Apartheid: Apogeum i upadek. Historia Afryki Południowej w wielkim skrócie (cz. 2)

opublikowano: 2010-07-11 15:13
wolna licencja
poleć artykuł:
Wyobraźmy sobie, że w białej rodzinie rodzi się czarna dziewczynka. Tylko dlatego, że nie jest biała, musi iść do innej szkoły niż jej rodzeństwo. Nie ma nawet szansy na lepsze życie. Ta dziewczynka nazywała się Sandra Laing, urodziła się w południowej Afryce i istniała naprawdę.
REKLAMA

Zobacz pierwszą część artykułu: W drodze do apartheidu. Historia Afryki Południowej w wielkim skrócie (cz. 1)

„I’ve plans, wishes and hopes. I dream and build castles. But one has to be realistic. We’re mere individuals in a society run by powerful institutions with its conventions, norms, morals, ideals and attitudes” – Nelson Mandela, 1 września 1975 roku.

Więzienne łóżko nie należało do wygodnych. Nie zwracał na to uwagi. Opuchnięte usta i nos; krew zaschnięta na nozdrzach i brwiach, połamane kości przechodzące przez kolejne narządy nie pozwalały skupić się na niedostatkach posłania. Każdy oddech wydawał się torturą boleśnie przypominającą o kresie własnej egzystencji. Doskonale wiedział, czego się spodziewać. Przyszli lekarze muszą wiedzieć takie rzeczy.

Ruch Świadomości Czarnych [dalej: BCM] nie był silną organizacją. Daleko było mu do tradycji i struktur organizacyjnych Afrykańskiego Kongresu Narodowego [dalej: ANC]. Jednak inne też były jego cele. Przewodzący mu Stephen Biko, student medycyny, chciał kształtować wśród Afrykanów poczucie własnej wartości. W przeciwieństwie do organizacji Alberta Luthuliego nie chciał dialogu z białymi. Należało zerwać z nimi wszelkie kontakty i zjednoczyć w walce o wolność wszystkie ludy niebiałe.

Biko nie był jednak na tyle popularny, by porwać za sobą szerokie masy. Afrykanom trudno było uwierzyć w ideały młodego człowieka. Radykalizm jego haseł budził niepokój. Biali rządzili czarną społecznością południowej Afryki bardzo długo. Wierzono w hasła o wyższości „białego człowieka”, nawet jeśli się przeciw nim buntowano.

W oczach apartheidowskiego systemu Biko był jednym z kamyków przeszkadzających w prawidłowej pracy kół zębatych dobrze naoliwionej maszyny. Kamykiem, który łatwo było zgnieść.

Była zima – sierpień 1977 roku, gdy przedstawiciele apartheidowskiej władzy pochwycili Stephena Biko. Członków BCM aresztowano już wcześniej. Czasem poddawano ich represjom. Doprowadzono tym samym do unicestwienia organizacji. Jej przywódcę skatowano podczas zatrzymania, nie dając mu żadnej szansy. Okaleczonego, z licznymi obrażeniami, wsadzono do klatki, którą następnie umieszczono w karetce więziennej. Podróż trwała kilka godzin. Ciężko pobitego Biko wieziono kilkaset kilometrów. Cały czas musiał czuć uciekające z niego życie. Zmarł w więzieniu w Pretorii, stając się jedną z legend walki o równouprawnienie czarnoskórej ludności RPA.

Prawne podstawy apartheidu

François Malan w roku 1945 roku

Sukces wyborczy Ponownie Zjednoczonej Partii Narodowej [HNP. W 1951 roku wrócono do nazwy Partia Narodowa – dalej w tekście jako NP] pod wodzą Françoisa Malana z 1948 roku był świadectwem zwycięstwa nie tylko tej części Afrykanerów, która dążyła do pełnego odosobnienia [w afrikaans apartheid] ludności białej od „kolorowej”. W społeczeństwie przeważyło przeświadczenie o istnieniu „czarnego zagrożenia”. Należało się go pozbyć poprzez całkowitą separację ludności.

REKLAMA

Segregacja rasowa opierała się na kilku ustawach z przełomu lat 40. i 50. XX w. Dążąc do zachowania absolutnej „czystości rasowej” zabroniono związków małżeńskich pomiędzy przedstawicielami różnych ras. Każdej z nich wydzielono osobne miejsca zamieszkania. Zwiększono uprawnienia wodzów plemiennych, by dzięki większej kontroli nad podwładnymi ograniczyli napływ ludności czarnoskórej do miast. Szacuje się, że w wyniku tych zabiegów przesiedlono blisko 3 000 000 ludzi, tworząc jednolite rasowo osiedla.

Przeprowadzenie tak gigantycznej operacji wymagało jednak ścisłego sprecyzowania cech charakteryzujących poszczególne grupy etniczne. Stwierdzenie, czy ktoś był „biały”, nie nastręczało problemów. Podobnie rzecz miała się z Hindusami. Jednak odróżnienie Koloreda od Zulusa czy innego Afrykanina rodziło już trudności. Rozstrzygać miał „test ołówka” wskazujący poziom skręcenia włosów. Utrzymanie się tego kawałka drewna we włosach wskazywało na rasę „czarną”. Przejście tego niezwykle poniżającego sprawdzianu umożliwiało wyjazd do stosownej, wyznaczonej przez władze dzielnicy miasta. Na miejscu niejednokrotnie okazywało się, iż domy jeszcze nie istniały.

Rząd Malana dążył do pozbycia się ze Związku Południowej Afryki wszelkiego rodzaju imigrantów. Kontynuując politykę rządów przedwojennych wprowadził ograniczenia dla wszelkiego rodzaju pracowników sezonowych. Zaliczali się do nich zarówno Afrykanie, jak i biała ludność napływowa. Pozbawiono ich prawa do zasiłku. Dodatkowo ludność czarnoskóra nie mogła zakładać związków zawodowych ani przeprowadzać robót budowlanych w domach zamieszkałych przez białych. Ta ewidentnie rasistowska polityka nie była podyktowana li tylko względami ideologicznymi czy nacjonalistycznymi. Rządząca NP chroniła poprzez nowe ustawodawstwo miejsca pracy Burów. Napływający z wiosek do miast Zulusi i inna rdzennie afrykańska ludność, podobnie jak Koloredzi, Hindusi i wszelkiej maści imigranci, byli znacznie tańszą siłą roboczą niż potomkowie van Riebeecka.

Zdawano sobie jednak sprawę, iż nie da się wyeliminować czarnoskórych z rynku pracy. Przeprowadzono zatem szeroką akcję minimalizacji edukacji ludności autochtonicznej, której wykształcenie miało nie przekraczać wiedzy dobrze wykwalifikowanego robotnika. Jednak nawet to niosło ze sobą ryzyko. Stąd też wprowadzono kolejne obostrzenia, jak zakaz strajku czy niemożność ubezpieczenia się od bezrobocia, zaś ministrowi pracy dano możliwość określania zajęć przeznaczonych dla jednej grupy rasowej. We wskazanych tu środkach prewencyjnych łatwo dostrzec dalsze znamiona ochrony białych na rynku pracy.

REKLAMA

Polityka edukacyjna rządu spotkała się z dużym niezadowoleniem Afrykanów. Spadek funduszy na ich edukację doprowadził do ogromnego wzrostu liczby dzieci w klasach przy jednoczesnym zmniejszeniu ilości nauczycieli o blisko 1/3. W zaistniałej sytuacji ANC próbował tworzyć szkoły niezależne poza kontrolą ministra ds. tubylców, którego zgoda była niezbędna do zakładania nowych placówek oświatowych. Niestety, akcje tego typu nie powiodły się. Ostoją normalności wydawał się być jedynie kościół katolicki. W prowadzonych przez księży szkołach nie dostosowano się do wykładni apartheidowskiego szkolnictwa.

„Kolorowa” ludność południowej Afryki była stawiana przed nowymi wymysłami twórców systemu. Pogłębiono segregację rasową w miejskiej komunikacji, bardzo dokładnie określono rolę przedstawicieli poszczególnych ras w ramach społeczeństwa ZPA. Jednocześnie dostrzeżono silne oddziaływanie ruchów liberalnych, a przede wszystkim lewicowych (w tym komunistycznych) na pozbawionych pełni praw obywatelskich. Aby temu przeciwdziałać, w 1953 roku. wprowadzono ustawę antykomunistyczną. W kolejnych latach stała się ona wygodnym narzędziem delegalizacji i zwalczania opozycji czarnoskórych. Po wprowadzeniu tej ustawy zadbano też o czystość rasową elektoratu. Jak niegdyś Afrykanów, teraz Koloredów pozbawiono praw wyborczych, choć nie odbyło się to bez oporu Zjednoczonej Partii Południowoafrykańskiej [USAP] machinacji rządu.

Hendrik Verwoerd w 1958 roku

Pod koniec lat 50. wiekowy Malan opuścił rząd. Ster władzy przeszedł w ręce Hendrika Frenscha Verwoerda. Prowadzona od 1948 roku polityka ścisłego odseparowywania ras zamieszkujących ZPA nie przynosiła, według niego, dostatecznych efektów. W 1959 roku. doprowadził do uchwalenia ustawy o samorządzie dla ludności bantu. Zakładano powstanie 8 bantustanów, zwanych homelandami. Na ich terenie miała zamieszkiwać ludność czarnoskóra, stanowiąca tam własne prawo i rozwijająca się „według własnych możliwości”. Najwyższa władza w tych rezerwatach miała należeć do wskazanego przez rząd komisarza generalnego. Przewidywano, iż z czasem wyodrębnione w ten sposób terytoria uzyskają niepodległość. Jednocześnie ludność czarnoskóra straciła w parlamencie ZPA swych ostatnich przedstawicieli. Chociaż były to osoby białe i trudno mówić o faktycznym reprezentowaniu interesu autochtonów, nie może ujść uwagi, iż pozbawiono Murzynów i pozostałej „kolorowej” ludności resztek ich praw politycznych.

REKLAMA

Dla części polityków NP polityka nowego premiera była zbyt liberalna. Tymczasem, zasadzała się ona na przeświadczeniu, iż ludności czarnoskórej jest za dużo. Wywiezienie jej do rezerwatów oznaczało– w dłuższej perspektywie – wyzbycie się znikomej części terytorium, przy jednoczesnym pozbyciu się, wyrzuceniu poza własne państwo części ludności uważanej za zagrożenie dla białej dominacji, kultury i cywilizacji. Rząd pretoriański przyznawał się zatem do swej bezsilności. Kolejne obostrzenia, jak utworzenie osobnego, stojącego na znacznie niższym poziomie niż „białe” szkolnictwa wyższego dla pozostałych grup etnicznych, jedynie potwierdzały nieskuteczność wcześniejszych praktyk. Jednocześnie nie można było zaprzestać nakręcania spirali apartheidu, jeśli chciało się pozostać u władzy. Niektórzy działacze USAP z Johnem Steytlerem na czele uznali dalsze tkwienie w tym samonakręcającym się systemie za pozbawione sensu. Założyli Partię Postępową (PP) i domagali powszechnego prawa wyborczego, niezależnie od rasy i koloru skóry.

Histmag potrzebuje Twojej pomocy! Wesprzyj naszą działalność już dziś!

Reakcja uciskanych

Zastanawiające, że dojście do władzy NP nie spotkało się z natychmiastowym odzewem ANC i innych organizacji ludności „kolorowej”. Prawdopodobnie uważano, że pojawiła się kolejna partia głosząca hasła wyłącznej władzy Afrykanerów. Poszczególne ugrupowania Burów różniły szczegóły, lecz niekoniecznie mentalność.

Dopiero w rok po sukcesie wyborczym Malana frakcja „młodych” w ANC na dorocznym kongresie przeforsowała nowy program działania. Za cel główny obrano uwolnienie się spod dominacji białych i uzyskanie reprezentacji we wszystkich instytucjach. Środkami miały być strajki i akcje nieposłuszeństwa. Na nowego prezesa wybrano Jamesa Morokę. Jednak bardziej brzemienną w skutki decyzją było dokooptowanie do Krajowego Komitetu Wykonawczego ANC Nelsona Mandeli.

Kongres Narodowy nie chciał pogrążać państwa w chaosie. Zaostrzenie metod działania wydawało się jednak konieczne, gdyż dotychczasowe środki nie przynosiły większego rezultatu. Dawało się wręcz odczuć utwierdzanie władzy w przekonaniu o słuszności apartheidu. Zachęcano zatem do strajków i masowych akcji nieposłuszeństwa. Okazja do zwiększenia wpływów ANC nadarzyła się na początku lata 1950 roku.

26 czerwca, w odpowiedzi na zabicie 1 maja kilku protestujących czarnoskórych, Kongres razem z Afrykańską Organizacją Ludową [dalej: APO] i Południowoafrykańskim Kongresem Hindusów [dalej: SAIC] zorganizował ogólnokrajowy protest. Domagano się demokracji i zniesienia ustawy antykomunistycznej. W kolejnych latach tego samego dnia powtarzano manifestacje.

REKLAMA

Spotykały się one ze zdecydowanym sprzeciwem rządu. Wykorzystując rzeczony akt prawny, a także zarzucając protestującym złamanie zasad apartheidu, premier Verwoerd doprowadził do masowych aresztowań. Wśród zatrzymany nalazło się ok. 250 osób związanych z kierownictwem ANC. Represje dotknęły także kilku tysięcy szeregowych członków organizacji.

Sprawie ludności czarnoskórej nie przysłużyły się również niekontrolowane akty przemocy. Jest ironią losu, że ich ofiarami padały najczęściej osoby pomagające biednym z „kolorowych” dzielnic, jak zakonnica i lekarka Mary Quinlan.

Kierownictwo ANC potępiało tego typu zachowania. Nawoływanie do zorganizowanego i przemyślanego działania, liczne akcje protestacyjne, a także tradycje Kongresu zachęcały kolejne osoby do wstępowania w jego szeregi. Szacuje się, że w latach 50. liczba członków zwiększyła się ponad dziesięciokrotnie. Osiągnięto liczbę 100 000 działaczy.

Nie mogło to pozostać bez wpływu na organizację. Otwierająca się na coraz szersze grupy biednej ludności, zaczęła silniej podkreślać swe socjalne oblicze. Obradujący od 26 IV 1955 roku w Klipfontein Kongres Ludu (ANC+SAIC+Południowoafrykańska Organizacja Koloredów [dalej: SACPO]) ogłosił Kartę Wolności, domagając się między innymi powstania gospodarki socjalistycznej, nacjonalizacji sektora finansowego. Powtórzono także wcześniejsze żądania tyczące się demokracji i równych praw wyborczych niezależnie od koloru skóry.

Tabliczka z napisem „Tylko dla białych” (fot. El_C)

Kolejnym skutkiem wzrostu liczebności ANC było znalezienie się w jego łonie osób o różnych wizjach państwa. Grupa radykalnie nastawionych głosiła hasło „Afryki dla Afrykanów”. Nie znaleźli oni zrozumienia w Kongresie zakładającym wspólną egzystencję wszystkich grup etnicznych. Jego kierownictwo, chcąc współpracować z Hindusami czy Koloredami, nie mogło ulec tym hasłom. W skutek tej nieprzejednanej postawy doszło do rozłamu. Powstał Kongres Panafrykański [dalej: PAC]. Zdawał się on jednak ulegać retoryce Afrykanerów podkreślających rasowość ludności południowoafrykańskiej, stąd we wszelkich protestach organizowanych przez tę grupę opozycyjną uczestniczyć mogli jedynie Murzyni. Ta swoista elitarność, a także działania kierownictwa PAC masowo oddającego się w ręce policji, doprowadziły w krótkim czasie do fali aresztowań, które pozbawiły organizację większości wpływów.

Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (cz. I)
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
143
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-01-3

Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3

Apogeum represji

Lata 60. ubiegłego stulecia to niewątpliwie dekada afrykańska. Demontaż systemu kolonialnego przyniósł ludom Czarnego Kontynentu nie do końca satysfakcjonującą niepodległość. Nie pozostało to bez wpływu na politykę rządu ZPA.

REKLAMA

Na oczach Afrykanerów walił się świat, jaki znali. Władza białych ludzi przechodziła w ręce Afrykanów. Przerażeni potomkowie Riebeecka widzieli masowe ucieczki dawnych kolonizatorów. W dodatku brytyjska metropolia naciskała na zmianę polityki NP. Verwoerd czuł na sobie ciężar międzynarodowej opinii publicznej, uważał jednak, że nikt nie ma prawa ingerować w wewnętrzną politykę ZPA.

Pretoria bała się chaosu. Często posługiwano się jako analogią przykładem Konga. Wiosna 1960 roku przysporzyła Afrykanerom dodatkowych argumentów przemawiających za ich tezą. W marcu w Sharpville ludność czarnoskóra masowo oddawała dowody. Na skutek nieporozumień doszło do starć z policją, w których zginęło blisko 70 osób, w tym kobiety i dzieci. W kwietniu natomiast obłąkany biały farmer dokonał zamachu na premiera. Fakt, iż pochodził z warstwy uprzywilejowanej, nie miał znaczenia. Bogobojne społeczeństwo afrykanerskie odebrało to jako znak od opatrzności.

Poparcie dla Verwoerda znacząco wzrosło. Pozwoliło mu to na przeprowadzenie niespotykanych dotąd represji. ANC i PAC zostały zdelegalizowane. Aresztowano blisko 1200 osób, z czego około 1/5 stanowili biali. Podejrzewano ich o działalność lewicową i podważanie idei apartheidu. Uwolniono się także od nacisków brytyjskich, przeprowadzając jesienią reformę ustrojową. W referendum 52% białej ludności opowiedziało się za republiką prezydencką. Naciski Brytyjskiej Wspólnoty Narodów na zniesienie rasistowskiego ustawodawstwa doprowadziły do wystąpienia nowo powstałej Republiki Południowej Afryki z tej organizacji.

Działania NP spotkały się z żywą reakcją. Społeczność międzynarodowa silnie protestowała, powstał szereg ruchów antyapartheidowskich. Zdecydowana większość państw, w ramach swych możliwości, izolowała RPA na arenie międzynarodowej. W państwie apartheidu Murzyni i Koloredzi ogłosili zaś trzydniowy strajk. Opór pozostającej w swych domach ludności szybko jednak złamano. Przeprowadzono kolejne aresztowania, ogłoszono mobilizację, wprowadzono zakaz zgromadzeń.

Reakcja międzynarodowej opinii publicznej, wycofywanie z RPA inwestycji przez zagraniczne konsorcja doprowadzały do potęgowania się wśród Afrykanerów poczucia izolacji, wyobcowania i zagrożenia. Przyczyniała się do tego również postępująca dekolonizacja.

Jednak te radykalne środki wyczerpały również cierpliwość ANC propagującego dotychczas pokojowe rozwiązanie sprawy. Latem 1961 roku powołano do życia zbrojne ramię Kongresu – Włócznię Narodu pod kierownictwem Nelsona Mandeli. Jej celem było prowadzenie akcji sabotażowej. Niszczono budynki i firmy rządowe. ANC w dalszym ciągu zalecał jednak unikanie ofiar w ludziach, także białych. Niechęć do eskalacji konfliktu, który trudno byłoby opanować, była zauważalna.

REKLAMA

Te poczynania spotkały się ze zdecydowaną odpowiedzią rządu, który zaostrzył prawo. Wszelkie akcje sabotażowe miały być karane śmiercią. W wyniku zakrojonych na szeroką skalę działań policyjno-represyjnych w ciągu kilku lat właściwie całkowicie rozbito ruch sabotażowy ANC, a także PAC. Wśród aresztowanych znalazł się Mandela. W wyniku procesu z Rivonii 12 czerwca 1964 roku został on skazany na dożywotnie więzienie. Nie bez wpływu na te działania władz RPA pozostawały wydarzenia w Rodezji. Jednocześnie aby rozluźnić nieco atmosferę zwiększano samodzielność bantustanów i zapewniano, że staną się niepodległymi państwami.

Cela Nelsona Mandeli w więzieniu na wyspie Robben (fot. Paul Mannix , na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)

Jesienią 1966 roku obłąkany Grek Dimitri Tsafendas zabił Verwoerda. Jego następcą został dotychczasowy minister sprawiedliwości Balthazar Johannes Vorster. Będąc zwolennikiem tzw. grupy „oświeconych” chciał doprowadzić do przełamania izolacji międzynarodowej RPA. Usiłował nawiązać stosunki dyplomatyczne z krajami afrykańskimi [sic!]. Udało się to jedynie w przypadku Malawi.

Czytelną i jasną odpowiedzią pozostałych państw był manifest z Lusaki z kwietnia 1969 roku. Czternaście afrykańskich państw skupionych w Radzie Koordynacyjnej Rozwoju Południowej Afryki stwierdziło w nim, że odstąpienie od apartheidu warunkuje nawiązanie jakichkolwiek rozmów. Dodatkowym ciosem było dla Afrykanerów ogłoszenie w 1975 roku niepodległości Angoli i Mozambiku. Pretoria była otoczona przez „czarne” państwa rządzone przez „czarne” rządy. Niejednokrotnie wspierały one finansowo ANC.

Wciąż narastające uczucie izolacji doprowadziło do kolejnych „reform” oświaty ludności autochtonicznej. Najważniejszą było wprowadzenie afrikaans jako języka wykładowego. Spotkało się to z masowymi protestami. Doszło do zamieszek w Soweto, w czasie których policja otworzyła ogień do 10 000 demonstrantów, a rozruchy przeniosły się poza miasto. Społeczeństwo czarnoskóre elektryzowały zdjęcia śmiertelnie rannego ucznia Hectora Pietersona. Wobec silnych nacisków społecznych rząd zgodził się na złagodzenie kłopotliwego przepisu, jednak nie uspokoiło to ludności. Spalono jeden z budynków Uniwersytetu Zululandzkiego.

Muzeum Hectora Pietersona (fot. MastaBaba , na licencji Creative Commons Attribution 2.0 Generic)

Niepokoje trwały półtora roku. Szacuje się, że zginęło ok. 600 osób. Władze zdecydowały się jednak przyznać Afrykanom prawo do wyboru samorządów. Ci potraktowali to jak jałmużnę i zbojkotowali wybory.

REKLAMA

Uspokojenie sytuacji umożliwiło przeprowadzenie kolejnych aresztowań. Rozbito organizację Stephena Biko, a on sam został ciężko pobity i zmarł w wyniku odniesionych ran. System jednak zaczynał pękać. Pod wpływem silnych nacisków społecznych wycofano się z części pomysłów. Zdano sobie sprawę, iż nie jest możliwa idealna separacja. Wówczas w wyniku skandalu finansowego władzę przejął Pieter Willem Botha.

Apartheid słabnie

Dostrzegając słabnięcie założeń systemu, Botha musiał zmienić jego założenia. Doprowadzając do ogromnej militaryzacji państwa i wzmacniając aparat represji oraz podejmując akcje odwetowe na bazy ANC za granicą, zezwolił jednocześnie na powstawanie związków zawodowych Afrykanów. Wprowadzono stosowne rozporządzenia nakazujące płacić taką samą kwotę za pracę każdemu, bez względu na kolor skóry. Zniesiono także przepisy określające listę zawodów przeznaczonych tylko dla białych oraz zlikwidowano ograniczenia dotyczące przemieszczania się ludności „kolorowej”.

Botha, choć zwolennik apartheidu, dostrzegał, że w ówczesnej formie system nie mógł przetrwać. Należało go zatem dostosować do rzeczywistości. Ustawy wprowadzano z oporami, lecz rząd naciskany przez przedsiębiorców nie miał wyjścia. Ustawy o pensjach nie gwarantowały w istocie znaczącego wzrostu płac dla pracowników „kolorowych”. Umożliwiły obniżenie wynagrodzenia ludności białej, wzrostu konkurencyjności na rynku pracy i spadek jej kosztów.

Według Bothy apartheid mógł przetrwać, a zasady odosobnienia mogły być realizowane. Nie mógł jednak udawać, że wydarzenia drugiej połowy lat 70. pozostają bez wpływu na RPA. Konieczne stało się rozluźnienie. Propozycja premiera była jednak radykalna. Uchwalona we wrześniu 1983 roku konstytucja zakładała powstanie parlamentu składającego się z trzech izb. W pierwszej zasiadali biali, w drugiej Hindusi, w trzeciej Koloredzi. Skomplikowany system wyborczy, a także stosowna liczba mandatów dawały Afrykanerom przewagę. Mimo to uczyniony został poważny wyłom, świadczący o słabnięciu systemu. Poza organami ustawodawczymi mieli nadal znajdować się czarnoskórzy, mający wciąż żyć w bantustanach.

Nie można oprzeć się wrażeniu, iż konstytucja forsowana przez Bothę – od teraz prezydenta będącego szefem rządu – miała skłócić ze sobą różne grupy etniczne i zachować dominację białych. Część członków NP uważała nadal, że najlepszym rozwiązaniem była ścisła separacja.

Zamiast przynieść odprężenie, nowa konstytucja doprowadziła do pogłębienia kryzysu. Afrykanie w dalszym ciągu byli pozbawieni praw politycznych. Dostrzegano jednak, że protesty i naciski przyczyniają się do ustępstw. W latach 1984–1986 wybuchła rebelia w tzw. trójkącie przemysłowym Vaal.

REKLAMA

Rząd wprowadził stan wyjątkowy i rozpoczął represje. Niemniej zaproponowano równocześnie Afrykanom pewien udział we władzy, zlikwidowano ograniczenie możliwości studiowania na „białych” uczelniach a nawet zniesiono fundament apartheidu – ustawę o zakazie małżeństw mieszanych. ANC dostrzegał jednak, iż nie może zadowolić się ochłapem. Należało doprowadzić do pełnej demokratyzacji, stąd odrzucano propozycje przyznania części praw politycznych.

Desmond Tutu w 2007 roku (fot. Elke Wetzig , na licencji Creative Commons Attribution ShareAlike 3.0)

Odczuwalne były również zagraniczne naciski na RPA. Desmond Tutu, anglikański pastor działający na rzecz równouprawnienia, otrzymał pokojową nagrodę Nobla, podobnie jak wcześniej Luthuli. Międzynarodowa opinia publiczna wzmogła protesty. Powstał szereg filmów, których motywem przewodnim była walka z apartheidem. W 1987 roku na ekrany weszła fabularyzowana biografia Stephena Biko z Denzelem Washingtonem i Kevinem Kleinem w rolach głównych. Przejmujący utwór tytułowy skomponował Peter Gabriel. Nawet kino komercyjne przyłączyło się do tych działań. W 1989 roku miała miejsce premiera „Zabójczej broni 2”, w której dyplomata południowoafrykański został sportretowany jako międzynarodowy handlarz narkotyków. Wszystko to oddziaływało na wyobraźnię społeczności międzynarodowej.

Brytyjska Wspólnota Narodów domagała się wprowadzenia sankcji ekonomicznych. Przymuszona tym premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher wyraziła zgodę. Również sprzeciwiający się tym metodom Ronald Reagan przystąpił pod naciskiem Kongresu USA do systemu sankcji.

Botha poważnie odczuwał te naciski, jednak nie chciał się zgodzić na równouprawnienie wyborcze i oskarżył państwa stosujące sankcje o ingerowanie w sprawy wewnętrzne RPA.

W południowej Afryce narastały także niepokoje wewnętrzne. ANC prowadziło działalność sabotażową. Chociaż unikano zabijania, jednocześnie bezwzględnie obchodzono się z osobami uważanymi za konfidentów. Ogłoszono walkę rewolucyjną. Żona Nelsona Mandeli, Winnie, popierała krępowanie przeciwników politycznych oponami i podpalanie. Obchodzono się w ten sposób głównie z ludnością „czarną”. Rozgorzała walka o wpływy pomiędzy ANC, Zulusami, a innymi organizacjami. Zulusi i ANC zwalczali się z równą bezwzględnością.

Podejrzewa się, że ta napięta sytuacja doprowadziła do sparaliżowania prezydenta Bothy. W zaistniałych okolicznościach prezydentem wybrano Frederika Willema de Klerka. Nie był on związany z żadną frakcją partyjną, zaś jego miłe usposobienie sprawiało, że był do zaakceptowania dla większości parlamentarzystów. Był to też dodatkowy atut w koniecznych rozmowach z ANC.

REKLAMA

Nowy prezydent przystąpił do niezwłocznych działań mających uspokoić społeczeństwo. W pierwszej kolejności przeprowadził zniesienie delegalizacji wszelkich organizacji antyapartheidowskich. Ogłosił konieczność powstania demokratycznej konstytucji, zakończenia białej dominacji i zapewnienia prawnej ochrony mniejszościom. Uwolniono część więźniów politycznych, w tym Nelsona Mandelę.

Polecamy e-book Marcina Winkowskiego – „Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”

Marcin Winkowski
„Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
108
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-28-0

Upadek Apartheidu

Dwadzieścia pięć lat pobytu w więzieniu odcisnęły na Mandeli piętno. Utrudniono jego kontakt z otoczeniem. Przez długi czas nie wiedział, co działo się w kraju. W jednym z listów do swej żony skarżył się: Od czasu, gdy Cię zatrzymano, otrzymałem od Ciebie tylko jeden list, ten datowany na 22 sierpnia. Nie wiem nic o sprawach rodzinnych, takich jak rachunki za czynsz i telefon, jak się mają dzieci i o ich wydatkach, czy dostaniesz pracę, gdy Cię zwolnią. Dopóki nie usłyszę czegoś od Ciebie, pozostanę w niepokoju, suchy niczym pustynia. W kilka lat później bezradnie przyznawał: Jest mi smutno, że piszę do Ciebie listy, których nigdy nie otrzymujesz.

Opuszczając więzienie po ćwierćwieczu, Mandela był legendą. Zapewne nie zdawał sobie sprawy z rozmiarów mitu, jaki narósł wokół kierownika Włóczni Narodu. Jedno jednak pozostawało oczywiste: skoro po dwudziestu pięciu latach wypuszczano go na wolność, to znaczyło, że coś się zmieniło. Współpracownicy poinformowali go o słabości rządu, o chęci de Klerka do szukania porozumienia.

Mandela nie mógł zaprzepaścić takiej szansy. Agitował w społeczeństwie na na wszelkie możliwe sposoby, zwiększał naciski ANC na rząd. Nie chciał, aby skończyło się na obietnicach – zwłaszcza, że nawiązanie stosunków dyplomatycznych z szeregiem państw świadczyło o akceptacji obranej drogi. Umożliwiło to podpisanie przez Mandelę i de Klerka porozumień z Groote Schuur, a następnie Pretorii (maj i sierpień 1990), kończących okres walki rewolucyjnej ANC.

Poparcie międzynarodowe krępowało jednak część działań Kongresu. Permanentna potrzeba okazywania dobrej woli przez obie strony uniemożliwiła szybkie stworzenie rządu przejściowego i uchwalenie konstytucji, a następnie przeprowadzenie wyborów. Siłą rzeczy ów rząd byłby zdominowany przez ludność „kolorową”, a jego powstanie groziło izolacją polityczną Afrykanerów. De Klerk proponował negocjacje w sprawie konstytucji ze wszystkimi partiami, następnie zatwierdzenie konstytucji, a potem wybory. Pomimo poważnych oporów, po impasie w rozmowach ANC wyraziło ostatecznie zgodę na ów plan.

W grudniu 1991 roku powstała Konwencja na rzecz Demokratycznej Południowej Afryki. W jej skład wchodziły partie reprezentujące białych (NP i Partia Demokratyczna), Koloredów (Partia Pracy) i Hindusów (Narodowa Partia Ludowa, Solidarność), przedstawiciele bantustanów, ANC i związane z nim ugrupowania oraz rząd RPA. Do marca 1992 roku toczono dyskusje na temat kształtu nowej konstytucji znoszącej apartheid. Zatwierdziło ją referendum z 17 marca 1992 roku.

Stabilizacji sytuacji w państwie stanęło na drodze zabójstwo Chrisa Haniego. Ten członek frakcji komunistów w ANC był przywódcą jej oddziałów bojowych, a jego śmierć była sprawką polskiego imigranta, Janusza Walusia. Wywołała szok i silne poruszenie ludności czarnoskórej. Nie wiadomo, jak dalekosiężne skutki miałoby to zdarzenie, gdyby nie gorące apele Mandeli o spokój i nie uleganie emocjom.

Wybory wyznaczono na 27 kwietnia 1994 roku. Jeszcze nim się odbyły, przyjęto nową flagę i hymn RPA, które były wyrazem kompromisu. Pierwsza, obowiązująca do dziś, stanowi kombinację kolorów kojarzonych z ANC oraz tych z „flagi Riebeecka”. Z kolei hymn „Boże błogosław Afrykę” jest kompilacją starego hymny afrykanerskiego i nowych zwrotek w językach xohsa i zulu. Czyni to z pieśni narodowej RPA jedyny kilkujęzyczny hymn państwowy.

W przewidzianym terminie odbyły się wybory parlamentarne, choć część Zulusów postanowiła zbojkotować wybory. Zdarzały się również próby zamachu stanu ze strony skrajnych zwolenników apartheidu. Nie dało się już jednak zatrzymać potężnej machiny zmian.

W wyborach parlamentarnych ANC uzyskał 63% poparcia. Umożliwiło to wybranie Mandeli na pierwszego czarnoskórego prezydenta Republiki Południowej Afryki.

***

Pokojowe przejęcie władzy w RPA przez ludność rdzennie afrykańską stanowi fenomen Czarnego Lądu. Oficjalna dewiza państwa „Jedność w rozmaitości” świadczy o chęci pogodzenia współistnienia różnych grup etnicznych. Dobrym tego wyrazem było powołanie na wiceprezydenta przy Mandeli, obok Thabo Mbekiego, Fredericka de Klerka. Obaj politycy, przywódca Afrykanerów i przywódca Afrykanów, otrzymali za swą działalność pokojową Nagrodę Nobla.

Nelson Mandela i Frederik de Klerk w 1992 roku na forum ekonomicznym w Davos (fot. World Economic Forum , na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)

Trudno wyjaśnić, dlaczego politycy Kongresu starali się unikać radykalnych rozwiązań. Obserwowanie tego, co działo się w innych krajach afrykańskich, zdaje się nie być wystarczającym wyjaśnieniem. Zapewne mogła tu wywrzeć pewien wpływ społeczność hinduska. To tu narodziła się propagowana przez Gandhiego idea satyagrahy – biernego oporu. Wiele akcji protestacyjnych ANC nosiło takie znamiona. Nie należy jednak wykluczać stosunkowo najdalej posuniętej europeizacji RPA w porównaniu do pozostałych państw kontynentu.

RPA stanęło przed trudnym wyzwaniem. Populistyczne obietnice polityków rodziły nadzieje na szybką poprawę sytuacji materialnej ludności czarnoskórej. Do dziś jednak nie uporano się z tym problemem. Wielkie szkody poczynił również wspierany przez ANC w latach apartheidu bojkot szkół. W ciągu ostatnich piętnastu lat doszedł do tego problem szybkiego rozprzestrzeniania się wirusa HIV. Wszystkie te czynniki wiążą się z bardzo dużym wskaźnikiem przestępczości.

Tegoroczne Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej mają pokazać RPA jako jedno z najważniejszych państw Afryki. Jednocześnie są okazją do przypomnienia światu o kłopotach kraju, którego problemy nie zniknęły wraz z krachem apartheidu. Jego skutki będą jeszcze długo odczuwalne.

W akcje przeciwko AIDS, której filarem stała się fundacja Nelsona Mandeli „46664”, angażują się światowe sławy (Katie Melua, Beyoncé). Przejmujący teledysk, przypominający swą wymową „Another Day in Paradise” Phila Collinsa, nagrali muzycy Queen. RPA to najbogatsze państwo Afryki, które pozostaje jakby zapomniane. Kopalnie złota i diamentów zdają się przesłaniać fakt, że bezrobocie i przestępczość są tam znacznie wyższe niż w Polsce. Fakt bycia najbogatszym wśród biednych nie zawsze oznacza bogactwo.

POLECAMY

Chcesz zawsze wiedzieć: co, gdzie, kiedy, jak i dlaczego w historii? Polecamy nasz newsletter – raz w tygodniu otrzymasz na swoją skrzynkę mailową podsumowanie artykułów, newsów i materiałów o książkach historycznych. Zapisz się za darmo!

Podstawowa bibliografia:

  • Balicki Jan, Historia Burów. Geneza państwa apartheidu, Wrocław 1980.
  • Beck Roger B., The History of South Africa, Westport, CT 2000.
  • Gąsowski Andrzej, Historia Państw Świata w XX w.: RPA, Warszawa 2006.
  • Juckes Tim J., Opposition in South Africa: The Leadership of Z.K. Matthews, Nelson Mandela, and Stephen Biko, Westport, CT. 1995.
  • Lodge Tom, A Critical Life, New York 2006.
  • Mandela, Tambo, and the African National Congress: The Struggle against Apartheid, 1948-1990, ed. by Sheridan Johns and R. Hunt Davis Jr., New York 1991.
  • Meer Fatima, Higher than Hope. The Authorized Biography of Nelson Mandela, London 1990.

Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w RPA:

Zobacz też:

Redakcja: Roman Sidorski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Przemysław Piotr Damski
Doktor nauk humanistycznych w zakresie historii powszechnej, specjalista dziejów XIX i XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem lat 1871–1918. Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego; wykładowca w Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie; współpracował ze Społeczną Akademią Nauk w Łodzi przy projekcie „Colonisation and Decolonisation in National History Cultures and Memory Politics in European Perspective”, nadzorowanym przez Universität Siegen (Siegen, Niemcy). Stypendysta Roosevelt Study Center (Middelburg, Holandia).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone