Jak wyglądał świat w 1000 roku?

opublikowano: 2021-03-16 17:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Ile ludzi żyło na świecie w 1000 roku? Które miejsce na Ziemi było najgęściej zaludnione? Jak szybko pokonywano odległości?
REKLAMA

Co ciekawe, wybuchu międzyregionalnego podróżowania w roku 1000 nie spowodował żaden przełom technologiczny. Tak jak dawniej, ludzie przemieszczali się lądem, głównie wędrowali pieszo albo jechali wierzchem lub zaprzęgiem, wodę pokonywali łodziami lub żaglowymi statkami. Rozwój handlu między regionami w roku 1000 nastąpił dlatego, że nadwyżki żywności spowodowały wzrost demograficzny, co pozwoliło pewnej grupie ludności zrezygnować z pracy na roli i zająć się handlem.

Najgęściej zaludnionym miejscem na Ziemi w roku 1000 były tak jak i dzisiaj Chiny, których populacja sięgnęła 100 milionów. Przez całe dzieje ludzkości Chińczycy stanowili od jednej czwartej do jednej trzeciej ludności świata. Za czasów dynastii Song (960–1279) nastąpił okres gwałtownego rozwoju gospodarczego, kiedy kupcy chińscy handlowali zarówno z Azją Południowo-Wschodnią, jak i Indiami, gdzie lokalni rolnicy uprawiający ryż także przyczyniali się do wzrostu populacji.

Widok wzdłuż rzeki podczas święta Qingming; panorama autorstwa Zhang Zeduan z dynastii Song (1085–1145)

Na terenach rolniczych w Azji Mniejszej i Europie mieszkało mniej ludzi niż w Azji, ale także dużo. Między 750 a około 900 rokiem imperium abbasydzkie kontrolowało rozległy pas ziemi od Afryki Północnej na zachodzie do Azji Środkowej na wschodzie. Zjednoczenie pod panowaniem Abbasydów ułatwiało transport plonów po całym imperium. Część płodów rolnych, jak na przykład sorgo, pochodziła z Afryki Zachodniej, inne, jak ryż – z Indii. Uprawa wywodzących się z Iranu i Indii roślin tropikalnych odmieniła życie ludzi w całym imperium abbasydzkim, gdyż zachęcała chłopów do pracy przez całe lato (czego wcześniej nie robili). Zmiana ta przyniosła trwały dobrobyt terenom leżącym w samym sercu islamskiego kalifatu w jego początkowym okresie.

Jednakże po roku 900 imperium rozpadło się na niezależne tereny rządzone przez różne dynastie, które pozakładali lokalni przywódcy wojskowi. Kalif w Bagdadzie pozostał jedynie nominalnym przywódcą społeczności muzułmańskiej (wierni wciąż go wymieniali w piątkowych modlitwach na całym dawnym terytorium Abbasydów), ale czas zjednoczonego imperium dobiegł końca. Mimo to jego ziemie wciąż się rozwijały, osiągając w roku 1000 zaludnienie od 35 do 40 milionów.

Populacja Europy Zachodniej także zaczęła rosnąć, gdy jej mieszkańcy dokonali dalekosiężnej zmiany w rolnictwie, którą brytyjski historyk R.I. Moore nazwał „uzbożowieniem”. W uprawach zaczęły dominować zboża, pszenica i jęczmień. Chłopi w północnej Francji i Anglii zorientowali się, że obsiewanie pól rok po roku tymi samymi roślinami obniża żyzność gleby, dlatego od jednej trzeciej do połowy pola leżało odłogiem.

Po roku 1000 rolnicy zaczęli stosować płodozmian. Na przemian uprawiali rzepę, koniczynę i zboże, co pozwalało zachować w glebie składniki odżywcze i utrzymać jej jakość. Ta metoda, tak ważna dla wzrostu plonów (znana wcześniej w Chinach), rozprzestrzeniała się jednak powoli. Ale w tym samym czasie pojawiły się inne innowacje zwiększające zbiory: pługi konne, młyny wodne, wiatraki oraz narzędzia żelazne głębiej wgryzające się w ziemię niż drewniane. Przed uzbożowieniem większość ziem w Europie Zachodniej nie była regularnie uprawiana, później już tak.

REKLAMA

Oprócz wzrostu populacji zmiany te przyczyniły się także do rozwoju społeczności osiadłych w Europie. Przed rozprzestrzenieniem się uprawy zbóż wielu europejskich chłopów wędrowało z miejsca na miejsce, by pracować na roli i hodować bydło. Dotyczyło to zwłaszcza Skandynawii i Europy Wschodniej, gdzie chłopi pędzili swoje stada świń, kóz, owiec, bydła i koni, by szukać nowego miejsca do życia. Ale dzięki płodozmianowi i innym wynalazkom rolniczym najpierw we Francji, Anglii i Niemczech, a później także w Europie Północnej i Wschodniej, zaczęli budować domy i zakładać wioski.

Między 1000 a 1340 rokiem (przed wybuchem zarazy zwanej czarną śmiercią) liczba ludności Europy niemal się podwoiła z niespełna 40 do 75 milionów. Przyrost populacji zbiegł się w czasie ze średniowiecznym ociepleniem klimatu, które rozpoczęło się około 1000 roku, swój szczyt miało w roku 1100, a zakończyło się do 1400 roku. Ponieważ historycy klimatu nie wiedzą jeszcze, czy ów trend pogodowy cechował cały świat, mówią raczej o średniowiecznym optimum klimatycznym. Prowadzone badania wydają się wskazywać, że choć w niektórych rejonach świata, na przykład w Europie, temperatura wzrosła, to w innych spadła. W Europie różnicował się także rozkład zamieszkania ludności. Populacja Europy Południowej i Wschodniej – Italii, Hiszpanii i Bałkanów – wzrosła o 50 procent, ale na zachodzie i północy – w rejonie dzisiejszych Francji i Niemiec – dzięki rozwojowi techniki rolniczej wzrost poszybował: zwiększył się trzykrotnie, co spowodowało, że do 1340 roku niemal połowa Europejczyków mieszkała na północy i zachodzie kontynentu.

Europa w roku 1000 (domena publiczna)

W Chinach również doszło do podobnej jak w Europie zmiany rozkładu ludności, z tym że w przeciwnym kierunku: Chińczycy przenieśli się na południe od Jangcy w rejony upraw ryżu, co nastąpiło dokładnie w tym samym czasie, gdy Europejczycy powędrowali na północ od Morza Śródziemnego w stronę Morza Północnego. W 742 roku 60 procent Chińczyków z sześćdziesięciomilionowej populacji Państwa Środka żyło na północy kraju, gdzie uprawiali zboża, między innymi proso; do 980 roku 62 procent żyło w Chinach Południowych, gdzie ryż dawał o wiele obfitsze plony niż zboża na północy.

W przeciwieństwie do cesarza Chin Europą w roku 1000 nie rządził jeden monarcha. W Europie Wschodniej największą potęgą gospodarczą było Cesarstwo Bizantyńskie, ale jego siła militarna gwałtownie malała. Choć bizantyńska armia słabła, zmuszając cesarza do polegania na zagranicznych najemnikach lub armiach, Konstantynopol należał do najnowocześniejszych miast w Europie. Odwiedzający je przybysze z Europy Zachodniej nie mogli uwierzyć, że coś tak pięknego, jak jego ulice czy wspaniałe budowle w rodzaju świątyni Hagia Sophia, może istnieć.

REKLAMA

W Europie Zachodniej Karol Wielki jednoczył tereny dzisiejszych Francji i Niemiec, ale po jego śmierci w 814 roku karolińskie królestwo podzieliło się na trzy części. W X wieku król niemiecki Otton I, jego syn Otton II i wnuk Otton III – znani jako Ottonowie – należeli do najpotężniejszych władców na zachodzie Europy. Otton I kontrolował terytorium Niemiec i Rzym, ale nie cały Półwysep Apeniński, którego większa część należała do Bizancjum. Władając Rzymem, mógł jednak wyznaczyć papieża, który w 962 roku wręczył mu koronę Świętego Cesarstwa Rzymskiego, a po nim odziedziczyli ją jego syn i wnuk. Otton III wyznaczył na papieża Kościoła katolickiego Sylwestra II (999–1003). Ten jeden z najbardziej wszechstronnie wykształconych ludzi swoich czasów znał nawet algebrę, metodę matematyczną, której Europejczycy nauczyli się od muzułmanów (słowo „algebra” pochodzi od arabskiego al-dżabr oznaczającego dosłownie przywrócenie).

Rok 1000 przypadł na pontyfikat Sylwestra II, jednak rok ten niczego specjalnego dla Europejczyków nie oznaczał, bo tylko nieliczni posługiwali się kalendarzem liczącym lata od narodzin Chrystusa. Takie kalendarze pojawiły się co prawda już w VI wieku, ale bardzo powoli zdobywały popularność, zyskując oficjalną akceptację Kościoła dopiero w roku 1500. Większość ludzi liczyła lata od wstąpienia na tron swojego króla lub papieża, nazywając na przykład rok 1000 rokiem drugim od rozpoczęcia pontyfikatu przez Sylwestra.

Niewielu chrześcijan wierzyło także, iż w roku 1000 Chrystus powróci na ziemię. Różni wędrowni kaznodzieje lub reformatorzy Kościoła twierdzili, że są mesjaszami, i wzniecali powstania, ale ich działalność przypadała na różne stulecia, dalekie od roku 1000.

Ten tekst jest fragmentem książki Valerie Hansen „Rok 1000. Jak odkrywcy połączyli odległe zakątki świata i rozpoczęła się globalizacja”:

Valerie Hansen
„Rok 1000. Jak odkrywcy połączyli odległe zakątki świata i rozpoczęła się globalizacja”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Dom Wydawniczy Rebis
Tłumaczenie:
Tomasz Hornowski
Rok wydania:
2021
Okładka:
twarda
Liczba stron:
336
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-8188-217-0
EAN:
9788381882170

Spośród wszystkich imperiów agrarnych na świecie w 1000 roku uczeni najmniej wiedzą o mezoamerykańskich Majach. Już przed rokiem 600 Majowie na dużą skalę stosowali nawadnianie pól znajdujących się na wyżynach obecnych Meksyku, Belize, Gwatemali, Salwadoru i Hondurasu, na których uprawiali kukurydzę. Szczyt rozwoju kultury Majów przypadł na okolice 700 roku, kiedy ich populację liczyło się w milionach. (Według szacunków z 2018 roku było to 10–15 milionów). Miasto Majów Tikál leżące dziś na terenie Gwatemali, jedno z największych w latach 600–800, zamieszkiwało 60 tysięcy ludzi. Pod koniec VIII wieku wiele miast podupadło i zostało opuszczonych przez mieszkańców, przypuszczalnie z powodu rabunkowej gospodarki rolnej. Po roku 830 powstały już tylko nieliczne nowe budowle. Susza utrzymująca się w latach 1000–1100 doprowadziła do gwałtownego spadku liczby ludności oraz masowej migracji Majów na północny Jukatan, gdzie wyrosło nowe miasto Chichén Itzá. Choć ich dokumenty zapisane pismem hieroglificznym kończą się na roku 1000 (ostatnią inskrypcję na kamiennej steli datuje się na 910 rok), w Chichén Itzá nastąpiło odrodzenie kultury Majów, którzy rozszerzyli swoje kontakty handlowe na obszar od doliny Missisipi i rejonu czwórstyku (gdzie spotykają się cztery stany USA: Kolorado, Nowy Meksyk, Arizona i Utah) na północy po Panamę i Kolumbię na południu. W Chichén Itzá znajdowało się ogromne boisko do gry w piłkę i wyrafinowane obserwatorium astronomiczne. Miasto było tak imponujące, że wielu sąsiednich monarchów słało swych przedstawicieli z darami dla władcy Majów.

REKLAMA
Piramida Kukulkana w Chichén Itzá (aut. Fcb981; CC BY-SA 3.0)

Jak wyglądał świat w roku 1000? Według przybliżonych szacunków liczył około 250 milionów ludzi. Społeczeństwa przeprowadzające spisy ludności (na przykład Chiny) są nam o wiele lepiej znane niż te, które tego nie robiły, a społeczności rolnicze były o wiele liczniejsze niż ludy wędrowne. Na Azję – kontynent głównych producentów ryżu: Chin, Japonii, Indii i Indonezji – przypadała lwia część światowej populacji (ponad 50 procent lub w przybliżeniu 150 milionów ludzi). Następna była Europa z 20 procentami. Afryka mogła stanowić kolejne 20 procent, zatem na Amerykę przypadało 10 procent (ludność Oceanii nigdy nie osiągnęła 1 procenta). Wzrost populacji do 250 milionów stanowił punkt zwrotny w dziejach ludzkości. Dzięki temu, kiedy odkrywcy wyruszyli w drogę do sąsiednich krain, mieli większe szanse natrafić na ludzi niż w przeszłości, gdy świat zamieszkiwało ich o wiele mniej.

W różnych częściach świata, gdzie nastąpił ogromny skok produkcji rolnej i wzrost liczby ludności, niektórzy mogli przestać zajmować się uprawą roli i przenieść się do miast. Między 1000 a 1348 rokiem miasta europejskie nie należały do największych na świecie. Paryż liczył od 20 do 30 tysięcy mieszkańców, muzułmańska Kordoba 450 tysięcy, ale oba miasta były mniejsze niż stolice dynastii Song Kaifeng i Hangzhou, w których żyło co najmniej milion ludzi.

Wraz ze wzrostem miast rosła liczba przedsiębiorczych kupców. Niezwykłe przedmioty, które przywozili z odległych miejsc, zaostrzyły apetyty klientów. Handlowano głównie lekkimi towarami: piórami ptaków, skórami, pięknymi tkaninami i medykamentami. Ważny wyjątek stanowiły metale szlachetne: ludzie byli gotowi je dźwigać, nawet gdy mieli do przebycia kawał drogi.

Społeczeństwa dysponujące nadwyżkami żywności mogły sobie także pozwolić na utrzymanie wykształconej kadry urzędniczej. W każdym kraju urzędnicy posługiwali się innym pismem. Najwięcej dokumentów źródłowych o świecie z przełomu I i II tysiąclecia jest napisanych po łacinie, staroislandzku, grecku, arabsku, persku, chińsku i w sanskrycie. Dzięki nim więcej wiemy o mieszkańcach tych krajów i ich najbliższych sąsiadach niż o historii ludów, które nie miały własnego pisma.

REKLAMA

[…]

Dokumenty pochodzące z różnych lat i miejsc pozwalają się zorientować, z jaką prędkością ludzie mogli chodzić pieszo. Jeśli kurierzy pokonywali drogę sztafetą i nie musieli niczego dźwigać, to taka drużyna mogła osiągnąć niebywałą prędkość pozwalającą jej przebyć 240 kilometrów w jeden dzień, jak to robili Inkowie, o czym pisali hiszpańscy kronikarze na początku XVI wieku.

Oczywiście żołnierze dźwigający prowiant i broń maszerowali wolniej. Starożytne armie, w tym perskiego króla Kserksesa, Aleksandra Wielkiego i Hannibala – czy nawet bardziej współcześni żołnierze królowej Anglii Elżbiety I – pokonywały od 16 do 32 kilometrów dziennie. Nawet dziś regulaminy armii USA definiują normalną prędkość marszu jako 30 kilometrów dziennie. Szybsze tempo oznacza forsowny marsz.

Jeźdźcy poruszali się szybciej: na przykład dzisiejsi Mongołowie mogą przejechać dziennie ponad 450 kilometrów, jeśli często zmieniają konie, a w przeszłości mongolska jazda potrafiła pokonywać w trakcie intensywnej kampanii 100 kilometrów dziennie przez kilka dni z rzędu. Dobre drogi także mogły kolosalnie zwiększyć prędkość poruszania się. W roku 1000 istniało już wiele takich dróg. W najbardziej rozwiniętych krajach, takich jak Chiny, piaszczyste szlaki i mosty były na porządku dziennym i podróżowało się tam łatwo. W innych istniały tylko nieliczne takie trakty i wędrowcy musieli sami znajdować sobie ścieżki.

Warunki drogowe określały także odległości, na jakie ludzie mogli transportować ciężkie towary. Około 1000 roku mieszkańcy kanionu Chaco w Nowym Meksyku regularnie transportowali kukurydzę na dystansie 150 kilometrów, a czasami nawet przywozili wielkie pnie drzew z odległości 275 kilometrów (w Chaco nie rosły drzewa). Po towary luksusowe, takie jak pióra papug ara, wyprawiali się dalej.

W roku 1000 czas pokonywania określonych odległości nie był stały. Temperatura, ukształtowanie terenu, pojawiające się przeszkody mogły przyspieszać bądź spowalniać podróż.

To samo dotyczyło podróżowania wodą, czy to rzekami, czy przez morza. Szybkość przemieszczania się zmieniała i co ciekawe, niezależnie od tego, czy łódź napędzana była wiosłami czy żaglem, podróż wodą wcale nie była szybsza niż lądem. Oczywiście wygodniej siedziało się w łodzi, niż szło na piechotę.

Zamorscy goście, obraz Nikołaja Roericha z 1899 roku

Łodzie wikingów słynęły ze swej wszechstronności, małego cię żaru, szybkości i niewielkiego zanurzenia, dzięki czemu mogły dobijać do brzegu nawet na płytkich wodach. Ich repliki osiągają na żaglach prędkość maksymalną rzędu 27 kilometrów na godzinę, ale można ją utrzymać tylko przez krótki czas. Dużo wolniejsze polinezyjskie łodzie dwukadłubowe, płynące pod trójkątnym żaglem, osiągały przy normalnym wietrze dwa razy mniejszą prędkość maksymalną niż łodzie wikingów. Dzisiejsze właściwie skonstruowane tradycyjne żaglówki pływają ze średnią prędkością 16 kilometrów na godzinę, a startujące w regatach o Puchar Ameryki mogą żeglować nawet pięć razy szybciej. Łodzie wiosłowe czy kanu są dużo wolniejsze i mogą płynąć z prędkością około 11 kilometrów na godzinę. Trudno wiosłować szybciej, chyba że przez krótki czas, ale za to łodzie wiosłowe mogą płynąć w dowolnym kierunku, w przeciwieństwie do statków żaglowych, które nie mogą kierować się prosto na wiatr. Wiosłowanie w dużej mierze przyczyniło się do sukcesu wikingów. Mogli oni podpływać do brzegów, dokonywać szybkich łupieżczych wypadów i salwować się ucieczką, niezależnie od tego, w którą stronę wiał wiatr.

REKLAMA

Na podróże, jakie żeglarze mogli podejmować w roku 1000, wpływały także prądy oceaniczne, podobnie jak dzisiaj. Żeglarze płynęli szybciej, jeśli korzystali z regularnych prądów powierzchniowych zwanych wirami, których kierunek określa układ wiatrów, siła grawitacji, promieniowanie słoneczne i szybkość obrotu Ziemi. Wiry na półkuli północnej, Prąd Północnoatlantycki i Prąd Północnopacyficzny, płyną zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a na półkuli południowej – przeciwnie do ruchu wskazówek zegara.

[…]

Około roku 1000 oceany Indyjski i Spokojny stały się świadkami gwałtownego wzrostu handlu między arabskimi, hinduskimi, południowoazjatyckimi, wschodnioafrykańskimi i chińskimi portami. Żaden marynarz nie zapuszczał się na wschód od Filipin, gdyż Chińczycy wierzyli, że wody wszystkich oceanów zlewają się w śmiertelny wir, z którego żaden statek nie wraca.

W tym wierzeniu tkwiło ziarno prawdy. Przepływ indonezyjski (ITF) niesie ciepłe wody z Pacyfiku do Oceanu Indyjskiego, przeważnie na południe przez archipelag indonezyjski, a potem na zachód do Oceanu Indyjskiego. Prąd ten opływa wszystkie wyspy Azji Południowo-Wschodniej, powodując podniesienie poziomu oceanów o 46 centymetrów – wyżej niż gdziekolwiek indziej na świecie. Przepływ jest tak szybki i niesie taki ogrom wód, że uczeni musieli wprowadzić nową jednostkę transportu objętości wody w prądach oceanicznych, sverdrupa, równoważną przepływowi jednego miliona metrów sześciennych wody na sekundę. Kierunek przepływu indonezyjskiego ułatwia podróż na południe i na zachód do Oceanu Indyjskiego, ale utrudnia żeglugę na północ.

Ponieważ ułatwiał żeglugę na południe, już 50 tysięcy lat temu ludzie podróżowali łodziami do Australii, ale prawie nikt nie płynął na północ. Dlatego przed XIV lub XV wiekiem do kontaktów między Australią a Indonezją czy Azją Południowo-Wschodnią dochodziło bardzo rzadko. Chińczycy po raz pierwszy zawitali do Australii, poszukując ślimaków morskich znanych jako trepangi, ogórki morskie lub bêche-de-mer. Chińczycy tak je uwielbiali, że ich rybacy wytrzebili je w wodach wokół Guangzhou, a potem wyprawili się na ich poszukiwanie wzdłuż południowego wybrzeża Azji Południowo- -Wschodniej do Wietnamu, skąd ruszyli do Indonezji, by wreszcie około 1400 roku dotrzeć do północnego wybrzeża Australii.

W roku 1000 większość żeglarzy kierowała się nawigacją zliczeniową, co oznaczało, że wybierając kurs, polegali na własnym wzroku i wiedzy na temat ruchów Słońca, Księżyca i gwiazd. Wyjątkiem byli nawigatorzy arabscy, którzy używali sekstantu, i chińscy, którzy już około 1000 roku zaczęli wytwarzać pokładowe kompasy magnetyczne.

Ten tekst jest fragmentem książki Valerie Hansen „Rok 1000. Jak odkrywcy połączyli odległe zakątki świata i rozpoczęła się globalizacja”:

Valerie Hansen
„Rok 1000. Jak odkrywcy połączyli odległe zakątki świata i rozpoczęła się globalizacja”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Dom Wydawniczy Rebis
Tłumaczenie:
Tomasz Hornowski
Rok wydania:
2021
Okładka:
twarda
Liczba stron:
336
Format:
150x225 mm
ISBN:
978-83-8188-217-0
EAN:
9788381882170
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Valerie Hansen
Profesor historii na Uniwersytecie Yale, gdzie uczy chińskiego i historii powszechnej. Prowadząc badania do Roku 1000, odwiedziła prawie dwadzieścia krajów. Napisała także The Silk Road: A New History oraz The Open Empire.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone