Czołgi dla Saddama: handel bronią w Intraco
Czołgi dla Saddama: handel bronią w Intraco – zobacz też: Druga wojna w Zatoce Perskiej – sukces i gorycz „stabilizacji” (cz. 1)
Dwudziestego czerwca 1981 roku na warszawskim Okęciu późnym wieczorem wylądował niewielki samolot. Wysiadło z niego kilku śniadych mężczyzn w dobrze skrojonych garniturach, którym towarzyszyli uzbrojeni ochroniarze o atletycznych sylwetkach. Na czele delegacji stał Ibrahim Barzan al-Tikriti, przyrodni brat prezydenta Saddama Husajna i szef irackiego wywiadu – jeden z najpotężniejszych ludzi reżimu, znany z okrucieństwa i brutalności wobec przeciwników partii BAAS. Jego wizyta była częścią tajnej misji mającej na celu zdobycie broni na toczącą się wojnę z Iranem. Na Bliskim Wschodzie wówczas wrzało, rewolucja w Iranie zdmuchnęła proamerykańskiego szacha Rezę Pahlawiego, a w kraju wprowadzono teokratyczne rządy ajatollaha Chomeiniego. Husajn nie chciał czekać na okrzepnięcie władzy w Teheranie i przy cichym poparciu Zachodu we wrześniu 1980 roku zaatakował sąsiada. Armia irańska radziła sobie jednak całkiem nieźle, ponieważ była wyposażona w nowoczesny sprzęt produkcji amerykańskiej. W pierwszej połowie 1981 roku na linii frontu toczyły się krwawe walki pozycyjne, a oddziały Saddama coraz bardziej odczuwały braki w sprzęcie. Polska broń była potrzebna Barzanowi do rozpoczęcia nowej ofensywy.
Komuniści byli wtedy zajęci Solidarnością, ale udany deal z Irakijczykami oznaczał duże zyski w twardej walucie, więc gościa z Bagdadu przyjęto z najwyższymi honorami. Rozmawiał z wicepremierem Mieczysławem Jagielskim, ministrem handlu zagranicznego Ryszardem Karskim, wiceministrem Władysławem Gwiazdą, generałem Tadeuszem Hupałowskim i generałem Jerzym Modrzewskim – grupą decyzyjną w sprawach gospodarczych. Został też przyjęty przez premiera – generała Wojciecha Jaruzelskiego – co nadało jego wizycie jeszcze wyższą rangę. Polacy chcieli poprosić reżim w Bagdadzie o 5 miliardów dolarów amerykańskich kredytu oraz zwiększenie irackich depozytów o 500 milionów dolarów. Ostatecznie Jagielski zgłosił zapotrzebowanie jedynie na miliard dolarów, zaniżając pierwotną propozycję i wywołując tym samym zdziwienie niektórych oficjeli. Niemniej umowę o kupno polskiej broni zawarto, a jej wykonanie pozostawiono właśnie Najmeddinowi – stałemu reprezentantowi Abu Nidala w Warszawie. Był on odpowiedzialny za realizację kontraktu i dzięki temu utrzymywał stały kontakt z pracownikami Cenzinu. Ilość broni, którą kupował w imieniu Iraku, była tak ogromna, że w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych stał się jednym z dwóch najważniejszych „prywatnych” odbiorców uzbrojenia produkowanego w PRL ! Warto dodać, że tylko w 1983 roku polsko-irackie obroty handlowe wyniosły prawie 350 milionów dolarów amerykańskich, z czego około 95 milionów pochodziło ze sprzedaży broni dla Saddama.
Najmeddin realizował polskie kontrakty między innymi poprzez spółkę S.A.S. zarejestrowaną w styczniu 1982 roku w Panamie dzięki pomocy kancelarii prawnej i podatkowej Mossack & Fonseca. Przez prawie 40 lat za sowitą prowizję pomagała ona ukrywać majątek biznesmenom, przestępcom i organizacjom terrorystycznym z całego świata. Dzięki mnożeniu spółek córek, kruczkom prawnym i rejestrowaniu firm w rajach podatkowych Jürgen Mossack na zlecenie swoich klientów ukrywał ich dochody, które często pochodziły z nielegalnej działalności. Z jego usług korzystali również członkowie Organizacji Abu Nidala, co udowodniła afera Panama Papers, która wybuchła w 2016 roku.
W nazwie S.A.S. ukryto pierwsze litery imion szefów komórki finansowej terrorystów, a byli to: Samir Najmeddin, Adnan al- -Kaylani, Szakir Farhan. Ostatnim z nich był prawdopodobnie sam Abu Nidal, który posługiwał się wieloma fałszywymi nazwiskami. W listopadzie 1982 roku uruchomiono biuro londyńskie, którym kierował kuzyn lidera OAN – Adnan Ibrahim Abdulhamid Banna. Jednym z dyrektorów został także Najmeddin.
Pod koniec 1983 roku S.A.S. została zarejestrowana w Warszawie. „Strzelec” zwrócił się do warszawskiego Domu Handlowo- Agenturowego Maciej Czarnecki – koncesjonowanej spółki reprezentującej zagranicznych inwestorów – z prośbą o pomoc w rejestracji S.A.S. Trade and Investments Company Inc. W niedawno odtajnionych dokumentach zachowało się jego podanie, w którym wyjaśniał:
Zamierzam prowadzić działalność eksportową towarów polskich na rynki arabskie i inne, importową do Polski […] oraz działalność zmierzającą do inwestowania kapitału arabskiego w Polsce. Moja współpraca handlowa z Polską rozpoczęła się w 1970 r. i jak do tej pory ograniczała się tylko do współpracy z Centralnym Zarządem Inżynierii MHZ.
Przekaz był jasny i pracownicy „Czarneckiego” nie mieli złudzeń co do „wojskowych” powiązań kontrahenta. Niemniej Najmeddin informował, że miał duże plany inwestycyjne, a w swojej firmie zamierzał zatrudnić dwóch obywateli z Bliskiego Wschodu, dwóch Polaków i sekretarkę. Dlatego poprosił o wynajęcie czterech pomieszczeń w wieżowcu Intraco oraz zainstalowanie tam teleksu i telefonów. Aby się uwiarygodnić, dodał, że w październiku 1983 roku przelał na konto „Czarneckiego” 30 tysięcy dolarów – sumę z pewnością robiącą wówczas duże wrażenie. Istotne jest również to, kto pomagał wtedy Najmeddinowi w kontaktach z władzami. Był to wspomniany już Andrzej Urbaniak z Cenzinu.
Tekst jest fragmentem książki Przemysława Gasztolda „Zabójcze układy. Służby PRL i międzynarodowy terroryzm”:
Spółka zajmowała się delikatną dziedziną handlu bronią, więc jej działalność ochraniały służby wojskowe. Warszawska centrala stanowiła najważniejsze ogniwo w sekretnym łańcuchu finansowym Abu Nidala, gdyż położona za żelazną kurtyną umożliwiła nieskrępowane prowadzenie brudnych interesów. Jednym z pracowników S.A.S. został Andrzej Marchewka, absolwent Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (obecnie SGH), członek PZPR, pracownik Przedsiębiorstwa Handlu Zagranicznego „Universal”. W latach 1981–1983 był oddelegowany służbowo do Wiednia, gdzie podjął pracę w przedsiębiorstwie Ostrana – firmie wykorzystywanej przez służby PRL do pozyskiwania zaawansowanych technologii i towarów objętych embargiem. Pośredniczył wówczas w transakcjach między firmami zachodnimi, a także – co ważne – handlował bronią. Miał więc wymagane doświadczenie w tej niebezpiecznej branży i prawdopodobnie poznał wtedy innych „handlarzy śmiercią”. W tym samym czasie pod pseudonimem „Polityk” współpracował z wywiadem wojskowym PRL, gdyż interesy Ostrany znajdowały się w polu zainteresowań Zarządu II Sztabu Generalnego. Był zatem idealnym kandydatem do objęcia stanowiska w warszawskiej firmie Abu Nidala. Jego lojalność zaprocentowała i w listopadzie 1983 roku zaczął rezydować w biurowcu Intraco. Jednocześnie polepszył status materialny, bo terroryści płacili 600 dolarów miesięcznie, co pozwalało na bajeczne życie w siermiężnych latach osiemdziesiątych.
Marchewka na bieżąco informował wywiad wojskowy o działalności S.A.S., dzięki temu wiemy, że spółka zaczęła nawiązywać kontakty z innymi przedsiębiorstwami należącymi do „rodziny” Abu Nidala, których utajniona sieć oplotła pół kontynentu. Warszawska centrala nawiązała kontakty ze spółką Zibado w NRD, Zibado w Syrii, Al-Noor w Grecji, Al-Reem na Cyprze i IMC w Kuwejcie. Zawarto również umowy z Mostastalem i Geokartem na rynek syryjski i kuwejcki, rozpoczęto współpracę z austriacką firmą BMS, jak również z wyspecjalizowanymi firmami szwajcarskimi TIG i LEER oraz Intermador, w której notabene pracował Urbaniak. Najbliższy oddział ulokowano w Berlinie wschodnim. Oprócz kontaktów handlowych z przedsiębiorstwem IMES – enerdowskim odpowiednikiem Cenzinu – terroryści pod czujnym okiem agentów Stasi przechodzili szkolenie w zakresie radzieckich technik walki rakietowej.
Wedle niedawno upublicznionego raportu CIA, spółka Intermador, zarejestrowana w Zurichu w 1986 roku, należała do tajnej sieci przedsiębiorstw Organizacji Abu Nidala. Amerykanie wprawdzie odtajnili jedynie 10 z 32 stron raportu, ale jego treść wyraźnie wskazuje na to, że Urbaniak pracował na rzecz terrorystów. Miał kierować firmą razem z Ibrahimem al-Abidem, zresztą zdjęcia obydwu panów zamieszczono jako wkładkę do raportu. W kwietniu 1989 roku Urbaniak zarejestrował Intermador na Cyprze, co chyba oznaczało, że wyprowadził się ze Szwajcarii. Spółkę działającą w Zurichu zlikwidowano jednak dopiero we we wrześniu 1991 roku. Niemniej jeszcze w 1992 roku Urbaniak miał utrzymywać kontakty z terrorystami jako osoba powiązana ze służbami wojskowymi i biegła w sprawach handlu bronią. Bardzo mało wiadomo o działalności Intermador, ale wszystko wskazuje na to, że spółka nie została do dzisiaj rozwiązana.
Tymczasem w 1983 roku S.A.S. sprzedała za pośrednictwem Ars Polonii srebrne różańce muzułmańskie do Kuwejtu. Dwa lata późnej nawiązano pierwsze kontakty z Iranem, ale dwukrotne wizyty reprezentantów firmy w Teheranie nie zaowocowały niczym konkretnym. Wydawać by się mogło, że warszawska spółka terrorystów radziła sobie średnio i brakowało jej spektakularnych sukcesów. Nic bardziej mylnego. Oficjalna działalność S.A.S. stanowiła jedynie parawan dla handlu bronią i to na sprzedaży „sprzętu specjalnego” terroryści zarabiali duże pieniądze.