Bettina Storks – „Dora Maar. Dwa oblicza miłości” – recenzja i ocena
Bettina Storks – „Dora Maar. Dwa oblicza miłości” – recenzja i ocena

Choć na trwałe zapisała się w historii sztuki jako awangardowa fotografka i wybitna artystka, przez lata była metkowana jedynie jako „kochanka Picassa”. Dora Maar była jednak kimś znacznie więcej. Bettina Storks w powieści Dora Maar. Dwa oblicza miłości stara się wydobyć ją z tego upraszczającego i krzywdzącego wizerunku, przywracając jej należne miejsce w panteonie kobiet sztuki XX wieku. Pokazuje ją jako postać pełną sprzeczności – twardą i niezależną na zewnątrz, ale jednocześnie pod skórą kruchą i wrażliwą.
Akcja książki toczy się w Paryżu lat 30. XX wieku. Henriette Theodora Markovitch, córka Francuzki i Chorwata, nie zostaje przyjęta na Akademię Sztuk Pięknych – co nie zraża jej do dalszych prób artystycznego wyrazu. Zaczyna fotografować i szybko wchodzi w świat surrealistycznej bohemy. Pod wpływem przemiany duchowej i artystycznej nadaje sobie nowe imię: Dora Maar. W jednej ze scen mówi głośno: „Nazywam się Dora Maar. I to nazwisko zapamiętają nawet Francuzi” – i rzeczywiście, imię to na stałe zapisało się w historii sztuki.
Maar poznaje najważniejszych twórców epoki – Man Raya, André Bretona, Paula Éluarda, Jeana Cocteau. Jej fotografia Portret Ubu staje się prawdziwym manifestem surrealizmu w fotografii. W Père Ubu Dora stworzyła bowiem jedno z najbardziej uderzających i oryginalnych dzieł ruchu całego ruchu. Dzięki zastosowaniu ekstremalnego zbliżenia i dramatycznego oświetlenia w niemal niezmodyfikowanym zdjęciu, przemieniła małego pancernika w groteskową, wręcz koszmarną, lecz jednocześnie komiczną postać. Postać ta, będąca karykaturalnym, otyłym i niezdarnym potworem, symbolizuje anarchię, bunt i groteskę. Dora Maar, poprzez to zdjęcie, nie tylko podkreśliła estetykę surrealizmu, lecz także stworzyła wizualny manifest, który do dziś pozostaje jednym z najważniejszych symboli nurtu.
Wkrótce artystka zwraca na siebie uwagę samego Picassa, który fascynuje się jej talentem i osobowością. Ich związek to z jednej strony namiętność, ale z drugiej – dramat i cierpienie. Bettina Storks z dużą wrażliwością i realizmem ukazuje tę burzliwą relację. Z jednej strony Picasso traktuje Dorę jak boginię, muzę i inspirację, z drugiej zaś – rani ją i chce dominować. Ta dwubiegunowość relacji zostaje świetnie oddana w scenach, takich jak moment, w którym Dora analizuje jeden z jego obrazów: „Ponura, bestialska postać bierze siłą kobietę, która ma moje rysy twarzy… To, co robi potwór, daje mu jedynie pozorną władzę nad tą kobietą”.
Ta scena mocno symbolizuje sytuację Dory – zewnętrznie silnej i pełnej odwagi, ale w głębi duszy rozdartej między miłością do Picassa a potrzebą zachowania własnej autonomii. Chociaż z pozoru krucha, walczy o swoją niezależność, mówiąc do ukochanego: „Nikt nie narzuca mi swojej woli, nawet ty, Picasso”. To jeden z najważniejszych momentów książki, który obala stereotyp „kobiety płaczącej” i ukazuje prawdziwą duchową siłę Dory.
Powieść napisana jest lekko i przystępnie, z wyczuciem stylu epoki. Składa się z krótkich, zwięzłych rozdziałów, które świetnie sprawdzą się na przykład jako lektura w komunikacji miejskiej. Bettina Storks umiejętnie pobudza wyobraźnię czytelnika, stosując esencjonalne i zmysłowe opisy. Całość można porównać do kolażu – z fragmentów faktów i dokumentów autorka tworzy spójną, emocjonalną i poruszającą całość. Z dostępnych materiałów buduje pełne, wielowymiarowe dzieło, które oddaje złożoność postaci Dory Maar.
Warto także zwrócić uwagę na rozważania Dory dotyczące jej nowego imienia i nazwiska. Symbolika morza, język ojca i wspomnienia z dzieciństwa splatają się w scenie, gdzie bohaterka mówi: „W moim nowym nazwisku zawiera się morze. Mare to more... Jestem w połowie rybą”. To nie tylko literacki zabieg – to wyraz głębokiej potrzeby artystycznej i osobistej samoidentyfikacji, którą Dora próbowała odnaleźć mimo burzliwych losów i trudnej relacji z Picassem.
Estetycznie książka prezentuje się bardzo dobrze – ciekawie zaprojektowana okładka i poręczny format, który ułatwia lekturę w dowolnym miejscu. Storks balansuje między biografią a literacką fikcją, co sprawia, że książka nie zaskakuje innowacyjnością, ale potrafi wciągnąć i zaintrygować. Szczególnie zainteresowani będą czytelnicy ceniący kobiece głosy w historii sztuki oraz tych, którzy chcą spojrzeć na Dorę Maar nie tylko jako na „kobietę płaczącą”, ale jako skomplikowaną, silną osobowość.
Moje odczucia są takie, że Dora była kobietą o wyjątkowej sile – ale pod tą twardą powierzchnią kryła się ogromna kruchość. Picasso, jak wielu innych artystów jego kalibru, najpierw traktował ją jak boginię i nieograniczoną inspirację, by potem zamienić ją w cień, raniąc i dominując. Ta dynamiczna, często bolesna relacja pokazuje, jak trudne i ambiwalentne bywało życie kobiety-artystki u boku geniusza. Książka Storks oddaje tę złożoność, choć momentami pozostaje w stonowanych, subtelnych barwach emocji, co dla mnie jest zarówno jej zaletą, jak i drobnym mankamentem. Jest to lekka, przystępna lektura z interesującym tłem historycznym – warta uwagi, szczególnie dla osób, które chcą spojrzeć na historię sztuki z perspektywy kobiet.