„Kalendarz szlachecki” – międzywojenny kaganek oświaty

opublikowano: 2013-09-20 10:51
wolna licencja
poleć artykuł:
Niewielka publikacja wydana przez Związek Szlachty Zagrodowej mówi nam dziś bardzo dużo o bogactwie życia społecznego w międzywojennej Polsce.
REKLAMA

Przedwojenne Kresy II RP był w równym stopniu piękne co zróżnicowane. Wydaje się, że polskie władze nie do końca potrafiły wybrać właściwego sposobu, aby sobie z tą niezwykle skomplikowaną mozaiką poradzić: z jednej strony na bagna Polesia wysyłano zatem znanego z twardej ręki Kostka-Biernackiego aby opanował żywioł mieszkańców tego województwa, z drugiej na Wołyniu osadzono ugodowca i prometejczyka Józewskiego. Te dwa przykłady spektakularnych działań przyćmiły to, co działo się w innych wysuniętych na wschód regionach Polski, m.in. należących dziś do Ukrainy województwach lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim.

Podczas gdy w przypadku innych części Kresów wschodnich większość prób polonizacji lub repolonizacji tych ziem wynikała z urzędowego nakazu, we wspomnianych województwach można zaobserwować bardzo ciekawy przykład ruchu oddolnego (lub przynajmniej usiłującego być tak postrzeganym), jakim był Związek Szlachty Zagrodowej. Został on powołany stosunkowo późno, bo dopiero w 1938 roku. Cel organizacji był jasno wyznaczony - ­miała się ona zaopiekować resztkami drobnej szlachty polskiej mieszkającej na tych terenach. Nie będę w tym miejscu przytaczał bardzo ciekawej historii samego Związku, skupię się jedynie na, będącym niejako kompendium wiedzy na temat jego działalności, „Kalendarzu Szlachty Zagrodowej na rok 1939”, wydany przez wydawnictwo Pobudka mającym swoją siedzibę w Przemyślu.

Warto zatrzymać się przy tej oficynie wydawniczej i wydanych w niej książkach. Po pierwsze, należy nadmienić, że w tę spółdzielczą inicjatywę zaangażowane były wielkie nazwiska. Pomijając fakt, że patronat honorowy objął Edward Śmigły-Rydz, w Związek Szlachty Zagrodowej zaangażowani byli również senator Władysław Pulnarowicz, generał brygady Wacław Scaevola-Wieczorkiewicz, kapelan Antoni Miodoński oraz jeden z najgłośniejszych pisarzy II RP Ferdynand Antonii Ossendowski, autor m.in. Pod sztandarami Sobieskiego. Ten ostatni pisał nawet książki związane z historia szlachty w tym regionie. Najważniejszą pozycją przemyskiego wydawnictwa był jednak niewątpliwie właśnie „Kalendarz Szlachecki”.

REKLAMA

Miał być on rodzajem vademecum dla członka ZSZ, nic dziwnego więc, że można znaleźć w nim właściwie wszystko. Publikację otwiera hymn „Boże coś Polskę” oraz „obrazek barwny” przedstawiający Orła Polskiego, następnie zaś znalazła się krótka informacja o prezydencie Mościckim i jego dokonaniach. Kolejną częścią był kalendarz występujący w dwóch formach (rzymsko i greckokatolickiej) z wyszczególnionymi świętymi na każdy dzień i fazami księżyca. W każdym miesiącu przygotowano także wykaz rocznic historycznych oraz porady praktyczne, w styczniu na przykład radzono: Na suche łąki wywozić kompost. Krowy poić letnią wodą.

Następną część kalendarza stanowią tematy, które dzisiaj zakwalifikowalibyśmy jako dotyczące wiedzy o społeczeństwie. Rozparty na ławie przed swoim domem szlachcic znalazł w nich informacje o polskim sądownictwie, Sejmie oraz Senacie i ich kompetencji a także o „Wskrzesicielu Ojczyzny” czyli Józefie Piłsudskim. Należy podkreślić, że notatki na większość tematów sporządzały osoby z tytułami naukowymi. Siedzący na swojej ławie albo ganku szlachcic podkarpacki zapoznał się dzięki kalendarzowi dokładnie ze strukturą armii polskiej, czym jest Korpus Ochrony Pogranicza, czym zajmuje się Liga Ochrony Powietrznej i Przeciwgazowej oraz Liga Morska i Kolonialna. Z dzisiejszej perspektywy takie kompendium może wydawać się dziwne, należy jednak pamiętać, do kogo kalendarz był skierowany – żyjący na rubieżach państwa ludzie nie mieli zazwyczaj innego kontaktu ze światem niż za pomocą prasy. Poza informacjami stricte politycznymi, czytelnik mógł również przeczytać o każdym z województw II RP – było to o tyle istotne, gdyż związek organizował kolonie dla dzieci, podczas których organizowano również wycieczki po najważniejszych miejscach w Polsce.

Co zrozumiałe, w kalendarzu bardzo dużo miejsca poświęcono działalności Związku Szlachty Zagrodowej. Jak pisano na samym początku, ZSZ powstał:

Ku większej chwale Rzeczypospolitej Polskiej, która wspólnym wysiłkiem wszystkich obywateli na szczyty potęgi wychodzi
REKLAMA
  • dla nawiązania do świetnych dziewięciowiekowych dziejów Narodu, który orężem na kartach historii wielkość swą zapisuje
  • dla odnowienia świetności kresowego rycerstwa polskiego, które przy mieczu i pługu na kresach Pospolitej Rzeczy wierną straż pełniło
  • dla nawiązania szlachetnych tradycji rycerskich do obowiązków obywateli wobec wskrzeszonego Państwa Polskiego tworzy się Związek Szlachty Zagrodowej.

Po tak pompatyczniej odezwie czytelnik może spodziewać się praktycznie wszystkiego: od próby cywilizowania południowo-wschodnich kresów Polski i walkę zbrojną po zakładanie szkół i przedszkoli. I nie będzie chyba niespodzianką, że rzeczywiście dostawał niezwykłą różnorodność tematów.

Zjazd członków Związku Szlachty Zagrodowej z Podkarpacia we Lwowie (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji, sygn. 1-P-1163).

Związek, chociaż był inicjatywą oddolną, miał wielu wysoko postawionych sympatyków, z których większość pracowała w MSW. Nic dziwnego, że miał on również, ale nie przede wszystkim, militarny charakter - koniec końców szlachta polskiej Ukrainy uważała się za potomków rycerstwa przynajmniej z czasów Kazimierza Wielkiego. ZSZ był jednak instytucją egalitarną i, chociaż złożony ze szlachty, widział potrzebę zwrócenia uwagi również na chłopów i ich potrzeby: musimy poddać rękę chłopu polskiemu, który razem z nami krwawił się na polach bitew. Z nim musimy wykuwać lepsza przyszłość naszą.

Z takiego bardzo inkluzywnego podejścia rodziło się niezwykle wiele inicjatyw. Po pierwsze, starano się, aby w każdej siedzibie Koła powstała świetlica, w której miały odbywać się różnego rodzaju wydarzenia kulturalne. Co więcej, miały się przy niej mieścić również biblioteki, oczywiście zaopatrzone w większości w książki wydane w „Pobudce”. ZSZ stworzył również kilkanaście tak zwanych bibliotek wędrownych, przemieszczających się od jednej siedziby koła do drugiej. Przedsiębiorcza szlachta dokładała wszelkich starań, aby w każdej ze świetlic znalazło się radio, dzięki któremu wszyscy mogli być na bieżąco z najważniejszymi informacjami. Organizowano w nich także pogadanki i odczyty na różnego rodzaju ważkie tematy.

REKLAMA
Członkowie Związku Szlachty Zagrodowej składają wieńce pod pomnikiem Wdzięczności (ku czci Najświętszego Serca Jezusowego) w czasie wycieczki do Poznania (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji, sygn. 1-P-1168).

Niezwykle istotnym polem działalności związku była organizacja kolonii i półkolonii, a także wycieczek dla dzieci do historycznych miejsc w Polsce. Najmłodsi z województwa stanisławowskiego dostali między innymi możliwość pojechania nad polskie morze. Co więcej, ZSZ zajmował się również opieką nad sierotami oraz organizowaniem stypendiów dla zdolnych uczniów. Pól działalności Związków było bardzo dużo, jako jeden z bardziej wyrazistszych osiągnięć należy wymienić próby tworzenia kas zapomogowych. Informowano również o tym, w jaki sposób tworzyć kluby sportowe albo domy ludowe.

Kiedy już szlachcic dokładnie przeczytał artykułu na temat działalności Związku, czekała go cała seria tekstów o charakterze niezwykle praktycznym, np. dotyczących pracy na roli: Higiena na wsi, Uważać na paszporty bydlęce, Czy rolnik powinien wiedzieć o t. zw wadach głównych czyli zwrotnych zwierząt albo Kalendarz brzemienności zwierząt domowych. Pojawiały się również porady prawne: Jak sporządzić rozporządzenie ostatniej woli lub O przewodzie spadkowym.

Dzieci szlachty zagrodowej z wizytą u marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji, sygn. 1-W-566).

Całość kalendarza zamykał dział literacki. Podczas wyboru utworów nie zostawiono miejsca dla przypadku: szlachcic przy kominku w mroźne zimowe noce mógł uraczyć się na przykład nowelą Władysława Reymonta Orka, tekstem propagandowym Gdy Piastowska Ziemia Śląska wracała do Macierzy autorstwa Konrada Wiora lub przeczytać co do powiedzenia ma Pius XI o życiu rodzinnym. Czekał na niego także wyimek z Ogniem i mieczem Henryka Sienkiewicza, konkretnie fragment o strąceniu trzech głów przez pana Longinusa.

Dzisiaj forma kalendarza może śmieszyć topornością niektórych haseł oraz łopatologiczną wykładnią pewnych tematów, dla wielu ludzi mógł być on jednak faktycznie w wielu kwestiach prawdziwym vademecum. Pokazuje to, że Związek Szlachty Zagrodowej odgrywał niebagatelną rolę w polonizacji województw lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego oraz formowaniu się świadomości polskiej na tym regionie.

Zobacz też:

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone