Adam Makos, Larry Alexander – „Rycerze wojennego nieba” – recenzja i ocena

opublikowano: 2014-10-11 12:53
wolna licencja
poleć artykuł:
Kiedy spotkali się w chmurach, byli śmiertelnymi wrogami. Chwilę później Franz złamał wszelkie zasady. Odnajdując się po czterdziestu latach, już wiedzieli, że tamta decyzja naznaczyła ich na całe życie.
REKLAMA
Adam Makos, Larry Alexander
Rycerze Wojennego Nieba
nasza ocena:
10/10
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Rebis
Rok wydania:
2014
Okładka:
twarda/całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
384
Format:
150x225
ISBN:
978-83-7818-546-8

Druga wojna światowa to niewdzięczny temat dla każdego, kto zdecydował się wokół niej skupić naukowe dociekania. Niewdzięczny, bo wydaje się, że o tych zmaganiach – ostatnich tak wielkich w najnowszej historii świata – napisano już wszystko. Tymczasem prac związanych z lotnictwem militarnym, zwłaszcza podjętych z perspektywy niemieckiego Luftwaffe i trafiających przy tym do szerszej publiczności, nie ma zbyt wiele. Tym większy jest sukces książkowego debiutu Adama Makosa i Larrego Alexandra, autora nieschodzącej z listy bestsellerów „New York Timesa” biografii Dicka Wintersa (głównego bohatera serialu Kompania braci).

W książce ukazane zostały losy dwóch pilotów – sterującego amerykańskim bombowcem Charliego Browna i zasiadającego za sterami niemieckiego myśliwca Franza Stiglera. Jednak to biografii tego ostatniego autorzy poświęcili więcej uwagi, co nie dziwi, ponieważ gdyby nie jawne sprzeniewierzenie się przez Franza wojennym zasadom, nie moglibyśmy mówić o „najbardziej zdumiewającym spotkaniu wrogów podczas drugiej wojny światowej”.

Zobacz też:

A było to spotkanie zgoła zaskakujące. Dogorywający amerykański bombowiec, po dokonaniu nalotu i wydostaniu się z żelaznego uścisku niemieckich myśliwców, z niesprawnym silnikiem wraca osamotniony do Anglii. Kiedy Charlie dostrzega wyrównującego kurs z jego maszyną niemieckiego myśliwca wie, że z takich spotkań nigdy nie wraca się do domu. To, co zdarzy się później, przez wiele lat owiane będzie zasłoną milczenia.

„Rycerze wojennego nieba” to porywająca powieść, której powyższe spotkanie jest tylko kulminacją. Aby opowiedzieć tę historię we właściwy sposób niezbędne było stworzenie tła opisującego niemieckie Luftwaffe i wnikliwe spojrzenie na relacje obowiązujące pilotów walczących po obydwu stronach barykady. W lotnictwie wszystkich krajów istniał niepisany kodeks honorowy, dzięki któremu nie zestrzeliwano pilotów wyskakujących ze swoich płonących w powietrzu maszyn, a jeńcy transportowani byli do obozów, w których zapewniano im godne warunki. Wiele podobnych przykładów przytaczają obydwaj piloci:

To, że Franz szukał zestrzelonych nieprzyjaciół, by zapewnić im bezpieczny transport do obozu jenieckiego, nie było przypadkiem odosobnionym. Tak się jakoś złożyło, że mimo zniszczeń, jakich doświadczał ich ojczysty kraj, wielu pilotów Luftwaffe zachowało rycerskość (…). Ponieważ niemieccy piloci niejednokrotnie walczyli blisko swoich baz, często, kiedy tylko wylądowali, dopadali jakiegoś kierowcę i pędzili odnaleźć zestrzelonych lotników, by zapewnić im ochronę, zanim dotrą do nich inni.

Książka nie byłaby tak fascynująca gdyby nie styl, w jakim zdecydowali się ją poprowadzić autorzy. To zbeletryzowana opowieść (z licznie przytoczonymi cytatami padającymi podczas wielogodzinnych wywiadów z bohaterami), która, przy zachowaniu żywego i elektryzującego języka, pociąga za sobą czytelnika, dającego porwać się opisom technicznym budowy samolotów, podniebnych akrobacji, ale także beztrosce i odwadze, jaką zapewniała lotnikom ich młodość. Nad tym zresztą kilkukrotnie ubolewa Franz – pod koniec zmagań, kiedy zginęła już większość pilotów, za sterami siadali coraz młodsi chłopcy. Zdarzało się, że ginęli w pierwszym starciu, bo nie starczało czasu, aby odpowiednio ich wyszkolić.

REKLAMA

To także głęboka analiza wojennych kalkulacji podejmowanych na szczytach władzy i stopniowego zatracania się w błędnych decyzjach przez niemieckich oficerów. Spirala niepowodzeń wciągała lotnictwo i pilotów, którym ograniczano benzynę i maszyny, wydłużając równocześnie czas spędzany w powietrzu, a coraz młodsi i mniej doświadczeni latali na kilkakrotnie łatanych maszynach. Historia Franza nie miała prawa ujrzeć światła dziennego, gdyż jeszcze bardziej obniżyłaby morale, już i tak nie najlepsze w szeregach pilotów.

Tym, co jeszcze bardziej przywiązuje do powieści, są licznie zgromadzone zdjęcia, obrazujące niemal wszystkie najważniejsze wydarzenia poruszane w książce. Czytelnik spoglądając w oczy pilotom odnajduje w nich to, co niedopowiedziane – ich życiową odwagę, nierzadko brawurę, ale także przywiązanie do towarzyszy, tworzące się w sytuacjach budzących skrajne emocje. Próby chociaż chwilowego oderwania się od wojennej rzeczywistości, niemogące nigdy rozwinąć się uczucia i stracone na ziemiach niczyich nadzieje – to wszystko znajdujemy na kartach przepełnionych goryczą:

Tego ranka (Franz) zrozumiał, że jego los wcale nie spoczywa w rękach wroga. To nie wróg zabił trzydziestu ludzi tego ranka. Zabił ich rachunek prawdopodobieństwa. Pomyślał, że jego też dopadnie, jeśli nie skończy z lataniem.

A jednak wrócił. Wszyscy wracali. Przyciągała ich tajemnicza siła bezkresnych przestrzeni, to odwieczne marzenie człowieka, by dotknąć chmur. Rycerze, którzy po wojnie musieli żyć z krwią na rękach i którzy na zawsze zachowali posłuszeństwo własnemu krajowi wiedząc, że chronią skrywające się gdzieś w dole swoje rodziny, byli sterowani jak kukiełki przez tych, którzy już dawno przestali być ludźmi.

„Jestem przekonany, że jakaś siła potężniejsza od naszych ówczesnych rządów miała pieczę nad większością z nas 20 grudnia 1943 roku. Słowo dziękuję wypowiadane w imieniu tych członków mojej załogi, którzy przeżyli, oraz ich rodzin, wydaje się niewystarczające (…) Gdybyś często okazywał w ten sposób koleżeństwo/rycerskość i śmiałość, to miałbyś niezbyt wielkie szanse przeżycia” - pisał Charlie w liście do Franza czterdzieści lat później. Ich spotkanie uwieczniły kamery, a nakręcony wówczas materiał dostępny jest w sieci. Niedawno ruszyły również prace związane z ekranizacją książki.

Wszystkim, którzy do tej pory nie interesowali się historią lotnictwa II wojny światowej, gorąco rekomenduję tą książkę – po niej nic już nie będzie takie, jak do tej pory.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Weronika Surówka
absolwentka politologii ze specjalnością marketing polityczny. Interesuje ją wszystko, co związane jest z mediami społecznościowymi i e-commerce. Prowadzi sklep internetowy. Książki to jej druga (po kotach) miłość - lubi szczególnie dobre kryminały i powieści z historyczno-politycznym tłem. W wolnym czasie słucha Tiersena, wkuwa hiszpańskie słówka i podróżuje palcem po mapie. Miłośniczka białej herbaty, Orientu i afrykańskiego djembe.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone