Jan Tomaszewski: jak SB próbowało „złowić” słynnego bramkarza?

opublikowano: 2017-09-21 15:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Jan Tomaszewski, według informacji sprzed kilku lat, miał współpracować ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Dziś wiemy o sprawie znacznie więcej. Kulisy tego etapu życiorysu znanego sportowca odsłania Grzegorz Majchrzak.
REKLAMA

Jan Tomaszewski był jedną z wielu osób, którą Służba Bezpieczeństwa PRL próbowała zwerbować do współpracy. Dowiedz się więcej o tajnych współpracownikach UB/SB

„Człowiek, który zatrzymał Anglię” był z pewnością jednym z najlepszych bramkarzy w historii polskiej piłki nożnej. Jan Tomaszewski reprezentował barwy kilku klubów – Śląska Wrocław (1960–1962 i 1968–1970), Gwardii Wrocław (1963–1967), Legii Warszawa (1971), ŁKS Łódź (1972–1978 i 1982), belgijskiego Beerschot (1978–1981) oraz hiszpańskiego Hérculesa Alicante (1981–1982). Rozegrał 63 spotkania w polskiej reprezentacji, zdobywając z nią srebrny medal mistrzostw świata w 1974 r. oraz srebrny medal olimpijski w 1976 r. w Montrealu. Po zwycięskim remisie z Anglią na Wembley w 1973 r. przeszedł wręcz do legendy. Jego markę ugruntował rozegrany w następnym roku mundial, podczas którego obronił w kolejnych meczach dwa rzuty karne. Jeden z najsłynniejszych piłkarzy wszech czasów Pele powiedział wówczas o nim: „W bramce nie ma lepszych od Polaka Tomaszewskiego”.

Po legendarnym meczu na Wembley Jan Tomaszewski z egzemplarzem „The Sun”, który jeden z artykułów zatytułował Chwało żegnaj!. (Zdjęcie PAP)

Zawsze budził kontrowersje czy to swoimi ostrymi wypowiedziami, czy to swoją postawą. Wystarczy w tym miejscu przypomnieć tylko, że po 13 grudnia 1981 r. poparł wprowadzenie stanu wojennego i został w 1982 r. członkiem Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego utworzonego przez władze. Czego zresztą, jak twierdzi, dzisiaj wcale nie żałuje. „W trakcie stanu wojennego byłem w Hiszpanii i widziałem te wszystkie mapki z Ruskimi. Poparłem stan wojenny, uważałem, że to nasza jedyna szansa. Alternatywa przed rzezią” – mówił w jednym z wywiadów. Jednak informacja, która pojawiła się pod koniec 2011 r., była dla wielu osób szokiem. Otóż, jak wówczas ujawniono, Jan Tomaszewski został zarejestrowany przez Służbę Bezpieczeństwa w połowie lat osiemdziesiątych, czyli już po zakończeniu kariery piłkarskiej, jako jej osobowe źródło informacji. Jak wynika z zachowanych zapisów ewidencyjnych, 28 lipca 1986 r. został wpisany do resortowej ewidencji jako konsultant Sekcji IX A Wydziału III Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Łodzi o pseudonimie „Alex”. Zwerbować go miano w związku z „nieprawidłowościami w funkcjonowaniu instytucji”, nie precyzując, o jaką instytucję chodzi. Sam zainteresowany twierdzi, że oczywiście nie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. Przy czym nie jest do końca konsekwentny. Raz mówi, że: „To jakaś oczywista fałszywka. Może się jakiś esbek chciał wykazać i przepisał moje komentarze”. Innym razem wspomina, że podczas pobytów na „grandce”, czyli w Grand Hotelu: „Siadywał przy stoliku pod oknem, zamawiał wódeczkę, a wokół kręciła się menażeria tamtych czasów: artyści, cinkciarze, dziwki i – jak dziś podejrzewa – bezpieczniacy”, a on „opowiadał o domniemanych przekrętach, ustawianiu meczów i korupcyjnych układach w Polskim Związku Piłki Nożnej”. To stąd bezpieka mogła czerpać wiedzę.

REKLAMA

Warto w tym miejscu przypomnieć, że kilka lat przed wybuchem całej afery w jednym z wywiadów opowiadał o próbie werbunku, ale dużo wcześniejszej i nie ze strony Służby Bezpieczeństwa, a Wojskowej Służby Wewnętrznej. Miał o to miejsce w 1969 r. na początku jego kariery reprezentacyjnej, kiedy został powołany do reprezentacji olimpijskiej na tournée do Iraku. Jak wspominał: „A zaraz potem było wezwanie do WSW. Ja w tym Śląsku byłem w wojsku, w kompanii sportowej, i musiałem dostać od wojska zgodę na wyjazd. Major z WSW mówi: «Obywatelu, chcemy, żebyście tam poobserwowali, jak się inni koledzy zachowują, co mówią. Spotkamy się po pana powrocie». Poprosiłem go o dzień do namysłu, całą noc nie spałem, dzwonię i mówię: «Panie majorze, ja się mogę z panem spotkać, ale ja niczego nie mogę obserwować, ja jestem młody w drużynie, a tam są zawodnicy z najwyższej półki». Byłem przekonany, że nie pojadę. Ale dał zgodę i więcej się nie spotkaliśmy”. Opisany przez znakomitego bramkarza epizod, mimo że nie znajduje potwierdzenia w zachowanych materiałach Wojskowej Służby Wewnętrznej, wydaje się całkiem prawdopodobny. Nie kończył jednak zainteresowania bezpieki jego osobą.

REKLAMA
Fragmenty notatki z rozmowy operacyjnej z Janem Tomaszewskim (Zdjęcie: IPN)

Tyle że tym razem jako cywilem zainteresowała się nim Służba Bezpieczeństwa. I nie chodziło jej absolutnie o jakieś nieprawidłowości w PZPN-ie – tym zajmowano się na szczeblu centralnym w Warszawie, a nie lokalnym. Łódzka SB mogła być zainteresowana albo firmami polonijnymi, w których środowisku obracał się Jan Tomaszewski, albo też lokalnym sportem. Nic nie wskazuje na to, aby znakomitym bramkarzem zainteresowano się z tego pierwszego powodu. Sekcja IX A Wydziału III na szczeblu wojewódzkim odpowiadała w tym czasie za „operacyjną ochronę” instytucji, szkół i zakładów podległych Głównemu Komitetowi Kultury Fizycznej i Sportu. O tym, że esbeków interesował łódzki sport i nieprawidłowości, jakie w nim występowały, świadczy również zachowana notatka z rozmowy operacyjnej, którą z Janem Tomaszewskim przeprowadził 8 sierpnia 1984 r., czyli niemal równo dwa lata przed zarejestrowaniem piłkarza jako konsultanta, starszy inspektor Wydziału III WUSW w Łodzi Marian Pietrasiak. Ten sam zresztą, który dwa lata później został oficerem prowadzącym „Alexa”. Ten doświadczony funkcjonariusz od września 1982 r. odpowiadał za „operacyjną ochronę” środowiska sportowego i biur podróży, a wcześniej prowadził działania przeciwko Komitetowi Obrony Robotników.

Tekst jest fragmentem książki Grzegorza Majchrzaka „Tajna historia futbolu. Służby, afery i skandale”:

Grzegorz Majchrzak
„Tajna historia futbolu. Służby, afery i skandale”
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Fronda
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
400
EAN:
9788380791732

Jak stwierdzali jego przełożeni: „W prowadzonych sprawach umiejętnie organizował dopływ informacji”. Rozmowa Pietrasiaka z Tomaszewskim dotyczyła trzech kwestii: 1) przyczyny jego przejścia z Łódzkiego Klubu Sportowego do Orła Łódź, 2) zadłużenia ŁKS-u w wysokości 28 milionów złotych i osób za to odpowiedzialnych, 3) transferu Jana Tomaszewskiego do hiszpańskiego Hérkulesa Alicante z 1981 r. Tomaszewski był zresztą wyraźnie rozgoryczony, twierdząc, że jego odejście z Łódzkiego Klubu Sportowego miało być „efektem intrygi uknutej przez członka zarządu ŁKS J[ana] Morawca”, który miał rzekomo dążyć do zmiany na stanowisku trenera pierwszej drużyny „chcąc wykorzystać zakorzenione w środowisku przekonanie, że Tomaszewski i L[eszek] Jezierski nie mogą razem pracować, że istnieje między nimi rozbieżność interesów”.

REKLAMA
Fragmenty notatki z rozmowy operacyjnej z Janem Tomaszewskim (Zdjęcie: IPN)

Tego pierwszego mamiono „pełną swobodą decydowania, jeśli odejdzie J. Tomaszewski”, a tego drugiego w tym samym czasie kuszono propozycją stanowiska pierwszego trenera. Tymczasem jednocześnie prowadzono potajemne rozmowy z prawdziwymi kandydatami na to stanowisko. Jan Tomaszewski się wycofał, kiedy zorientował się, że nie ma szansy na posadę pierwszego trenera. Tymczasem Jezierskiego i tak zwolniono. Niejako przy okazji „dano mu do zrozumienia, że za to może podziękować J. Tomaszewskiemu”. Były bramkarz reprezentacji mówił też, że stosunki panujące w ŁKS-ie „są złe i tylko zmiany generalne całego zarządu są w stanie [tę] sytuację zmienić”. Jak twierdził, wielu działaczy, mimo delikatnie mówiąc braku kompetencji, było przypisanych do sekcji i to nieraz do kilku naraz. Mieli być też tacy „jak właśnie Morawiec, którzy nie odpowiadają za nic, a uzurpują sobie prawo do decydowania we wszystkich sprawach”.

Według Jana Tomaszewskiego sportowców i działaczy szczególnie miała rzekomo zbulwersować praca komisji odznaczeń (pod przewodnictwem Morawca), która przyznała „cztery Krzyże Kawalerskie z okazji 75-lecia klubu ŁKS działaczom, którzy nie spełniali wymogów” i ci w efekcie ich nie otrzymali, podczas gdy główny sprawca tego zamieszenia został odznaczony czterema lub nawet pięcioma różnymi odznaczeniami. Tomaszewski stwierdził ponadto, że znana jest mu kwota zadłużenia klubu – brakowało 28 milionów złotych przeznaczonych na inwestycje. Jak twierdził, nie zostały one zdefraudowane, ale zużytkowane na opłacenie transferów i premii. Na uwagę Pietrasiaka, że takie postępowanie jest niedopuszczalne, miał odpowiedzieć, że „w tych sprawach trudno będzie znaleźć punkt zaczepienia, bo mogą to być formalne decyzje zarządu, wiążące dla dyrektora administracyjnego. Były piłkarz mówił też o kulisach swojego transferu do Hérculesa Alicante sprzed kilku lat (na ten temat zob. Część 11. Kulisy piłkarskich transferów). Jak stwierdzał po tej rozmowie funkcjonariusz SB: „Informacje przekazane przez J. Tomaszewskiego znacznie rozszerzyły naszą wiedzę o stosunkach panujących w ŁKS. Niektóre fragmenty rzuciły nam nowe światło na osoby decydentów klubowych, których postawy budziły nasz niepokój”. Oczywiście informacje te wymagały jeszcze sprawdzenia, czemu miały służyć kolejne rozmowy operacyjne, m.in. z trenerem Leszkiem Jezierskim.

REKLAMA

To jednak nie wszystko. Dziewięć dni po rozmowie z Tomaszewskim postanowiono założyć sprawę operacyjnego sprawdzenia kryptonim „Pajęczyna”, jak stwierdzano „w związku z uzyskaną informacją o niegospodarności i marnotrawstwie środków finansowych z budżetu państwa przez Łódzki Klub Sportowy”. Nie ma pewności, że to właśnie informacje od byłego bramkarza reprezentacji były podstawą takiej decyzji, ale wydaje się to dość prawdopodobne. W każdym razie notatkę z rozmowy operacyjnej z nim włączono do akt tego rozpracowania i jest ona pierwszym zawartym w nim sygnałem o nieprawidłowościach w ŁKS-ie.

Jan Tomaszewski i Henryk Kasperczak po meczu Polska-Brazylia na piłkarskich Mistrzostwach Świata w RFN w 1974 (Bundesarchiv, Bild 183-N0716-0310 / Mittelstädt, Rainer / CC-BY-SA 3.0)

Mało tego, w wykazie osobowych źródeł informacji, czyli agentury wykorzystywanej w SOS „Pajęczyna” oprócz dwóch tajnych współpracowników wymieniony jest również konsultant „Alex”, czyli Jan Tomaszewski. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż utrzymywał on nie tylko służbowe, ale też prywatne kontakty z dwoma głównymi figurantami tego rozpracowania – Andrzejem Klimowiczem odpowiedzialnym za sekcję piłki nożnej oraz wiceprezesem Łódzkiego Klubu Sportowego ds. piłki nożnej Edwardem Gliszczyńskim. Tego pierwszego gościł – jak sam przyznał podczas rozmowy z sierpnia 1984 r. – w Belgii, a drugiego w Hiszpanii. Był więc naturalnym źródłem informacji o ich poczynaniach.

REKLAMA

Jednak w zachowanych aktach sprawy, przekwalifikowanej 28 grudnia 1984 r. na kwestionariusz ewidencyjny i prowadzonej do 29 czerwca 1987 r., nie ma żadnych informacji przekazanych przez „Alexa”. Nie sposób powiedzieć, czy ich nie było – doniesień od tajnych współpracowników również w aktach brak – czy też po prostu nie zostały włączone do akt sprawy i były przechowywane jedynie w teczkach konsultanta. Wydaje się to zresztą całkiem prawdopodobne, gdyż Marian Pietrasiak, który był oficerem prowadzącym „Alexa”, prowadził jednocześnie sprawę kryptonim „Pajęczyna”. Tego już prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, gdyż 20 grudnia 1989 r. teczka personalna i teczka pracy konsultanta „Alexa” zostały „komisyjnie zniszczone”. Jedno nie ulega wątpliwości – spotkanie Tomaszewskiego z Pietrasiakiem z lipca 1984 r. nie było ostatnim, skoro ten zarejestrował go dwa lata później jako konsultanta. Otwarte pozostaje natomiast pytanie, czy rejestracja znakomitego bramkarza w charakterze konsultanta była jedynie wynikiem jego powszechnie znanego „długiego języka”, czy też miała inne, bardziej solidne podstawy. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że skoro Służba Bezpieczeństwa zarejestrowała go w charakterze konsultanta, to wiązało się to (w myśl obowiązujących przepisów, choć w praktyce często od tego odstępowano) z podpisaniem przez niego stosownej umowy, w której sprecyzowano wymagania wobec niego. Zapewne natomiast nie sygnował – znowu zgodnie z ówczesną praktyką – zobowiązania do współpracy. Nic nie wskazuje natomiast, aby był typowym tajnym współpracownikiem donoszącym na osoby ze swojego otoczenia. Jeśli już, to raczej był fachowcem wynajętym do pomocy SB…

Wykorzystana literatura:

Tekst jest fragmentem książki Grzegorza Majchrzaka „Tajna historia futbolu. Służby, afery i skandale”:

Grzegorz Majchrzak
„Tajna historia futbolu. Służby, afery i skandale”
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Fronda
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
400
EAN:
9788380791732
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Grzegorz Majchrzak
Historyk, pracownik Biura Badań Historycznych IPN, członek Stowarzyszenia Archiwum Solidarności i Stowarzyszenia Wolnego Słowa. Zajmuje się badaniem aparatu represji, opozycji demokratycznej w PRL (głównie NSZZ Solidarność) oraz stanu wojennego. Autor wielu publikacji; ostatnio wydał tomy źródłowe: Kryptonim 333. Internowanie Lecha Wałęsy w raportach funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu (wraz z T. Kozłowskim, 2012), I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność”. Stenogramy, t. 1–2 (oprac. G. Majchrzak, J.M. Owsiński, wstęp B. Kaliski, 2011–2013).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone