Jan Rodowicz „Anoda”. Bohaterskie życie i zagadkowa śmierć
Fragmenty jego życia odnajdziemy na kartach pamiętników, książek, które powstawały podczas wojny i po niej. Podobny los powojenny stał się udziałem innych akowców. Była to kolejna śmierć, o której dziś niewiele wiemy i choć co jakiś czas pojawiają się dodatkowe informacje na jej temat, niczego nie jesteśmy pewni.
Jan Rodowicz „Anoda”: harcerz
Jan Rodowicz urodził się 7 marca 1923 roku. Był uczniem Prywatnej Szkoły Powszechnej Towarzystwa Ziemi Mazowieckiej, gdzie należał do 21 Warszawskiej Drużyny Harcerzy im. gen. Ignacego Prądzyńskiego. Kolejnym przystankiem w jego edukacji było od 1935 roku Państwowe Gimnazjum i Liceum im. Stefana Batorego w Warszawie. Wtedy również przeszedł do 23 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej, z której wywodzili się późniejsi członkowie Szarych Szeregów upamiętnieni w „Kamieniach na szaniec” Aleksandra Kamińskiego: Tadeusz Zawadzki „Zośka”, Jan Bytnar „Rudy” i Aleksy Dawidowski „Alek”.
Po wybuchu wojny Janek Rodowicz przyjął pseudonim „Anoda” i kontynuował działalność na polu harcerstwa, które przechodząc do podziemia, przyjęło kryptonim Szare Szeregi. Zaczął uczestniczyć w akcjach Małego Sabotażu takich jak rysowanie kotwicy – symbolu Polski Walczącej – wybijanie szyb fotografom, u których robili zdjęcia Niemcy, czy wrzucanie granatów łzawiących do sal kinowych. Jednocześnie kontynuował naukę na tajnych kompletach, a w grudniu 1942 roku ukończył kurs podchorążych.
Jego udziałem stały się akcje Grup Szturmowych Szarych Szeregów (GS były podporządkowane Kierownictwu Dywersji Komendy Głównej AK). Anoda uczestniczył w tych najgłośniejszych, opisanych m.in. w „Kamieniach na Szaniec”, a więc w akcji pod Arsenałem (26 marca 1943 roku, podczas której odbito więźniów, w tym kolegę Anody, Janka Bytnara, przewożonych z siedziby Gestapo przy Alei Szucha), w Celestynowie, gdzie odbito więźniów, i w Sieczychach, gdzie zlikwidowano posterunek żandarmerii granicznej.
Gdy we wrześniu 1943 roku powstał batalion „Zośka”, Rodowicz został zastępcą dowódcy III plutonu 1. Kompanii „Felek”. Razem z plutonem brał udział w kolejnych akcjach dywersyjnych oraz w szkoleniach wojskowych trwających wiosną i latem 1944 roku.
Koledzy zapamiętali go jako człowieka obdarzonego ogromnych poczuciem humoru i talentem satyrycznym, który pisał piosenki i rysował karykatury kolegów oraz dowódców. Jednocześnie był bardzo życzliwy, choć jako dowódca wymagał dyscypliny.
Jan Rodowicz „Anoda”: powstaniec
W Powstaniu Warszawskim walczył najpierw na Woli. 9 sierpnia został ciężko ranny w lewe płuco, co wyłączyło go z dalszej walki. Dwa dni później, już w szpitalu, odznaczony został orderem Virtuti Militari. W czasie ewakuacji powstańców ze Starego Miasta 31 sierpnia przeszedł kanałami do Śródmieścia. Do 8 września przebywał w kolejnym szpitalu, po czym zdecydował się dołączyć do mocno już osłabionego batalionu „Zośka”, a dokładnie do kompanii „Rudy”, która walczyła na Czerniakowie. 15 września został raniony w lewe ramię i łopatkę, która została strzaskana. W nocy z 17 na 18 września, jako jeden z nielicznych powstańców, został przewieziony pontonem na Pragę przez żołnierzy Berlinga.
Na początku 1945 roku przyjechał do rodziny przebywającej w Milanówku. Zaczął nawiązywać kontakty z żyjącymi kolegami. Henryk Kozłowski „Kmita” polecił go na dowódcę oddziału dyspozycyjnego szefa Obszaru Centralnego Delegatury Sił Zbrojnych płk Jana Mazurkiewicza ps. „Radosław”. Działalność oddziału skupiała się na organizowaniu akcji propagandowych przeciwko nowym władzom, rozpoznaniach urzędów bezpieczeństwa i więzień. Gdy w sierpniu 1945 roku jednostkę rozwiązano, Anoda razem z Kmitą ukrył posiadaną broń.
Kustosz pamięci. Architekt
Po powrocie do Warszawy, gdzie jego rodzice otrzymali mieszkanie, zaczął zajmować się ekshumacjami i pogrzebami poległych kolegów. Na Cmentarzu Powązkowskim powstała kwatera Szarych Szeregów, której wyróżnikiem stały się brzozowe krzyże.
Dzięki Anodzie na powrót zaczęło integrować się środowisko byłych żołnierzy „Zośki”. Organizował wspólne wyjazdy na narty, zabawy, przedstawienia i imieniny. Był również inicjatorem „Archiwum Baonu Zośka”: namawiał kolegów do spisywania wspomnień, zbierał i zabezpieczał wszelkie dokumenty związane z dziejami „Zośki”. Dzięki temu wydany zostanie później tom pamiętników z powstania, na których Aleksander Kamiński oprze książkę „Zośka i Parasol”, a w 1990 roku ukaże się również monografia batalionu napisana z ich wykorzystaniem.
We wrześniu 1945 roku Jan Rodowicz stawił się przed Komisją Likwidacyjną b. AK, po tym jak płk. Jan Mazurkiewicz wyszedł z więzienia i zaapelował do żołnierzy AK o ujawnienie się, dzięki czemu mieli nie być pociągani do odpowiedzialności przez władze komunistyczne.
Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:
W tym samym czasie Anoda rozpoczął studia na Politechnice Warszawskiej na Wydziale Elektrycznym. Po rehabilitacji ręki, którą wcześniej chciano amputować, dostał się na wymarzoną architekturę. Na studiach dał się poznać jako świetny architekt i projektant, który robił znakomite rysunki. Planował nawet uczestniczyć w odbudowie Warszawy. We wszystko, co wówczas robił, starał się angażować z ogromnym entuzjazmem: zarówno w ocalanie pamięci o kolegach, jak i życie studenckie oraz doskonalenie swojego warsztatu architekta.
Aresztowany
Anodę aresztowano w Wigilię 1948 roku, w mieszkaniu przy ulicy Lwowskiej 7/10 w Warszawie. Przeprowadzono rewizję domową i osobistą. Został osadzony na Koszykowej 6 – w areszcie wewnętrznym Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
Co do powodów zatrzymania nie ma pewności. Przewija się tu kilka wątków. Pierwszym jest rzekoma chęć ochrony Anody przez mjr. Wiktora Herera. Dwa dni przed Wigilią wybuchł w pałacu belwederskim, w którym mieszkała wdowa po Feliksie Dzierżyńskim – Zofia, bojler z wodą. Spodziewano się, że Dzierżyńska uzna to za atak na swoje życie, Julia Brystygierowa i Herer podjęli więc decyzję o aresztowaniu Rodowicza, co miało uprzedzić działania Departamentu Śledczego, który mógł upolitycznić śledztwo i osadzić Anodę w więzieniu na Mokotowie. Wedle słów Herera, mogło to doprowadzić do masowych represji wobec młodzieży akademickiej i inteligencji.
Innym wątkiem jest sprawa szczura na Politechnice, którego ktoś spuścił na sznurku i postraszył nim córkę Boleslawa Bieruta, Krystynę. Podejrzenie padło na Anodę ze względu na jego skłonność do żartów.
Trzeci motyw wyszedł na jaw podczas śledztwa. 7 stycznia Herer zapytał o próbę zamachu na gen. Masłowa. Miała ona miejsce w sierpniu 1945 roku, kiedy konspiracyjna grupa, w której działał Anoda, planowała porwanie generała, żeby móc wymienić go na płk. Jana Mazurkiewicza „Radosława”. Szofer Masłowa wyminął jednak zręcznie polskie samochody, a z drugiej strony nie padł rozkaz strzelania, skończyło się na incydencie, nieodnotowanym zresztą nigdzie przez generała i jego ochronę. Nikt poza wąskim gronem zaangażowanych osób nie wiedział o tych wydarzeniach.
Jako czwarty motyw może być brana pod uwagę powojenna działalność Anody: organizowanie pochówków i namawianie do spisywania wspomnień, co do tego trudno jednak wysnuwać takie wnioski. Z drugiej strony należy pamiętać o czasie, w którym miały miejsce te wydarzenia. W okresie stalinizmu trudno było przewidzieć, za co można pójść do więzienia.
Niewiele wiadomo o pobycie Rodowicza na Koszykowej. Z dokumentów sprawy wynika, że przesłuchiwano go pięć razy. Pytano go o współtowarzysza broni Ryszarda „Jerzego” Białousa. Domagano się wyjaśnień na temat zakupu dwóch odbiorników radiowych, snutych koncepcji działań na wypadek ponownego wybuchu wojny i co za tym idzie reaktywacji oddziału oraz kwestii broni ukrytej w 1945 roku przed ujawnieniem się. Broń zresztą odkopano 4 stycznia. Dzień wcześniej jednak doszło do kolejnych kilku aresztowań byłych żołnierzy „Zośki”. Wkrótce było ich już coraz więcej.
Umarły
Wróćmy jednak do 7 stycznia. Anodę przesłuchiwano tego dnia dwukrotnie. Pierwsze przesłuchanie prowadził mjr. Herer i pytał o okres przed ujawnieniem się jesienią 1945 roku. Ten okres miał zresztą pójść w niepamięć, jak obiecywała amnestia z 22 lipca tego roku. Wtedy padło również pytanie o Masłowa.
Drugie prowadził por. Bronisław Kleina, który pytał o Henryka Kończykowskiego, Stanisława Sieradzkiego i Jerzego Zalewskiego. Protokół przesłuchania podaje, że na temat ostatniej osoby Anoda nie wypowiedział się. Załączona notatka mówi o tym, że wyskoczył z okna i zabił się. Osoby, które widziały Anodę w tym czasie w areszcie twierdzą, że nie był torturowany, wyglądał normalnie i nie widać było śladów brutalnych przesłuchań. Potwierdzi to również matka – Zofia Rodowicz – po ekshumacji ciała syna. Co takiego stało się więc, że człowiek, który przeżył wojnę, w tym powstanie, pomagał w ekshumacjach towarzyszy broni i zaczął studia, targnął się na swoje życie?
Polecamy e-book Pawła Sztamy pt. „Inteligenci w bezpiece: Brystygier, Humer, Różański”:
Co do wydarzeń z 7 stycznia możemy jedynie snuć z wielką ostrożnością przypuszczenia. Być może po pytaniu o zamach na Masłowa Anoda przestraszył się, że będzie mu postawiony zarzut, za który grozi kara śmierci. Ujawnienie tego epizodu mogło wywołać również myśl o tym, że ktoś z oddziału zdradził. Przesłuchanie, które prowadził Kleina, odbywało się w pokoju, w którym nie było krat w oknach. Co więcej, w sąsiedztwie MBP znajdowała się ambasada brytyjska, a pomiędzy dwoma posesjami był mały budyneczek. Z relacji pracowników MBP wynika, że Rodowicz nie miał skoczyć jak samobójca, jego celem był bowiem parterowy barak po stronie brytyjskiej ambasady. Skok z czwartego piętra skończyć się miał tragicznie nie dlatego, że Anoda go nie przeżył. W wyniku upadku uszkodził bark, więc dalsza ucieczka do ambasady, gdzie mógłby prosić o azyl, okazała się niemożliwa. Miano go więc sprowadzić z powrotem do aresztu MBP. Taka wersja wydarzeń brana była pod uwagę również w rodzinie Rodowicza, która co jakiś czas otrzymywała kolejne informacje dotyczące śmierci Janka.
Pochowano go jako NN 12 stycznia. Rodzina została zawiadomiona dopiero w marcu. Grób odnaleziono dzięki pomocy kierownika zakładu pogrzebowego, który znał Anodę z czasów pochówków żołnierzy „Zośki”. Po ekshumacji przeniesiono jego ciało do grobu rodzinnego na Starych Powązkach. Po niedługim czasie zgłosił się do rodziny Rodowiczów dr Konrad Okolski, dyrektor Szpitala Dzieciątka Jezus i ojciec przyjaciela Janka, Kuby Okolskiego, który zginął w powstaniu. Przekazał on informacje, które zdobył od prof. Grzywo-Dąbrowskiego, kierownika Zakładu Medycyny Sądowej, jakoby Anodę zamęczono podczas śledztwa (równie dobrze mogło się to stać po jego powrocie do aresztu). Miał on bowiem wgniecioną klatkę piersiową, tak jakby ktoś po nim skakał. Według dr. Okolskiego prof. Grzywo-Dąbrowski miał nieprzyjemności, ponieważ nie chciał podpisać się pod protokołem z sekcji zwłok, w którym jako przyczyna śmierci widniał krwotok z tętnicy głównej powstały po rzekomym samobójczym skoku.
W latach dziewięćdziesiątych przeprowadzono oficjalne śledztwo, połączone z ekshumacją, jednak nie udało się ustalić przyczyny śmierci Jana Rodowicza, który dzisiaj leży nieopodal grobu innego młodego człowieka, którego śmierci również do dzisiaj nie wyjaśniono – Grzegorza Przemyka.
Bibliografia
- Szare Szeregi. Związek Harcerstwa Polskiego w czasie II Wojny Światowej. Główna Kwatera Harcerzy „Pasieka”. Ocalałe dokumenty, Polonia Book Fund, Londyn 1982.
- Ryszard Białous, Walka w pożodze. Harcerski batalion Armii Krajowej „Zośka” w Powstaniu Warszawskim, Rytm, Warszawa 2009.
- Agnieszka Pietrzak, Żołnierze Batalionu Armii Krajowej „Zośka” represjonowani w latach 1944–1956, IPN, Warszawa 2008.
- Dariusz Baliszewski, Anoda – portret pośmiertny, [w:] tegoż, Trzecia strona medalu, Bukowy Las, Wrocław 2010.
- Aleksander Kamiński, „Zośka i Parasol”. Opowieść o niektórych ludziach i niektórych akcjach dwóch batalionów harcerskich, Iskry, Warszawa 1986.
- Pamiętniki żołnierzy baonu „Zośka”. Powstanie warszawskie, red. Tadeusz Sumiński, Nasza Księgarnia, Warszawa 1986.
Redakcja: Roman Sidorski