Friedrich Kellner – „Dzienniki sprzeciwu” – recenzja i ocena

opublikowano: 2015-05-02 19:21
wolna licencja
poleć artykuł:
Opór z bronią w ręku, powstanie, krajobraz księżycowy zrównanego z ziemią miasta, bombardowania, tragedia żołnierza i cywila, bunt w obozie koncentracyjnym – takie obrazy wywołują słowa „sprzeciw podczas II wojny światowej”. Bo jakże wyrazem sprzeciwu może być pisanina i to jeszcze nie podziemnych ulotek czy gazetek, ale prywatnego dziennika, który na wiele lat zalegnie w domowej szufladzie?
REKLAMA
Friedrich Kellner
„Dziennik sprzeciwu. Tajne zapiski obywatela III Rzeszy”
nasza ocena:
9/10
cena:
Wydawca:
Ośrodek KARTA
Tłumaczenie:
Andrzej Kopacki
Rok wydania:
2015
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
360
Format:
145 x 205 mm
Redakcja:
Maria Krawczyk
ISBN:
978-83-64476-327

Fragment książki: „Z dziennika obywatela III Rzeszy (wiosna 1942)”

Friedrich Kellner to zwykły Niemiec. Bardzo statystyczny: lubiący tradycyjne niemieckie przekąski i mieszkający na prowincji. A jednak to właśnie ten człowiek przez siedem lat opisywał w tajnym dzienniku otaczającą go nazistowską rzeczywistość. Nie mogąc jawnie wystąpić przeciwko Hitlerowi i jego pomocnikom (choćby tym najniższego szczebla) walczył z nimi swoim dziennikiem. Warto wspomnieć, że za swoje nieprawomyślne wypowiedzi popadł w konflikt z nazistowskim wymiarem sprawiedliwości, a od osadzenia w obozie koncentracyjnym uratował go tylko status urzędnika. Regularnie prowadzone zapiski, wnikliwa analiza goebbelskowskiej propagandy oraz postaw Parteigenossen i bezpartyjnych rodaków, upiorny rozziew pomiędzy rzeczywistością a fikcją. Zapiski Kellnera pokazują nazistowską schizofrenię całego niemieckiego społeczeństwa, a nie tylko tych najwyżej postawionych.

Dzienniki Kellnera nie mogły zostać opublikowane przez blisko 65 lat. Najpierw nie zezwalała na to sytuacja polityczna, a później przez długo czas żaden wydawca nie był zainteresowany ich wydaniem. Tajne zapiski ukazały się dopiero w roku 2011 w Niemczech, gdzie zresztą wywołały gorącą dyskusję. Obecnie dzięki Ośrodkowi KARTA ich wydanie dostało się także w ręce polskiego czytelnika. Rozczarowuje fakt, że wydawca zdecydował się na opublikowanie dzienników dotyczących tylko lat 1939-1942. Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś w języku polskim zostanie jednak opublikowana całość zapisków. Z chęcią dowiedziałabym się, co Kellner napisał o powstaniu w getcie, o powstaniu warszawskim, o zbliżającej się Armii Czerwonej, o załamaniu wojsk niemieckich na wszystkich frontach, o zamachu w Wolfschanze... Na pewno nic nie umknęło jego wnikliwej analizie sytuacji militarnej, politycznej, a także społecznej. Szczególnie tej dziejącej się tuż za progiem jego domu.

REKLAMA

Friedrich Kellner nikomu nie szczędzi krytyki. Hitler i jego akolici: mierni, bierni, ale wierni, mieszkańcy jego miasteczka chcący za wszelką cenę zrobić karierę, dziennikarze Goebbelsa, a także rządy alianckie – wszyscy dostają po głowach. Jako bystry obserwator Kellner potrafi doskonale wypunktować wszelkie niekonsekwencje, marazm i nadmierny optymizm prowadzący do nieuchronnych tragedii. To wszystko znajduje się na kartach prowadzonego przezeń dziennika. Lektura fascynująca, ale trudna, bo wytykająca każde potknięcie również obozowi aliantów. Niezwykle interesujące są także cytaty z ówczesnej prasy niemieckiej, które pozwalają na prześledzenie manipulacji informacjami. Niezmiennie przedstawiane były tylko te, które pasowały do bieżącej goebbelsowskiej koncepcji. Każde inne wydarzenie było stosownie retuszowane i przykrawane do aktualnych potrzeb. Zupełnie jak w „Roku 1984” Orwella...

„Dziennik sprzeciwu” powinien stać się lekturą obowiązkową nie tylko dla historyków, antropologów, politologów czy socjologów. Powinni przeczytać go przede wszystkim ludzie, którzy decydują o losach państw i narodów. Jest to moim zdaniem jeden z najważniejszych tekstów, jakie w ogóle ukazały się drukiem w ostatnim czasie. Nie pozostawia on komfortu moralnego statystycznemu Kowalskiemu, który „przecież nic nie może”. Lektura zapisków nie pozostawia nawet mikromożliwości przyjęcia takiego wyjaśnienia. Każdy jest tak samo winny, jeśli nie podejmie próby sprzeciwu.

Najlepszym podsumowaniem recenzji i zachętą do sięgnięcia po tą frapującą lekturę będzie jeden z zapisków Friedricha Kellnera:

Kto ponosi winę? Naród bez głowy. Podeptanie demokracji i przekazanie władzy nad niemal osiemdziesięcioma milionami ludzi jednemu człowiekowi są czymś tak okropnym, że trzeba drżeć na myśl o tym, co nadejdzie.
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Daria Czarnecka
Socjolog i historyk, laureatka Konkursu im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na Najlepszy Debiut Historyczny Roku 2012. Bibliofil nie nadający się już do leczenia. Z zamiłowaniem i pasją zajmująca się historią II wojny światowej i militariami, dodatkowo specjalistka od ludobójstwa (w teorii, nie w praktyce) i ścigania zbrodniarzy wojennych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone