Bp Antoni Baraniak: więzień na Rakowieckiej

opublikowano: 2022-10-02 13:02
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Biskup Antoni Baraniak został aresztowany razem z prymasem Stefanem Wyszyńskim w nocy z 25 na 26 września 1953 roku. Znalazł się w osławionym więzieniu przy Rakowieckiej na warszawskim Mokotowie. W czasie śledztwa przesłuchiwano go blisko 150 razy. Był poddawany brutalnym torturom tak psychicznym, jak i fizycznym.
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Jarosława Wąsowicza „Defensor Ecclesiae. Arcybiskup Antoni Baraniak (1904–1977). Salezjańskie koleje życia i posługi metropolity poznańskiego”.

Aktywność duszpasterska bp. Baraniaka została przerwana jego aresztowaniem 26 września 1953 r. Wydarzenia, jakie rozegrały się w pałacu arcybiskupów warszawskich przy ul. Miodowej w Warszawie w nocy z 25 na 26 września 1953 r., są dobrze znane z relacji prymasa, bp. Baraniaka, ks. Goździewicza oraz z dokumentów wytworzonych przez aparat bezpieczeństwa, a także powstałych w późniejszym czasie opracowań. Komuniści na dzień pozbawienia wolności kard. Wyszyńskiego i kierownika Sekretariatu Prymasa Polski wybrali 25 września, kiedy w kalendarzu liturgicznym przypadła uroczystość patrona stolicy – bł. Władysława z Gielniowa.

Dla prymasa i jego otoczenia to był bardzo pracowity czas. Kardynał Wyszyński po zakończonych uroczystościach w kościele akademickim pw. św. Anny powrócił do swojej siedziby po 21.30, a już pół godziny później do pałacu przy ul. Miodowej zaczęli dobijać się funkcjonariusze UB, twierdząc, że przynieśli pismo do bp. Baraniaka od ministra Antoniego Bidy, dyrektora Urzędu ds. Wyznań. Niebawem wdarli się do pałacu arcybiskupów i przedstawili prymasowi nakaz opuszczenia miasta oraz nakazali mu się spakować. Wkrótce do kard. Wyszyńskiego funkcjonariusze przyprowadzili bp. Antoniego Baraniaka. W ich obecności prymas wypowiedział wówczas w stronę kierownika swojego sekretariatu następującą deklarację:

Ci panowie mnie zabierają. Proszę powiedzieć o wszystkim Episkopatowi. Panowie mnie pytali, kogo tu zostawiam na gospodarstwie; odpowiedziałem, że zostawiam tu Księdza Biskupa. Ja, jako arcybiskup gnieźnieński i warszawski, Prymas Polski, kardynał, legat Stolicy Apostolskiej ze specjalnymi uprawnieniami na wszystkie diecezje i diecezje zachodnie oświadczam, że nie rezygnuję z tych stanowisk. Za konsekwencje mojego usunięcia niech ponoszą odpowiedzialność ci, którzy wydali taki rozkaz. Panowie mnie pytali jeszcze, co chcę z sobą zabrać, odpowiedziałem, że nic. Nic mi nie potrzeba. Ekscelencjo, mówiłem już siostrze Maksencji i powtarzam to: Proszę powiedzieć biskupowi Choromańskiemu: gdybym postawiony został przed sądem, to nie życzę sobie żadnych adwokatów, żadnej obrony, sam się bronił będę. Gdyby mimo to starano się dla mnie o adwokatów, o obronę, to wiedzcie o tym, że to niezgodne z moją wolą, wbrew mojej woli.
REKLAMA
Bp Antoni Baraniak w sanktuarium w Niepokalanowie, lata sześćdziesiąte (fot. Zbyszko Siemaszko; NAC)

Następnie funkcjonariusze UB wyprowadzili bp. Baraniaka do innego pokoju, pozostawiając kard. Wyszyńskiego samego, aby mógł przygotować swoje rzeczy. Prymas ani bp Baraniak nie przypuszczali wówczas, że od tego momentu zostają rozdzieleni na kilka lat, a kardynał Wyszyński dopiero w Komańczy dowiedział się o aresztowaniu swojego współpracownika. Wcześniej domyślał się, że coś niedobrego musi się dziać z bp. Antonim, ale konkretne informacje o jego losach dotarły do prymasa na ostatnim etapie internowania. Najbliższa rodzina dowiedziała się o jego aresztowaniu z prasy. Siostrzeniec biskupa wspominał po latach: „Pojechaliśmy z moją mamą do Jarocina, by zamówić pomnik na grób rodziców arcybiskupa. Tam kupiliśmy gazetę, usiedliśmy w parku i zaczęliśmy czytać. I z gazety dowiedzieliśmy się, w tym parku, o tym, że wuj został aresztowany”. Salezjanie natomiast, dzięki zaangażowaniu w Sekretariacie Prymasa Polski ks. Leona Szały, wiedzieli o sprawie niemal od razu.

Biskup Antoni Baraniak w relacji sporządzonej w 1974 r. na podstawie osobistych notatek tak opisywał moment swojego uwięzienia:

Nad ranem zjawił się jakiś oficer (jeden czy dwóch) i zaprowadzili mnie do mojego pokoju na I piętrze. Najpierw pogrzebali w różnych rzeczach i papierach, potem odczytał jeden z ubowców postanowienie prokuratury wojskowej, „że jestem aresztowany”, ale papierka nie dali. Kazali mi się ubrać. Na pytanie, jak się ubrać, jeden z nich odrzekł: „raczej ciepło!”. Kiedy mnie sprowadzili na dół, w całym domu, na schodach i przy schodach kręciło się pełno ubowców. […] W samochodzie, który stał przed domem, kazali mi usiąść za szoferem; wsiadło też dwóch ubowców. Krążyli dość długo po mieście, aż w okolicy placu Trzech Krzyży wylądowali na Alejach Ujazdowskich. Przystanęli dopiero przy Ministerstwie Bezpieczeństwa, na rogu ulicy Koszykowej. Jeden z ubowców wyszedł z samochodu i zniknął w bramie ministerstwa. Dość długo nie wracał. Powrócił wreszcie i samochód popędził na ul. Rakowiecką, do bramy więzienia, która otwarła się za małą chwilę. Doprowadzono mnie prosto do depozytu, gdzie zabrano moją teczkę z bielizną, wszystkie insygnia biskupie i wszystko, co miałem w kieszeniach, z różańcem włącznie, oraz pieniądze, które ubowcy zabrali z mojego pokoju oraz sypialni. Zaprowadzono mnie do pustej betonowej celi, w której była prycza, taboret, dzban wody z miednicą i kibel. Groźnie skrzypiał potężny klucz w żelaznych drzwiach i wreszcie nastała cisza. Przez zakratowane okno i matowe szybki, z góry zaglądał ponury poranek 26 września 1953 r.
REKLAMA

Więzienie przy ul. Rakowieckiej na Mokotowie w Warszawie cieszyło się wówczas złą sławą i mogło wzbudzać przerażenie każdego, kto był w tych latach tam przywieziony i osadzony. Do 1956 r. było ono centralnym więzieniem dla więźniów politycznych w Polsce i podlegało Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. Przebywali tu m.in. żołnierze AK i polskich formacji wojskowych na Zachodzie, działacze niepodległościowi, liczni duchowni. Według oficjalnych danych w tym okresie wykonano tu 350 wyroków śmierci, inni więźniowie umierali w wyniku tortur.

Abp Antoni Baraniak (1904-1977)

Tymczasem w sobotę 26 września do godz. 19.00 trwała rewizja pałacu arcybiskupów warszawskich, podczas której zarekwirowano niektóre dokumenty z Sekretariatu Prymasa Polski. Przez cały dzień nie wpuszczano do prymasowskiej siedziby pracowników dochodzących z miasta. W tym samym dniu bp Choromański został wezwany na rozmowę z wicepremierem Józefem Cyrankiewiczem, w trakcie której poinformowano go, że rząd zakazał kard. Wyszyńskiemu sprawowania funkcji związanych z jego stanowiskami kościelnymi. Na rozmowę z Cyrankiewiczem zostali także wezwani biskupi Klepacz i Zakrzewski. Podobnie w niedzielę 27 września doszło do czterech konferencji delegacji Episkopatu z ówczesnym wicepremierem. Biskupi próbowali stawać w obronie prymasa, jednak z ust adwersarza wciąż słyszeli tylko zarzuty i wysuwane w związku z zatrzymaniem kard. Wyszyńskiego żądania wobec Episkopatu. Z zachowanych dokumentów nie wynika, aby na wspomnianych spotkaniach pojawiła się sprawa aresztowania bp. Baraniaka. Podobnie na posiedzeniach Rady Głównej EP, które odbyły się w dniach 27 i 28 września, koncentrowano się raczej na relacjonowaniu przez bp. Choromańskiego spotkań delegacji biskupów z Cyrankiewiczem oraz dyskusji, co robić wobec zaistniałej sytuacji i kogo wybrać na przewodniczącego Episkopatu. Ostatecznie pod wyraźnym wskazaniem rządu 28 września 1953 r. na stanowisko to został „wybrany” bp Michał Klepacz.

Dzień później Stanisław Radkiewicz, minister bezpieczeństwa publicznego, wypowiadając się o aresztowaniu bp. Baraniaka, powiedział, że prymasowski sekretarz to „znany przez ogół księży ze swej zaciętej wrogości wobec Polski Ludowej, skompromitowany w procesie Kaczmarka, zausznik Watykanu i Wyszyńskiego”. W tych dniach w niewielu kościołach w Polsce upomniano się o pozbawionych wolności prymasa kard. Wyszyńskiego i bp. Baraniaka. Władze odnotowały pojawienie się w Warszawie i Markach pojedynczych ulotek z hasłami: „Ludu Polski, Katolicy, w więzieniu męczy się Ksiądz Prymas i ks. biskup Baraniak. Żądajcie, aby ich uwolnili, i módlcie się za nich. Piszcie do gazet i do władz – z Bogiem”; „Żądamy uwolnienia Księdza Prymasa i bp. Baraniaka. Niech żyje Maryja Królowa Korony Polskiej”; „Kochani Rodacy. Żądajcie uwolnienia Księdza Prymasa i bp. Baraniaka – sekretarza ks. prymasa Wyszyńskiego. Czy możemy pozwolić, aby komuniści znęcali się nad nimi? Zastanówcie się nad tym”. Wobec, delikatnie ujmując, zachowawczego stanowiska Episkopatu w związku z zaistniałą sytuacją zarówno kard. Wyszyński, jak i bp Baraniak zostali osamotnieni na co najmniej kilkanaście miesięcy w swojej męczeńskiej drodze.

REKLAMA

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jarosława Wąsowicza „Defensor Ecclesiae. Arcybiskup Antoni Baraniak (1904–1977). Salezjańskie koleje życia i posługi metropolity poznańskiego” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jarosław Wąsowicz
„Defensor Ecclesiae. Arcybiskup Antoni Baraniak (1904–1977). Salezjańskie koleje życia i posługi metropolity poznańskiego”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
672
ISBN:
978-83-8229-513-9
EAN:
9788382295139

Ten tekst jest fragmentem książki Jarosława Wąsowicza „Defensor Ecclesiae. Arcybiskup Antoni Baraniak (1904–1977). Salezjańskie koleje życia i posługi metropolity poznańskiego”.

Postanowieniem Naczelnej Prokuratury Wojskowej z 26 września 1953 r. bp Antoni Baraniak został poddany tymczasowemu aresztowi, ale na wniosek Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie był on kilkakrotnie przedłużany. Kolejno miało to miejsce 30 marca 1954 r., 25 czerwca 1954 r., 24 września 1954 r., 22 grudnia 1954 r., 25 kwietnia 1955 r., 2 czerwca 1955 r. i 3 września 1955 r. Śledztwo przeciwko biskupowi prowadził Departament VII Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego.

Abp Antoni Baraniak i prymas Stefan Wyszyński w Rzymie (fot. Roland von Bagratuni)

Na Rakowieckiej w Warszawie bp. Baraniaka przesłuchiwano łącznie 145 razy, nieraz po kilkanaście godzin dziennie. Ograniczyć się więc w tym miejscu należy do ogólnego omówienia, koncentrując się na kilku wątkach. Głównie zarzuty stawiane bp. Baraniakowi dotyczyły pośredniczenia w kontaktach kard. Hlonda z przywódcami „kontrrewolucyjnego” Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” oraz przekazywania do Stolicy Apostolskiej informacji o stosunkach między państwem a Kościołem, a także sprawozdań z sytuacji w poszczególnych diecezjach. Zwłaszcza te ostatnie uznać należy za absurdalne z tego powodu, iż każdy partykularny Kościół na świecie przesyła regularnie sprawozdania do Stolicy Apostolskiej i do poszczególnych dykasterii Kurii Rzymskiej. Podobnie czynią prowincje zakonne, które regularnie wysyłają dokumenty do swoich domów generalnych. Komuniści jednak wykorzystywali ten fakt, aby biskupów i innych duchownych oskarżać o szpiegostwo na rzecz Watykanu. Przygotowanie takich sprawozdań w wypadku bp. Baraniaka wiązało się z funkcją, jaką sprawował przy prymasach Polski kard. Hlondzie i kard. Wyszyńskim.

REKLAMA

Po aresztowaniu bp. Antoniego Baraniaka, równolegle do jego przesłuchań, podczas prowadzonego śledztwa w charakterze świadków wzywano przeróżne osoby, bardziej lub mniej z nim związane, od których starano się wyciągnąć informacje potwierdzające zarzuty wysuwane wobec kierownika Sekretariatu Prymasa Polski. Część z nich była w tym samym czasie więziona i torturowana na ul. Rakowieckiej w Warszawie. W większości przypadków zeznawali oni o sprawach oczywistych i ogólnie znanych, które wynikały ze wspomnianych już powyżej obowiązków Baraniaka jako sekretarza i kapelana. Te zeznania nie przyniosły mu szkody. Pojawiły się jednak i takie, które sprawiały wrażenie składanych na zamówienie władz i potwierdzały absurdalne zarzuty postawione biskupowi.

Do takich należą m.in. informacje udzielone podczas śledztwa przez Józefa Szelhausa, który zeznawał także w procesie bp. Czesława Kaczmarka. Znał on osobiście bp. Baraniaka jeszcze z czasów studiów w Rzymie. Podczas przesłuchań stwierdził, że ks. Baraniak ma doświadczenie w „działalności anty­komunistycznej i antyludowej”, ponieważ zarówno przed wojną, jak i po jej zakończeniu prowadził działalność wywiadowczą na rzecz Watykanu i przesyłał tam opracowane przez siebie raporty. Jego zdaniem ks. Baraniak namawiał kard. Hlonda, aby ten po powrocie do Polski nie składał wizyty Bolesławowi Bierutowi. Twierdził ponadto, że w latach 1946–1947 od polityków PSL (Stanisława Wójcika) i Stronnictwa Pracy (Karola Popiela) uzyskał informację, że ks. Baraniak jest „łącznikiem między Episkopatem, PSL i reakcyjnym podziemiem”. Szelhaus twierdził również, że prymas Hlond proponował mu objęcie kierownictwa Akcji Katolickiej. Jeśli udałoby się odtworzyć struktury tej organizacji, jej asystentem kościelnym miał być mianowany ks. Baraniak, który w rozmowie z Szelhausem jakoby powiedział, że AK dobrze przygotuje społeczeństwo katolickie do konfrontacji z władzą ludową.

REKLAMA

Kontakty ks. Baraniaka z podziemiem potwierdzili w swoich zeznaniach również Ludwik Kubik – więziony wówczas członek WiN, Alojzy Targ – były członek organizacji „Ojczyzna”, czy też Tadeusz Chromecki, były dyplomata aresztowany w związku z procesem bp. Czesława Kaczmarka. Ten wątek wypłynął w trakcie procesu ordynariusza kieleckiego i został opublikowany w „Słowie Powszechnym” z 15 listopada 1953 r. Napisano tam wówczas m.in., że Baraniak został biskupem w nagrodę za pełnienie funkcji łącznika między kard. Hlondem a podziemiem. Oczywiście tę kłamliwą tezę skomentował w swoich zapiskach prymas kard. Wyszyński: „Sprawę nominacji przeprowadzał nie kard. Hlond, a ja, przy czym celem tej nominacji była pomoc w pracy mojej na Ziemiach Zachodnich”. O próbach wymuszenia na świadkach zeznań na temat kontaktów bp. Baraniaka z podziemiem mówi także notatka anonimowego autora, która została włączona przez ks. Kosińskiego do zbioru „Acta Hlondiana”:

W sprawie biskupa Baraniaka indagowano mnie już w marcu czy kwietniu 1954 r. Ponieważ odpowiedziałem negatywnie, straszono mnie, a później w maju wezwano do [Józefa] Różańskiego i [Anatola] Fejgina. Tam powtórzyły się nowe indagacje. Twierdzono, że ja znam kontakty [Łukasza] Cieplińskiego i [Józefa] Batorego z ks. biskupem Baraniakiem. Pokazywano mi zeznania w śledztwie ks. biskupa, pokazywano prasę konspiracyjną, którą rzekomo znaleziono u niego z raportami WiN. Ponieważ tego nie potwierdziłem, trzymano mnie przez sześć miesięcy w wilgotnej sali i wzywano mnie stale na śledztwo. Odczytano mi z fotokopii zeznania rzekomo Cieplińskiego o jego wizycie u kard. [Augusta] Hlonda i że pośrednikiem był ks. biskup Baraniak. Łudzono mnie obietnicami, bym złożył obciążające choć trochę zeznania: że on przynajmniej o tym wiedział. Wybawiła mnie dopiero afera Światły. Wtedy zacząłem alarmować, że jestem więźniem karnym i winienem jechać do Rawicza. Wyczuwałem, że ks. biskupowi chciano koniecznie zrobić proces za współpracę z WiN-em. Wyzywano go, że był duchowym przywódcą podziemia antykomunistycznego, że ułatwiał widzenia z kard. Hlondem. Zapewniano, że będzie wisiał z Cieplińskim i towarzyszami. A ja, jeśli nie będę zeznawał, to mi powtórzą sprawę i dadzą ks. [karę śmierci].
Obchody Tysiąclecia Chrztu Polski w Piekarach Śląskich w 1966 roku. Homilię głosi abp Antoni Baraniak (fot. NAC)

O raportach do Stolicy Apostolskiej przygotowywanych przez ks. Baraniaka na podstawie sprawozdań diecezjalnych w trakcie przesłuchań mówili m.in. Chromecki, ks. Jan Grajnert i ks. Marian Chwilczyński. Ojciec Władysław Ziomkowski SJ z prowincjalatu jezuitów w Warszawie, więziony wówczas również na Rakowieckiej, zeznał o przekazaniu prymasowskiemu sekretarzowi sprawozdania od ojca prowincjała na temat życia zakonnego polskich jezuitów oraz zawierającego charakterystyki wybranych współbraci z przeznaczeniem do wysłania go drogą nieoficjalną do Rzymu.

REKLAMA

Natomiast bazylianin o. Paweł Puszkarski zeznał podczas przesłuchania 13 listopada 1953 r., że sekretarz prymasa od ks. Prokopiewa otrzymywał informacje o sytuacji Kościoła i księży na terenie ZSRS, które zamierzał przesłać do Stolicy Apostolskiej. Jesienią 1948 r., już po śmierci prymasa, ks. Baraniak dał mu do tłumaczenia list od ks. Prokopiewa, który został przekazany następnie papieżowi. Sekretarz prymasa przekazywał bazylianinowi dolary dostarczane z Rzymu. Podobnie zeznawał ks. Bazyli Hrynyk, więziony przez komunistów kapłan grekokatolicki, który za pośrednictwem Baraniaka dostarczał prymasowi kard. Augustowi Hlondowi sprawozdania o sytuacji grekokatolików w Polsce i miał otrzymywać od jego sekretarza dolary. W czasie śledztwa bp Baraniak potwierdził fakt sporządzania przez siebie sprawozdania z działalności polskich diecezji, które za pośrednictwem ambasady włoskiej przesłał do Stolicy Apostolskiej. W czasach gdy pełnił funkcję sekretarza prymasa kard. Hlonda, korespondencja była także przekazywana przez ambasadę szwajcarską i amerykańską.

W związku z aresztowaniem bp. Baraniaka funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa przesłuchiwali przez kilka godzin jednego z jego najbliższych przyjaciół salezjanina ks. Józefa Nęcka, dopytując się o relacje z kierownikiem Sekretariatu Prymasa Polski. 27 września 1954 r. w Warszawie przesłuchiwał go oficer śledczy MBP por. Wincenty Kołaczyk. Jak odnotowano w dokumentacji, jego zeznania „w zasadzie nic nie wniosły”. Ksiądz Nęcek wspomniał w nich m.in. o ostatnim pobycie kard. Augusta Hlonda we Wrocławiu, na krótko przed jego śmiercią, i że wówczas spodziewał się po prymasie bardziej stanowczego przemówienia o polskości stolicy Dolnego Śląska.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jarosława Wąsowicza „Defensor Ecclesiae. Arcybiskup Antoni Baraniak (1904–1977). Salezjańskie koleje życia i posługi metropolity poznańskiego” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jarosław Wąsowicz
„Defensor Ecclesiae. Arcybiskup Antoni Baraniak (1904–1977). Salezjańskie koleje życia i posługi metropolity poznańskiego”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
672
ISBN:
978-83-8229-513-9
EAN:
9788382295139

Ten tekst jest fragmentem książki Jarosława Wąsowicza „Defensor Ecclesiae. Arcybiskup Antoni Baraniak (1904–1977). Salezjańskie koleje życia i posługi metropolity poznańskiego”.

Warto zauważyć też, że korzystnie dla aresztowanego biskupa zeznawała większość przesłuchanych w śledztwie członków Stronnictwa Pracy (Jerzy Braun, Kazimierz Studentowicz, Józef Kwasiborski, Konstanty Turowski, Stanisław Bukowski, Jan Zborowski), których część była wówczas także więziona przez władze. Twierdzili, że nic im nie wiadomo, aby ks. Baraniak był pośrednikiem między kard. Hlondem a ich organizacją, i że znają go po prostu jako prymasowskiego sekretarza z wizyt, jakie składali kard. Augustowi Hlondowi w Warszawie. Biskup zresztą sam w zeznaniach potwierdził, że odbywały się takie spotkania działaczy SP u prymasa, ale nigdy nie brał w nich bezpośredniego udziału.

REKLAMA
Abp Antoni Baraniak i papież Paweł VI w 1976 roku (fot. Roland von Bagratuni)

Biskup Baraniak nie złożył żadnych zeznań, które mogłyby obciążyć prymasów kard. Hlonda i kard. Wyszyńskiego. Do końca pobytu w więzieniu na Mokotowie był radykalnie izolowany od kontaktów z najbliższymi. Ze świadectw współwięźniów jednak wiemy, że swoją postawą podbudowywał innych przechodzących gehennę w areszcie śledczym na ul. Rakowieckiej. Z oczywistych względów nie mógł także sprawować sakramentów świętych. Z niewielu wypowiedzi arcybiskupa i kilku innych świadectw wiemy natomiast, że był w więzieniu torturowany fizycznie i psychicznie, przetrzymywany w karcerze. Prawdopodobnie wyrywano mu paznokcie. Jolanta Hajdasz, przygotowując filmy dokumentalne o abp. Baraniaku, dotarła do relacji lekarek, które opiekowały się nim w ostatnich dniach jego życia i widziały ślady na plecach. Gastrolog dr Milada Tycowa na potrzeby filmu ujawniła takie informacje:

Widziałam blizny na plecach arcybiskupa Baraniaka. Byłam asystentką w klinice przy ulicy Przybyszewskiego w Poznaniu i po przyjęciu arcybiskupa do kliniki opiekowałam się nim. Był przyjęty do naszej kliniki już z rozpoznaniem choroby nowotworowej, dlatego leczenie polegało tylko na łagodzeniu dolegliwości bólowych, na odpowiednim odżywianiu, bo wtedy nie było jeszcze takich leków, jakie dziś moglibyśmy zaaplikować. Bardzo dzielnie wszystko znosił, bo to były bardzo duże bóle. To, że był tak wyniszczony, było na pewno skutkiem przebywania w więzieniu, gdzie przecież wiadomo, że był maltretowany. Świadczyły o tym blizny na plecach, bo był tak brutalnie przesłuchiwany. W czasie badania przedmiotowego zauważyłam te blizny i zapytałam arcybiskupa, od kiedy to ma, to mi powiedział, że to jest pamiątka po pobycie w więzieniu. Było to pięć, sześć tych blizn, takich pięcio- czy nawet dziesięciocentymetrowych, to były duże blizny.

REKLAMA

Wieści o torturach bp. Baraniaka i pogarszającym się stanie jego zdrowia docierały poza więzienie także do kręgów emigracyjnych. W marcu 1955 r. londyński „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza” doniósł nawet o śmierci biskupa jako ofiary komunistycznej bezpieki. Przebywający wówczas w studentacie filozoficznym Salesian College Seminary w Shrigley Park w Anglii polski kleryk Feliks Głowicki wywiesił w gablocie kilka zdjęć biskupa Baraniaka opatrzonych kirem.

W chwilach najtrudniejszych biskup modlił się, zwłaszcza do patronki salezjanów Wspomożycielki Wiernych. W więzieniu na Rakowieckiej odbył także prywatne rekolekcje. Wspomniał o tym raz w rozmowie w Rzymie ks. Antoniemu Banaszakowi, a ten po latach przekazał tę relację swojemu kuzynowi historykowi ks. Marianowi Banaszakowi:

Arcybiskup mówił, że w okresie wzrastających szykan ze strony władz więziennych i gróźb przesłuchujących go ubowców odprawił rekolekcje. W ich wyniku doszedł do postanowienia, że składa swoje życie Bogu w całkowitej ofierze i że w więzieniu nie będzie czynił niczego, by ratować siebie (swoje życie), skoro jest to konieczne dla dobra Bożej sprawy i Kościoła. Odtąd nie przerażały go żadne groźby ubowców i wytrzymał nawet torturę, jaką było trzymanie go przez kilka dni i nocy w „ciemnicy”, wilgotnej, z kapiącą wodą z sufitu i ścian, a on był też bez żadnego odzienia.

Rodzina Salezjańska otaczała biskupa cały ten czas swoją modlitwą. Jak sam później stwierdził, „ta ufność w pomoc modlitewną dodawała mu spokoju i odwagi”. Na okres uwięzienia bp. Antoniego Baraniaka przypadła 25 rocznica jego święceń kapłańskich (lipiec 1955 r.). Pod jego nieobecność Mszę św. na Jasnej Górze z okazji jubileuszu odprawił ks. Nęcek, który modlił się także w intencji uwięzionego ks. prymasa. Salezjański muzyk ks. Idzi Mański dedykował bp. Baraniakowi opracowane na chór Obietnice Serca Jezusowego. Biskup dopiero po wyjściu z więzienia celebrował srebrny jubileusz swojego kapłaństwa i wydał okolicznościowe obrazki z tej okazji.

Jak już wspomnieliśmy, prymas Wyszyński dowiedział się o uwięzieniu bp. Baraniaka dopiero 31 października 1955 r. W swoich zapiskach podzielił się informacjami na ten temat, które do niego dotarły:

REKLAMA
Dopiero w Komańczy dowiedziałem się, że biskup A[ntoni] Baraniak jest w więzieniu. Są nawet ludzie, którzy go tam widzieli w stanie wielkiego wymizerowania. Podobno przebywa od roku w szpitalu więziennym. Są głosy, że trzyma się niezwykle dzielnie, pomimo wyczerpania i choroby. Biskup nie odznaczał się nigdy silnym zdrowiem, chociaż na temat swego zdrowia nigdy nic nie mówił. Uderzał zawsze swym bladym wyglądem. W ogóle biskup Antoni nie lubił o sobie mówić; nawet gdy był wprost zapytany o stan zdrowia, zawsze zręcznie wyczerpywał „temat” w jednym zdaniu i przechodził do spraw bieżących. Nie można powiedzieć, by nie dbał o siebie, ale „radził sobie sam”, bez pomocy otoczenia. Można sobie wyobrazić, ile musiał przeżyć w szpitalu więziennym! Ludzie, którzy udzielili mi pierwszych informacji o biskupie Antonim, widzieli go w mokotowskim więzieniu przygodnie z dala, podczas spaceru. Był w sutannie, chodził sam, był bardzo blady, ale pogodny. Opinia, krążąca po więzieniu, przekazywała o nim najlepsze wrażenie. Wiedziano w Mokotowie, że biskup Baraniak trzyma się dzielnie i zajmuje godną postawę wobec swoich śledczych. Wiedziano, że biskup był „pod śledztwem”, że to śledztwo było długotrwałe i bardzo uciążliwe, że biskup nikogo nie obciążył. Mówiono, że wywiera on dobry wpływ na więźniów, którym dodaje otuchy, imponuje swoją kapłańską postawą i najlepszym usposobieniem. „Zwycięża siebie”, „zadziwia siłą duchową”, chociaż siły fizyczne są tak słabe, że budzą obawę wszystkich współwięźniów. W Mokotowie porównywano postawę obydwu biskupów: Baraniaka i Kaczmarka. Więźniowie odnosili się do obydwu bardzo życzliwie. Gdy w pralni przygotowywano bieliznę biskupa Kaczmarka, wszystkie więźniarki starały się o to, aby bielizna wyglądała jak najlepiej, „bo to przecież dla biskupa-więźnia”. Tak było do procesu. Te same kobiety-więźniarki głęboko bolały nad tym, co się ujawniło w procesie. Manifestowały wtedy jawnie swoją niechęć do „biskupa-zdrajcy”. Ale inni nie wierzyli, by to wszystko, co o postawie biskupa mówiono, mogło być prawdziwe. Ci nadal otaczali go swoją życzliwością. W warunkach pogłosów i plotek więziennych postawa biskupa Baraniaka urastała do symbolu. – Tyle wstępnych wiadomości o biskupie Antonim.

W grudniu 1955 r. Naczelny Prokurator Wojskowy gen. bryg. Stanisław Zarakowski po podsumowaniu zebranych w toku śledztwa materiałów w sprawie bp. Baraniaka uznał, że nie wystarczają one do wniesienia przeciwko niemu aktu oskarżenia. Zaznaczył też, że termin aresztu tymczasowego upłynął 30 listopada tego roku, i mimo że kolejne wnioski Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego o jego przedłużanie były przyjmowane, to jednak od 1954 r. czynności śledczych już nie podejmowano. Uznał więc, że ewentualne kolejne przedłużenie tymczasowego aresztu wobec biskupa może nastąpić jedynie za zgodą rządu PRL. Natomiast 28 grudnia 1955 r. premier Józef Cyrankiewicz w rozmowie telefonicznej z Naczelnym Prokuratorem Wojskowym zlecił, aby następnego dnia uchylić areszt tymczasowy wobec dyrektora Sekretariatu Prymasa Polski. Ostatecznie więc 29 grudnia 1955 r. bp Antoni Baraniak został zwolniony z więzienia. Nie oznaczało to bynajmniej dla niego zupełnej wolności. Wraz z postanowieniem o uchyleniu wobec niego środka zapobiegawczego w postaci aresztu ob. Karczewski odczytał biskupowi zarządzenie dyrektora Urzędu ds. Wyznań, nakazujące mu przymusowy pobyt w domu salezjańskim w Marszałkach, z zastrzeżeniem, że nie może utrzymywać kontaktu z żadnymi osobami poza rodziną i nie wolno mu prowadzić żadnej działalności antypaństwowej.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jarosława Wąsowicza „Defensor Ecclesiae. Arcybiskup Antoni Baraniak (1904–1977). Salezjańskie koleje życia i posługi metropolity poznańskiego” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jarosław Wąsowicz
„Defensor Ecclesiae. Arcybiskup Antoni Baraniak (1904–1977). Salezjańskie koleje życia i posługi metropolity poznańskiego”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
672
ISBN:
978-83-8229-513-9
EAN:
9788382295139
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jarosław Wąsowicz
Ksiądz katolicki (salezjanin), historyk i publicysta. Był działaczem opozycji demokratycznej w latach osiemdziesiątych, m.in. Federacji Młodzieży Walczącej. Zajmuje się badaniem dziejów młodzieżowej opozycji antykomunistycznej w Polsce oraz historią Kościoła katolickiego. Opublikował m.in. Biało-zielona "Solidarność", Nadchodzi nasz czas. Federacja Młodzieży Walczącej 1984-1990, Niezależny ruch młodzieżowy w Gdańsku w latach 1981-1989.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone