Historia nauczycielką życia? Refleksje po filmie „Wołyń”
Zobacz też: Wołyń – reż. W. Smarzowski – recenzja filmu
Zobacz też: Rzeź wołyńska – historia i pamięć o zbrodni UPA
Kiedy zobaczyłem film „Wołyń” głęboko zastanowiłem się nad tym, jak ważną rolę pełni historia w świadomości każdego narodu. Tematyką rzezi wołyńskiej nigdy specjalnie się nie interesowałem, a na sam film nie zamierzałem się początkowo wybierać. Do odwiedzenia kina zachęciły mnie jednak pozytywne recenzje po warszawskiej premierze obrazu oraz jeden z moich znajomych. Wybierałem się na seans z różnymi myślami oraz uczuciami. W gruncie rzeczy jednak nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Po dwóch godzinach filmu wyszedłem z sali w ciszy. Podobnie zresztą uczyniła większość osób, która zdecydowała się na wieczorny seans. Jak zresztą można inaczej zareagować na to, co zobaczyło się na ekranie kina? Więcej – jakże bolesna jest świadomość tego, że wszystkie sceny, które ujrzałem, to nie żadna licentia poetica reżysera filmu, ale twarde i brutalne fakty sprzed ponad 70 lat.
Nie jest moim zamiarem recenzowanie dzieła Wojciecha Smarzowskiego. Film pod kątem realizacji, gry aktorskiej oraz fabularnej historii w mojej opinii jest bardzo dobry i zasługuję na uznanie. Chciałbym się jednak skupić na innym problemie. Co dzieło twórcy „Róży” czy „Wesela” wnosi do naszej polskiej świadomości oraz przed czym nas przestrzega? W moim osobistym odczuciu, głównym przekazem filmu jest zwrócenie uwagi na przyczyny. Przyczyny, które doprowadziły do tragedii, która rozegrała się na Kresach II Rzeczpospolitej w okresie drugiej wojny światowej. Każda tragedia, w której bestialsko giną tysiące ludzi, musi mieć jakieś „korzenie”, które głęboko tkwią w ludzkiej świadomości. Dawne krzywdy, niedopowiedzenia, brak chęci zrozumienia drugiej strony niestety nigdy nie zostaną zapomniane, mogą zostać jedynie na jakiś czas stłumione. Gdy w jakimś momencie któraś ze stron pod wpływem zewnętrznego impulsu zdecyduje się na „wyrwanie korzeni”, prędzej czy później doprowadzi to do tragedii na niespotykaną wcześniej skalę.
Rzeź wołyńska zmusza każdego do refleksji nad ludzka naturą. Oglądając film niejednokrotnie zadawałem sobie pytanie jak – dosłownie – sąsiad sąsiadowi mógł zgotować taki los? Pierwsza scena filmu „Wołyń” przenosi widzów na wieś, gdzie ma miejsce huczne ukraińsko-polskie wesele. Ukraińcy i Polacy, pomimo widocznych animozji oraz pewnych uprzedzeń, potrafią się wspólnie bawić. Wybuch wojny sprawia, że między dawnymi przyjaciółmi, a nawet małżonkami powstaje mur, który jest niemożliwy do przeskoczenia. Jakże zastanawiająca jest w tym wszystkim natura człowieka. Ludzkie zachowanie może w jednej chwili zmienić się o 180 stopni. Wartości, które były wyznawane przez dziesiątki lat, potrafią przeminąć w kilka sekund, pozostawiając miejsce barbarzyństwu oraz bezradności. Obraz Smarzowskiego doskonale pokazuje jak fanatyczna wiara czy ideologia może służyć do usprawiedliwiana nawet najcięższych zbrodni. Wymownymi scenami w filmie są kazania polskich księży oraz ukraińskich popów, które kierują do swoich wiernych. Głoszone przez nich Słowo Boże ma w sobie zarówno siłę nienawiści jak i pojednania. Pisząc krótko – „słowo jest jak pszczoła posiada miód i żądło”.
Nie jest możliwe, aby oglądając film czy też czytając teksty na temat rzezi wołyńskiej, nie poczuć odrazy do Ukraińców za to, co zrobili Polakom. Mógłbym w tym miejscu ponieść się emocjom i napisać jeszcze wiele gorzkich słów na ten temat. Pytanie jednak, czy ta moja gorycz coś zmieni? Czemu będą służyć kolejne słowa pełne nienawiści? Sam widzę, czytając komentarze pod filmem Smarzowskiego, jak wielu widzów – po obydwóch stronach granicy – nie potrafi zachować odpowiedniego dystansu. Śledząc toczącą się teraz dyskusję można napisać, że „Wołyń” rozdrapuje stare rany. Warto w tym miejscu jednak zapytać samego siebie, czy chce się te rany jeszcze bardziej pogłębić, czy sprawić raczej, aby się one zagoiły?
O tym co się stało na Wołyniu musimy pamiętać jako Polacy. Chciałbym, aby jednak ta pamięć szła w parze ze wzajemnym przebaczeniem. Nie chodzi mi tutaj o wielkie słowa, gesty czy deklaracje polityków z Polski i Ukrainy. Nie. Przebaczenie, moim zdaniem, powinno polegać na wzajemnej merytorycznej dyskusji młodego pokolenia Polaków i Ukraińców, którzy nie będą traktować ludobójstwa na Wołyniu tak, jakby sami byli jego świadkami. Taka droga do niczego dobrego nie prowadzi. Rozmawiajmy ze sobą na temat Wołynia, ale nie używajmy historii do celów, które sprawią, że zamiast nauczycielką życia stanie się ona nauczycielką śmierci w naszym teraźniejszym życiu.
Zobacz też: Rzeź wołyńska – historia i pamięć o zbrodni UPA
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz