Hitler kontra religia
Hitler kontra religia – zobacz też: „Aryjski Chrystus” i germańscy bogowie – nazistowska wizja wiary
W Mein Kampf Adolf Hitler ostro skrytykował Kościoły chrześcijańskie za zlekceważenie tak zwanej kwestii żydowskiej. Punkt 24 programu NSDAP zawierał następującą mglistą obietnicę w kwestii religii:
Domagamy się wolności dla wszystkich wyznań religijnych, jeśli tylko nie zagrażają one państwu i pozostają w zgodzie z obyczajami i moralnością niemieckiego narodu. Opowiadamy się za pozytywnym chrześcijaństwem, ale nie identyfikujemy się z żadnym konkretnym wyznaniem. Sprzeciwiamy się duchowi żydowskiego materializmu zarówno w szeregach naszej partii, jak i poza nimi. Wierzymy, że nasz naród może prosperować tylko wtedy, kiedy pamięta, by dobro wspólne przedkładać nad dobro indywidualne.
W rzeczywistości jednak nazistowski reżim był zdeterminowany, by ograniczyć wpływ religii chrześcijańskiej na Niemców. Spis ludności z 1939 roku pokazał, jak trudne było to zadanie. Aż 95 procent ludności żyjącej w pierwotnych granicach Niemiec z 1933 roku identyfikowało się jako wyznawcy jednego z dwóch Kościołów chrześcijańskich, a tylko 1,5 procent uważało się za ateistów. To po części tłumaczy, dlaczego tak niewiele dochodzeń gestapo przeciwko przedstawicielom duchowieństwa wszczynano na podstawie donosów.
Hitler w trakcie swego marszu po władzę składał publiczne obietnice, że będzie „chronił chrześcijaństwo jako podstawę naszej całej moralności”, ale prywatnie stwierdził: „Żadne z tych wyznań – katolicyzm czy protestantyzm – nie ma żadnej przyszłości. W każdym razie nie dla Niemców. (…) Jest się albo chrześcijaninem albo Niemcem. Nie można być jednym i drugim”. Joseph Goebbels zapisał w swoim dzienniku pod datą 29 grudnia 1939 roku następującą uwagę o poglądach Hitlera na religię: „Führer jest osobą głęboko religijną, chociaż absolutnie antychrześcijańską. Postrzega chrześcijaństwo jako symptom upadku. Oczywiście ma rację. Chrześcijaństwo to wymysł Żydów, o czym świadczy podobieństwo ich religijnych obrzędów”.
W przemowie do deputowanych Reichstagu wygłoszonej 23 marca 1933 roku Hitler złożył Kościołom chrześcijańskim cynicznie pojednawczą obietnicę:
Rząd federalny widzi w chrześcijańskich wyznaniach najważniejszy czynnik utrzymania stabilności naszego społeczeństwa. Będziemy respektować zawarte z Kościołami umowy i nie naruszymy ich dotychczasowych praw. (…) Rząd federalny będzie traktował wszystkie inne wyznania sprawiedliwie i obiektywnie. (…) Pozwoli im zachować wpływy w instytucjach publicznych i szkołach oraz zadba o konstruktywną współpracę z państwem.
Aby rozwiać obawy katolików, Hitler rozpoczął negocjacje z Watykanem na temat konkordatu, który zasadniczo miał umożliwić Kościołowi katolickiemu samodzielne prowadzenie własnych spraw w zamian za obietnicę całkowitego wycofania się z życia politycznego. Podpisanie konkordatu nastąpiło 20 lipca 1933 roku podczas uroczystej ceremonii w Rzymie. Niemcy reprezentował wicekanclerz Franz von Papen, a Kościół rzymskokatolicki Monsignore Eugenio Pacelli.
Te publiczne demonstracje tolerancji wobec religii miały swój ukryty cel. Kościoły chrześcijańskie w Niemczech postawiono przed wyborem: podporządkować się nazistowskiemu reżimowi albo narazić się na coraz dotkliwsze represje. Na rozkaz Heydricha gestapo przygotowało plan rozprawienia się z każdym przejawem religijnej opozycji. Nienawiść Heydricha do kościołów „graniczyła z patologią”. Także Himmler prywatnie wypowiadał się o chrześcijańskim klerze z najwyższą pogardą, chociaż publicznie często dawał do zrozumienia, że jego esesmani wierzą w Boga:
Sprzeciwiamy się nazywaniu nas ateistami tylko dlatego, że nie jesteśmy przywiązani do tego czy innego wyznania. Niemniej jednak wyraźnie odgraniczamy sprawy duchowe od politycznych czy ideologicznych i nie tolerujemy żadnego przenikania się tych sfer. Jednocześnie, z powodu fatalnych doświadczeń, jakie mieliśmy w tym względzie w przeszłości, nadal uczymy naszych ludzi poważania dla wszystkiego, co nasi współobywatele uważają za święte, i okazujemy ten szacunek słowem oraz czynem.
W czasach nazizmu aresztowano księży, zakonnice i zakonników, zamykano katolickie szkoły, rozwiązywano chrześcijańskie organizacje młodzieżowe i zawłaszczano mienie kościelne. Katolickich księży przedstawiano jako reakcjonistów i systematycznie represjonowano. Aż 447 urodzonych w Niemczech księży przebywało w obozie koncentracyjnym w Dachau. Wielu innych więziono we wszystkich pozostałych obozach koncentracyjnych, gdzie maltretowano ich i mordowano. Prześladowania katolików w Niemczech nie były domeną nazistów. Niesławna „walka kulturowa” ([Kulturkampf]) Ottona von Bismarcka w latach 1871–1878 była brutalną próbą ograniczenia wpływów Kościoła katolickiego w Prusach.
Chociaż gestapo przewodziło działaniom nazistów mającym na celu osłabienie wpływu chrześcijaństwa na niemieckich obywateli, jego funkcjonariusze unikali bezpośredniego ingerowania w praktyki religijne. Świadczy o tym okólnik z 6 maja 1935 roku skierowany do pracowników bawarskiego gestapo:
W ostatnich miesiącach stało się jasne, że kler obu chrześcijańskich wyznań bardziej otwarcie i aktywnie występuje przeciwko państwu. Aby temu zaradzić, każdy oddział powinien zwrócić szczególną uwagę na działalność duchowieństwa i natychmiast meldować o wszystkim, co uzna za istotne. Nie wolno jednak, pod żadnym pozorem, ingerować w obrządki kościelne.
Kościół ewangelicki reprezentował około 40 milionów Niemców, czyli 66 procent populacji. Był zorganizowany w federację 28 regionalnych Kościołów luterańskich i kalwińskich, które tradycyjnie cieszyły się znaczną autonomią. Protestanccy duchowni byli przywiązani do luterańskiej zasady głębokiej lojalności wobec państwa. Większość z nich była nastawiona nieprzychylnie do demokratycznej Republiki Weimarskiej. W 1933 roku aż 40 procent ewangelickich duchownych należało do partii nazistowskiej. Nic zatem dziwnego, że wkrótce po tym, jak 30 stycznia 1933 roku Hitler został kanclerzem, zrobiło się głośno o tak zwanych Niemieckich Chrześcijanach. Ta grupa pronazistowskich fanatyków religijnych, do której należało 3000 z 17 000 protestanckich pastorów, domagała się scentralizowanego i „znazyfikowanego” Kościoła Rzeszy oraz usunięcia wszystkich „nie-aryjskich” duchownych. Ich slogan brzmiał: „Jeden naród, jedna Rzesza, jedna wiara”. W wyborach kościelnych, które odbyły się 23 lipca 1933 roku, ten odłam zebrał 75 procent głosów i przejął kontrolę nad wieloma obszarami w całych Niemczech. Biskupem nowego „ewangelickiego Kościoła Rzeszy” został Ludwig Müller, zagorzały nazista. Niemieccy Chrześcijanie pragnęli stworzyć nazistowską wersję chrześcijaństwa, która bagatelizowałaby żydowskie aspekty Starego Testamentu. Ponadto uważali krzyż za symbol żydowski, a krucyfiks za znak defetystyczny.
Dla wielu członków ewangelickiego kleru te propozycje były o wiele zbyt radykalne. Silną opozycją dla Niemieckich Chrześcijan stanowił Martin Niemöller. Ten urodzony w 1892 roku nietypowy dysydent w okresie weimarskim był zagorzałym konserwatystą i nacjonalistą. W 1931 roku został pastorem Dahlem, jednej z dzielnic Berlina. Wybór Hitlera na kanclerza przyjął z zadowoleniem. W bestsellerowej autobiografii pod tytułem Od U-boota do ambony, wydanej w 1933 roku, opisał swoją odyseję od dowódcy okrętu podwodnego podczas I wojny światowej do protestanckiego pastora. W konkluzji jasno stwierdził, że nie występuje przeciwko reżimowi Hitlera z pobudek ideologicznych. Jego sprzeciw wobec Niemieckich Chrześcijan miał podłoże czysto teologiczne. Niemöller uważał, że liturgia i ewangelia są stanowczo nietykalne.
Tekst jest fragmentem książki Franka McDonougha „Gestapo. Mity i prawda o tajnej policji Hitlera”:
Zebrania, podczas których organizowano się przeciwko Niemieckim Chrześcijanom, zaczęły się odbywać w całych Niemczech. We wrześniu 1933 roku Niemöller założył ewangelicką organizację Pogotowie Pastorów ([Pfarrernotbund]). W maju 1934 roku synod w Barmen, zainspirowany naukami profesora Karla Bartha, wybitnego protestanckiego teologa, stanął w obronie „elementarnych prawd chrześcijaństwa” i całkowicie odrzucił „fałszywe doktryny” Niemieckich Chrześcijan. Tak powstał Kościół Wyznający ([Bekennende Kirche]), do którego wstąpiło 9000 protestanckich pastorów. W większości byli to absolwenci wyższych uczelni, pochodzący z klasy średniej. Tylko pięć procent z nich należało do partii nazistowskiej. W listopadzie 1934 roku Kościół Wyznający ogłosił, że jest jedynym „prawowitym Kościołem protestanckim w Niemczech”. Ta deklaracja pokrzyżowała plany Niemieckich Chrześcijan. Niekompetentny Reichsbischof Ludwig Müller został odsunięty na boczny tor przez Hitlera, który uznał, że szybka nazyfikacja chrześcijaństwa jest politycznie niewykonalna i tego typu prób więcej nie podejmowano. Niemniej jednak w 1935 roku powstało nowe ministerstwo do spraw wyznań religijnych. Na jego czele stanął dr Hanns Kerrl, który za cel obrał zdobycie lojalności Kościoła protestanckiego w stosunku do państwa i złamanie oporu dysydentów z Kościoła Wyznającego.
W 1937 roku gestapo utworzyło specjalny wydział IVB do spraw wyznaniowych. Pracowało w nim trzech byłych księży katolickich i jeden były pastor ewangelicki. Ich wiedza pozwoliła gestapo opracować skuteczny plan represjonowania religijnych dysydentów.
Enke Hansse, urodzony w 1896 roku w Kolonii, był pastorem Kościoła Wyznającego. Miał 41 lat, kiedy gestapo zaczęło dyskretnie obserwować jego poczynania. W dniu 30 września 1937 roku Enke wygłosił kazanie podczas nabożeństwa w Wuppertalu w Nadrenii Północnej. Tłum wiernych liczył około 1500 osób. Enke powiedział im, że z powodu zakazów i aresztów, którymi nazistowski reżim nęka duchownych, „dzieci już nie są kształcone w wierze chrześcijańskiej”, a oni na co dzień stykają się z „profanacją Słowa Bożego”. Podczas tego samego nabożeństwa także inny pastor, o nazwisku Hamburg, skrytykował nazistów za prześladowania religijne. Przypomniał wiernym, że w Brandenburgii i Saksonii właśnie przetacza się fala aresztowań. Tym razem gestapo poprzestało na odnotowaniu tych krytycznych uwag.
Ostatecznie Enke został aresztowany dwa lata później na podstawie donosu. W dniu 2 października 1939 roku miał rzekomo przewodniczyć komisji egzaminacyjnej, chociaż wiedział, że Kościół Wyznający nie ma prawa organizować żadnych egzaminów. Enke oświadczył przesłuchującym go gestapowcom, że walczył za swój kraj w latach 1914–1918. Przyznał, że jest aktywnym działaczem Kościoła Wyznającego, ale zaprzeczył, że był obecny podczas rzeczonego egzaminu, tłumacząc, że już wcześniej zrezygnował z zasiadania w komisji egzaminacyjnej. W dniu 27 kwietnia gestapo umorzyło sprawę „z braku dowodów”.
Ten przypadek jest dość charakterystyczny. Gestapo często postępowało z wielką ostrożnością, zanim zdecydowało się zatrzymać któregoś z duchownych Kościoła Wyznającego. Takie sprawy niezwykle rzadko trafiały przed sąd. W przypadku przedstawicieli protestanckiego kleru uczciwe procesy były regułą, nie wyjątkiem. Większość sędziów była konserwatystami „starej daty”, a nie nazistami. Dobrym przykładem jest przypadek Martina Niemöllera, najwybitniejszego członka Kościoła Wyznającego. Gestapo przez cztery lata tolerowało jego publiczne piętnowanie nazistowskiej polityki religijnej, zanim zdecydowało się aresztować go 27 czerwca 1937 roku, po tym, jak wygłosił kolejne krytyczne kazanie w swojej parafii w Dahlem. Niemöller został objęty aresztem prewencyjnym i przetrzymywany w berlińskim więzieniu Moabit, a później w pojedynczej celi w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen.
Urząd prokuratora generalnego poświęcił siedem miesięcy na przygotowanie niepodważalnego, jak się wydawało, aktu oskarżenia przeciwko zbuntowanemu pastorowi. W okresie poprzedzającym ten głośny proces, który wzbudził zainteresowanie międzynarodowych mediów, ministerstwo propagandy pod przewodnictwem Goebbelsa zorganizowało podłą kampanię oszczerstw wobec oskarżonego. Zarzucono mu między innymi, że jest „zdrajcą”, ponieważ cieszy się uznaniem w „zdominowanych przez Żydów” krajach demokratycznych. W dniu 2 marca 1938 roku trzech sędziów Sondergericht (sądu specjalnego) wydało zaskakujący wyrok uniewinniający i poleciło natychmiast wypuścić oskarżonego na wolność.
Ten werdykt rozwścieczył Hitlera, który osobiście rozkazał ponownie uwięzić Niemöllera. W 1939 roku żona pastora napisała list do Führera, błagając go, by uwolnił jej męża. Hitler odpowiedział, że jeśli Niemöller wyjdzie na wolność, ponownie stanie się centralną postacią kręgu opozycjonistów, których działalność zagraża jedności niemieckiego narodu. Uwięzienie Niemöllera bardzo osłabiło ducha rebelii w szeregach Kościoła Wyznającego, chociaż nie zdusiło go całkowicie. Do końca 1938 roku większość protestanckich pastorów złożyła dobrowolną przysięgę posłuszeństwa wobec Führera.
Niemöller przeżył pobyt w karcerach Sachsenhausen i Dachau i doczekał końca hitlerowskiego reżimu, ale już zawsze odczuwał głębokie wyrzuty sumienia, że nie występował bardziej stanowczo w obronie wszystkich represjonowanych przez nazistów, szczególnie Żydów. Te uczucia zawarł elokwentnie i pamiętnie w niniejszej deklaracji (obecnie uważanej za wiersz):
Kiedy przyszli po socjalistów, milczałem –
Przecież nie byłem socjalistą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem –
Nie byłem związkowcem.
Kiedy przyszli po Żydów, milczałem –
Nie byłem Żydem.
Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto by się za mną ujął.
Z wymienionych tu grup najmniejsze wsparcie Kościoła protestanckiego otrzymali Żydzi. Niewielu pastorów protestowało przeciwko eskalującemu antysemityzmowi nazistów. Tylko garstka odważnych protestanckich duchownych zaoferowała Żydom bezpośrednią pomoc. Heinrich Grüber, berliński pastor Kościoła Wyznającego, założył agencję pomagającą Żydom (w większości konwertytom) wyemigrować z Niemiec. Grüber uważał, że odegrał rolę „miłosiernego Samarytanina”. Gestapo zatrzymało go 19 grudnia 1940 roku i nałożyło nań areszt prewencyjny. Spędził trzy lata w obozach koncentracyjnych w Sachsenhausen i Dachau. W tym czasie był bestialsko maltretowany; oprawcy wybili mu wszystkie zęby.
Dopiero w 1943 roku członkowie Kościoła Wyznającego zaczęli otwarcie występować przeciwko przymusowym przesiedleniom Żydów do Polski. W dniu 12 marca 1943 roku Theophil Wurm, biskup Wirtembergii, wysłał do ministra Kerrla list w sprawie traktowania Żydów, w którym napisał:
Działania skierowane przeciwko Żydom, stojące w sprzeczności z obowiązującym prawem, od dawna niepokoją liczne grono obywateli naszego kraju, szczególnie w kręgach chrześcijańskich. W obecnej trudnej sytuacji w wielu umysłach rodzi się pytanie, czy jako naród nie ponosimy winy za pozbawienie tych ludzi domostw, pracy i wszystkiego, co mieli, bez wyroku sądu cywilnego lub wojskowego. (…) Kościoły chrześcijańskie zachowały w tej materii daleko idącą powściągliwość. Nie mogą jednak milczeć, kiedy ostatnimi czasy nawet Żydzi żyjący w mieszanych małżeństwach z Niemieckimi Chrześcijanami, a nawet ci należący do Kościołów chrześcijańskich zostali zabrani ze swoich domów i miejsc pracy i wywiezieni na Wschód.
Helmut Hesse (urodzony w 1916 roku) był kolejnym protestanckim pastorem, który nie chciał milczeć wobec nazistowskich prześladowań Żydów. Pochodził z Bremy i mieszkał w Wuppertalu, kiedy zainteresowało się nim gestapo. Głęboko religijna rodzina Hessego była dobrze znana jako nieprzejednani krytycy antykościelnej polityki reżimu Hitlera. Ojciec Helmuta, Hermann, a także jego dwaj bracia i szwagier byli pastorami. W czasach nazizmu wszystkich objęto aresztem prewencyjnym za słowa krytyki wygłaszane podczas nabożeństw.
W dniu 24 maja 1943 roku, podczas nabożeństwa w dzielnicy Elberfeld w Wuppertalu, Hesse wygłosił kazanie, o którym doniósł konfident gestapo. Hesse przytoczył ustęp z Biblii, który zawierał następujące słowa, „Albowiem Ty, Panie, ująłeś się za prześladowanym ludem Izraela. Błagamy Cię, ocal dusze tych dobrych ludzi i odmień serca ich oprawców”. Inny funkcjonariusz gestapo przysłuchiwał się kazaniu, które Hesse wygłosił 7 czerwca 1943 roku. Tego dnia Hesse oświadczył, że Kościół Wyznający w swych zmaganiach z nazistowskim reżimem walczy z „ukrytymi siłami ciemności”. Wspomniał też o rosnącej liczbie duchownych, których zamykano w więzieniach i obozach koncentracyjnych z powodu ich przekonań religijnych. Na koniec wyraził głęboki niepokój i oburzenie z powodu eskalacji prześladowań Żydów.
Po tym wystąpieniu gestapo postanowiło aresztować Hessego, co nastąpiło 8 czerwca 1943 roku, pod zarzutem „publicznego sprzyjania ludności żydowskiej”. Gestapowcy przechwycili list adresowany do bawarskiego biskupa Hansa Meisera, w którym Hesse dał wyraz swoim prożydowskim sympatiom:
Jako chrześcijanie nie możemy dłużej tolerować faktu, że Kościół w Niemczech milczy w kwestii prześladowań Żydów. Wszyscy ponosimy odpowiedzialność za to, że teraz nawet tak zwani uprzywilejowani Żydzi są deportowani. Obecnie każdy „nie-Aryjczyk” w Niemczech obawia się o swoje życie, dlatego Kościół musi zdecydować się, czy zamierza postępować, jak lewici i kapłani, czy jak samarytanie? To kwestia miłosierdzia. Kwestia żydowska ma wymiar ewangeliczny, a nie polityczny. Kościół [Wyznający] musi wspierać Żydów i opierać się wszelkim przejawom „chrześcijańskiego antysemityzmu” we własnych szeregach. (…) Musimy za wszelką cenę zapobiec próbom eliminacji Żydów i traktować takie próby, jak atak na Kościół i Chrystusa. Ten opór jest konieczny jako świadectwo pogwałcenia Dziesięciu Przykazań. Biskupi muszą nieść to świadectwo w swych kazaniach i apelować do sumień zarówno chrześcijańskich społeczności, jak i prześladowców.
Tekst jest fragmentem książki Franka McDonougha „Gestapo. Mity i prawda o tajnej policji Hitlera”:
W ostatnim tygodniu czerwca 1943 roku Helmut Hesse był dwukrotnie przesłuchiwany przez gestapo. Zaprzeczył, że jest zagorzałym antynazistą. Oświadczył, że w marcu 1934 roku wstąpił do SA i opuścił tę organizację w październiku 1935 roku tylko dlatego, że nie mógł pogodzić studiów teologicznych ze służbą w szeregach szturmowców. W toku przesłuchania zeznał, że został wyświęcony 11 kwietnia 1943 roku i przydzielony do kościoła w Oberkassel niedaleko Bonn. Przyznał, że modli się za Żydów i uwięzionych duchownych, ponieważ uważa, że obowiązkiem Kościoła jest modlić się za wszystkich ludzi. Dodał, że jego modlitwy za Żydów miały na celu pomóc im nawrócić się na chrześcijaństwo, gdyż jeden z apostołów powiedział, że Chrystus ponownie zstąpi na ziemię, kiedy wszyscy Żydzi staną się chrześcijanami. Na koniec stwierdził, że jego słowa były skierowane do wiernych w kontekście odprawianego nabożeństwa i nie traktował ich jako publicznego oświadczenia na temat antysemickiej polityki nazistów.
W podsumowaniu sprawy odnotowano pod datą 29 czerwca 1943 roku, że Hesse jest zagorzałym zwolennikiem Kościoła Wyznającego oraz że jego prożydowskie poglądy zostały wygłoszone publicznie i przed wielkim audytorium. Z akt sprawy wynika również, że w efekcie inwigilacji gestapo odkryło jego romans z żoną innego pastora, który w tym czasie służył jako oficer Wehrmachtu na froncie wschodnim. Ustalono też, że Hesse utrzymuje kontakt z profesorem Karlem Barthem, jedną z czołowych postaci Kościoła Wyznającego, który przebywał na emigracji w Bazylei.
Gestapo uznało, że Helmut Hesse jest niebezpiecznym dysydentem. Uwięziono go w obozie koncentracyjnym w Dachau, gdzie zmarł 24 listopada 1943 roku. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano „atak serca”, ale jest znacznie bardziej prawdopodobne, że zabito go śmiertelnym zastrzykiem w obozowej izbie chorych. Odchodząc z tego świata w wieku zaledwie 27 lat, został najmłodszym męczennikiem Kościoła Wyznającego.
Pastor Wilhelm Kenath naraził się gestapo krytycznymi uwagami na temat pogarszającej się sytuacji militarnej Niemiec na froncie wschodnim. Kenath urodził się w 1896 roku w malowniczej miejscowości Sigmaringen w landzie Badenia-Wirtembergia na południu Niemiec. W maju 1943 roku Kenath, który wówczas mieszkał w małej wiosce Gahlen w Dolnej Nadrenii, wypowiedział brzemienne w skutkach słowa nad grobem jednego ze zmarłych parafian z Bruckhausen. Zwrócił uwagę na niedolę żołnierzy Wehrmachtu, których wielu przepadło w Stalingradzie. Następnie wyraził ubolewanie nad tym, że w niemieckiej armii jest tak mało kapelanów, którzy mogliby udzielić wsparcia duchowego żołnierzom i na koniec dodał, że niemiecki naród całkowicie „porzucił Boga”. Kilku żałobników nie było zadowolonych z tych uwag i donieśli o nich lokalnej policji, która przekazała sprawę gestapo. „Takie stwierdzenia są obraźliwe i nie do przyjęcia. To bezczeszczenie pamięci ofiar” – odnotował posterunkowy, który sporządził pierwszy raport w tej sprawie. Akta sprawy zawierają również informację, że zięć zmarłego, niejaki Gerhard Berger, 24 maja 1943 roku powiadomił burmistrza Bruckhausen o niepatriotycznych uwagach pastora. Kolejnym dowodem w sprawie było zeznanie miejscowego nauczyciela, który stwierdził, że przemowa pastora podczas pogrzebu była nie na miejscu i miała demoralizujący wpływ na obecnych, ponieważ kwestionowała odwagę i poświęcenie żołnierzy walczących na froncie wschodnim. Gestapo przesłuchało Kenatha, który przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów. W dniu 21 października 1943 roku został ukarany przez nazistowski sąd specjalny grzywną wysokości 2000 Reichsmarek za czynienie „defetystycznych uwag” na temat niemieckiego wysiłku wojennego, ale szczęśliwie uniknął kary pozbawienia wolności.
Katolicy, których licząca 20 milionów społeczność stanowiła 33 procent niemieckiego społeczeństwa, byli traktowani przez nazistów z dużo większą podejrzliwością niż protestanci. Przed 1933 rokiem zdominowane przez katolików przemysłowe rejony Berlina, Nadrenii i Bawarii były najbardziej oporne wobec wyborczej agitacji partii nazistowskiej. Naziści cieszyli się największym poparciem w rolniczych, protestanckich rejonach północnych i wschodnich Niemiec. Heydrich twierdził, że katolicy są lojalni tylko wobec Rzymu i dlatego uważał ich za „niepewnych”. Konkordat pozornie zapewniał Kościołowi katolickiemu swobodę religijną i biskupi katoliccy byli przekonani, że Hitler dotrzyma umowy z Watykanem. Bardzo się mylili. Nazistowski reżim nigdy nie unieważnił konkordatu, ale nękał, oczerniał i więził księży, zakonnice i zakonników, rekwirował majątki kościołów, delegalizował organizacje młodzieżowe, zamykał klasztory i katolickie szkoły.
Funkcjonariusze bawarskiej policji politycznej otrzymali 2 lipca 1933 roku następujące instrukcje odnośnie do spraw przeciwko katolickim księżom:
Członkowie kleru mogą zostać objęci aresztem prewencyjnym, jeśli (a) z ustalonych faktów wynika, że przeciwko danej osobie zostanie wniesione oskarżenie karne lub (b) areszt jest absolutnie konieczny w celu zapewnienia bezpieczeństwa tej osobie. 2.
We wszystkich przypadkach, zanim zostaną podjęte dalsze działania, akta sprawy należy przedstawić szefowi policji politycznej. W przypadku braku podstaw do postawienia w stan oskarżenia, członkowie kleru mogą zostać aresztowani bez uprzedniej konsultacji z szefem policji politycznej tylko wtedy, gdy jest to absolutnie niezbędne do zachowania porządku i bezpieczeństwa publicznego.
Joseph Broch, urodzony w 1907 roku w Genhülsen niedaleko Münchengladbach, był katolickim księdzem i nauczycielem religii w Monschau, mieścinie na prowincji w Nadrenii Północnej. W dniu 24 kwietnia 1934 roku doniósł na niego członek miejscowego oddziału Hitlerjugend, który uczestniczył w prowadzonej przez Brocha lekcji religii. Rzekomo Broch powiedział uczniom, żeby nie wstępowali do żadnej organizacji, która nie zostawi im czasu wolnego na uczestniczenie w mszy świętej.
Gestapo przeprowadziło szczegółowe śledztwo w tej sprawie, przesłuchując licznych świadków wśród młodzieży, którą edukował Broch. Hubert Hösener, dziewiętnastoletni przywódca lokalnego oddziału Hitlerjugend, zaprzeczył, jakoby Broch kiedykolwiek namawiał chłopców, by wstępowali jedynie do katolickich organizacji religijnych i młodzieżowych. Josef Roden zeznał, że któregoś razu Broch wygłosił kazanie, w którym zaatakował partię nazistowską i Hitlerjugend, a także stwierdził, że edukacją powinien się zajmować wyłącznie Kościół katolicki. Inny chłopiec przypomniał sobie, że Broch powiedział podczas kazania: „Dzisiejszej młodzieży brakuje odpowiednich wzorców do naśladowania”. Kolejny świadek słyszał, jak Broch mówił o „herezjach nazizmu” i naśmiewał się z SA. Jeszcze inny chłopiec doniósł, że podczas wycieczek i biwaków Broch pozwalał na śpiewanie zakazanych piosenek.
Jeszcze jeden świadek zgłosił się 1 maja 1934 roku. Zeznał, że za każdym razem, gdy z miejscowego więzienia wypuszczano członka SA, Broch przyprowadzał delegację młodzieży katolickiej, by go powitać na wolności. Pewnego razu rzekomo Broch był w grupie osób wiwatujących i śpiewających na cześć zwolnionego z więzienia szturmowca, a nawet wręczył mu bukiet kwiatów. Potem miał zabrać całą grupę do piwiarni i postawić wszystkim kolejkę. Donosiciel twierdził, że Broch miał w tym wszystkim ukryty cel – podczas rozmowy przy kuflu namawiał wszystkich obecnych, by dołączyli do katolickiego zrzeszenia pracowników, a nie do promowanego przez nazistów Niemieckiego Frontu Pracy.
W trakcie długotrwałego przesłuchania gestapo przedstawiło Brochowi wszystkie te zarzuty, a on kategorycznie im zaprzeczył. Zeznał, że podczas zajęć, które prowadzi raz w tygodniu, porusza jedynie tematy religijne. Nigdy nie powiedział, że to grzech opuścić mszę, jeśli uczestnictwo w nabożeństwie kolidowało ze spotkaniem Hitlerjugend. Nigdy nie świętował wyjścia na wolność członków SA ani nie chodził z nimi na piwo. Nigdy też nie krytykował SA ani nazistów w żadnym ze swoich kazań ani podczas lekcji. Uczestnictwo w zajęciach, które prowadził, było całkowicie dobrowolne. Nigdy nie powiedział żadnemu z uczniów, że uczestnictwo w życiu Kościoła jest ważniejsze niż ich służba w Hitlerjugend.
Broch zarzekał się, że mówi prawdę, a świadkowie kłamią. Gestapo odrzuciło wszystkie zarzuty oprócz tego, że podczas zajęć z religii ośmieszał SA. Za to jedno przewinienie trafił na tydzień do więzienia. To było ostrzeżenie ze strony gestapo, by w przyszłości nie wyrażał się krytycznie o urzędującej władzy. Broch był ewidentnie wściekły, że tak go potraktowano. Dzień po wyjściu na wolność, 2 maja 1934 roku, napisał ostry w tonie list do lokalnego oddziału gestapo w Akwizgranie, domagając się aresztowania wszystkich, którzy go pomówili. Gestapo nawet nie raczyło odpowiedzieć i zamknęło sprawę.
W lipcu 1934 roku Heydrich wydał zarządzenie zakazujące katolickim organizacjom młodzieżowym wszelkiej aktywności publicznej, która nie miała czysto religijnego charakteru. Święta katolickie coraz częściej obchodzono jedynie w kościołach. Zakazano też imprez sportowych, marszów, wycieczek i biwaków. Noszenie mundurków z emblematami katolickich grup młodzieżowych zostało kategorycznie zabronione. Niemniej jednak próba usunięcia krzyży z budynków użyteczności publicznej napotkała zdecydowany opór społeczeństwa. W Oldenburgu na północy Niemiec w 1936 roku sprzeciw wobec polityki zwalczania krucyfiksów był tak silny, że naziści ustąpili.
Antykatolickie działania nazistów coraz bardziej koncentrowały się na prześladowaniu księży. Aż jedna trzecia z 25 500 niemieckich duchownych katolickich doświadczyła rozmaitych form represji: przesłuchań, procesów sądowych, monitorowania kazań, zastraszania, pozbawiania wolności, pobić, tortur, a w niektórych wypadkach egzekucji. Gestapo sporządziło listy księży uznanych za nielojalnych wobec reżimu i poddawało ich intensywnemu nękaniu. Tygodnik „Das Schwarze Korps”, oficjalny organ prasowy SS, uprawiał regularną propagandę antykatolicką, eksponując zarzuty o napastowanie seksualne. W 1937 roku wszystkim księżom i studentom teologii katolickiej zakazano wstępowania do NSDAP. Sporządzona 15 marca 1945 roku lista księży, którzy nadal przebywali w obozie koncentracyjnym w Dachau, daje wyobrażenie o skali represji wobec katolickiego kleru w okupowanej Europie. Z 1493 więzionych tam księży 261 było Niemcami, 791 Polakami, 122 Francuzami, 64 Austriakami, 38 Holendrami, 24 Belgami, a 29 Włochami.