Grzegorz Gajek – „Chrobry” – recenzja i ocena
Grzegorz Gajek – „Chrobry” – recenzja i ocena
Piękna, okrągła rocznica koronacji Bolesława Chrobrego na króla Polski zaowocowała publikacjami poświęconymi tej wybitnej postaci. A przecież początki polskiej państwowości stanowiły motyw dla wielu dzieł literackich. Niektórzy wymienią siedmiotomowe dzieło Antoniego Gołubiewa (dla mnie cokolwiek nudne), czy wymagające „Srebrne Orły” Teodora Parnickiego. Są też i nowsze publikacje cechujące się inną dynamiką niż starsze powieści.
Wobec ogromu „konkurencji” trudno o oryginalność, należało się więc wykazać pewną dozą kreatywności. Grzegorz Gajek podjął wyzwanie. I od razu należy pochwalić go za przyjętą formułę – narratorami są dzieci Bolesława Chrobrego – Mieszko i Regelinda. Perspektywa to szalenie ciekawa i inspirująca.
Mieszko, jako dziedzic królewskiej korony i uczestnik polityki niemieckiej ojca widział go jako polityka. Regelinda, wydana za syna margrabiego miśnieńskiego (wkrótce potem margrabiego), Ekkeharda. Oboje znakomicie wyedukowani. Gajek robi użytek ze źródeł również i w tym wypadku. Na przykład Mieszko, jako człowiek światły, sam odnosi się do literatury, na której się wychowywał i w oparciu o którą pobierał nauki.
Z kolei tam, gdzie milczą – jak w przypadku daty śmierci Regelindy, pozwala sobie na więcej. Ale nie snuje fantastycznych opowieści, lecz pozwala swoim bohaterom na bardziej pogłębione refleksje. Czy margrabina przeżyła Bezpryma, który tak negatywnie zapisał się w historii państwa polskiego? Czy przeżyła rodzonego brata, który zasiadł na tronie po Bolesławie? To w gruncie rzeczy wtórne dywagacje, bo nie chodzi tu o odtwarzanie biografii potomków pierwszego króla, ile raczej o zamysł nad dojrzewaniem do odpowiedzialności za losy państwa.
Oboje byli zapatrzeni w ojca, ale każde w inny sposób. To Lambert-Mieszko odziedziczył koronę, by następnie stawić czoła burzom, jakie przetoczyły się przez kraj, który Bolesław uczynił potężnym. Im starszy się stawał, tym większą zyskiwał pewność, że nie dorównał sławnemu ojcu. I tylko jako człowiek starannie wykształcony mógł przyznać, że wykształcenie jest niczym. Czy powinien być bardziej bezwzględny wobec przyrodniego brata-buntownika? Czy tak na jego miejscu postąpiłby Chrobry i uratował kraj przed chaosem?
Gajek wprowadza też bohaterów fikcyjnych – ale nie po to, by zdynamizować fabułę, lecz po to, by jeszcze bardziej zniuansować deliberacje narratorów. To oni napędzają fabułę, dostarczając materiału do przemyśliwań nad konsekwencjami podjętych decyzji.
Wydaje się, że autorowi dobrze zrobiło zmierzenie się z epoką za sprawą namysłu nad fabułą poprzednich książek, a zwłaszcza powieści „Bolko” o młodości Chrobrego. Recenzowana praca jest niewątpliwie dojrzała i chyba jest to po części zasługa rzetelnego podejścia do realiów epoki. Wspomniana przeze mnie formuła musiała więc siłą rzeczy oznaczać dla autora zawieszenie poprzeczki nieco wyżej. I autor wyszedł z tego obronną ręką. Więcej, ten rodzaj narracji pomógł mu zbudować ciekawe portrety psychologiczne Mieszka i Regelindy, ale także złożony obraz Bolesława Chrobrego. Władcy, który już dla dzieci był niedoścignionym wzorem i punktem odniesienia. Autorytet pierwszego króla Polski był jednak dla potomnych obciążeniem, bowiem nie mogli lub nie potrafili sprostać jego wielkości. Mało tego, z biegiem lat ta wielkość się oddalała i przeobrażała się w mit. A potomni stawali się jego niewolnikami.
Najbardziej frapujące jest to, że przemyślenia Mieszka i Regelindy nie są wcale abstrakcyjne. Ba, wyobrażamy sobie, że mogły im towarzyszyć przez całe życie. Co zrobili z dziedzictwem ojca? A może to sam ojciec nie zostawił trwałego dziedzictwa, więc nie stać się jego depozytariuszami? Przeszłość jest zobowiązaniem, jednak teraźniejszość przynosi coraz to nowe wyzwania. Jak zachowaliby się wobec nich nasi przodkowie? A jeśli popełniliby te same błędy? Bardzo dobra lektura.