęconych poszczególnym miesiącom autorzy skupili się kolejno na wybranych państwach – konkretnie zaś zawsze na jednym państwie, które akurat „trzymało pałeczkę” sztafety. Tak więc okres od początku roku do 12 czerwca to etap sztafety, w którym biegła Polska. Dalej pałeczkę przejmują Węgry (czerwiec – wrzesień), NRD (październik – listopad), Czechosłowacja (druga połowa listopada), Bułgaria (pierwsza połowa grudnia) i w końcu Rumunia (druga połowa grudnia). W części książki poświęconej jednemu państwu zawarte są informacje również o wydarzeniach w pozostałych, ale tylko na dolnym, wydzielonym marginesie. Tak więc pierwsze sześć miesięcy kalendarium to opis wydarzeń w Polsce, do którego tylko skrótowo dodano wzmianki o tym co działo się w innych demoludach, ale też w ZSRR czy Chinach. Później, gdy pałeczkę przejmują Węgry, Polska trafia wraz z innymi państwami na margines. Następnie przychodzi kolej na NRD i tak dalej i tak dalej...

Co do tego, że jest to wizja interesująca – trudno mieć wątpliwości. Zarazem jednak jest ona niewątpliwie dość kontrowersyjna. Bo czy można tak bezpardonowo pokazywać, że dany etap historii został zdominowany przez jeden tylko naród? Czy da się niczym nożem oddzielić kolejne momenty „kulminacji” wydarzeń? Czy nie są to raczej sprzęgnięte ze sobą i przeplatające się procesy, równoległe i wymagające takiej samej, bądź podobnej uwagi? Na pytania te nie da się chyba jednoznacznie odpowiedzieć, a „1989. Koniec systemu” proponuje interesujące, nowe spojrzenie, które można samodzielnie przemyśleć, zestawiając dane z określonego fragmentu kalendarium z tymi zawartymi na dolnym marginesie.

Czy jednak spojrzenie to spodobałoby się np. Czechom, których demokratyzacja została zepchnięta do roli kilkustronicowego epizodu, podczas gdy Polsce poświęcono 1/3 książki? Czy spodobałoby się Bułgarom, którym wyznaczono etap sztafety liczący zaledwie kilkanaście dni? Raczej nie wszystkim. Czy książka nie skupia się przesadnie na (niewątpliwie bardzo dużej) roli Polski w przemianach demokratycznych? Odpowiada to hasłu „zaczęło się w Polsce”, które stało się popularnym sloganem tegorocznych uroczystości – czy jednak przyjęta formuła rzeczywiście ukazuje efekty roku 1989 jako wspólny sukces narodów środkowo-wschodniej Europy? Podobne pytania możnaby mnożyć, można im też przeciwstawić jeden z cytatów zawartych w samej publikacji: W Polsce to trwało 10 lat, na Węgrzech 10 miesięcy, w NRD 10 tygodni, może w Czechosłowacji zajmie to 10 dni... (Timothy Garton Ash, wypowiedź z 23 listopada 1989 roku).

Na pewno „1989. Koniec system” stanowi dobry przyczynek do dyskusji na temat roli poszczególnych narodów w procesie demokratyzacji i wspólnej wizji ówczesnych wydarzeń. I w tym właśnie, choć nie tylko, tkwi wartość tej publikacji.

Zobacz też

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Kamil Janicki
Historyk, były redaktor naczelny „Histmag.org” (lipiec 2008 – maj 2010), obecnie prowadzi biuro tłumaczeń, usług wydawniczych i internetowych. Zawodowo zajmuje się książką historyczną, a także publicystyką historyczną. Jest redaktorem i tłumaczem kilkudziesięciu książek, głównym autorem i redaktorem naukowym książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009) a także autorem około 700 artykułów – dziennikarskich, popularnonaukowych i naukowych, publikowanych zarówno w internecie, jak i drukiem (również za granicą).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone