Józef II Habsburg i rozrost biurokracji

opublikowano: 2024-06-28 13:52
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Biurokracja w cesarstwie Habsburgów nabrała rozpędu w 1780 roku. Józef II i jego matka, Maria Teresa, eksperymentowali z reformami wstrząsającymi dotychczasowym porządkiem w państwie.
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Pietera M. Judsona „Imperium Habsburgów. Wspólnota narodów”.

Józef II Habsburg (mal. Anton von Maron)

Po roku 1780 centralizacja nabrała nowego rozpędu. Józef II, władca nowego typu, bardziej niż inni zasługiwał na miano „pierwszego sługi państwa”. Współcześni i potomni uznali go za najlepszy przykład monarchy oświeconego, bowiem bez reszty poświęcał się pracy, niezmordowanie podróżował do najdalszych zakątków rozległych włości, z upodobaniem gromadził szczegółowe informacje dotyczące wszelkich zjawisk społecznych, bez ustanku reformował istniejące instytucje, miał zwyczaj ingerować w zarządzanie na najniższych szczeblach za pomocą masy detalicznych instrukcji. Nic dziwnego, że tak postępując, odpychał od siebie prawie każdego, kto w zaledwie dekadzie panowania zetknął się z nim bliżej.

Zrozumiałe również, iż jeszcze długo po śmierci był zarówno czczony, jak i demonizowany. Póki władał, chłopstwo całego imperium – Moraw, Czech, Galicji itd. – widziało w nim bohatera ludowego, bowiem jak nikt z możnych przykładał rękę do pługa, najbardziej spektakularnie w morawskich Slavkovicach, oraz, jak wierzono, „wyzwolił” lud z pańszczyzny. W pierwszym pięćdziesięcioleciu po zgonie cesarza wieś często przywoływała jego imię w sporach z dworem. W XIX wieku mitologizowali go liberalni Żydzi – jako tego, który zapewnił im prawną emancypację. Postępowi nauczyciele nazywali go wcieleniem zasady wolności myśli, demokraci podkreślali jego zasługi w wyrównywaniu różnic społecznych. Inaczej szlachetnie urodzeni i kler; już przed rokiem 1790 był dla nich zimnym i nieuleczalnie krótkowzrocznym tyranem, depczącym ich „naturalne” albo „narodowe” wolności, które można inaczej nazwać tradycyjnymi przywilejami.

Dla późniejszych pokoleń Józef II stał się dowolnie używanym symbolem. Po stu latach niemieccy nacjonaliści w Austrii uznali go za wyznawcę ich ideologii, czego dowodem miał być zamiar cesarza wprowadzenia języka niemieckiego jako urzędowego w całym imperium; stawiali mu więc niezliczone pomniki. Działacze czescy i węgierscy z XIX wieku natomiast często oskarżali go o dążenia germanizacyjne, o pozbawianie narodów drogocennego dziedzictwa mowy ojczystej.

Owe legendy więcej mówią o zaangażowaniu politycznym ich twórców niż o intencjach i wizjach bohatera. On na pewno nie przypominał dziewiętnastowiecznego liberała, mimo podobieństwa licznych działań emancypacyjnych do założeń późniejszych liberalnych programów społecznych. Nie był nacjonalistą niszczącym i germanizującym poszczególne kultury regionalne czy lokalne. Przeciwnie, niektóre mniej znane jego zarządzenia doprowadziły do szerszego stosowania języków miejscowych, szczególnie czeskiego, w szkolnictwie, wydawnictwach drukowanych i administracji. Ogólnie pragnął dać poddanym więcej szans na udane życie, ponieważ w tym upatrywał najskuteczniejszy sposób na osiągnięcie pomyślności państwa. Z drugiej strony upierał się, iż sam najlepiej wie, co jest dla nich prawdziwie korzystne.

REKLAMA

Pełnię władzy uzyskał w 1780 roku. Przez poprzednie trzydzieści lat matka i jej doradcy eksperymentowali z reformami wstrząsającymi tradycyjnym porządkiem socjalnym i politycznym. W tym okresie stopniowo wykuwały się nowe standardy dobra państwa i jego ludności; w odniesieniu do tych standardów oceniano skuteczność polityki. Najważniejszym celem Habsburgów nie była już chwała dynastii. Reputacja panujących zależała coraz wyraźniej od ich zdolności zapewnienia dobrobytu poddanym. Zdrowie państwa i zarządzanego przez nie społeczeństwa stało się celem samym w sobie, ważnym celem.

Po śmierci ojca, Franciszka Stefana, w 1765 roku dwudziestoczteroletni Józef został wybrany na cesarza rzymskiego, zaś przez matkę powołany na „współregenta” krajów habsburskich. Maria Teresa zachowała przemożny wpływ na kształtowanie polityki, nieraz ukrywając przed synem istotne informacje i limitując jego udział w podejmowaniu ważnych decyzji. Przez piętnaście lat współrządów Józef II szukał więc ujścia dla swej olbrzymiej energii. Gorączkowo przemierzał imperium, spotykając się z przedstawicielami wszystkich klas, regionów i religii, zadając wciąż pytania o stan spraw miejscowych, przyjmując w nieskończoność petycje od poddanych, szczególnie chłopów. Wtedy właśnie z pełną świadomością zaczął grać rolę pierwszego sługi państwa. Jego rodzicielka często pełniła tę funkcję faktycznie, lecz zawsze podkreślała swą pozycję tradycyjnym ceremoniałem i przestrzeganiem uroczystej etykiety.

Uczta koronacyjna Józefa II we Frankfurcie nad Menem

[…]

Udany szturm klas średnich na stanowiska w biurokracji nie był gwałtowny, ale miał głębokie skutki dla tej grupy zawodowej – jej metod pracy, obyczajów domowych, nawet dla wyglądu gabinetów i kantorów. Styl arystokratyczny stopniowo ustępował mieszczańskiemu. Za Marii Teresy w Wiedniu i stolicach krajów koronnych wyrosły budynki biurowe, do których codziennie przychodzili urzędnicy. Niemniej ci wywodzący się z wyższych sfer wciąż nieraz pracowali w domu, jak w epoce postnapoleońskiej Metternich, nierzadko kolegów przyjmujący u siebie w stroju nocnym. Nowy trend wyraźnie jednak oddzielił miejsce pracy od mieszkania. Pewien wiedeńczyk przyglądał się codziennie o wpół do dziesiątej „maszerującej armii, blisko czteroipółtysięcznej; to armia biurokratów. Za nimi jedzie trzysta powozów… wszyscy zmierzają do ministerstwa spraw zagranicznych, kancelarii cesarskiej, ministerstwa wojny, kancelarii austriacko-czeskiej, węgiersko-siedmiogrodzkiej, niderlandzkiej, ratusza, etc.”. Począwszy od lat dziewięćdziesiątych XVIII wieku funkcjonariusze sprawy służbowe załatwiali w domach tylko w sytuacjach kryzysowych – podczas wojen napoleońskich, gdy rząd oszczędzał na oświetleniu i opale.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Pietera M. Judsona „Imperium Habsburgów. Wspólnota narodów” bezpośrednio pod tym linkiem!

Pieter M. Judson
„Imperium Habsburgów. Wspólnota narodów”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Bellona
Tłumaczenie:
Sławomir Patlewicz
Rok wydania:
2024
Okładka:
twarda
Liczba stron:
796
Premiera:
19.06.2024
Format:
170×240 [mm]
ISBN:
978-83-11-17417-7
EAN:
9788311174177
REKLAMA

Przestrzegano określonych godzin urzędowania, w Wiedniu z reguły od dziewiątej do dwunastej i od trzeciej po południu do szóstej wieczorem. Wymagano punktualności. Z czasem stała się ona, już na początku XIX wieku, specyficzną cnotą mieszczańską, lecz oczekiwano jej również od zatrudnionych w służbie cywilnej arystokratów. W zespole ludzi z różnych stanów, zamkniętych w jednym pomieszczeniu, zachodziła potrzeba wzajemnego dostosowania, a nie było to proste, więc jedni i drudzy patrzyli na siebie nieco podejrzliwie. Niżej urodzeni z zazdrością przypisywali wyżej urodzonym korzystanie z nienależnych przywilejów; ci drudzy biadolili nad ciasnym groszoróbstwem pierwszych. Dystans społeczny ujawniał się w czasie wolnym, w sferze prywatnej. Głównie w stolicy imperium, ale też w metropoliach prowincjonalnych, jak Praga, Lwów, Graz, „lepsze towarzystwo” ściśle separowało się od „drugiego sortu” – biurokratów, ludzi interesu, intelektualistów, artystów. Nawet małżeństwa międzystanowe, zazwyczaj zawierane dla pieniędzy, rzadko prawdziwie jednoczyły obie rodziny.

zobacz też:

Biurokracja stała się obsesją Józefa II, który wyłożył swój ukochany ideał urzędnika w tak zwanym liście pasterskim z 1783 roku:

Takie są pokrótce moje poglądy; z obowiązku i przekonania postępuję za nimi, czego mogą dowieść moje słowa i przykład. Zapewniam tutaj, że jestem tym poglądom wierny, do siebie na równi je stosuję. Kto myśli jak ja i chce poświęcić się służbie państwu, a póki służy, służyć prawdziwie, bez względu na wszystkie inne rzeczy, ten pojmie powyższe słowa [zasady etosu urzędnika]; lecz taki, który zważa jedynie na związane ze służbą korzyści czy zaszczyty, niech lepiej zawczasu odejdzie z urzędu, którego nie jest godny ani do którego nie ma kwalifikacji, urzędu wymagającego zapału w działaniach dla dobra państwa, samozaparcia i wyrzeczenia się wszelkich zbytków.
REKLAMA

Surowa idea rezygnacji ze spraw osobistych na rzecz żarliwego zaangażowania w sprawy państwa trafiała szczególnie do młodych mężczyzn z klas średnich, starających się zdobyć pozycję w społeczeństwie austriackim.

Wydając tak wiele regulacji dla urzędów i ich procedur, cesarz dążył do ukształtowania jednolitego zespołu norm dla całej monarchii, ponadto do stworzenia czegoś w rodzaju świeckiego zakonu. Przez dziesięć lat płynął ciągły strumień przepisów określających w szczegółach każdy aspekt kariery urzędnika, od edukacji do zatrudniania, awansu, poborów, kar, urlopów, wreszcie zakazu przyjmowania prezentów. Józef pierwszy wprowadził kartoteki personalne (Conduite-Listen), na przykład żądał od kierowników departamentów meldunków o źle pracujących podwładnych. Całej biurokracji starał się wpoić zasadę równości społecznej. Pod koniec życia ustalił rygorystyczne zasady starszeństwa w powoływaniu do służby i awansach, obowiązujące bezwzględnie, czy kandydat był stanu „mieszczańskiego, rycerskiego, drobnoszlacheckiego, czy nawet książęcego”. Pozwoliło to złamać wcześniejszą dominację szlachty w urzędach państwowych. Otworzyło członkom klasy średniej drogę do karier. Spodziewano się po nich wdzięczności wyrażającej się w większej lojalności względem państwa niż wobec własnej prowincji czy sfery.

Joseph von Sonnenfels

Istotnymi cechami biurokracji za panowania Józefa były jej coraz ściślejsze kulturalne związki ze stołecznym Wiedniem, a nade wszystko identyfikacja z państwem austriackim. Idealny urzędnik patriota poświęcał, podobnie jak sam cesarz, życie służbie państwowej. Lecz ku czemu czy komu miał swój patriotyzm kierować? Nie ku Czechom, Morawom, Węgrom albo Chorwacji – krajom z własną historią. Doradca Marii Teresy Joseph von Sonnenfels w wydanym w 1771 roku traktacie o miłości ojczyzny […] wyjaśniał, że chodzi o uczucie do „kraju, w którym człowiek na stałe zamieszkał”. Do tego nieprzekonującego wyróżnika dodał jeszcze inne, w tym wspólne dla całego obszaru prawa, formę rządów oraz ogół ludności jednakowo poddanej prawom. Twierdził, iż fundamentem zreformowanego państwa jest rozum, więc zbyteczny okazuje się tradycyjny patriarchalizm i nawet lojalność wobec dynastii. Potrzebny raczej patriotyzm, czyli emocjonalna więź obywateli z państwem. Sonnenfels rozumiał patriotyzm bardzo jak na swoje czasy nowocześnie, akcentował wspólnotę prawną i to, co dziś nazwalibyśmy konstytucją. Unikał jakichkolwiek odwołań do wspólnej przeszłości, kultury, języka. W zamian racjonalnie objaśniał emocje skutkujące patriotycznym przywiązaniem, dopatrując się ich źródła w pewnego rodzaju utylitarystycznej kalkulacji:

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Pietera M. Judsona „Imperium Habsburgów. Wspólnota narodów” bezpośrednio pod tym linkiem!

Pieter M. Judson
„Imperium Habsburgów. Wspólnota narodów”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Bellona
Tłumaczenie:
Sławomir Patlewicz
Rok wydania:
2024
Okładka:
twarda
Liczba stron:
796
Premiera:
19.06.2024
Format:
170×240 [mm]
ISBN:
978-83-11-17417-7
EAN:
9788311174177
REKLAMA
Czujemy się szczęśliwi w tym kraju, chronieni przez określone prawa, rządzeni w określony sposób, w społeczeństwie złożonym z takich a nie innych współobywateli. To wszystko wytwarza poczucie przywiązania, będące podstawą naszej miłości ojczyzny… Do tego trzeba dodać przekonanie, że takiego szczęścia nie znajdziemy… w żadnym innym kraju, w żadnych innych prawach czy formie rządów, ani z innymi współobywatelami… W każdej stracie doznanej przez ojczyznę widzimy własną stratę; w każdej korzyści przez ojczyznę odniesionej dostrzegamy nasz własny zysk.

Dalej wywodził: „Obawa przed utratą tych zysków skłoni nas do walki w obronie ojczyzny”. Czy na pewno? Sonnenfels wierzył, że edukacja w końcu wpoi ludowi miłość do austriackiej ojczyzny. Należy więc uczyć o ojczyźnie w szkołach i uniwersytetach. Podręcznik do szkół elementarnych w języku czeskim z czasów Józefa II zawierał taki fragment:

Przez „ojczyznę” (vlast) rozumiemy miejsce, gdzie się urodziliśmy, ale także kraj – właśnie ojczyznę – w którym żyjemy, korzystając z bezpieczeństwa i opieki. Wszystkie kraje, nad którymi panuje jeden cesarz, król czy inny władca, mają stanowić jedną ojczyznę. Toteż naszą ojczyzną są nie tylko Czechy, ale również Morawy, Austria, Węgry i inne kraje należące do naszego Monarchy.

Formuła – podobna do tej Sonnenfelsa: wspólna ojczyzna jest tu, gdzie ludzie cieszą się bezpieczeństwem, protekcją i równością wobec prawa – wszak zgodnie z powszechnym przekonaniem odwołuje się wyraźnie do ucieleśniającej ojczyznę dynastii.

W roku akademickim 1788–1789 Gottfried van Swieten (1733–1803), za Józefa II dyrektor państwowej komisji edukacji (później państwowej cenzury) zainicjował na wiedeńskim uniwersytecie wykłady z historii „Austrii” (Österreich), nie Świętego Cesarstwa ani poszczególnych krajów koronnych. Nieustanne restrykcje budżetowe cesarza szybko zakończyły przedsięwzięcie i wczesna próba legitymizacji imperium przez edukację zapewne mało wpłynęła na czyjeś uczucia, wyjąwszy może paru urzędników państwowych. Lecz jak widzieliśmy na przykładzie chłopstwa, z końcem XVIII wieku coraz większa liczba poddanych poczuwała się do związku z całością, z imperium. Już w następnym pokoleniu, gdy minie trauma wojen z Napoleonem, owa całość, „Austria”, rzeczywiście zyska emocjonalną wartość ojczyzny, czyli rodzinnego kraju ludzi różnych klas i regionów.

REKLAMA
Maria Teresa w 1762 roku (mal. Jean-Étienne Liotard)

Reformy

Pod władzą Józefa II liczba cesarskich dekretów rosła zaiste wykładniczo, nie było porównania z ostatnimi latami Marii Teresy. W 1780 roku wydała ich dla wszystkich terytoriów poza Węgrami osiemdziesiąt dwa. W roku następnym sukcesor dla tych samych ziem ogłosił czterysta dwa. W pierwszej kolejności nakazywał zerwanie z dotychczasową praktyką cenzorską i wprowadzał całkiem nową. Już jego matka odebrała tę dziedzinę Kościołowi i powierzyła ją komisji państwowej, która orzekała dopuszczalność każdego dzieła do publikacji. Syn tego organu nie rozwiązał, lecz zupełnie zmienił jego zasady funkcjonowania. Odtąd wszystkie poważne prace naukowe można było wydawać bez zezwolenia. Co więcej, komisja miała zająć się tylko niektórymi książkami niespełniającymi na pierwszy rzut oka nowych standardów, nie kontrolować wszystkich. Duchownym zakazano publicznego pisemnego krytykowania dekretów władzy świeckiej, podczas gdy świeckich praktycznie zachęcano do polemiki z polityką cesarza.

Józef zdaje się sądził, iż blokowanie każdej niebezpiecznej książki nieuchronnie wyklucza wiele wartościowych, „tym samym zagraża żywotnym aspektom gospodarki” i szkodzi społeczeństwu. Utrzymał jednak surowy zakaz wyrażania negatywnych opinii o władcach zagranicznych, nielegalne były też publikacje antychrześcijańskie. Ściślejszej niż słowo drukowane kontroli poddał teatr. Dlatego że obawiał się oddziaływania różnych utworów na niewykształconą publiczność bardziej niż ich dostępności dla edukowanych jednostek. Pisał, że należy:

Mocno sprzeciwiać się dziełom rozpasanie obscenicznym, jeśli nie płynie z nich ani nauka, ani oświecenie; ale można tolerować je, gdy zawierają pouczenia, wiedzę, dobry przykład. Pierwsze bowiem czytywane są… przez masy o słabych duszach, drugie dostają się w ręce osób przygotowanych umysłowo, z mocnymi zasadami.

Zmiany w przepisach o cenzurze natychmiast spowodowały spadek liczby zakazanych książek – z pięciu tysięcy do dziewięciuset. Umożliwiły rozwój wydawnictw ulotnych – w ciągu pierwszych osiemnastu miesięcy panowania Józefa pojawiło się ponad tysiąc broszur. Jedna z nich rozpoczynała się entuzjastycznymi, panegirycznymi, choć może nieprawdziwymi słowami: „Najmędrszy, najlepszy z monarchów dał nam swobodę pisania tego, co myślimy”. Nowe zasady funkcjonowania cenzury wywołały protesty nuncjusza papieskiego i innych dygnitarzy katolickich oraz zjadliwe uwagi arystokratów. Zaprzyjaźniona z cesarzem księżna Eleonore Liechtenstein zwierzała się siostrze w liście: „Jesteśmy zupełnie w nowym świecie. Czy nie dość wszystkiego tolerować, musimy to jeszcze publikować?”. Jak i inni krytycy Józefa, w łagodzeniu cenzury dostrzegała przejaw pogardy dla tradycyjnej hierarchii i religii katolickiej. „Wszystkiego można się spodziewać po cesarzu w tym względzie, po jego upodobaniu do nowinek, przewrotności, manii podburzania podwładnych przeciw zwierzchnikom, tym bardziej po jego stwardniałym sercu, które odeszło od Boga”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Pietera M. Judsona „Imperium Habsburgów. Wspólnota narodów” bezpośrednio pod tym linkiem!

Pieter M. Judson
„Imperium Habsburgów. Wspólnota narodów”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Bellona
Tłumaczenie:
Sławomir Patlewicz
Rok wydania:
2024
Okładka:
twarda
Liczba stron:
796
Premiera:
19.06.2024
Format:
170×240 [mm]
ISBN:
978-83-11-17417-7
EAN:
9788311174177
REKLAMA

Od samego startu samodzielnych rządów Józef wspierał zapoczątkowany przez matkę rozwój oświaty ludowej. Sieć szkół nigdy i nigdzie choćby w przybliżeniu nie osiągnęła rozmiarów pozwalających na wprowadzenie w skali imperium obligatoryjności uczęszczania przez wszystkie dzieci obojga płci. Nie było skutecznego sposobu zmuszenia rodziców do posyłania potomstwa na naukę. Fundusze były absolutnie niewystarczające na ten ambitny cel. Lubujący się w majstrowaniu przy drobiazgach cesarz postanowił zrównoważyć budżet szkolnictwa podstawowego, zabierając pieniądze innym instytucjom, konkretnie szkołom średnim i wyższym, ponieważ najbardziej zależało mu na alfabetyzacji gminu. Sama państwowa komisja edukacji niejednokrotnie oponowała przeciw jego pomysłom obniżenia rangi czy likwidacji niektórych uniwersytetów prowincjonalnych, które on uznał za mało znaczące.

Wreszcie zrozumiał, że żadne oszczędności kosztem uczelni nie wystarczą na podniesienie obowiązkowego nauczania podstawowego na dostateczny poziom. Nakazał więc w 1785 roku utworzenie szkoły w każdej parafii. Nauczyciele zyskali rangę urzędników cywilnych, lecz opłacani byli zasadniczo przez Kościół, wedle przepisów dotyczących zakrystianów. Kościół wraz z miejscowymi właścicielami majątków miał także partycypować w kosztach budowy szkół i zakwaterowania pedagogów. Ci, rozpaczliwie słabo wynagradzani, musieli egzekwować wypełnianie sześcioletniego obowiązku szkolnego w całej okolicy i uiszczanie przez uczniów minimalnego czesnego. Z tej opłaty można było zwolnić rodzinę, jeśli nie miała dostatecznych środków, niezależnie od płci dziecka. Wreszcie uniwersytety obciążono podatkiem na wspomaganie szkół elementarnych.

REKLAMA

[…]

Józef II orze pole w czeskiej wsi Slawkowitz (Slavíkovice)

Imperium, integracja i osadnicy

Program budowy jednolitej monarchii obejmował także ekspansję terytorialną, szczególnie na wschód, kosztem Polski i Porty Ottomańskiej. Na ziemiach pozyskanych centralizacja i reformy administracyjne, zdaniem Habsburgów, mogły przybrać najczystszy, zbliżony do ideału kształt. Uczestnicząc w pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej, Austria powiększyła się o rozległe tereny nazwane Królestwem Galicji i Lodomerii. Integracja tych ziem powiększała instytucjonalne i administracyjne wyzwania, stojące przed imperium. Wytyczenie nowych granic państwowych oznaczało konieczność pełnej reorientacji (w kierunku Austrii) komunikacji, handlu, łączności, dotychczas nastawionych na kontakty z innymi rejonami Polski.

Józefowi II i jego następcom Galicja przedstawiała się na ogół jak czysta karta, łatwa do zapisania oświeceniowymi pomysłami na władzę. Mit polskiego nierządu usprawiedliwiał pierwszy rozbiór i negację prawomocności czy nawet istnienia przedrozbiorowego porządku ustrojowego. Dynastia i jej biurokraci-konkwistadorzy widzieli dla siebie misję wniesienia ładu, prawa, dobroczynnych instytucji i oświaty w jakoby prymitywne, anarchiczne i źle rządzone społeczeństwo. W 1773 roku Józef, pierwszy raz objeżdżając Galicję, donosił matce: „Z góry widzę, że pracy będzie moc. Pomijając ogólny nieporządek, panuje tu stronniczość, i to jest straszne”.

Austriacy spodziewali się uczynić ten nowo zdobyty kraj wzorcowym przykładem centralizmu, jakiego nie udało się w pełni narzucić nigdzie w habsburskich posiadłościach. Ale przecież Galicja wcale nie była niezapisaną kartą. Będąca właścicielem ziemi szlachta tradycyjnie dominowała w skali lokalnej i regionalnej, taki był bowiem ustrój bardzo zdecentralizowanej Rzeczypospolitej. Żadne tak zwane oświecone prawa czy instytucje nie mogły zmienić tego podstawowego faktu. Utrwalone stosunki miejscowe powodowały, że tworzenie nowego społeczeństwa stawało się ogromnie trudne i niezmiernie kosztowne dla budżetu monarchii, na co Habsburgowie, a szczególnie oszczędny Józef II, nie mogli sobie pozwolić. Potem, gdy oświecona polityka okazywała się nieskuteczna w przerabianiu kraju na modłę austriacką (biurokraci używali pojęcia „ucywilizowanie”), przypisywano to olbrzymiemu zacofaniu, dezorganizacji i chaosowi wśród miejscowej ludności. Środkiem zaradczym miała być jeszcze ściślejsza centralizacja, a gdy nie dała pożądanych wyników, na nowo utyskiwano na zacofanie.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Pietera M. Judsona „Imperium Habsburgów. Wspólnota narodów” bezpośrednio pod tym linkiem!

Pieter M. Judson
„Imperium Habsburgów. Wspólnota narodów”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Bellona
Tłumaczenie:
Sławomir Patlewicz
Rok wydania:
2024
Okładka:
twarda
Liczba stron:
796
Premiera:
19.06.2024
Format:
170×240 [mm]
ISBN:
978-83-11-17417-7
EAN:
9788311174177
REKLAMA

Nie tylko Galicję próbowano scalić z imperium za pomocą nowych, oświeceniowych rozwiązań. W 1774 roku wojska austriackie zajęły północny skrawek podległego sułtanowi księstwa Mołdawii, stanowiący pomost między Galicją a Siedmiogrodem. Austriacy oficjalnie nazwali nowy twór terytorialny Bukowiną (w wersji niemieckiej Bleechland); miano pochodzi od rosnących tam lasów bukowych. W przeszłości było to pole licznych walk. W przeciwieństwie do Królestwa Galicji i Lodomerii mieszkańców było niewielu, a szlacheckich właścicieli ziemskich, zdolnych pokrzyżować cesarskie plany – prawie wcale. Było to łatwiejsze pole do stanowienia nowych reguł i instytucji; ale z drugiej strony słabe zaludnienie, wpływ podatków żaden – z czego utrzymać prowincję? Bez zwłoki Maria Teresa z Józefem przystąpili do werbunku kolonistów i wspomagania gospodarki, która miała dostarczyć środków na zabezpieczenie tego pogranicza. Trzeba przyznać, że nie zawsze działali spójnie i konsekwentnie.

Patent tolerancyjny Józefa II z 13 października 1781 roku

Zanim Habsburgowie objęli Bukowinę, wojny z udziałem Rosji, Turcji, Rzeczypospolitej i Austrii pustoszyły ów obszar dłużej niż sto lat. Chłopi całymi wioskami uciekali do środkowej Mołdawii w poszukiwaniu schronienia. Ciągła konieczność mobilności w obliczu przeciągających armii wpływała na gospodarkę rolną. Hodowano głównie bydło na handel; rolę uprawiano doraźnie, na bieżące wyżywienie; rzadko wytwarzano nadwyżki ziemiopłodów, które można sprzedać bądź złożyć w charakterze daniny. W ogóle położenie geograficzne nie sprzyjało osadnictwu rolniczemu, szczególnie u podnóża Karpat i w samych górach W interesie wojska leżało istnienie wsi, które zapewniałyby dostawy żywności i innych dóbr. Zachęcano usilnie uchodźców do reemigracji, skoro porządek został przywrócony. Józef i wiedeńscy „słudzy państwa” mieli jeszcze ambitniejsze plany – przyśpieszenia rozwoju gospodarczego prowincji przez zaludnienie jej rolnikami i rzemieślnikami ściągniętymi z całego imperium i Świętego Cesarstwa. Zachęcali do przeprowadzki w nieznane, ofiarując ziemię, okresowe zwolnienie z podatku, inwentarz żywy i ziarno na zasiew, chrześcijańskim innowiercom gwarantując tolerancję religijną. Ani majętna szlachta (jak w Galicji), ani wpływowy Kościół nie dominowały w regionie, przeto wydawał się łatwiejszy do przemiany, także przez kolonizację, w wymarzony przez cesarza, w pełni doskonały kraj wolnych, produktywnych, drobnych właścicieli ziemi, płacących podatki i patriotycznych.

REKLAMA

Nacjonaliści niemieccy w XIX i początku XX wieku przepływ ludności ze Świętego Cesarstwa (w tym Czech) i Transylwanii do Bukowiny czy Galicji nazywali czasem transferem kultury; ich zdaniem przenikała z zachodu na nieurodzajny wschód nie tylko sztuka uprawy roli, obyczaje i tradycje, lecz sama użyźniająca cywilizacja germańska. Twierdzili, że osadnicy nauczyli miejscowych umiłowania porządku, wiedzy i higieny, które są wyznacznikami zaawansowania kulturalnego; że austriacka polityka ludnościowa w Galicji i Bukowinie realizowała jakoby odwieczną misję Niemców i Węgrów cywilizowania Europy Wschodniej i Bałkanów. Posługiwali się świadomie, jak zobaczymy w rozdziale szóstym, imperialistycznym językiem piewców globalnego kolonializmu, wierzących w wyższość Zachodu.

Ta interpretacja w momencie jej przedstawienia (XIX i XX wiek) wydawała się słuszna, gdyż za Józefa II kolonistami nazywano migrujących do Galicji i Bukowiny. Nadto przedkładane przez Austrię uzasadnienie rozbioru Polski – zapewnienie ładu, stabilności i dobrobytu rzekomo zaniedbanemu, zdezorganizowanemu, zacofanemu, wadliwie rządzonemu społeczeństwu – przypominało późniejsze poglądy o nierówności cywilizacji. Jednak zdecydowanie trzeba odróżnić osiemnastowieczne przekonania o misji dynastycznej Habsburgów od późniejszych – o wyższości etnicznej albo nawet rasowej. Należy również zaprzeczyć narodowym historykom zarzucającym dynastii wyzysk kolonialny, na przykład Galicji, na wzór postępowania Francji i Wielkiej Brytanii z amerykańskimi posiadłościami Rząd w Wiedniu raczej nie rozpatrywał przesiedleń w kategoriach kulturalnej albo rasowej przewagi Zachodu na Wschodem. Sprowadzając do Bukowiny chłopów i rzemieślników z zachodnich części monarchii, nie zamierzał jej germanizować, choć tak widzieli to późniejsi nacjonaliści w połączeniu z polityką językową cesarza Józefa II.

Osiemnastowieczne debaty o kolonizacji dotyczyły natomiast wielu problemów praktycznych, związanych z przydatnością różnych kategorii osadników. Czy lepsi będą chłopi z Czech, czy Szeklerzy z Siedmiogrodu? Może raczej ściągnąć ludzi z zależnej od Turcji Mołdawii? Biurokracja józefińska zdawała się opowiadać za pierwszymi, czynniki militarne za ostatnimi, lecz nikt nie kładł nacisku na kwestię nierówności cywilizacyjnej. Zastanawiano się, czy Bukowinie bardziej potrzeba bezpieczeństwa, czy postępu ekonomicznego, i jak do tych wymagań mają się umiejętności potencjalnych przybyszów. Reżim musiał uczyć się na własnych błędach. Gdy Maria Teresa popierała przyjazd biegłych rzemieślników do dwóch świeżo zawłaszczonych prowincji, bo było ich tam zbyt mało – szybko okazało się, iż to nie zmieni automatycznie tamtejszej gospodarki. Józef, znający Bukowinę i Galicję z autopsji, podszedł do zagadnienia bardziej precyzyjnie: zalecał osadnictwo chłopskie w konkretnych rejonach czy nawet miejscowościach. Swoim zwyczajem wyznaczał szczegółowo imigrantom, jakie domy mają wznosić, w których porach roku, z jakiego budulca. Pamiętał o armii: zakładał wsie, których jedyną rolą było zaspokajanie na miejscu jej potrzeb.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Pietera M. Judsona „Imperium Habsburgów. Wspólnota narodów” bezpośrednio pod tym linkiem!

Pieter M. Judson
„Imperium Habsburgów. Wspólnota narodów”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Bellona
Tłumaczenie:
Sławomir Patlewicz
Rok wydania:
2024
Okładka:
twarda
Liczba stron:
796
Premiera:
19.06.2024
Format:
170×240 [mm]
ISBN:
978-83-11-17417-7
EAN:
9788311174177
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Pieter M. Judson
(Ur. 1956) – amerykański historyk, badacz dziejów Europy Środkowej i monarchii Habsburgów.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone