Jerzy Zawieyski - „Dzienniki 1955-1959” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-03-06 15:15
wolna licencja
poleć artykuł:
Debatę o literatach w PRL zdominował temat stalinowskiej winy i przepracowywania socrealistycznej traumy. Skupiano się przede wszystkim na heglowskich ukąszeniach, na opowieściach o tych, którzy uwierzyli, a następnie przeżyli wielkie rozczarowanie. „Dzienniki” Jerzego Zawieyskiego pozwalają spojrzeć na dzieje środowisk twórczych z nieco innej, być może bardziej interesującej, perspektywy.
REKLAMA
Jerzy Zawieyski
Dzienniki 1955-1959, tom 1
cena:
50 zł
Wydawca:
Ośrodek Karta
Rok wydania:
2011
Liczba stron:
776
Format:
160 x 210 mm
ISBN:
978-83-61283-48-5

Debatę o literatach w PRL zdominował temat stalinowskiej winy i przepracowywania socrealistycznej traumy. Skupiano się przede wszystkim na heglowskich ukąszeniach, na opowieściach o tych, którzy uwierzyli, a następnie przeżyli wielkie rozczarowanie. „Dzienniki” Jerzego Zawieyskiego pozwalają spojrzeć na dzieje środowisk twórczych z nieco innej, być może bardziej interesującej, perspektywy.

Uwagi wstępne

Truizmem byłoby powtarzanie opinii o zapomnieniu postaci Jerzego Zawieyskiego (zwłaszcza jako prozaika i dramaturga). Wyrażę więc tylko nadzieję, że publikacja omawianej niedawno na łamach Histmaga biografii Zawieyskiego oraz wydanie jego „Dzienników” przyczyni się do przywrócenia zainteresowania tą bardzo ciekawą postacią.

Zapiski Zawieyskiego powstawały między styczniem 1955 a kwietniem 1969 r. Ośrodek Karta zdecydował się na publikację ich obszernego wyboru. Na razie do rąk czytelników trafił pierwszy tom, obejmujący lata 1955-1959. Zbigniew Gluza zapewnia w słowie od wydawcy, że zespół redakcyjny dokonał, przy konsultacji z rodziną pisarza, wyboru esencjonalnego i że do druku trafiło około połowy tekstu. Pada również deklaracja, że nie zostały pominięte żadne zapisy związane z życiem społecznym i politycznym.

Wydawcy „Dzienników” postanowili poprzedzić je syntezującym portretem Zawieyskiego pióra Andrzeja Friszkego. Dobrze, że podjęto taką decyzję – potencjalny czytelnik może mieć duże kłopoty z odtwarzaniem biograficznego kontekstu dziennikowych zapisów. W tomie umieszczono także króciutkie biogramy najważniejszych postaci pojawiających się tekście, indeks nazwisk oraz 35 fotografii. Szkoda, że nie znalazło się miejsce na bibliografię rozmaitych tekstów Zawieyskiego oraz prac jemu poświęconych. Mam nadzieję, że ten brak zostanie uzupełniony w drugim tomie. Wypada jeszcze wspomnieć o przypisach. Redaktorzy wybrali drogę pośrednią – nie zrezygnowali (na szczęście!) z ich umieszczania, ale ograniczyli je do minimum. Uważam, że to rozwiązanie się sprawdza: przypisy dobrze pełnią swoją funkcję, a nie każdy redaktor musi koniecznie próbować dorównać wspaniałemu dziełu Hanny Kirchner (zainteresowanych odsyłam do „Dzienników” Zofii Nałkowskiej).

Wielkie tematy „Dzienników” Zawieyskiego

Dzienniki pisarzy często są w nieznośny sposób egotyczne. Ich autorzy skupiają się na prezentacji rozmaitych rozterek własnego „ja”, zdają bardzo szczegółowe (i z reguły bardzo nużące) raporty z procesu twórczego, koncentrują się na życiu intymnym oraz wyżywają się w opisach rozmaitych środowiskowych gier i potyczek. Wszystkie te elementy znajdziemy też w „Dziennikach” Zawieyskiego. Na szczęście jednak nie tworzą one dominanty tematycznej, a autor zachowuje podziwu godną elegancję i umiar w najbardziej intymnych zapisach (być może to wrażenie jest jednak skutkiem selekcjonującej pracy redaktorów). Zawieyski snuje refleksję bardzo wszechstronną – prywatne detale łączą się w niej z wieloma szerokimi zagadnieniami natury politycznej, społecznej, intelektualnej i duchowej.

REKLAMA

Pięć lat, które opisano w materiale opublikowanym w pierwszym tomie to dla Zawieyskiego czas wielkiej zmiany. Początek roku 1955 to ostatnie miesiące wieloletniego pisarskiego milczenia: Zaczyna się siódmy rok mojego milczenia. Siódmy! Jest to mój największy, najcenniejszy kapitał moralny. […] Jest to moje «non possumus» i moje weto – rzucone straszliwym spustoszeniom epoki. Siedem lat milczenia jest także świadectwem wierności – wierności Bogu i Kościołowi, wierności Polsce i tym, co dla jej wolności ginęli lub teraz siedzą po więzieniach czy na wygnaniu, wierności Sztuce (s. 55-56). Kolejne lata przyniosły Zawieyskiemu intensywne zaangażowanie w sprawy publiczne: powrót do publikowania, wystawianie jego sztuk na deskach teatrów, sprawowanie mandatu poselskiego i funkcji członka Rady Państwa, zakładanie KIKu, aktywność w ZLP. Warto zaznaczyć, że lata te to także czas awansu społecznego. Zawieyski zaczął dobrze zarabiać, korzystał z przywilejów członka najwyższych władz, wyjeżdżał za granicę, zyskał rozpoznawalność i autentyczną sympatię wielu ludzi.

Dla historyków najciekawsze będą zapewne opisy spotkań i rozmów z Władysławem Gomułką i kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Zawieyski chciał być pośrednikiem między tymi postaciami, które uważał za najważniejsze we współczesnej mu Polsce. Działał jako „człowiek Października” – ktoś, kto uwierzył, że rozpoczęte wówczas przemiany pozwolą na wypracowanie kompromisu między najważniejszymi siłami społecznymi. Z perspektywy, z której spoglądał najistotniejsze było zaś wypracowanie modus vivendi w relacjach Kościoła i PZPR.

„Dziennik” jest bardzo ciekawym świadectwem fascynacji postaciami obu protagonistów. O Gomułce pisał Zawieyski m.in.: Mimo że Gomułka jest raczej twardy, raczej skąpy w objawy uczuć – mam dla niego podziw i uwielbienie. Ufam mu, mimo różnych posunięć politycznych, których nie rozumiem! (s. 367). Kardynała Wyszyńskiego oceniał natomiast tak: Kardynał jest wielkością duchową, mężem Bożym, a także mimo woli mężem stanu. Ma on wielką miłość całego narodu, podziw i uwielbienie (s. 406). Fascynacji towarzyszyło jednak i rozczarowanie: czar Gomułki rozpływał się stopniowo wraz z zaostrzaniem kursu, nieugięta postawa Wyszyńskiego prowokowała zaś Zawieyskiego do wypowiadania krytycznych sądów na temat zbyt dużego upolitycznienia kardynalskiej wizji Kościoła (nie bez znaczenia był tutaj jednak uraz prywatny – pisarz nie mógł zrozumieć krytycznej reakcji prymasa na wspomnieniowy szkic „Droga katechumena”).

REKLAMA

W swoich zapiskach Zawieyski podejmuje także rozważania związane z kluczowymi dla jego epoki kwestiami. Pierwszą z nich jest miejsce Kościoła katolickiego nie tylko w systemie społeczno-politycznym PRL, ale także – szerzej – we współczesnym świecie. Wyjeżdżający za granicę pisarz zaobserwował chociażby sekularyzację społeczeństw zachodnich. Drugim jest zagadnienie roli i misji katolickiego intelektualisty. Zawieyski był bowiem rozdarty między wiernością Kościołowi, a polemiczną, modernizacyjną pasją. Potrafił zachwycać się tłumami pielgrzymów przybywających na Jasną Górę oraz krytykować polityczne zaangażowanie Kościoła: Chcę, by Kościół był święty i by nie prowadził polityki (s. 553). Inspirował się tekstami postępowych myślicieli katolickich, ale nie szczędził gorzkich słów „Tygodnikowi Powszechnemu”: Wygląda na to, jakby to pismo wstydziło się kultury katolickiej, wyrażanej w sztuce, i jakby miało programową niechęć do tego, co się dzieje w Polsce (s. 450). Kluczem do lepszego zrozumienia jego postawy mogą być te słowa: „Kościół u nas jest w ucisku, skazany na heroiczne cierpienie. Pragnę razem z nim cierpieć. Być może, iż w czasach spokoju i narosłej wskutek tego komfortowej wzgardy, byłbym i ja buntownikiem, na pewno namiętnym” (s. 256).

Dzienniki poruszają też tematykę, która powinna stanowić podstawę rozważań o faktycznej politycznej roli „Znaku” i związanych z nim środowisk (KIKu, „Tygodnika Powszechnego”, „Więzi”). Czy realizowana przez „Znak” strategia była działaniem realistycznym, czy naiwnym? Czy katoliccy posłowie korygowali system, czy też go de facto legitymizowali?

REKLAMA

Uwagi poboczne

Lektura tekstów podpadających pod szeroką kategorię literatury dokumentu osobistego dostarczać powinna migawkowych ujęć epoki współczesnej autorowi. Gdy otwieram tom dzienników lub korespondencji liczę nie tylko na długie a wysublimowane rozważania intelektualne, lecz także na zabawne anegdoty, ciekawe portrety znanych postaci, szczegóły z życia codziennego, błyskotliwe i lapidarne glosy do przeczytanych książek, obejrzanych spektakli, itp. „Dzienniki” Zawieyskiego nie zawodzą także i pod tym względem. Przywołam, jako ilustrację, kilka wybranych fragmentów.

W notce z 19 lutego 1955 r. Zawieyski wspomina spotkanie z Tadeuszem Gajcym zmierzającym dzień przed wybuchem Powstania Warszawskiego na swoją placówkę: Przeczuwał, że Powstanie zakończy się tragicznie. Przeczuwał też swoją śmierć. […] Gajcy zawsze mówił żartami, lubił dowcip, był bardzo inteligentny, towarzysko miły. Wtedy po raz pierwszy widziałem jego smutek, powagę i lęk w oczach (s. 67).

W lipcu 1956 r. pisarz wyjechał do Londynu. Po pierwszym spacerze po mieście zanotował: największe wrażenie wywarł na mnie sklep mięsny: dużo mięsa w oknie i w sklepie – i, o dziwo, nie ma tłumów ani ogonów przed sklepem. Sprzedający czeka, aż ktoś przyjdzie (s. 265).

12 lutego 1957 r. Zawieyski opisuje listy od maniaków lub zgoła wariatów, którzy piszą do niego jako do członka Rady Państwa: Ktoś inny ma jakoby sekret, aby się komunizm rozpadł, ale muszę się wpierw oczyścić przez wtajemniczenie, które mi zostanie zakomunikowane, jeśli siedmiokrotnie przepiszę jakąś długą modlitwę hinduską. […] Ktoś inny przysyła wzory matematyczne, z których wynika, że przyszłość Polski będzie wspaniała, jeśli Kardynał Wyszyński zostanie papieżem (s. 350).

Na zakończenie jeszcze jeden cytat z „Dzienników”: Nie wiem, czy i mój dziennik będzie kiedyś zaciekawiał. Jeżeli tak, to chyba nie ze względu na mnie samego, bo na pewno jako pisarz nie będę miał długiego życia po śmierci – lecz ze względu na sprawy publiczne, na atmosferę epoki, którą tu utrwalam (s. 468). Wypada się niestety z Zawieyskim zgodzić – po kilkudziesięciu latach jego postać „nie zaciekawia” ze względu na żywą recepcję jego dzieł. „Dzienniki” pozostają jednak fascynującym świadectwem zarówno epoki, jak i indywidualności nieprzeciętnej jednostki. Z niecierpliwością czekam na drugi tom i świadectwo ostatnich, coraz bardziej tragicznych, lat życia Zawieyskiego.

Zobacz też:

Redakcja: Michał Przeperski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Krzysztof Niewiadomski
Absolwent Kolegium MISH UW (kierunki wiodące: historia i filologia polska), doktorant w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, członek Collegium Invisibile, sekretarz redakcji "Magazynu Apokaliptycznego. 44 / Czterdzieści i Cztery". Interesuje się Drugą Rzeczpospolitą.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone