Jazda zaporoska: nie taka znów dobra kawaleria

opublikowano: 2023-06-12 13:52
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Kozacy nigdy nie byli dobrymi kawalerzystami. Przekonanie o tym, że słynęli jako jazda, jest błędne, gdyż konne formacje pełniły funkcję służebną wobec piechoty i artylerii. Choć często pojawiały się na polach bitew, a ich początki sięgają I połowy XVI w., rzadko kiedy odnosiły zwycięstwa.
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Jacka Komudy „Sztuka wojenna kozaków zaporoskich”.

Potyczka kozaków z Tatarami (mal. Józef Brandt, 1890 rok)

Nie znaczy to jednak, że Zaporożcy nie potrafili jeździć konno. Przeciętny Kozak trzymał się lepiej w kulbace niż współczesny rekonstruktor, jako że w XVII w. ludzie rodzili się, żyli i umierali razem z końmi – swymi najwierniejszymi towarzyszami. Jednak Sicz Zaporoska nie była w stanie i nie miała możliwości formowania kosztownych i kłopotliwych w utrzymaniu chorągwi jazdy, które stałyby się siłą uderzeniową jej wojska.

Już pierwsi starostowie, którzy odpierali najazdy tatarskie na południowo-wschodnie kresy Rzeczypospolitej, utrzymywali na zamkach i grodach konnych Kozaków i wykorzystywali ich w wyprawach przeciwko Tatarom. Były to po prostu łupieżcze napady – organizowane przez rotmistrzów obrony potocznej oraz starostów, równie częste co ataki ordy. Gdy w 1527 r. Przecław Lanckoroński, starosta chmielnicki i sławny zagończyk, zorganizował wraz z Eustachym Daszkiewiczem, starostą czerkaskim i kaniowskim, wielką wyprawę na Tatarów, towarzyszyło mu 1200 kozackich jeźdźców. Daszkiewicz utrzymywał w swoich starostwach konne oddziały kozackie liczące 100–200 jeźdźców podzielonych na dziesiątki z atamanami na czele, odprawiające od wiosny do zimy stróżę w polu i dzielące się łupami ze starostą. Jesienią 1523 r. wyprawił się z siłami ok. 1000 Kozaków na Oczaków, zniszczył po drodze Islamgród u ujścia Dniepru, powrócił z wielkimi stadami bydła.

Jazdę wykorzystywał kolejny sławny obrońca granic Rzeczypospolitej – starosta trembowelski i barski Bernard Pretficz. Utrzymywał służebników, wśród których byli zarówno strzelcy, jak i jeźdźcy. Inne wyprawy odbywały się wodą – w 1545 r. zamek w Oczakowie został zaatakowany przez Kozaków litewskich, którzy przypłynęli na 32 czajkach. Byli to Jacko i Maniła z Bracławia oraz Karp i Andraszko z Czerkas. Napad został przeprowadzony za wiedzą starosty włodzimierskiego i bracławskiego, kniazia Fedora Sanguszki i starosty czerkaskiego Andrzeja Prońskiego. Źródła tureckie i mołdawskie wymieniają zresztą o wiele więcej starostów odpowiedzialnych za ataki. Poza wspomnianym już Pretficzem byli to kniaź Andrzej Bohusz Korecki, starosta bracławski, synowie wojewody bełskiego Mikołaja Sieniawskiego Hieronim i Michał, a także kniaź Dymitr Wiśniowiecki. Wszystkie ich wyprawy odbywały się na koniach, bo tylko dzięki nim Zaporożcy mogli dokonywać niespodziewanych napaści, zdobywać łupy, a także stada wytrzymałych tatarskich rumaków. Często jazda była wsparta przez piechotę, która przemieszczała się na czajkach. Na przykład w 1556 r. Dymitr Wiśniowiecki napadł na Oczaków, dowodząc oddziałem jazdy liczącym od 300 do 600 koni i flotyllą 18 czajek.

REKLAMA

Pierwsi Kozacy dobycznicy, którzy wyprawiali się przeciwko Tatarom i Turkom oraz osiedlali się na Ukrainie na początku XVI w., walczyli pieszo, wykorzystując umocnienia i przeszkody terenowe, a później tabory z wozów, jednak poruszali się przede wszystkim konno. Nie ma też racji Maciej Franz, pisząc, iż w początkowym okresie istnienia wojskowości kozackiej posiadanie konia nie było konieczne. Bez niego trudno wyobrazić sobie życie na dzikich, niebezpiecznych stepach Ukrainy. Nie sposób było również przemieszczać się szybko po ogromnych przestrzeniach Kijowszczyzny, Bracławszczyzny, Podola i Rusi Czerwonej, uciekać, unikać Tatarów i dokonywać szybkich przemarszów. Ludność zamieszkująca pograniczne osady i miasteczka – zarówno po polskiej, jak i tatarsko-tureckiej stronie granicy – miała wiele koni. Na przykład z dokumentu starosty Bernarda Pretficza szacującego straty tureckich mieszkańców Oczakowa napadniętych przez Kozaków w 1543 r. wynika, że 58 mieszczan miało 98 koni – zarówno tureckich, jak i wołoskich.

Obóz Zaporożców (mal. Józef Brandt, 1880 rok)

Liczne źródła pokazują, że już w I połowie XVI stulecia na Ukrainie działały silne i szybkie zagony konnych Kozaków na służbie starostów. Na przykład w sierpniu 1530 r., kiedy Tatarzy przez Kijowszczyznę najechali Wielkie Księstwo Litewskie, wspomniany starosta Daszkiewicz podjął natychmiastowy pościg na czele 1500 jazdy kozackiej, po czym rozbił ich na uroczysku Pułozorze.

Jest niemal pewne, że już w XVI w. większość Kozaków miała wierzchowce. Marian Czapski, świetny znawca koni żyjący w XIX stuleciu, pisze tak: „Zaporożec był tak jak mu konieczność nakazywała już to pieszym żołnierzem, już to konnym wojownikiem, a w potrzebie nawet i morskim łupieżcą. Koń i czajka były mu tak niezbędnymi jak pika, szabla i rusznica”. Jazdą dysponowali prawie wszyscy wodzowie i samozwańczy hetmani kozaccy w XVI w. Na przykład w 1592 r. Krzysztof Kosiński na czele kilkuset konnych Kozaków wkroczył do Białej Cerkwi, gdzie zdobył zapasy prochu i kul. Kozacka konnica brała udział w bitwie pod Piątkiem, jazdy używał także Semen Nalewajko, który w 1594 r. na czele 2000–3000 konnych Kozaków wyprawił się na Tatarów.

Konni kozacy poruszali się komunikiem w czasie wyprawy hetmana Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego na Moskwę w 1618 r., dzięki czemu mogli przemieszczać się szybko, zdobywać kolejne miasta i palić wioski, wzbudzając popłoch nieprzyjaciela w listopadzie tego roku. Dopomogli tym samym wydatnie komisji ustalającej warunki rozejmu w Dywilinie.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jacka Komudy „Sztuka wojenna kozaków zaporoskich” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jacek Komuda
„Sztuka wojenna kozaków zaporoskich”
cena:
69,90 zł
Wydawca:
Zona Zero
Rok wydania:
2023
Okładka:
zintegrowana
Liczba stron:
368
Premiera:
30.05.2023 r.
Format:
160x230 mm
ISBN:
978-83-6681-469-1
EAN:
9788366814691
REKLAMA

W kolejnych powstaniach i wyprawach Kozacy także wykorzystywali jazdę. O jej użyciu wspominają diariusze opisujące obronę warownego obozu pod Chocimiem. Występowała licznie w wojnach, które toczyła Rzeczpospolita, np. w okresie polskiej interwencji w Moskwie, w latach 1604–1619. W późniejszych powstaniach kozackich – w latach 1625, 1637 i 1638 – także pojawiały się duże grupy kozackiej jazdy. O niskiej wartości kozackiej konnicy pisał Wilhelm Beauplan w I połowie XVII w. „Przypominam sobie, a sam to widziałem – wspomina w Opisaniu Ukrainy – jak zaledwie 200 polskich konnych rozgromiło 2000 ich (kozackich – przyp. J.K.) ludzi”. Ukraińscy i polscy historycy przyjmują dziś, że Kozacy pod względem jazdy przypominali formację obecną we wszystkich wojskach europejskich w XVII w. – dragonię. Mimo iż wielu z nich miało konie, wierzchowce służyły im jedynie do szybkiego przemieszczania się.

Mimo słabości konnica przeżywała w XVII w. bezustanny rozwój, stawała się coraz liczniejsza i coraz bardziej samodzielna. W czasach powstania Chmielnickiego kozaccy wodzowie zaczęli tworzyć i wykorzystywać duże zgrupowania jazdy. Jednocześnie zaczęła się ona wyodrębniać jako osobna formacja. W latach 1654–1655, po sprzymierzeniu się Tatarów z Rzeczpospolitą, wojska kozackie przystępowały do bitew podzielone na konnicę i piechotę. Z kolei w 1648 r., w bitwie pod Piławcami jazda polska walczyła z oddziałami konnych Kozaków. Pod Zbarażem 10 lipca 1649 r. rozpoczęła się wielka bitwa jazdy na przedpolach polskiego obozu. W kilka tygodni później, w bitwie pod Łojowem Stanisław Michał Krzyczewski rzucił kilka tysięcy zaporoskiej kawalerii na obóz litewski. Kozacy szarżowali na chorągwie Janusza Radziwiłła, krzycząc po tatarsku: Hałła, hałła!. Drugiego dnia bitwy pod Beresteczkiem tatarska i kozacka jazda stworzyły ogromne zgrupowanie, które podjęło walkę z armią koronną. Gdy 8 grudnia 1654 r. wojsko koronne stanęło pod Bracławiem, powitała ich uszykowana do bitwy jazda kozacka, którą wspierała ogniem piechota zajmująca wysokie wały miasta. Takie starcia były praktycznie niespotykane w czasach buntów z lat 1596–1638.

Bitwa pod Beresteczkiem (mal. Władysław Witkowski, 1863 rok)

Historycy ukraińscy, jak Iwan Storożenko, uważają, iż Bohdan Chmielnicki usiłował w latach 1654–1655 stworzyć silną kozacką konnicę, z bardzo słabym skutkiem. Starania te były następstwem przejścia Tatarów na stronę Rzeczypospolitej, przez co Kozacy zostali pozbawieni wsparcia zwrotnej i szybkiej jazdy. Hetmanowi nie udało się sformować formacji, która skutecznie mogłaby się bić w polu z jazdą Rzeczypospolitej. Zatem jednym z głównych motywów zawarcia sojuszu z Tatarami w 1648 r. musiała być chęć uzyskania pomocy tatarskiej jazdy, bez której Chmielnicki nie wyobrażał sobie walki z państwem polsko-litewskim.

REKLAMA

Słabość zaporoskiej kawalerii stanie się zrozumiała, kiedy zastanowimy się dokładnie, czego było potrzeba w XVII w. do stworzenia doborowych jednostek – zarówno w Rzeczypospolitej, jak i w Europie. Pierwszym, najważniejszym czynnikiem były konie – a więc dostępność na terenie, na którym formowano jazdę wytrzymałych i dających się odpowiednio ułożyć ras wierzchowców. Drugim stawało się zaplecze hodowlane – stadniny i warsztaty pozwalające uzupełniać straty w wierzchowcach oraz dostarczające rynsztunek. Trzeci to rycersko-szlachecka tradycja walki konnej, żywa wśród tych stanów lub grup ludzi, wśród których zamierzało się dokonać werbunku żołnierzy.

Te wszystkie trzy czynniki obecne były w dawnej Rzeczypospolitej i pozwalały formować doskonałe chorągwie husarskie i kozackie (pancerne). W XVII w. mieliśmy własne rasy i sposoby hodowli. Magnaci i szlachta mieli wielkie stada, z których można było pozyskać najlepsze i najwytrwalsze wierzchowce. Ogromny liczebnie stan szlachecki kultywował tradycje rycerskie – husarze, elita jazdy polskiej, uważali się za następców rycerzy spod Płowiec i Grunwaldu, byli też wystarczająco zamożni, aby wyposażyć się na wojnę.

[…]

Kozackie szarże

Jazda w miarę możliwości wykonywała także samodzielne zadania na polu bitwy, a więc dokonywała ataków na przeciwnika, a czasem także – uderzenia oskrzydlające lub przełamujące. Niestety często ponosiła klęski. Kozacy prawie nigdy nie wystawiali jazdy do samodzielnych operacji w polu przeciwko konnicy Rzeczypospolitej. Już pierwsze starcia jazdy kozackiej z polską kończyły się tragicznie dla Zaporożców. W 1594 r. w bitwie pod Piątkiem konnica kozacka Krzysztofa Kosińskiego została zniesiona przez chorągwie jazdy polskiej. W czasie powstania Nalewajki mołojcy walczyli w taborze. Jedynym wyjątkiem było starcie pod Ostropolem, gdy Stanisław Żółkiewski rzucił naprzeciwko trzech chorągwi kozackich (liczących zapewne co najmniej 300 koni) 200 jazdy. W boju spotkaniowym Polacy łatwo wzięli górę, a tylko 12 Niżowców na rączych koniach uszło do Lubaru.

Atak Zaporożców w stepie (mal. Franz Roubaud, 1881 rok)

W 1649 r. sytuacja zmieniła się o tyle, iż zaporoska jazda współdziałała często z tatarską i wspólnie mogła odnieść sukcesy. Jednak gdy występowała samodzielnie na placu boju, nie mogła równać się z kawalerią polsko-litewską. Dość wspomnieć, że gdy w 1949 r. pod Łojowem Stanisław Krzyczewski rzucił na obóz litewski kilka tysięcy konnych Zaporożców, Janusz Radziwiłł wysłał przeciwko nim najpierw jedną chorągiew kozacką Łukasza Chodorkowskiego liczącą 150 koni, która dosłownie przejechała się po piechocie kozackiej, odrzuciła ją od grobli i uderzyła na stojące za nią oddziały konne Krzyczewskiego. Impet uderzenia był tak ogromny, że przedarła się przez szeregi Zaporożców aż do drugiego rzutu sotni – przywitana ogniem z samopałów. Dopiero otoczona przebiła się do głównych sił z postrzelonym porucznikiem. Następnie Janusz Radziwiłł wysłał roty husarskie Karola Hlebowicza, Aleksandra Połubińskiego, połowę chorągwi swojej i Bogusława Radziwiłła, a także być może jeszcze rotę Wincentego Gosiewskiego liczącą 120 koni. Razem ok. 480 husarzy. Roty te rozbiły wielotysięczną rzeszę Kozaków i odrzuciły aż do lasu, gdzie – przywitane ogniem zza drzew – musiały odstąpić.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jacka Komudy „Sztuka wojenna kozaków zaporoskich” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jacek Komuda
„Sztuka wojenna kozaków zaporoskich”
cena:
69,90 zł
Wydawca:
Zona Zero
Rok wydania:
2023
Okładka:
zintegrowana
Liczba stron:
368
Premiera:
30.05.2023 r.
Format:
160x230 mm
ISBN:
978-83-6681-469-1
EAN:
9788366814691
REKLAMA

Nic więc dziwnego, że we wszystkich bitwach, w których Kozacy walczyli przeciwko armii Rzeczypospolitej, występowali w zasadzie tylko jako piechota. Z kolei gdy obie armie działały ramię w ramię, nie było potrzeby, aby stawali konno. Tak było np. pod Smoleńskiem w 1633 r., kiedy 28 września wojsko Rzeczypospolitej uderzyło na szańce Damma, a piechota zaporoska znalazła się na prawym skrzydle, ubezpieczana przez dwie chorągwie husarskie i dwie kozackie, w razie kontrataku nieprzyjaciela. Dopiero później, 2 grudnia, wysłano na wschód podjazd, mający uprzedzić siły blokujące obóz moskiewski o nadciągającej ewentualnej odsieczy pod komendą Marcina Kazanowskiego liczący 6000 koni – lekkich chorągwi i kozaków zaporoskich. Siły te rozlokowały się na trakcie do Moskwy, między Dorohobużem a Wiaźmą. Jednak spodziewana odsiecz dla oblężonej armii Szeina nie nadeszła.

Jedynymi wyjątkami były walki z Tatarami, gdzie wojskom polskim zależało na szybkości. Zarówno więc pod Martynowem w 1624 r., pod Białą Cerkwią w 1626 r., pod Bursztynem w 1629 r. oraz pod Ochmatowem w 1644 r. wojska kozackie walczyły jako konnica – gdzie zaporoska jazda pod Mikołajem Zaćwilichowskim ścigała Tatarów rozbitych w głównej bitwie. Natomiast w czasie wojen polsko-kozackich w I połowie XVII w. bardzo rzadko dochodziło do sytuacji, gdy zaporoska jazda atakowała wprost polską konnicę lub piechotę. Jednym z nielicznych wyjątków jest np. atak na stanowiska regimentu Denhoffa pod Arklejem 22 kwietnia 1638 r., gdy 300 konnych Kozaków zaatakowało szańce polskie, a po krótkiej walce uszło, tracąc kilku ludzi. Trudno jednak uznać ten wypad za otwarty atak – był to raczej rekonesans, w czasie którego Kozacy chcieli sprawdzić, jak dobrze są umocnione stanowiska Denhoffa.

REKLAMA

Jazda kozacka była o wiele groźniejszym przeciwnikiem dla wojsk moskiewskich, tatarskich, wołoskich i tureckich. Gdy w 1574 r. na pomoc hospodarowi Iwoni przybyła lekka jazda kozacka, stoczyła ona kilka zwycięskich bitew z wojskami wołoskimi i tureckimi. Na przykład w bitwie pod Tehinią bez trudu zaatakowała i pobiła przeciwnika. W kolejnej bitwie pod Białogrodem konni Zaporożcy najpierw dali ognia, a potem zaatakowali i bez trudu pobili Turków. Wojska wołoskie nie przedstawiały jednak w I połowie XVII w. dużej wartości bojowej. Znacznie trudniejszym przeciwnikiem byli Tatarzy, zaprawieni w bojach na Ukrainie i wytrzymali na trudy. Gdy w 1628 r. Zaporożcy wyprawili się na Krym, wspierając Mehmeda i Szahina Gerejów, w bitwie pod Perekopem ustawili umocniony tabor, a przed nim 10 pułków jazdy, na czele której stało 1200 Tatarów wiernych Gerejom. Jazda kozacko-tatarska zaatakowała, jednak ordyńcy z Krymu odwiedli ich od taboru, a potem niespodziewanie zawrócili, zaatakowali i wpędzili do obozu. Piechota stojąca w taborze dawała ognia – jednak nie mogła poznać, kto swój, a kto wróg, i zabijała zarówno Tatarów, jak i Kozaków. Niestety w tym wypadku starcie w polu zakończyło się klęską zaporoskiej konnicy.

Kozak zaporoski z bandurą

Mniej więcej równorzędnym lub nieco silniejszym przeciwnikiem była dla zaporoskiej jazdy konnica moskiewska. Gdy Niżowcy walczyli z jazdą kozaków dońskich – np. w czasie bitwy pod Moskwą w 1612 r. – był to dla nich mniej więcej równorzędny przeciwnik. Chorągwie pospolitego ruszenia dworian miały podobną siłę, natomiast pułki nowowo stroja powołane pod koniec lat 20. na wzór zachodnioeuropejskich formacji rajtarów i dragonów byłyby zapewne znacznie trudniejszym przeciwnikiem. Nie doszło do spotkania obu tych formacji – nawet w czasie oblężenia Smoleńska – zarówno w latach 1609–1611, blokady w 1615 r., jak i w czasie wojny o Smoleńsk – 1633–1634.

Bardzo ciekawym starciem z udziałem kozaków była bitwa pod Bołchowem w 1608 r. w czasie Wielkiej Smuty. Jak uważa Andrzej Przepiórka, drugiego dnia starcia Roman Różyński wystawił na czele szyku lekką jazdę – w tym Kozaków zaporoskich, dońskich i kozackie chorągwie polskie. Za nimi znalazła się husaria, która atakowała te sotnie moskiewskie, które przebiły się przez pierwszą linię wojsk.

[…]

Jak można ocenić znaczenie i rolę kozackiej jazdy? Wydaje się, że o słabości tej formacji świadczy fakt, iż przygotowując powstanie kozackie w 1648 r., Bohdan Chmielnicki starał się uzyskać pomoc doskonałej tatarskiej konnicy. Mimo to jednak jazda stanowiła ważny element wojsk zaporoskich. Bez niej Zaporożcy nie byliby w stanie dokonywać błyskawicznych napadów na ordyńców, wykonywać długich przemarszów, a także szybko uciekać przed tatarskimi czambułami. Kozacka konnica kompletnie nie sprawdzała się w walce z jazdą Rzeczypospolitej, należy jednak pamiętać, że przez cały XVII w. trudno było jakiejkolwiek jeździe europejskiej przeciwstawić się w otwartym polu polskiej husarii bez wsparcia piechoty i artylerii. Od połowy lat 20. jej szarżę wytrzymywała jedynie piechota uszykowana w dogodnym (to znaczy trudnym dla jazdy) terenie z wykorzystaniem fortyfikacji polowych i prowadząca ogień salwowy w szyku batalionowym.

Kozacy znajdowali się w takiej sytuacji jak przedstawiciele wszystkich ruchów plebejskich lub mieszczańskich. Zarówno Husyci z XV w., jak i powstańcy niderlandzcy z II połowy XVI w. wystawiali przede wszystkim piechotę, gdyż mały był wśród nich odsetek szlachty i rycerzy potrafiących walczyć konno. Jednak była to piechota doskonale wyćwiczona i wykorzystująca najnowsze zdobycze techniki. W przypadku Husytów – tabor i broń palną, a w przypadku Holendrów – zreformowane wojska piesze posiadające dużą siłę ognia. Kozacy stawiali na tabor i siłę ognia wspartą pomocniczymi oddziałami konnicy.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jacka Komudy „Sztuka wojenna kozaków zaporoskich” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jacek Komuda
„Sztuka wojenna kozaków zaporoskich”
cena:
69,90 zł
Wydawca:
Zona Zero
Rok wydania:
2023
Okładka:
zintegrowana
Liczba stron:
368
Premiera:
30.05.2023 r.
Format:
160x230 mm
ISBN:
978-83-6681-469-1
EAN:
9788366814691
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jacek Komuda
Zawodowy pisarz i historyk. Specjalizuje się w dziejach Rzeczypospolitej szlacheckiej. Jako jeden z nielicznych ludzi pióra uczestniczy w rekonstrukcjach historycznych jako XVII-wieczny polski husarz, pancerny i Lisowczyk, poznając w ten sposób realia dawnego pola walki. Na własnym koniu przejechał pół Polski, spory kawałek Ukrainy i jeszcze większy Karpat Wschodnich. Do najsłynniejszych powieści autora należy czterotomowy cykl Samozwaniec (Fabryka Słów 2009–2013), oraz Banita (Fabryka Słów 2011).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone