Co zabrał Marzec 1968? - wspomnienie osobiste

opublikowano: 2018-03-28 13:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Dlaczego tylu Żydów musiało wyjechać z PRL? Co zmienił Marzec 1968 w ich życiu? Jaki wpływ miała polityka na ich losy?
REKLAMA

Dawid Guterbaum: I wtedy wybuchła epidemia azjatyckiej grypy. Bardzo długo chorowałem, a zaraz potem dostałem ostrego zapalenia kości. To było szalenie bolesne.

[…]

Dokument podróży zawierający stwierdzenie, że jego posiadacz „nie jest obywatelem polskim” (domena publiczna).

Dalej się leczyłeś?

Bez przerwy. W końcu zostałem przyjęty do bardzo dobrego ośrodka w Otwocku. Wiązałem z nim wielkie nadzieje. Niestety spotkała mnie tam wielka nienawiść.

Z czyjej strony?

Przede wszystkim ze strony innych pacjentów, a personel udawał, że nic się nie dzieje.

Od czego się zaczęło?

Że Dawid, a do tego jeszcze, że Guterbaum. Od tego się zaczęło. Zostałem naznaczony: „na wieki wieków Żyd”. Ruszyła fala masywnego chamstwa i niewybrednych dowcipów.

Typu?

„Żydy z Izraela, co strzelają z krzywej lufy”.

Co to znaczy?

Że są tchórzliwi i strzelają zza węgła. Bez przerwy mnie prowokowali: no i co, co, pierdolony Żydzie?

Ktoś stanął po twojej stronie?

Nie chciałem rozróby, zależało mi na leczeniu.

Dawid, ktoś stanął po twojej stronie?

To już było po Marcu. Gdy wchodziłem do stołówki, to słyszałem: co wpierdalasz polski chleb? Zostaw to, to niekoszerne.

Tablica na terenie Uniwersytetu Warszawskiego upamiętniająca wiec studencki z 8 marca 1968 roku z cytatem z Cypriana Kamila Norwida: „Nie trzeba kłaniać Okolicznościom, a Prawdom kazać, by za drzwiami stały” (fot. Witold Pietrusiewicz, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa–na tych samych warunkach 3.0 niezlokalizowana).

Ktoś stanął po twojej stronie?

Czasami mówili: zostaw go, przecież to nie jego wina, że Hitler go nie wykończył. Byłem w sali na pierwszym piętrze i żeby się dostać na dwór, musiałem sporo przeszkód minąć. Najczęściej słyszałem, że trzeba by Hitlerowi pomnik wystawić. Najgorsze było to, że gdy zaczynały padać te wszystkie wyzwiska, personel znikał. Ich herszt czuł się bezkarny.

Pamiętasz, jak się nazywał?

Nie pamiętam, ale jego ojciec był wtedy polskim ambasadorem w Moskwie. Nie miałem gdzie się schować. Byłem zaszczuty. W łazience do mnie krzyczeli: co się tak po żydowsku myjesz?! I cały czas żydłaczyli, rechocząc. Gdy schodziłem po schodach, wysyłali jakiegoś pyrdka, by mnie kopał w dupę i mówił wierszyki typu: „bij Żyda, króla Dawida”. Nie byłem nawet w stanie takiego gówniarza dogonić. Wyglądałem żałośnie. Postanowiłem, że umrę, ale z honorem. Wszyscy się ciągle śmiali, że Żydzi dali się zaprowadzić na śmierć i nie walczyli. A przecież to nie jest prawda. Było wielu fantastycznych bohaterów, na przykład bracia Bielscy. Byłem załamany, w gardle siedziała mi taka klumpa i nie mogłem się jej pozbyć. Nawet nie mogłem płakać, bo łzy się nie chciały pojawić. Byłem sam. Prześladowany i zagubiony.

Ten tekst jest fragmentem książki Mikołaja Grynberga „Księga wyjścia”:

Mikołaj Grynberg
„Księga wyjścia”
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Czarne
Okładka:
twarda
Liczba stron:
416
Premiera:
7 marca 2018
Format:
133 mm × 215 mm
ISBN:
978-83-8049-641-5

Nie chciałeś stamtąd wyjechać?

REKLAMA

Chciałem, ale najpierw musiałem załatwić sprawy. Byłem już przygotowany na grubszą rozróbę. Wiedziałem, że walka musi odbyć się na moim terenie. Wszystko przygotowałem, by przyszli do mojej sali i bym mógł walczyć między dwoma łóżkami. Musiałem mieć pewność, że się nie przewrócę. A gdyby nawet, to będę mógł dalej walczyć z łóżka. Byłem zdeterminowany, żeby umrzeć z honorem. W końcu się pojawili. Herszt z bandą z tyłu, a na przedzie Sławek. Zawsze jego wystawiali do zaczepiania mnie. Młody, gibki, zgrabny i ruchliwy. Podszedł do mnie i powiedział: co tu, kurwa, robisz? Tutaj Żydom wstęp wzbroniony. A ja mu na to: a co ty, kurwa, do mnie mówisz? Wtedy odezwał się syn ambasadora: idź zapierdol temu żydowskiemu chujowi. Podszedł do mnie w samych slipkach i z papierosem w zębach. Wstałem i ustawiłem się między łóżkami. On powoli podchodzi, ja czekam. Patrzę mu prosto w oczy i gdy mam go w zasięgu, walę mu wyliczonego co do centymetra haka. Zadziałało, więc się na niego rzuciłem i walę, ile sił. Podbiegli i zgodnie z moimi przewidywaniami rzucili mnie na łóżko, i trzymają. Wtedy podkurczyłem nogi i z całych sił kopnąłem tego Sławka. Przeleciał półprzytomny przez salę. Reszta już się zabierała do linczu, ale w tym momencie mój sąsiad, który do tej pory ani słowem się nie odezwał, zaprotestował. O nie, panowie. Chciał rozróby, to niech się bije do końca. Puścili mnie, a wtedy Sławek złapał ciężarki od wyciągów ortopedycznych i ruszył na mnie. Wtedy poczułem taki przypływ energii, jak nigdy dotąd. Ty bydlaku, z żelastwem się na mnie rzucasz? Zdążyłem pierwszy w mordę walnąć. Był już tak otumaniony, że waliłem dalej, a on się już nawet nie bronił. Był nieczynny. Skończyłem z nim, podszedłem do reszty i zapytałem: który teraz, kurwa mać? I w tym momencie pojawił się personel.

Tablica na budynku dworca Warszawa Gdańska upamiętniająca osoby zmuszone do opuszczenia PRL po wydarzeniach marcowych (fot. Adrian Grycuk, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska).

Co poczułeś?

Siłę i rozkosz zemsty. Endorfiny i adrenalinę. Byłem panem sytuacji. Krzyczałem do nich wszystkich: czekaliście, aż wasz reprezentant zniszczy Żyda ku uciesze zgromadzonych? Załatwiłem to po polsku, z otwartą przyłbicą. Kto chce, może jeszcze po ryju dostać. To było po polsku. A teraz uwaga, będzie po żydowsku. Jeśli mnie ten skurwysyn nie przeprosi, to znajdę takich, którzy jeszcze was załatwią! Wszystkich! Okropnie się darłem i bluzgałem. Dałem im czas na przeprosiny do następnego dnia. W końcu przyprowadzili Sławka, który mnie przeprosił.

Po żydowsku to jak by było? Kogo byś poprosił, żeby ich załatwił?

Nie wiem. Nie znałem nikogo takiego, ale liczyłem, że się przestraszą, i miałem rację. Zadziałało. Następnego dnia pojechałem do Warszawy i złożyłem papiery o wyjazd. Miałem wiele spraw na głowie. Musiałem się zrzec polskiego obywatelstwa na komendzie w Krakowie i załatwić dużo innych rzeczy. Wcale nie chciałem wyjeżdżać z Polski. Kochałem Polskę. Byłem polskim obywatelem, byłem Polakiem. Zawsze się czułem Polakiem… Musimy przerwać… bo ja tak mogę długo płakać.

Straszną rzecz ci zrobili.

Tak. Zawsze już będę tęsknił za Krakowem, który był treścią mojego życia.

Dawid, co ci zabrał sześćdziesiąty ósmy rok?

Zabrał mi młodość, zabrał mi radość. Wtedy, kiedy inni się bawili, ja musiałem studiować duński. Co za potworny język. Zostałem zepchnięty na margines i nigdy już nie poczułem się pewnie.

Ten tekst jest fragmentem książki Mikołaja Grynberga „Księga wyjścia”:

Mikołaj Grynberg
„Księga wyjścia”
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Czarne
Okładka:
twarda
Liczba stron:
416
Premiera:
7 marca 2018
Format:
133 mm × 215 mm
ISBN:
978-83-8049-641-5
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Mikołaj Grynberg
(Ur. 1966) – fotograf i pisarz, z wykształcenia psycholog. Autor albumów Dużo kobiet (2009), Auschwitz – co ja tu robię? (2010) oraz Ocaleni z XX wieku (2012). Wydał zbiór rozmów Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne (2014) oraz tom opowiadań Rejwach (2016). Od lat zajmuje się problematyką i historią polskich Żydów w XX wieku.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone