Bernard Cornwell – „Wagabunda” – recenzja i ocena

opublikowano: 2009-12-07 11:17
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Poszukiwanie świętego Graala? Żaden ze mnie literacki snob, ale chyba nikogo nie zdziwi, że do tematu powieści Bernarda Cornwella podszedłem ze sceptycyzmem. Czy o tym w ogóle można napisać trzymającą poziom i nie poddającą się totalnej sztampie opowieść? Okazuje się, że można. I Cornwellowi wyszło to całkiem nieźle.
REKLAMA
Bernard Cornwell
Wagabunda
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Instytut Wydawniczy „Erica”
Rok wydania:
2009
Okładka:
Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
448
Format:
145 x 205 mm
ISBN:
978-83-89700-83-4

„Wagabunda” to drugi tom osadzonej w epoce wojny stuletniej serii „The Grail Quest” i bezpośrednia kontynuacja „Hellequina. Jeźdźców z piekieł” – powieści opublikowanej w Polsce rok temu przez Instytut Wydawniczy Erica. Pierwszego tomu serii nie czytałem, ale Corwell to specjalista w swoim fachu (jest przecież autorem równo 50 powieści!) – fabułę kreuje tak, by jednocześnie wyjaśnić nowemu czytelnikowi co się dzieje i nie znużyć tych, którzy do ręki wzięli poprzednią część trylogii.

W „Wagabundzie” autor kontynuuje opowieść o losach młodego angielskiego łucznika, Thomasa z Hookton, który po części wbrew swojej woli, a już szczególnie z całą masą wątpliwości, poszukuje świętego Grala. Jego posiadaczem miał być rzekomo ojciec Thomasa – ksiądz i... szaleniec. Czy Graal był tylko jego wymysłem, czy może istniał naprawdę, ale został przed śmiercią nie do końca poczytalnego i dość rozpustnego kapłana skutecznie ukryty?

Opowieść o Graalu to pozornie oś fabuły, a w rzeczywistości raczej pretekst, który Cornwell wykorzystuje, by zabrać czytelnika w podróż po najważniejszych miejscach i wydarzeniach epoki. Podobnie jak w znacznie bardziej znanej serii przygód kapitana Sharpe’a, także tym razem będziemy świadkami wielkich bitew i przypadków, które zmieniały bieg dziejów. Kilkadziesiąt stron zajmuje opis bitwy między Szkotami i Anglikami pod Neville Cross, bardzo szczegółowo autor oddał także klęskę wojsk Karola z Blois pod bretońskim La Roche-Derrien. Dla osób, które miały już okazję zetknąć się z prozą Cornwella, nie będzie zaskoczeniem jej „militaryzacja” – wyraźne odrysowanie postaci czy zawiłości fabuły ustępują tu miejsca wyrafinowanej jatce, którą autor opisuje może nie jako znawca, ale na pewno wiernie, a przede wszystkim – przystępnie. Bitwy z łatwością można sobie wyobrazić, a detale skutecznie zapadają w pamięć (nota historyczna na końcu publikacji wyjaśnia z grubsza, które z nich stanowią fakty, a które fikcję). Wyraźną wadą jest w tym przypadku tylko mało realistycznie oddany język. Trudno uwierzyć, że w czasie zajadłej bitwy oponenci rozmawiali pełnymi, składnymi zdaniami. Albo, że wyzywali się w sposób tak grzeczny, jak „wasze matki to kozy!”.

Do listy niewątpliwych zalet książki należy dodać postać głównego bohatera. Sam pomysł, by pisać nie o rycerzu czy innego rodzaju rębajle, ale o łuczniku jest bardzo oryginalny. Szczególnie, że ta kluczowa dla historii Anglii formacja nigdy nie miała szczęścia do opisów fabularnych. Także konstrukcja postaci Thomasa jest ciekawa, choć jak już mówiłem – o złożonych portretach psychologicznych i oddaniu zawiłości myśli nie może być w książce Cornwella mowy. Dla jednych będzie to minus, dla innych: zdecydowany plus.

Pochwała należy się także wydawcy. Nie tylko za (ponownie) bardzo ładną okładkę, ale też profesjonalny przekład. W przypadku niektórych ze wcześniej wydanych w Polsce powieści Cornwella czytelnicy wytykali błędy i niezręczności w tłumaczeniu. Tym razem udało mi się znaleźć w całej książce zaledwie kilka literówek, a tłumaczenie stoi na bardzo wysokim poziomie.

***

Powieść przeczytałem z zainteresowaniem. Cornwell nie jest w moim odczuciu mistrzem pióra, ale to bardzo sprawny rzemieślnik, który potrafi pisać tak, by przykuć uwagę czytelnika. Zapewne sięgnę po kolejną część trylogii. Choćby dlatego – i tu druga, ale też ostatnia wada „Wagabundy” – że w tej akcja rozwinęła się zaledwie odrobinę, a jej rozwiązania nawet nie widać na horyzoncie...

Patronem medialnym książki jest „Histmag.org”
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Kamil Janicki
Historyk, były redaktor naczelny „Histmag.org” (lipiec 2008 – maj 2010), obecnie prowadzi biuro tłumaczeń, usług wydawniczych i internetowych. Zawodowo zajmuje się książką historyczną, a także publicystyką historyczną. Jest redaktorem i tłumaczem kilkudziesięciu książek, głównym autorem i redaktorem naukowym książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009) a także autorem około 700 artykułów – dziennikarskich, popularnonaukowych i naukowych, publikowanych zarówno w internecie, jak i drukiem (również za granicą).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone