Cezary Korycki – „Protokół rozbieżności. Historia Polski bez histerii” – recenzja i ocena
Cezary Korycki – „Protokół rozbieżności. Historia Polski bez histerii” – recenzja i ocena
Polacy mają niestety kompleksy wynikające z tego, w jaki sposób inni postrzegają nasz kraj. Czasami oburzamy się na niesprawiedliwe (często po postu nieśmieszne i głupie) karykatury ukazujące nas w krzywym zwierciadle, innym razem czujemy dumę, gdy się nas chwali. Ale też z pewnym wstydem sami podejmujemy temat naszej historii i doświadczeń dziejowych. Przecież inni też mieli bohaterów, a zabytki to można podziwiać w wielu krajach – są w końcu starsze, jest ich więcej, są bardziej imponujące. Nie potrafimy ignorować bzdurnej krytyki, wynikającej raczej z niewiedzy i ignorancji wygłaszających opinie na nasz temat, ale także łechce nas, gdy ktoś nas poklepie po plecach. Zupełnie jak byśmy byli młodszym, gorszym i przyszywanym kuzynem.
Jednocześnie wstydzimy się chwalić naszą historią – bo niby jak to tak? Przeszło tysiącletnia historia naszej państwowości to dzieje burzliwe, pełne wojen i nieszczęść, ale także wznoszenia się na wyżyny. Problem leży w nas – w tym sensie, że sami nie znamy naszej historii, a jedynie jej wyimki podawane w formie tabloidowej sensacji. Nie potrafimy czytać dziejów Polski jako procesu będącego udziałem ludzi z krwi i kości. Ludzi mających wielkie, ale i słabe momenty. W tym sensie jesteśmy tacy sami jak inni, jednak z całą pewnością nie musimy wśród nich chodzić ze spuszczoną głową.
Cezary Korycki na kartach recenzowanej książki „Protokół rozbieżności. Historia Polski bez histerii” prezentuje efekt interesującej pracy. Przeprowadził rozmowy z kilkunastoma historykami z Europy i Stanów Zjednoczonych (w wypadku Litwy, Niemiec i Ukrainy mamy po dwóch rozmówców, choć podejmujących różne zagadnienia). I trzeba powiedzieć, że jest to perspektywa nader ciekawa: w ogólnym rozrachunku czytamy wypowiedzi specjalistów dogłębnie znających temat, a nawet życzliwych Polsce i z sympatią wypowiadających się o naszych dziejach, jednak niekiedy można spotkać się ze swego rodzaju ignorancją. To wszystko nic innego jak pokłosie osobistego stosunku, czasem dystansu, innym razem po prostu ocena jest efektem myślenia wrażeniowego, podporządkowanego określonym intencjom. Cóż, historyk bywa też zwierzęciem politycznym. Jeśli się na to obrazimy, to niewiele zrozumiemy.
Dystans do własnej historii jest widoczny chociażby w rozmowie z wybitnym szwedzkim historykiem, Hermanem Lindqvistem. Nie bije się w pierś za czasy potopu (co przecież byłoby absurdem), ale osadza konflikt szwedzko-polski w szerszym kontekście. Nie demonizuje, ale też nie mitologizuje. Po prostu jest uczciwy, także wobec swoich rodaków. Jednocześnie na historię potrafi patrzeć z przymrużeniem oka, komentować ją z humorem i w sposób anegdotyczny. Bo przeszłość jest fundamentem, na którym historię, także tę wspólną, winniśmy tworzyć.
Poza tym Lindqvist bez dwóch zdań zyskuje naszą sympatię, gdy mówi: "Kiedy Polska zniknęła za żelazną kurtyną, zniknęła także ze świadomości ludzi w Skandynawii. Od tego czasu zaczęła być traktowana przez Szwedów jako państwo na Wschodzie. Ale ja mówię: przeciągnij ze Szwecji linię na południe, to wylądujesz w Krakowie! Polska jest Europą Środkową i leży w centrum. Zawsze staram się w swoich książkach tłumaczyć, że Polska to nie jest żadna Europa Wschodnia". Mając w pamięci słowa zapisane na początku niniejszej recenzji, jednak możemy się na swój sposób poczuć usatysfakcjonowani podejściem szwedzkiego badacza. Może nawet lekko podłechtani.
Oczywiście relacje polsko-szwedzkie nie są naznaczone świeżymi ranami, może dlatego oba nasze narody lepiej się dogadują. Tego nie można powiedzieć o innych sąsiadach, gdzie nierzadko doraźny interes polityczny ma prymat nad prawdą historyczną. Czy jesteśmy skazani na to, by biologia rozwiązała wszystkie problemy w relacjach z Niemcami, Rosją i Ukrainą? Można odnieść takie wrażenie czytając wypowiedzi z badaczami z tych krajów (no, na szczęście Cezary Korycki nie zdecydował się na rozmowę z reżimowym historykiem rosyjskim – to zresztą byłoby niemożliwe), że dyskusja o przeszłości to nic innego, jak przeciąganie liny i tworzenie mitów, naznaczanie terenu i przejmowanie narracji. Prawda schodzi na dalszy plan, bo kreacja jest narzędziem w walce o doraźne korzyści.
Wydawnictwo Literackie po raz kolejny uraczyło nas świetnie wydaną, dobrze przemyślaną pozycją. Oczywiście można się spierać, czy Anita Prażmowska jest odpowiednią osobą do prezentowania brytyjskiej narracji itp. Jednak cała lektura pozostawia nas z refleksją na temat znaczenia historii we współczesnych stosunkach. Ale Cezary Korycki zdaje się apelować: dyskutujmy o historii i o jej kontekstach bez poczucia niższości. Na równi. Bardzo potrzebna książka.