Armia Krajowa i opozycja demokratyczna w PRL: długie trwanie oporu

opublikowano: 2017-08-01 15:12
wolna licencja
poleć artykuł:
Armia Krajowa i opozycja demokratyczna miały sporo wspólnego. W czasie wojny (a często również po jej zakończeniu) akowcy walczyli z okupantem. Wierni przysiędze i idei Polski Podziemnej, kontynuowali swoją walkę o niepodległość metodami pokojowymi, wpływając na późniejszy opór wobec systemu.
REKLAMA

Armia Krajowa i opozycja demokratyczna to nie jedyne związki lat II wojny światowej i oporu wobec PRL. Przeczytaj, jak opozycja demokratyczna walczyła o prawdę na temat zbrodni katyńskiej

„Olbrzym i zapluty karzeł reakcji”, plakat Włodzimierza Zakrzewskiego z 1945 roku.

Żołnierze Armii Krajowej niemalże od samego początku Polski Ludowej byli dla komunistów wrogami. Gdy jesienią 1944 roku doszło do zaostrzenia polityki PPR w tzw. Polsce lubelskiej („zwrot październikowy”), był on wymierzony przede wszystkim w akowców. To z ducha represji i szukania wroga wyrósł w 1945 roku słynny plakat Włodzimierza Zakrzewskiego „Olbrzym i zapluty karzeł reakcji”. Jeszcze kilkanaście lat później wspominano go jako symbol wrogości władzy ludowej do żołnierzy Polski Walczącej. W kolejnych latach dziesiątki tysięcy AK-owców stało się ofiarami represji. Część z nich po przejściu frontu zaangażowało się w drugą konspirację i podjęło walkę (zbrojną lub polityczną) z komunistami. Inni wybrali ujawnienie i pokojowe działanie, UB upomniało się jednak o nich pod koniec lat 40., w momencie wprowadzenia masowego terroru. Inni nie chwalili się swoją przeszłością okupacyjnej, bojąc się, że fakt ten zostanie wykorzystany przeciw nim. Niewielka część żołnierzy Armii Krajowej weszła jednak w system komunistyczny – najczęściej poprzez służbę w Ludowym Wojsku Polskim, chociaż zdarzali się też funkcjonariusze aparatu represji.

Zmiana podejścia do AK-owców przyszła wraz z końcem stalinizmu, „polskim Październikiem” i dojściem do władzy Władysława Gomułki. Słynny artykuł Jerzego Ambroziewicza, Walerego Namiotkiewicza i Jana Olszewskiego pt. „Na spotkanie ludziom z AK” opublikowany wówczas w „Po prostu”, wsparty amnestią dla więźniów, otwierał nową relację władzy komunistycznej i weteranów Armii Krajowej. Chociaż oficjalna propaganda negatywnie ustosunkowywała się do dowództwa AK (zwłaszcza z lat 1944-1945), w ramach „jedności ruchu oporu” doceniano zwykłych żołnierzy podziemia – jako patriotów i bohaterów, którzy poświęcili się walce z Niemcami i doznali krzywd w okresie „błędów i wypaczeń” (z tej grupy w znacznym stopniu wykluczono aktywnych żołnierzy antykomunistycznego podziemia niepodległościowego, którzy przeżyli obławy i więzienia UB).

Opaska żołnierzy Armii Krajowej (fot. Maciej Szczepańczyk, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0).

Zmiana polityki wobec weteranów pozwoliła wielu z nich na wstąpienie do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację – monopolistycznej organizacji kombatanckiej, będącej jednym z pasów transmisyjnych systemu komunistycznego, jednocześnie zaś umożliwiającej załatwianie spraw socjalno-bytowych, kwestii odznaczeń czy samoorganizacji na niskim szczeblu. Reprezentantami Armii Krajowej we władzach związku byli m.in. płk Jan Mazurkiewicz „Radosław” czy mjr Zygmunt Netzer „Kryska”. Część AK-owców nie wstąpiła jednak do ZBoWiD-u, inni nie byli zainteresowani aktywnością w nim, nie chcąc wpisywać się w politykę PZPR.

REKLAMA

Wśród byłych żołnierzy AK można było odnotować różne postawy względem systemu komunistycznego – część akceptowała PRL taki, jakim stał się po 1956 roku, i nawet jeśli nie angażowała się w działalność polityczną, to aktywnie uczestniczyła w życiu społecznym jako inżynierowie, lekarze, naukowcy, prawnicy itp. Inni wyleczyli się z jakiegokolwiek zaufania do komunistów w latach 40. i 50. i widzieli się po stronie (mniej lub bardziej biernych) przeciwników systemu. Wszystkich cechowało jednocześnie przywiązanie do tradycji Polskiego Państwa Podziemnego, lojalność względem idei wyrażonej w Testamencie Polski Walczącej oraz silna więź grupowa, oparta o wspólnotę doświadczeń wojennych (i powojennych). W naturalny sposób stawali się oni zapleczem opozycji demokratycznej...

Symbole „długiej walki”

Józef Rybicki (domena publiczna).

Prawdopodobnie najwybitniejszym AK-owcem, który zaangażował się w działalność opozycyjną był Józef Rybicki (1901-1986). Ten filolog klasyczny, erudyta i pedagog, a po wojnie działacz antyalkoholowy, w okresie okupacji pełnił funkcję szefa Kedywu Okręgu Warszawskiego AK. Był więc organizatorem akowskiej działalności dywersyjnej i dowódcą najbardziej elitarnych oddziałów konspiracyjnych. Po klęsce powstania warszawskiego zaangażował się w działalność poakowskiej konspiracji – Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj i Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Więziony od 1945 do 1954 roku zachował krytycyzm wobec działania kombatantów współpracujących z władzą. W 1976 roku był jednym z czternastu członków-założycieli Komitetu Obrony Robotników. Później działał w Komitecie Samoobrony Społecznej „KOR” oraz współpracował z „Solidarnością”. W stanie wojennym zainicjował tzw. list siedmiu do gen. Jaruzelskiego z apelem o uwolnienie więźniów politycznych. W czasie jego pogrzebu Stanisław Broniewski „Orsza”, naczelnik Szarych Szeregów, powiedział: „Składamy dzisiaj do grobu sumienie Armii Krajowej”. Jan Józef Lipski mówił w czasie tej samej uroczystości:

Jego obecność w naszym gronie przyjęliśmy z ogromną radością, gdyż na początku tej trudnej pracy, na którą niejednokrotnie patrzono nieufnie bądź bez zrozumienia, potrzebny nam był jego ogromny autorytet. Jego wielki osobisty autorytet, spowodowany całym jego życiem. Reprezentował on w Komitecie siebie samego, swoją wielką postać, wspaniałą osobowość, ale był również jakimś symbolem wielkiej legendy Armii Krajowej.
REKLAMA

Ten sam Jan Józef Lipski, wybitny organizator działalności opozycyjnej i niezaprzeczalny autorytet, również był AK-owcem i powstańcem warszawskim, żołnierzem Pułku AK „Baszta”, któremu w czasie walk na Mokotowie granat strzaskał lewa rękę. Wśród założycieli KOR znaleźli się również inni reprezentanci tradycji Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego – ks. Jan Zieja, kapelan KG AK i Szarych Szeregów, oraz Antoni Pajdak, PPS-owiec, zastępca Delegata Rządu na Kraj, skazany w „procesie szesnastu” w Moskwie.

Jeszcze bardziej popularny wśród żołnierzy AK był niepodległościowy nurt opozycji, skupiony wokół organizacji „Ruch”, Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela oraz Konfederacji Polski Niepodległej. Postacią symboliczną był tu Marian Gołębiewski (1911-1996) – cichociemny, komendant Obwodu AK Włodzimierz Wołyński, oficer Delegatury Sił Zbrojnych i WiN, skazany w procesie I Komendy Zrzeszenia na karę śmierci, zamienioną na 15 lat więzienia. W czasie pobytu w zakładzie karnym w Sieradzu podjął on udaremnioną próbę ucieczki, zaprzysięgając wcześniej rotą Armii Krajowej kilkunastu współwięźniów i strażnika. Po amnestii 1956 roku nadal kontynuował działalność niepodległościową. Był jednym ze współtwórców powstałej w II połowie lat 60. organizacji „Ruch”, będąc ideowym mentorem młodych opozycjonistów – Andrzeja i Benedykta Czumów, Stefana Niesiołowskiego i Emila Morgiewicza. Po rozbiciu organizacji Gołębiowski został skazany na 4,5 roku więzienia, wkrótce jednak dołączył do ROPCiO. Nie był tam jedynym działaczem – wśród wspierających Czumę, Leszka Moczulskiego i Wojciecha Ziembińskiego kombatantów znalazł się m.in. płk Kazimierz Pluta-Czachowski, zastępca szefa sztabu KG AK.

Artykuł został opublikowany w ramach dodatku tematycznego do Histmag.org „Opozycja w Polsce Ludowej 1945-89”, zrealizowanego dzięki wsparciu Europejskiego Centrum Solidarności :

Takich postaci można bez wątpienia wymienić więcej. Ważną rolę odegrał m.in. Władysław Bartoszewski, w czasie wojny pracownik Biura Informacji i Propagandy KG AK, po wojnie dziennikarz, historyk okupacji i powstania warszawskiego oraz wykładowca historii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i w podziemnym Towarzystwie Kursów Naukowych. Wielu innych byłych AK-owców, zwłaszcza po sierpniu 1980 roku, angażowało się lokalnie w działalność opozycyjną, w tym w Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” czy też NSZZ Rolników Indywidualnych. Za osobami tymi stał nie tylko autorytet wynikający z okupacyjnej przeszłości (a także zaangażowania społecznego), ale także sieć kontaktów, mających korzenie właśnie w latach wojny.

REKLAMA

Odzyskiwanie pamięci

Marian Gołębiewski (domena publiczna).

AK-owcy w latach 70. i 80. byli już często osobami w sile wieku (co najmniej pięćdziesięcioletnimi). Doświadczenia wojny i stalinowskiego terroru nierzadko spowodowały naturalne „zmęczenie” i dystans do działania wprost opozycyjnego, nierzadko związany także ze strachem i pamięcią o brutalności komunistycznego aparatu represji. Ich „walka” zyskała jednak inny cel – pokazanie prawdy o wojnie i konspiracji oraz godne upamiętnienie poległych kolegów.

Po 1956 roku temat AK-owski nie był już całkowicie wyparty z oficjalnego dyskursu naukowego i popularyzatorskiego. Był jednak cenzuralnie ograniczany – wielu faktów i kontekstów nie można było poruszać, publikacje nierzadko opóźniano (by wychodziły poza rocznicami), dominowała też narracja „dobrzy żołnierze, złe dowództwo”, która pozwalała pisać głównie o szczegółowych działaniach na niższych szczeblach (np. w centralnej Polsce) czy epizodach powstania warszawskiego, nie zaś o całości funkcjonowania Armii Krajowej. W tak ograniczonych warunkach powstawały ważne publikacje, takie jak Akcje zbrojne podziemnej Warszawy Tomasza Strzembosza, Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie Cezarego Chlebowskiego czy 1859 dni Warszawy Władysława Bartoszewskiego. Pewne treści mogły ukazywać się też w wydawnictwach koncesjonowanych środowisk katolickich, od PAX-u do „Tygodnika Powszechnego”. Dla AK-owców było to jednak zbyt mało.

Zaangażowanie w upamiętnianie wysiłku niepodległościowego – tworzenie miejsc pamięci, poświęcanie tablic w kościołach czy organizowanie niezależnych zlotów kombatanckich było elementem cementującym niewielkie grupki, skupione nie tylko wokół kombatantów, ale i młodszych Polaków, uznających autorytet AK-owców i chcących wspierać ich dążenia. Doskonałym miejscem kontaktów międzypokoleniowych było harcerstwo. Wiele drużyn, prowadzonych w zgodzie z oryginalnymi ideami harcerskimi, chętnie czerpało wiedzę o swoich starszych kolegach z Szarych Szeregów (Kamienie na szaniec oraz Zośka i Parasol Aleksandra Kamińskiego normalnie funkcjonowały jako lektury dla młodzieży). Kombatanci też szukali kontaktów z młodzieżą. Na szeroką skalę rozwinęła się ona w latach 80., gdy w szeregach oficjalnego Związku Harcerstwa Polskiego rodził się nurt harcerstwa niezależnego, wprost odwołującego się do tradycji przedwojennej i wojennej. Nieprzypadkowo ważną postacią tego środowiska był Stanisław Broniewski „Orsza” – naczelnik Szarych Szeregów.

REKLAMA
Kapliczka Matki Boskiej Bolesnej na Wykusie (fot. VindicatoR, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Na bazie takich lokalnych inicjatyw wyrósł jeden z fenomenów „niezależnej pamięci” lat 80., czyli zloty kombatanckie na Wykusie – wzgórzu niedaleko Starachowic, będącym miejscem obozowania powstańców styczniowych, oddziału majora „Hubala” oraz Zgrupowania Partyzanckiego AK Jana Piwnika „Ponurego”. W 1957 roku na miejscu dawnego obozu odsłonięto kapliczkę z obrazem Matki Boskiej Bolesnej, upamiętniającą żołnierzy zgrupowań „Ponury-Nurt”. Wokół tego miejsca wyrosła tradycja czerwcowych spotkań kombatanckich, początkowo o charakterze koleżeńskim i rodzinnym. W 1979 roku w uroczystościach wzięli udział działacze ROPCiO na czele z Marianem Gołębiewskim. Po powstaniu „Solidarności” liczebność spotkań wzrosła – w 1981 roku wzięło w nich udział 1,5 tys. osób, czyli dziesięć razy więcej niż dwa lata wcześniej. W latach 80. w uroczystościach na Wykusie brały udział tysiące osób, w tym wielu opozycjonistów z „Solidarności”, Solidarności Walczącej oraz Konfederacji Polski Niepodległej. Szczytem tej całkowicie niezależnej od władzy celebry były uroczystości z 10-12 czerwca 1988 roku, gdy w Góry Świętokrzyskie ponownie sprowadzono prochy „Ponurego”. Wzięło w nich udział ponad 30 tys. osób, w tym m.in. Leszek Moczulski i Anna Walentynowicz. Była to okazja do swobodnego zamanifestowania patriotyzmu, przywiązania do idei niepodległości oraz krytycyzmu wobec systemu komunistycznego.

Artykuł został opublikowany w ramach dodatku tematycznego do Histmag.org „Opozycja w Polsce Ludowej 1945-89”, zrealizowanego dzięki wsparciu Europejskiego Centrum Solidarności :

O klimacie tych spotkań tak pisał ich uczestnik Zbigniew Majcherek:

Głębokie były nasze przeżycia religijne. Polowe msze święte na Wykusie czy w Wąchocku dostarczały niezwykłych wrażeń. Modlitwa eucharystyczna prawie na miejscu dawnego obozowiska partyzanckiego, patriotyczne kazania, śpiewy „pełną piersią” – wszystko to czyniło nas chyba lepszymi. Byliśmy bliżej Boga i ludzi i to jeszcze jakich... Również wieczorne ogniska z udziałem tylu sławnych mądrością i odwagą ludzi dodawały nam otuchy, mobilizowały wewnętrznie. Dlatego siedzieliśmy później całą noc przy tych już nieoficjalnych ogniskach, gromadzących ludzi prawie z całej Polski. Słuchaliśmy zakazanych piosenek i opowiadań, poznawaliśmy prawdziwą historię Polski.
REKLAMA

Okres istnienia legalnej „Solidarności” (1980-1981) był eksplozją narodowej pamięci i zainteresowania historią. Wokół niezależnego związku rodziło się wiele inicjatyw upamiętniających polską przeszłość. Polityka historyczna „Solidarności” kultywowała nie tylko pamięć o „polskich miesiącach”, postać Józefa Piłsudskiego czy XIX-wieczne zrywy, ale także doświadczenia walki o niepodległość w czasie II wojny światowej. Ważną rolę pełnił tu „Tygodnik Solidarność”, który popularyzował ważne tematy polskiej historii, do tej pory słabo obecne w oficjalnym dyskursie. Bronisław Baczko zwracał uwagę, że historia była dla „Solidarności” spoiwem, dawała związkowi tożsamość, ale również pełniła funkcję kompensacyjną – „samoograniczająca się rewolucja” nie mogła stawiać wielu żądań i mówić wielu rzeczy, gdyż musiała liczyć się z realiami politycznymi. Na polu historii, jako sferze symbolicznej, można było wykazać się większą aktywnością, ale również wyrazistością i bezkompromisowością.

Pomnik Powstania Warszawskiego na Placu Krasińskich w Warszawie (fot. Artico2, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

„Karnawał Solidarności” był okresem bardzo dużej aktywizacji niezależnych środowisk powstańców warszawskich. To wtedy m.in. wrócono do idei postawienia pomnika powstania, który w 1989 roku (po wielu sporach i m.in. przejęciu komitetu fundacyjnego przez władzę) stanął na Placu Krasińskich. Stan wojenny paradoksalnie nie naruszył procesu „odzyskiwania pamięci” o powstaniu. Władza zrezygnowała już z radykalnej walki z mitem powstańczym, próbując tylko ograniczać najbardziej wywrotowe treści. Pamięć powstania w naturalny sposób łączyła się z działalnością opozycji, przede wszystkim solidarnościowego podziemia. Symbolem stały się obchody 40-lecia wybuchu warszawskiego zrywu w 1984 roku. 1 sierpnia wokół pomnika Gloria Victis w centrum kwatery powstańczej na Powązkach Wojskowych zebrały się tysiące osób. Była to absolutnie niezależna od władzy manifestacja opozycyjna – wspominano nie tylko powstańców, ale również ofiary Katynia i wywózek na „nieludzką ziemię”, zamordowanych w stanie wojennym, modlono się za więźniów politycznych, wznoszono okrzyki „Niech żyje Lech Wałęsa” i „Solidarność walczy”. Marcin Napiórkowski, badacz pamięci powstania, stwierdza:

Mord katyński i powstanie warszawskie nie zostały wyparte ze zbiorowej wyobraźni przez etos opozycyjny, lecz – przeciwnie – poprzez ten etos istniały w wyobraźni. Stworzyły go i w niego się przemieniały. W ramach wyobraźni kształtowanej przez obowiązek pamięci walcząca „Solidarność” okazuje się zatem tożsama z powstańcami warszawskimi, a ofiary represji stanu wojennego stają się – w sensie symbolicznym – nowymi ofiarami Katynia.
REKLAMA

Opozycja kultywowała historię, z niej czerpiąc swoją tożsamość i siłę do stawiania oporu reżimowi komunistycznemu. Delegitymizacja władzy PZPR w pewnym sensie rozpoczynała się od odzyskania własnej historii, a więc również wiedzy o heroizmie Armii Krajowej.

Nowe Państwa Podziemne?

Kotwica Polski Walczącej z Pomnika Powstania Warszawskiego w Warszawie (fot. Jolanta Dyr, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Stan wojenny rozbił legalnie funkcjonującą „Solidarność” i instytucje, które wokół nie wyrosły. Opozycja przeniosła się na długie lata do podziemia. Jak się okazało, była to kolejna okazja do nawiązania do dziejów Armii Krajowej.

Od końca lat 70. rozwija się w Polsce drugi obieg wydawniczy, który przeżywał rozkwit w kolejnej dekadzie. Niezależne wydawnictwa chętnie publikował podziemne książki na temat Armii Krajowej i okupacji. Hitami wydawniczymi były prace Stefana Korbońskiego i Władysława Bartoszewskiego o Polskim Państwie Podziemnym. Historycy i publicyści zyskali możliwość publikowania materiałów o historii wolnych od ingerencji cenzorskich. Jeszcze przed 1989 rokiem rozpoczęło się odkłamywanie przeszłości na dość szeroką skalę.

W 1985 roku Niezależna Oficyna Wydawnicza NOWA wydała broszurę Co na dzisiaj? Programy Polski Walczącej (1939-), zawierającą odezwy Rady Jedności Narodowej i delegata sił zbrojnych na kraj, deklarację programową WiN oraz program „Solidarności” z 1981 roku. W konspiracyjnej myśli politycznej i postulacie tworzenia aktywnego społeczeństwa alternatywnego, gotowego na „długi marsz” da się słyszeć echa dawnego Polskiego Państwa Podziemnego, z jego różnorodnymi instytucjami kulturalnymi, edukacyjnymi itp. W 1982 roku ogłoszono Kodeks okupacyjny, nawiązujący wprost do zasad postępowania „dobrych Polaków” w czasie wojny. Opozycjoniści wspominali, że lektura praca o AK i PPP była dla nich często inspiracją do działania przeciw reżimowi Jaruzelskiego.

Artykuł został opublikowany w ramach dodatku tematycznego do Histmag.org „Opozycja w Polsce Ludowej 1945-89”, zrealizowanego dzięki wsparciu Europejskiego Centrum Solidarności :

REKLAMA

Nawiązania do Armii Krajowej wracały przy różnych elementach działalności opozycyjnej w latach 80. Najbardziej znanym symbolem było połączenie litery „S” z Kotwicą Polski Walczącej w znaku Solidarności Walczącej. W latach 80., zarówno przy okazji stanu wojennego, jak i np. spotkań na Wykusie, wróciła do łask biżuteria patriotyczna i różne elementy stroju nawiązujące do tradycji AK-owskiej. Były one narzędziem biernego oporu przeciwko władzy komunistycznej. Wiele małych grup konspiracyjnych, często młodzieżowych, nawiązywało do tradycji okupacyjnej swoją nazwą, np. „Polska Walcząca”, „Samoobrona Polski Podziemnej”, „Powstańcy”, „Solidarność Polski Walczącej” czy „Siły Zbrojne Polski Podziemnej”. Do działalności okupacyjnej nawiązywał solidarnościowy „mały sabotaż”, a więc malowanie na murach antyrządowych napisów i symboli. W działalności konspiracyjnej korzystano także z doświadczeń starszych pokoleń, takich jak m.in. struktury „piątkowe” czy organizowanie narad pod pozorem spotkań towarzyskich. Dojrzali AK-owcy radzili swoim dzieciom i wnukom jak organizować się do walki z systemem. Symbolem stały się dawne łączniczki, które pomagały w kolportażu „bibuły” – w końcu starsze, dystyngowane panie nie wzbudzały podejrzeń milicjantów.

Ulotka Solidarności Walczącej z charakterystyczną kotwicą (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Poznaniu, opublikowano na licencji Creative Commons CC0 1.0 Uniwersalna Licencja Domeny Publicznej).

Powiązania między konspiracją wojenną i solidarnościową są przykładem czegoś, co Ferdynand Braudel nazwał „długim trwaniem”. Schematy działania, symbolika i idea podziemnego państwa wrosły w polskie myślenie i po wielu latach były ponownie wykorzystane do walki z innym wrogiem.

Patriotyczna inspiracja

Żołnierze Armii Krajowej byli przedstawicielami wyjątkowego pokolenia w polskiej historii najnowszej – ukształtowanego w niepodległej Polsce, zdającego egzamin dojrzałości w walce z okupantem niemieckim i skrzywdzonego przez komunizm wprowadzony na bagnetach Armii Czerwonej. Jak się okazało, własne doświadczenia mogli przekazać w sztafecie pokoleń dzieciom i wnukom, zaangażowanym w działalność opozycyjną w latach 70. i 80. Antysystemowi aktywiści chętnie czerpali z tego źródła, szukając pozytywnych wzorców osobowych, „prawdziwej historii” i własnej tożsamości.

Badania inwigilacji środowisk akowskich przez aparat bezpieczeństwa PRL pokazują, że nadzór Służby Bezpieczeństwa nad dawnymi AK-owcami nierzadko trwał do drugiej połowy lat 80. Komunistyczni funkcjonariusze jeszcze po 1956 roku obawiali się, że na bazie okupacyjnych siatek powstanie zbrojna organizacja antykomunistyczna. Żołnierze Armii Krajowej rzeczywiście zaangażowali się w walkę z systemem, i to w niezwykle groźny sposób – inspirując swoich następców.

Bibliografia:

  • Baczko Bronisław, Polska czasów „Solidarności”, czyli eksplozja pamięci [w:] tegoż, Wyobrażenia społeczne. Szkice o nadziei i pamięci zbiorowej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1994, s. 193-247.
  • Eisler Jerzy, Wokół powojennych losów żołnierzy Armii Krajowej [w:] tegoż, Co nam zostało z tamtych lat. Dziedzictwo PRL, PWN, Warszawa 2016, s. 132-145.
  • Friszke Andrzej, „Tygodnik Solidarność” 1981 [w:] tegoż, Przystosowanie i opór. Studia z dziejów PRL, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2007, s. 296-339.
  • Jedynak Marek, Niezależni kombatanci w PRL. Środowisko Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej „Ponury” – „Nurt” (1957-1989), Instytut Pamięci Narodowej, Kielce-Kraków 2014.
  • Kamiński Łukasz, Polskie Państwo Podziemne – długie trwanie w PRL (1956-1989), „Pamięć i Sprawiedliwość”, nr 2, 2002, s. 59-66.
  • Meller Marcin, Rola myślenia o historii w ruchu Solidarność w latach 1980–1981 [w:] Solidarność w ruchu 1980–1981, pod red. Marcina Kuli, Niezależna Oficyna Wydawnicza Nowa, Warszawa 2000, s. 219-266.
  • Napiórkowski Marcin, Powstanie umarłych. Historia pamięci 1944-2014, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2016.
  • Paczkowski Andrzej, Wojna polsko-jaruzelska. Stan wojenny w Polsce 13 XII 1981 – 22 VII 1983, Prószyński i S-ka, Warszawa 2006.
  • Sawicki Jacek Zygmunt, Bitwa o prawdę. Historia zmagań o pamięć powstania warszawskiego 1944-1989, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2005.
  • Szarota Tomasz, Józef Rybicki – jeden z Niepokornych [w:] tegoż, Karuzela na Placu Krasińskich. Studia i szkice z lat wojny i okupacji, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2007, s. 48-51.
  • Wawrzyniak Joanna, ZBoWiD i pamięć drugiej wojny światowej 1949–1969, TRIO, Warszawa 2009.

Artykuł został opublikowany w ramach dodatku tematycznego do Histmag.org „Opozycja w Polsce Ludowej 1945-89”, zrealizowanego dzięki wsparciu Europejskiego Centrum Solidarności :

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone