Izabela Czartoryska i jej kochankowie
Ten tekst jest fragmentem książki Adama Zamoyskiego „Izabela. Opowieść o niezłomnej księżnej”.
Powracających do Warszawy 13 marca 1769 roku Czartoryskich przywitały aż dwa poetyckie panegiryki, wróżące, że Adam Kazimierz wzbogaci ojczyznę naukami i doświadczeniem, które zdobył za granicą. Rzeczywiście, miał wzbogacić program Korpusu Kadetów i kraj, wysyłając na własny koszt do Paryża na studia rysunku i kartografii dwóch jego zdaniem najlepiej zapowiadających się kadetów, Józefa Orłowskiego i Tadeusza Kościuszkę. O Izabeli w tych panegirykach nie wspominano, lecz ona także wróciła z wrażeniami i pomysłami, które miały wzbogacić kraj. Nie skończyła jeszcze dwudziestu czterech lat, ale stała się znacznie dojrzalsza na skutek przeżyć ostatnich kilku lat, tak intelektualnie, jak emocjonalnie.
Chociaż, jak się przyznała, związała się ze Stanisławem Augustem częściowo po to, by dokuczyć Izabeli Lubomirskiej, jednak naprawdę się w nim zakochała. Okazał się słaby i zdradził jej miłość, wpychając ją w objęcia Repnina. Rosyjski ambasador także się nią posłużył w teatrze w Środę Popielcową, chcąc jedynie zademonstrować swoją władzę. Niemniej jednak był inteligentnym, wykształconym i czułym mężczyzną, który się prawdziwie w niej zakochał i kiedy wróciła z Paryża, czekał na nią. Ale radość Repnina trwała nie dłużej niż miesiąc, ponieważ w połowie kwietnia Katarzyna odwołała go ze stanowiska w Warszawie. Wpadł w rozpacz i błagał, by zostawiła go na miejscu albo przynajmniej pomogła mu uregulować długi, które pozaciągał przez ostatnie lata; caryca okazała się jednak nieubłagana. Wyjechał w czerwcu 1769 roku, pozostawiając Izabelę spodziewającą się jego dziecka.
Co wówczas czuła, trudno ustalić. Była z natury skłonna do współczucia i nieszczęście Repnina ją wzruszyło. Może też miała trochę poczucia winy, ponieważ według niego został odwołany dlatego, że wstawił się za Czartoryskimi, a sama Izabela wzbudziła zazdrość Katarzyny. To było nieprawdą: w kwietniu caryca odznaczyła Repnina Orderem Świętego Aleksandra Newskiego, a został odwołany z Warszawy, ponieważ potrzebowała jego zalet wojskowych na froncie tureckim.
Siedem miesięcy po jego odjeździe, 14 stycznia 1770 roku, Izabela urodziła syna, którego ochrzczono jak zwykle w kościele Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Chłopiec otrzymał imiona Adam Konstanty Feliks Paweł (ostatnie trzy z czasem zastąpiono Jerzym, aby uczcić jej ojca). Na rodziców chrzestnych nie wybrano, jak zazwyczaj, krewnych lub dostojnych osób, lecz „dwoje pauperes parafii oo. Reformatów”. Po niefortunnym spotkaniu z Rousseau Izabela przeczytała kilka z jego utworów, które wywarły na niej silne wrażenie, i wybór prostych, cnotliwych biedaków na chrzestnych jej dziecka był wymownym tego dowodem. Co zresztą nie przeszkodziło w udaniu się po obrzędzie na Zamek, gdzie król wydał przyjęcie dla całej Familii. Choć bez wątpienia ojcem dziecka był Repnin, chłopiec został ostentacyjnie wprowadzony w świat jako przyszła głowa książęcego rodu Czartoryskich.
Można z łatwością założyć, że Adam Kazimierz miał świadomość, iż Marianna i Adam Jerzy nie byli jego dziećmi. Ale nawet jeśli wiedział o stosunkach żony z królem i ambasadorem, to nie można być pewnym, czy czasami nie spełniał swych obowiązków małżeńskich, a ludzie nieraz mają tendencję, by nie dostrzegać rzeczy niewygodnych. Tak czy inaczej, zachowywał się w stosunku do obojga dzieci jak sumienny ojciec.
Anglik George Burnett, syn pastora, przyjaciel poetów Roberta Southeya i Samuela Taylora Coleridge’a, który parę dziesięcioleci później spędził sporo czasu u Zamoyskich i Czartoryskich, zauważył, że o ile angielscy mężowie „wykazują ciekawość, czy zaludnienie ich rodzinnych obszarów wywodzi się wyłącznie z ich własnych przedsięwzięć, czy też z ingerencji cudzej pomocy”, jest to „kwestia mniej pilnego zainteresowania w Polsce, gdzie mąż chyba mą drze podchodzi do tematu, traktując go z filozoficzną obojętnością”. Nigdzie w korespondencji Adama Kazimierza czy jego zachowaniu nie można dostrzec jakiegokolwiek oporu przed uznaniem za własne dzieci urodzonych przez Izabelę. „Bogu gorąco składam dzięki za tak rzadkie dobrodziejstwo, racząc mi dać dzieci, jakiemi wy jesteście” – pisał wiele lat później do jednego z synów.
W kraju odwołanie Repnina, którego zastąpił książę Michaił Nikitycz Wołkoński, nic nie zmieniło na lepsze. Rzeczpospolita była w stanie wojny domowej między konfederatami barskimi a oddziałami wojska rosyjskiego i polskich wojsk koronnych. W październiku 1768 roku Turcja wypowiedziała Rosji wojnę, a Francja wysłała oficerów i pieniądze, aby wesprzeć konfederatów. Przez nieudolność swej polityki Rosja zniweczyła własne zamiary, podkopując autorytet króla, którego sama wybrała, i wzniecając przeciwko niemu bunt, a w wywołanej w ten sposób rebelii miała przeciwko sobie dotychczasowego sojusznika. Ulotnił się optymizm pierwszych lat panowania Stanisława Augusta i dla Izabeli Warszawa straciła swój urok.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Adama Zamoyskiego „Izabela. Opowieść o niezłomnej księżnej” bezpośrednio pod tym linkiem!
Wiejskie wychowanie Czartoryskiej zakorzeniło w niej umiłowanie do natury. W miarę jak traciła zainteresowanie atrakcjami życia warszawskiego, rosła w niej tęsknota za wiejskimi przyjemnościami. Towarzyszyła czasami mężowi w wyjazdach do Wołczyna, ale leżał za daleko od Warszawy, by tam często jeździć. Bliżej, około dwudziestu godzin jazdy od stolicy, w Puławach znajdował się majątek rodziców Adama Kazimierza, który też odwiedzali. Ale nie było to wcale sielankowe miejsce; podobnie jak w innych rezydencjach magnackich roiło się tam od służby, oficjalistów, domowników i gości.
Ponieważ majątki ziemskie magnatów były zwykle oddalone od Warszawy, a przy tym tłoczne od dworzan, ci, którzy łaknęli trochę wiejskiego spokoju, od dawna budowali sobie ustronia niedaleko stolicy. W XVII stuleciu Stanisław Herakliusz Lubomirski stworzył w Ujazdowie takie zacisze, znane pod nazwą Łazienki, które zostało rozbudowane sto lat później przez Stanisława Augusta. W 1674 roku król Jan III Sobieski wzniósł nieco dalej od miasta rezydencję, którą nazwał Villa Nuova; miejsce to zwano już Wilanowem, kiedy w spadku po Sieniawskich odziedziczył je August Czartoryski. Ale choć Izabela często tam bywała, formalne wilanowskie ogrody w stylu francuskim nie przypadły jej do gustu. Parki, jakie widziała w Anglii, otworzyły jej oczy na inne możliwości i skłoniły do refleksji na temat idealnego współżycia człowieka z przyrodą.
W związku z tym 24 września 1770 roku nabyła opuszczoną posiadłość Powązki, położoną o jakieś pięć kilometrów od Warszawy. Majątek miał powierzchnię około stu hektarów, płynęła przezeń rzeczka i stało jeszcze kilka walących się chłopskich chat. Sześć miesięcy później, na początku marca 1771 roku, zaczęły się tam prace pod nadzorem Efraima Szregera (Schrögera), architekta, który studiował w Rzymie, a obecnie pracował dla króla, przeważnie przy dekoracji scen teatralnych. Zatrudniony przez Izabelę, stał się jedynie wykonawcą jej pomysłów. Zaczęto od zasadzenia 240 dużych lip i 3600 młodych drzew oraz budowy drewnianej chaty, która była gotowa już pod koniec miesiąca. Otaczał ją ogród warzywny, ponieważ miała być czymś praktycznym, a nie tylko malowniczym cackiem. Nie miała jednak być spartańska – poeta Stanisław Trembecki porównał ją do klejnotu ukrytego w drewnianym pudełku.
William Coxe, guwerner młodego lorda Pembroke, odbywającego po dróż edukacyjną po Europie, pisał:
Dom stojący na łagodnym wzniesieniu ma wygląd chaty zbudowanej na sposób chłopski z bali drewna położonych jeden na drugim i jest pokryty strzechą. Spodziewaliśmy się, wchodząc, że również wnętrze będzie urządzone w prostym stylu chłopskiej nędzy, zdziwiliśmy się jednak, widząc każdy rodzaj eleganckiej wspaniałości, który bogactwo i dobry gust mogły nazbierać. Wszystkie apartamenty były urządzone w najbardziej kosztowny sposób; ale splendor łaźni okazał się nadzwyczaj zaskakujący: ściany są pokryte od góry do dołu małymi kwadratowymi kafelkami najwykwintniejszej porcelany drezdeńskiej, każdy z nich ozdobiony obrazkiem pięknej gałązki; gzyms zaś i sufit są malowane w cudowne girlandy.
Coxe nie zanotował jedynie tego, że owa łaźnia znajdowała się w podziemiu i zjeżdżało się do niej mechaniczną windą.
Chata Izabeli była tylko zalążkiem. Czartoryska poleciła pogłębić rzeczułkę, tak aby stworzyć dwie wyspy połączone rustykalnymi mostkami. Większą wyspę zostawiła w stanie „naturalnym”, wytyczając jedynie ścieżki wśród lasku, na drugiej postawiła szereg chat – dla dzieci, panny Petit i innych domowników, każdą z własnym ogrodem.
Tej wiosny Repnin przejechał przez Warszawę, wracając na front turecki po parumiesięcznym urlopie, ale nie wiadomo, czy zobaczył się z Izabelą i czy poznał swego syna. Wkrótce po tym jego następca, książę Wołkoński, sam został zastąpiony przez barona Kaspara von Salderna, który przybył do Polski z zadaniem zniszczenia wpływów Czartoryskich. Niegrzeczny i zapalczywy, niczego nie osiągnął i on z kolei został zastąpiony przez barona Ottona Magnusa von Stackelberga. Ale zanim Saldern wyjechał, tak gwałtownie posprzeczał się z ojcem Izabeli, że ten ostatni dostał apopleksji i zmarł 11 grudnia 1771 roku. Przyjaciółka Izabeli, Helena Przeździecka, która kilka miesięcy wcześniej wyszła za księcia Michała Radziwiłła, pośpieszyła do Pałacu Błękitnego, by ją pocieszyć. Ich dziecięca przyjaźń pogłębiła się przez podobny gust i wspólne zamiłowania w różnych dziedzinach – od strojów i urządzania wnętrz po dużo ambitniejsze. Helena bardzo interesowała się projektem Powązek, a z czasem miała pójść w ślady Izabeli na swój własny sposób, kreując w Arkadii niedaleko swej rezydencji w Nieborowie zupełnie inne sielankowe ustronie. Izabela pisała o Helenie, że jest „urokliwa, miła, dobra i oryginalna”, i kochała ją w szczególności za tę ostatnią zaletę. „Moja Bogini” – zwracała się do niej w niejednym liście. Obie kochały życie wiejskie i uwielbiały długie wspólne spacery, nawet w błocie, podczas burz i ulew.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Adama Zamoyskiego „Izabela. Opowieść o niezłomnej księżnej” bezpośrednio pod tym linkiem!
Można wątpić, czy Izabela długo opłakiwała stratę ojca. Dużo głębiej przeżywała śmierć swej praciotki i teściowej Zofii z Sieniawskich Augustowej Czartoryskiej, która zmarła 21 maja tego samego roku. Kiedy się okazało, że Izabela nie zostanie królową, jej ojciec przestał się nią szczególnie interesować i spędzał większość czasu w swym majątku w Terespolu w towarzystwie metresy. Dwa tygodnie po jego śmierci Izabela miała zresztą inne rzeczy na uwadze, ponieważ urodziła córkę. Dziewczynka, która otrzymała na chrzcie imię Franciszka, nie przeżyła dzieciństwa.
Jakiekolwiek byłyby uczucia Izabeli wobec ojca, jego zgon okazał się dla niej i Adama Kazimierza korzystną okolicznością. Wydatki przez ostatnie kilka lat w połączeniu z wojną domową poważnie nadwerężyły ich finanse; oddziały zarówno konfederatów barskich, jak i wojsk rosyjskich czy koronnych nawiedzały ich majątki w poszukiwaniu wiktu, a czasami haraczu. Śmierć ojca przyniosła Izabeli spadek w postaci kilku sporych majątków w Koronie i na Litwie, a także jednego w sąsiedztwie miasta Borklo (obecnie Borculo) we wschodnich Niderlandach, który Fleming odziedziczył po stryju. Adam Kazimierz i Izabela zdecydowali się sprzedać ten majątek, co wymagało wizyty na miejscu, a ponieważ sytuacja polityczna w kraju była bliska katastrofie, postanowili tę podróż przedłużyć.
Wyruszyli 2 lipca 1772 roku, zabierając ze sobą dwie córki pod opieką panny Petit – Teresę, mającą siedem lat, i czteroletnią Mariannę. Malutkiego Adama Jerzego zostawiono z niańkami w Warszawie. Oprócz dziewczynek, panny Petit i służby towarzyszyło im kilku domowników, między innymi młody poeta Józef Szymanowski i Michał Zabiełło, oraz jak zwykle kasjer Blum. Przejechawszy przez Wrocław, Miśnię, Lipsk, Kassel, Düsseldorf i Amsterdam, dotarli do Borklo 4 sierpnia. Izabela zatrzymała się tam na dwanaście dni, aby załatwić sprawy związane ze sprzedażą majątku, a ponieważ był obdarzony prawem bicia monety, kazała wybić złotą dwudukatówkę ze swoim obliczem na awersie i herbem na rewersie. Zostawiwszy w Borklo Adama Kazimierza z jej pełnomocnictwem, ruszyła dalej do Paryża, ale i tam zatrzymała się na krótko; kiedy tylko mąż do niej dołączył, wyjechali do Londynu.
Jak długo Adam Kazimierz tam zabawił, nie wiadomo, ale Izabela miała zamiar spędzić w Londynie jesień i zimę ze swymi córkami. Zajęła się ich edukacją, ucząc je czytać i pisać, a Teresie dawała lekcje gry na klawesynie. Dbała też o własne wykształcenie, chodząc do teatru i na koncerty. Ostrożnie wybierała towarzystwo, z którym się zadawała, w czym wykazała niezależność i lekceważenie mody, wyszukując przede wszystkim kobiety o podobnych upodobaniach i mocnym charakterze.
Należała do nich lady Elizabeth Craven, o pięć lat młodsza od Izabeli córka hrabiego Berkeleya, od pięciu lat żona lorda Cravena. Była wolnym duchem o zainteresowaniach literackich – tłumaczyła i pisała sztuki teatralne i poezje, a z czasem także książki o swych podróżach. Kiedy Izabela ją poznała niedługo po przyjeździe do Londynu, lady Craven miała romans z ambasadorem Francji, przystojnym, dowcipnym i utalentowanym muzycznie hrabią Adrienem-Louisem de Guines. Młoda Angielka od razu poczuła wielką sympatię do Czartoryskiej. „Tak się przywiązałam do [Izabeli] i tak mi było dobrze w jej towarzystwie, że jak tylko mogłam, urządzałam dla niej obiad u siebie na Charles Street; i wiele godzin spędziłyśmy en tête à tête” – pisała, szkicując ciekawy portret Izabeli:
Była jedną z nielicznych kobiet, których talenty i zachowanie mi odpowiadały; jej talenty okazały się wybitne, a zachowanie bez pretensji. Była doskonałą muzyczką i wspaniałą malarką, tańczyła niezrównanie; miała wykształcenie bez pedanterii i nigdy nie popisywała się swą wiedzą.
Według niej Izabela była, podobnie jak ona sama, „raz poważna, raz wesoła” i bez wstydu zwierzała się jej „z przejść w swej młodości”; przemawiały one do „czułości serca” młodej Angielki, nie naruszając „niewinności umysłu”, który wzajemnie u siebie wyczuły – wielka miłość uniewinnia.
Jesienią 1772 roku Repnin ponownie zjawił się w życiu Izabeli. Nie wiadomo, jak i gdzie się spotkali. Z żałosnych listów, które pisał do Panina, wuja swej żony, błagając go o pomoc finansową, wiemy, że znalazł się w Spa w czerwcu w złym stanie zdrowia i bez pieniędzy, a stamtąd pojechał do Hagi. To już nie był ten arogancki warszawski satrapa. Przedstawiał się jako ofiara, twierdząc, że przez swe przywiązanie do Izabeli ściągnął na siebie gniew Katarzyny, a przez to stracił piękną karierę i skazał się na ruinę finansową oraz niełaskę.
Izabela poczuła się winna, wierząc, że okazała się „jedynym, co zostało księciu Repninowi”, ale jego obecność bardzo skomplikowała jej życie. Był zazdrosny o Guinesa – Francuz, mimo że prowadził romans z lady Craven, zaczął uwodzić Izabelę, której to nie przeszkadzało. „Szczerze przyznaję, że pochlebiało mi być obiektem jego miłości, i bym była go na pewno pokochała, gdyby on tak bardzo nie kochał samego siebie” – uznała. Natomiast Repnin dał wyraz swej zazdrości „w sposób tak gwałtowny, tak obraźliwy”, że Izabela się rozgniewała. Jego zachowanie skłaniało ją raczej do wybrania Francuza, ale jakiekolwiek byłyby jego zalety, zostały przyćmione przez przyjazd do Londynu 20 grudnia 1772 roku jego krewnego Armanda de Gontaut-Biron, księcia de Lauzun.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Adama Zamoyskiego „Izabela. Opowieść o niezłomnej księżnej” bezpośrednio pod tym linkiem!
Powszechnie mawiano, że Lauzun był nieślubnym synem księcia de Choi-seul z własną siostrzenicą, bowiem jego oficjalny ojciec, który po zakończeniu kariery wojskowej został dworzaninem Ludwika XV, rzekomo cierpiał na impotencję. „Spędziłem moje dzieciństwo na dworze, można powiedzieć, że na kolanach metresy królewskiej [pani de Pompadour]” – tłumaczył Lauzun. W osiemnastym roku życia ożeniono go z piękną Amélie de Boufflers, którą Rousseau opiewał w swym dziele Les Confessions [Wyznania] i próbował uwieść, kiedy miała tylko dziewięć lat. Swemu mężowi jednak jakoś się nie podobała i ten, powszechnie zwany „le beau Lauzun”, prowadził wędrowne życie miłosne z tak samo wędrującymi, ale nadzwyczaj sentymentalnymi kobietami. Prawdziwie zakochał się dopiero wtedy, kiedy w Paryżu spotkał lady Sarah Lennox, pierwszą miłość angielskiego króla Jerzego III, zanim wyszła za sir Charlesa Bunbury’ego. Pojechał za nią, kiedy wróciła do Anglii, ale po tym, jak urodziła jego dziecko, został odprawiony. Wrócił do Paryża w stanie desperacji i nawet romans z panią du Barry, tuż zanim została metresą Ludwika XV, nie był w stanie go pocieszyć. Zajął się swą karierą wojskową, biorąc udział w podboju Korsyki, którą opuścił w czerwcu 1769 roku, dwa miesiące przed urodzeniem się na tej wyspie Napoleona. Teraz, po jeszcze jednym nieszczęsnym romansie, przybył do Anglii, chcąc poznać swą własną córkę ze związku z Sarah Bunbury.
Już w dniu przyjazdu do Londynu Guines zabrał go ze sobą na wieczór u lady Barrington. W swoich wspomnieniach Lauzun pisał:
Do pokoju weszła pani lepiej ubrana i uczesana niż zwykle u Angielek. Zapytałem się, kim ona jest, i powiedziano mi, że to Polka, księżna Czartoryska. Średniego wzrostu, lecz świetnie ułożona, najpiękniejsze oczy, najpiękniejsze włosy, najpiękniejsze zęby, śliczna stopa, bardzo ciemna, z wyraźnymi śladami po ospie i nie pierwszej świeżości, z urokliwym zachowaniem i nie porównywalnie zgrabna w ruchu, pani Czartoryska dowodziła, że nie po trzeba być ładną, by być atrakcyjną.
Pomyślał sobie, że może go rozerwie po niedawno przeżytych przykrościach.
Do Londynu zjechał także Adam Kazimierz, zmuszony wcześniej do wy pełnienia przykrego obowiązku w Petersburgu. Gdy nastąpił pierwszy rozbiór Rzeczypospolitej, kilka majątków rodzinnych nagle znalazło się w obrębie Imperium Rosyjskiego i aby móc je dalej posiadać, trzeba było złożyć przysięgę wierności cesarzowej Katarzynie. A sam Szkłów należący do jego ojca Augusta Czartoryskiego przynosił rocznie trzysta tysięcy złotych. Ponieważ August i Michał zirytowali Katarzynę swymi przekonaniami politycznymi, stwierdzono, że łatwiej będzie załatwić sprawę Adamowi Kazimierzowi. Wróciwszy z Petersburga do Warszawy 26 października, ruszył do Londynu.
Dla dwudziestodwuletniej Elizabeth Craven Izabela była może wzorem obycia i wyrafinowania, ale ona sama miała ledwie dwadzieścia siedem lat i nie umiała poradzić sobie w sytuacji, w której teraz się znalazła. Pozostawała sama w Londynie z dwojgiem dzieci, nachodzona przez nieszczęśliwe go i zazdrosnego Repnina, uwodzona przez Guinesa, który dalej prowadził romans z jej przyjaciółką, a dodatkowo stała się celem zabiegów uroczego Lauzuna. Przyjazd do Londynu męża przygnębionego przez nieszczęście, które spadło na Rzeczpospolitą, i przez upadlającą procedurę, którą mu siał przejść w Petersburgu, nie tylko nie był w stanie podnieść jej na duchu, ale wręcz podkreślił nienormalność zaistniałej sytuacji. Mieć kochanka to jedno, a być wplątaną w turniej miłosny to co innego. Czasopismo „Bath Chronicle” informowało 31 grudnia, że poprzedniego dnia księżna Czartoryska przybyła do modnego kurortu, a towarzyszyli jej: mąż, Repnin, Lauzun oraz jego przyjaciel chevalier Henri de Fulque d’Oraison. Można wątpić, czy ta wycieczka była dla niej wesoła. Po powrocie do Londynu Izabela wpadła w depresję.
„Byłam chora, płakałam, nie mogłam powiedzieć dlaczego, bo nic mi nie dolegało” – wspominała. Myślała, że umrze w Anglii. Pewnego wieczoru czuła się tak blisko śmierci, że przed pójściem spać wezwała księdza, sporządziła testament i napisała listy do swych bliskich. Czartoryscy mieszkali wówczas u hrabiego Pembroke. Ściany sypialni Izabeli były obite materiałem zdobionym bukietami maków – kiedy próbowała zasnąć, w jej majaczeniu przybierały kształt trupich głów, które tak ją przerażały, że spędziła całą noc w bezsennej udręce. Adam Kazimierz robił, co mógł, by rozerwać żonę, i w końcu zawiózł ją do Benjamina Franklina. Większość osób, które odwiedzały słynnego amerykańskiego dobroczyńcę ludzkości, wynalazcę piorunochronu, w jego mieszkaniu na Craven Street, przyciągała zwykła ciekawość, Adam chyba miał coś innego na myśli.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Adama Zamoyskiego „Izabela. Opowieść o niezłomnej księżnej” bezpośrednio pod tym linkiem!
Od jakiegoś czasu Franklin zajmował się leczeniem „melancholii” i innych psychicznych dolegliwości, przeprowadzając eksperymenty z prądem elektrycznym oraz muzyką. Zafascynowany dźwiękiem rozbrzmiewającym, kiedy się brzeg szklanki lekko potrze mokrym palcem, w 1762 roku zbudował instrument, który nazwał „armonica” (harmonika). Składał się on z dwudziestu trzech misek szklanych zamontowanych na drewnianym wrzecionie, które grający mógł obracać przy użyciu pedału, a grać, dotykając brzegów odpowiednich misek.
Izabela nie miała pojęcia, kim był Franklin. Wspominała:
W powozie po drodze na spotkanie z nim mój mąż wszystko mi wytłumaczył, ale mnie to w ogóle nie interesowało. Nie wiedziałam nic o innej półkuli. Nie rozumiałam, czym były piorunochrony, nic nie wiedziałam o elektrycznych maszynach, nigdy nie słyszałam Harmoniki.
Siedziała apatycznie, słuchając rozmowy, którą Adam Kazimierz prowadził po angielsku z Franklinem, nic z niej nie rozumiejąc.
Franklin do mnie nic nie mówił, ale spoglądając na mnie i biorąc obie moje ręce, rzekł do mnie głosem, którego nigdy nie zapomnę: „Biedna młoda kobieta”. Nie znając jego języka, zrozumiałam i poczułam się wzruszona i pocieszona. Wtedy, otwierając Harmonikę, zaczął wydobywać z niej przewlekłe dźwięki i widząc, jak one na mnie wpływały, grał dalej tę muzykę, która mi się wydawała niebiańską. Nagle strumień łez rozładował chłód, który obejmował moje serce. Wtem Franklin kazał mi siedzieć i pozwolił mi płakać przez dłuższy czas. Siedział obok mnie w takim duchu dobroci i pocieszenia, który tak dobrze działa na tych, którzy cierpią, i po jakimś kwadransie ujrzał, że się do niego uśmiecham z wdzięczności. „Jesteś wyleczona” powiedział, i było to prawdą, bowiem rozwiał tę chmurę, która mnie owijała. Znów spojrzałam na dzień i na świat z przyjemnością. Nawiedziło mnie takie dobre samopoczucie, jakie od dłuższego czasu było mi obce. Uwierzyłam w przyszłość i już nie miałam ochoty umierać. W tej chwili widziałam w Franklinie ojca i bez wahania padłam mu w objęcia.
Gdy uczony zaproponował, że nauczy ją grać na instrumencie, skwapliwie się zgodziła. Dał jej dwanaście lekcji, a ona nigdy nie zapomniała, co dla niej uczynił. Jej humor rzeczywiście się poprawił, skoro pisarz Horace Walpole zauważył, że na balu wydanym 8 lutego przez francuskiego ambasadora Adam Kazimierz i Izabela zatańczyli razem żwawy taniec kozacki. Po audiencji pożegnalnej u króla 15 lutego 1773 roku Adam Kazimierz opuścił Londyn i skierował się przez różne miasta niemieckie do Wiednia. Jego podróże były wygodne dzięki odpowiedniemu gronu służących i urzędników, liczącemu dziewięć osób. Zabierano również ekwipunek zapewniający komfort: trzydzieści sześć naczyń srebrnych, dwanaście kompletów sztućców srebrnych, dwa adamaszkowe obrusy z jego monogramem, trzydzieści sześć serwet, zestaw do kawy z porcelany miśnieńskiej oraz zestaw naczyń kuchennych. Adam Kazimierz podróżował także z małą biblioteką i wszystkim, co było potrzebne do pisania.
Izabela odebrała 16 marca list od niego z Lipska. „Jesteś uroczy, że tak często do mnie piszesz” – wyznała w odpowiedzi. „Każdy szczegół, który cię dotyczy, mnie interesuje, wszystko w twoich listach mnie raduje i moje serce odsyła ci wszystkie te uczucia, które ty tak dobrze wiesz, jak wyrazić”. Poinformowała go, że przez ostatni tydzień cierpiała na bóle głowy i bezsenność, co jej przeszkodziło zatańczyć kadryla na balu w ambasadzie francuskiej. Nie mając żadnych wiadomości z Warszawy, była zaniepokojona przyszłością kraju. „Nasze nieszczęścia się piętrzą i mnożą. Nikt nie przewiduje szczęśliwych dni; rozumiem to i jestem przekonana, że tak będzie, a jednak namiętnie chcę wracać”. Donosiła, że Teresa robi postępy i sprawnie czyta po polsku oraz że obydwie dziewczynki nauczyły się tańczyć „bardzo ładnie” i tak się cieszyły ze zbliżającego się balu maskowego, że przypięły zaproszenia do wezgłowia swego łóżka.
Izabela wzięła udział 26 marca w „wielkim balu” wydanym przez Guinesa w pokojach udekorowanych jak altany i zagajniki. Wśród „straszliwego tłumu” była obecna także królowa i oglądała dwa kadryle, jeden nawiązujący tematyką do Elżbiety I, drugi zaś – do francuskiego króla Henryka IV. Izabela wystąpiła w pierwszym wraz z lady Sefton, lady Melbourne oraz rzeźbiarką Anne Seymour Damer, ubrana jako królowa Elżbieta w suknię z niebieskiego atłasu z białym koronkowym kołnierzem.
W następnym zachowanym liście, datowanym 31 kwietnia [sic!], dziękowała mężowi za to, że przesłał jej portret trzyletniego Adama Jerzego, czym ją wzruszył do łez. Wszyscy, którym go pokazała, byli zachwyceni. Jedna dama porównała dziecko do pączka róży, a jej nowa przyjaciółka lady Jersey do „małej truskawki”. „Milady Jersey, którą na pewno pamiętasz, jest kobietą, z którą obecnie jestem w najbliższych stosunkach” – tłumaczyła. „Jest uroczą kobietą i bardzo mnie kocha. Pojadę z nią na wieś i stamtąd zacznę mój objazd tego kraju”.
Zanim jednak Izabela odwiedziła lady Jersey w jej rezydencji Middleton Park w hrabstwie Oksford, została wplątana w dramatyczne przeżycia swojej przyjaciółki lady Craven. Jej mąż przyłapał ją na gorącym uczynku z Guinesem i postąpił w sposób, który Izabela opisała jako „hańbiący ludzkość” i jej zdaniem „wściekle poniżający Anglików”. Wyzwał bowiem Guinesa na pojedynek i wyciągnął niby-chorą żonę z łóżka „w barbarzyński sposób, aby ją uwięzić w domu na wsi, odprawiwszy całą jej służbę, którą zastąpił inną”. Izabela z trudem opanowała swe oburzenie. Guines namówił Lauzuna, by pojechał na wieś i nawiązał kontakt z uwięzioną, ale nic z tego nie wyszło i dopiero Izabela podjęła się szturmu, aby nieszczęsną pocieszyć.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Adama Zamoyskiego „Izabela. Opowieść o niezłomnej księżnej” bezpośrednio pod tym linkiem!
Zajęła się także niezbyt szczęśliwym Adamem Kazimierzem, który mu siał po raz drugi odbyć upokarzającą podróż do Petersburga, by oddać hołd Katarzynie. Długa droga wzdłuż brzegu Bałtyku o żadnej porze nie była przyjemna, ale w czasie mrozów i roztopów wiosennych trwała aż dwadzieścia dwa dni, więc wrócił do Warszawy w nie najlepszym nastroju. Widząc swój kraj rozebrany przez trzech sąsiadów i ocalałą część pod jeszcze silniejszą dominacją rosyjską, zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby sprzedać cały majątek i przenieść się gdzie indziej. Izabela nie chciała nawet o tym słyszeć. W owym liście z „31 kwietnia” pisała:
Pytasz się, mój przyjacielu, czy bym się zgodziła wszystko sprzedać w Polsce i usadowić się tu lub we Francji, lub gdzie indziej. Powiem ci szczerze, co o tym myślę. Już ci mówiłam i powtórzę, że czy to z upodobania, czy to z przyzwyczajenia jestem mocno przywiązana do Polski i że to właśnie tam bym chciała żyć, póki jeszcze jest cień możliwości. Jeżeli nieszczęścia i zniszczenia nas przymuszą się wynieść z kraju, to wtedy możemy wybrać kraj wedle okoliczności, jakie wtedy będą istniały.
Zwróciła mu uwagę na to, że jest zbyt dobrym synem, by opuścić Polskę, póki jeszcze żyje jego ojciec, i porzucić tylu krewnych i przyjaciół.
Co więcej, mój miły przyjacielu, jesteśmy jeszcze w stanie zrobić dużo dobrego u nas, więc dlaczego nie próbować? Jeśli nie ogólnie dla kraju, to dla samych ludzi. To błogosławieństwo mieć możliwość to zrobić. […] pamiętaj, że masz syna i że może będziesz miał drugiego. Wychowaj ich, kształtuj ich i nie będziesz miał chwili nudu. Mam inny plan w głowie, który ci szczegółowo przedstawię, kiedy się zobaczymy. W tej chwili, mój przyjacielu, musimy na pierwszym miejscu się skupić nad spłaceniem naszych długów i niezaciąganiem nowych.
Izabela namawiała męża, by zredukował liczbę swej służby i oficjalistów, a było to istotne. Rachunki na rok 1772 wykazują, że w samym Pałacu Błękitnym pracowało pięćdziesiąt osób służby, nie licząc personelu stajennego. Według rachunków na rok 1773 służących było aż siedemdziesięciu dwóch, część w liberiach francuskich, inni ubrani po polsku, niektórzy w mundurach husarskich, jeszcze inni jako paziowie, ze strusimi piórami przy kapeluszach. „Im mniej się ma ludzi, tym lepiej człowiek jest obsługiwany” – perswadowała Izabela. Niemniej jednak w Londynie była zajęta zakupami dla męża, głównie książek, ale też fortepianu, i zastanawiała się nad możliwością zakupu maszyny do wyrywania drzew.
Zapewniała go, że będzie aprobował jej plany; nic mu o nich nie mówiła, ale można domniemywać, że dotyczyły Powązek. Po opuszczeniu Middleton objechała szereg rezydencji wiejskich należących do przyjaciół i znajomych, głównie zainteresowana ich parkami i ogrodami. Planowała spotkać się pod koniec czerwca z Adamem Kazimierzem w Spa, gdzie mieli spędzić parę miesięcy, a potem razem pojechać do Paryża.
Układając plany opuszczenia Anglii, Izabela nie brała pod uwagę tego, że Lauzun się w niej zakochał. Kilka dni przed przewidywanym wyjazdem Guines wydał na jej cześć obiad w „ogrodach przyjemności” w Vauxhall. I on, i Lauzun dowiedzieli się wówczas, że Izabela planuje wysłać swe córki przodem pod opieką służby, a potem dogonić je w Dover. Między mężczyznami zaczęła się rywalizacja, ponieważ i jeden, i drugi chciał ją eskortować. Lauzun napisał do Izabeli, oświadczając, że ją kocha i chce spędzić z nią resztę życia. Odpowiedziała mu:
Nic nie mogłoby bardziej mnie zadziwić niż to, co dopiero co przeczytałam, lecz co mnie nie dziwi, i nigdy nie zdziwi, to otwartość i czułość waszej duszy. Istnieją między nami przeszkody nie do pokonania i przysięgam, że nie chodzi wcale o P. de Guines. Nie powinnam i nie mogę mieć kochanka, na wet jeżeli Pan wzbudza we mnie pociąg, który będzie trwał do końca mego życia; gdziekolwiek byśmy żyli, cokolwiek by się z Panem działo, domagam się, by Pan mnie informował; moja czuła przyjaźń daje mi do tego prawo. Nie możemy razem jechać do Dover, ale niech Pan złoży mi wizytę przed moim wyjazdem.
Guines zaproponował, by obydwaj ją eskortowali, co wprawiło Lauzuna we wściekłość, ale Izabeli udało się wyjechać, nie dając znać ani jednemu, ani drugiemu. Kiedy Lauzun się o tym dowiedział, pobiegł do stajni, osiodłał pierwszego lepszego konia i za nią pogonił. Koń jego stracił siły w Sittingbourne po drodze do Dover, więc po napisaniu i wysłaniu za Izabelą listu pełnego rozpaczy Lauzun wrócił do Londynu i spędził wieczór na hazardzie.
