Magdalena Ogórek – „Lista Wächtera. Generał SS, który ograbił Kraków” – recenzja i ocena

opublikowano: 2018-03-05 09:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Nie znamy dokładnej liczby dzieł sztuki, które zrabowano w Polsce podczas II wojny światowej. Przetaczające się fronty, zwykli rabusie czy zinstytucjonalizowane grabieże (tak niemieckie, jak i sowieckie) zostawiły za sobą przerażające pustki.
REKLAMA
Magdalena Ogórek
„Lista Wächtera. Generał SS, który ograbił Kraków”
nasza ocena:
3/10
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Zona Zero
Rok wydania:
2017
Okładka:
miękka
Liczba stron:
456
ISBN:
978-83-948743-2-2

Magdaleny Ogórek nie trzeba chyba szerzej przedstawiać, choć może nie wszyscy wiedzą, że była kandydatka na Prezydenta RP jest z wykształcenia historykiem. W kręgu jej zainteresowań badawczych (jak wynika z dostępnej bibliografii) znajdują się dzieje Kościoła oraz historia sztuki. Tym razem spróbowała się zmierzyć z tematem nazistowskiego – a właściwie austriackiego – rabunku obrazów i antyków w wojennym Krakowie.

Otto von Wächter jako gubernator dystryktów Krakau oraz Galizien uczestniczył, wraz ze swoją żoną Charlotte, w wyścigu nazistowskich notabli do zgromadzenia jak największej kolekcji sztuki. Oczywiście, najszybszą drogą do osiągnięcia tego celu była konfiskata i grabież. Do dziś na „liście Wächtera” znajdują się ozdoby Muzeum Narodowego w Krakowie, Pałacu pod Baranami i wielu, wielu innych. Magdalenę Ogórek zafascynowały losy tajemniczego obrazu Pietera Bruegla (nie do końca jest jasne którego) „Walka Karnawału z Postem”, znajdującego się w przedwojennych polskich zbiorach. Tak zaczęło się jej podążanie śladem Wächterów. Z jakim skutkiem?

„Lista Wächtera. Generał SS, który ograbił Kraków” – profesjonalizm pozorowany

Internet już chyba trzy razy obiegły wyjątki z dość specyficznego stylu narracyjnego autorki znane jako #ogórkizm. Można powiedzieć, że jest on mieszaniną opowieści Ani z Zielonego Wzgórza z opisami Niemna u Orzeszkowej. Jednego będzie to odrzucać, drugiego przyciągać, wszak ze stylem narracji jest jak ze stylem ubierania: każdy ma swój. Gorzej jednak, gdy mamy do czynienia z pracą, która otrzymała dotację Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, aspirując jednocześnie do miana przełomowej pracy naukowej.

Abstrahując jednak od stylu i zawartych w treści nachalnych prób lokowania produktu (w tym miejscu pozdrawiam korporację taksówkarzy „AAA” z Pragi i kilka restauracji) recenzowana pozycja nie wystawia najlepszego świadectwa warsztatowi autorki. Trudno pozbyć się wrażenia, że Magdalena Ogórek nie najlepiej orientuje się w materii o której pisze. Niczego nie zmienia to, że wciąż zapewnia ona czytelnika o posiadaniu pokaźnej ilości książek traktujących o II wojnie światowej.

Już sama konstrukcja książki bezlitośnie obnaży nieznajomość źródeł oraz brak orientacji co do tego gdzie rozpocząć poszukiwania. Dla przykładu, czytelnik, który nie podołałby lekturze ponad czterystu stron pozostanie z przekonaniem, że Polska nigdy nie interesowała się Wächterami. Do takiego wniosku można dojść, gdyż zasób Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich (obecna Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu) został pozostawiony na sam koniec poszukiwań (a z pewnością – na koniec narracji). Nie mam wątpliwości, że informacja na temat tytułowej „Listy Wächtera” – czyli spisu mienia zagrabionego przez niego ze zbiorów narodowych – powinna pojawić się na jeden z pierwszych kart książki. Ale jak budować sensację, gdy tajemnicza lista od lat spokojnie spoczywa sobie w archiwach, prawda?

REKLAMA

Pewnie dlatego autorka wolała jednak rozpocząć poszukiwania od Watykanu. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego tak bardzo zdziwiona była postawą Archiwów Watykańskich. Te bowiem wydały jej zgodę na dostęp do archiwum, lecz na miejscu odmówiły pokazania akt z pontyfikatu Piusa XII. Tymczasem każdy profesjonalista wie, że zgoda na dostęp nie oznacza automatycznej zgody na udostępnienie materiałów utajnionych. A że do takich należą akta obejmujące pontyfikat Piusa XII? No cóż, jest to prawdziwe historyczne abecadło.

„Lista Wächtera. Generał SS, który ograbił Kraków” – uproszczenia i niestaranność

Magdalena Ogórek prowadzi swoją kwerendę w niezwykle specyficzny sposób. Skoro bowiem wiadomo, że Archiwa Watykańskie utajniły akta z interesujących ją lat, a do tego wie ona, że Wächterowi pomagał biskup Alois Hudal, to naturalne byłoby rozpoczęcie kwerendy w kościele Santa Maria dell’Anima. Tam bowiem „Brunatny Kardynał” był rektorem. I rzeczywiście, autorka dotarła w końcu do tego zasobu. Ale jeżeli wierzyć temu co napisała w książce, zawdzięcza to jedynie łutowi szczęścia.

W trakcie lektury czytelnik może natknąć się na dość niejasne sformułowania związane z niemieckimi nazistowskimi obozami koncentracyjnymi. Jest o tyle zdumiewające, że książka finansowana ze środków ministerstwa powinna być przygotowana znacznie bardziej pieczołowicie, zwłaszcza w obszarze od dawna wzbudzającym kontrowersje. Dlatego określenie „obóz w Oświęcimiu” lub „w Oświęcimiu” (domyślnie w obozie) jest niezgodne z obowiązującym sposobem pisania o obozach koncentracyjnych. Spolszczenia takie są niezgodne z ustaleniami prawnymi (nazwa obecnego Muzeum) czy międzynarodowymi (forma przyjęta przez UNESCO). Zdaję sobie sprawę, że klasyfikacja niemieckich nazistowskich obozów jest dość trudna. Ale upieram się, że nazywanie Bełżca obozem koncentracyjnym – zamiast obozem zagłady – źle świadczy o wiedzy i profesjonalizmie autorki.

REKLAMA
Magdalena Ogórek
„Lista Wächtera. Generał SS, który ograbił Kraków”
nasza ocena:
3/10
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Zona Zero
Rok wydania:
2017
Okładka:
miękka
Liczba stron:
456
ISBN:
978-83-948743-2-2

Książka ma jeszcze kilka niezrozumiałych błędów. Wymieniono między innymi szereg nazistów, który rzekomo umknęli karze. Owszem, np. Klaus Barbie, kat Lyonu, uniknął odpowiedzialności tuż po wojnie, ale przecież ręka sprawiedliwości dosięgła go później. Zaskakuje również m.in. twierdzenie jakoby dr Kurt Blome był odpowiedzialny za prowadzone w KL Auschwitz eksperymenty z sarinem. Otóż literatura dotycząca tego tematu oraz dostępne dokumenty Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze nie potwierdzają jakichkolwiek eksperymentów z tym środkiem bojowym. Takie informacje można znaleźć tylko w Internecie, bez odniesienia do wiarygodnych źródeł. Niestety, autorka nie uznała za stosowne podać skąd zaczerpnęła taką wiedzę. Jedynym potwierdzonym faktem historycznym jest to że – zgodnie z dokumentacją – sarin zamierzano produkować w fabryce IG Farben w Monowitz (Monowice).

„Lista Wächtera. Generał SS, który ograbił Kraków” – jeszcze kilka problemów

Można polemizować czy zamieszczenie prywatnych listów Wächterów z okresu narzeczeństwa jest potrzebne (nic nie wnoszą do sprawy), natomiast listy z okresu wojennego i powojennego mają niewątpliwą wartość źródłową. Jednak na stronie 316 i 409 Listy Wächtera można znaleźć dwa różne tłumaczenia tego samego listu. Różnice powodują, że jego odbiór jest zdecydowanie różny. Czym to tłumaczyć? Czytelnik pozostaje wobec tego problemu zupełnie bezradny.

REKLAMA

Zadziwia także fakt, że Magdalena Ogórek nie sięgnęła do takich pozycji, jak książki Karola Estreichera jr. czy praca Lista Grundmanna, której współautorem jest Robert Kudelski. Znalazłaby tam dużo informacji o ewakuacji polskich dzieł sztuki (zarówno dokonanej przez polskich muzealników, jak i przez nazistów) oraz o późniejszych działaniach dotyczących odnalezienia zaginionych skarbów.

W zbieraniu materiałów do pracy istnieje pewna etyka. Jeśli uzyskujemy wiadomości lub dokumenty od osoby, która nie życzy sobie, aby ktokolwiek mógł ją rozpoznać to – jako autorzy – zobowiązani jesteśmy bezwzględnie się tego trzymać. Mam nadzieję, że gwarantując anonimowość Burkhardowi „Buko” R. autorka zmieniła w tekście książki wszelkie dane umożliwiające jego identyfikację. Inaczej bowiem, podanych przez nią informacji nie można uznać za zanonimizowane. Dodatkowo, rodzina Buka poprosiła autorkę, aby nie zamieszczała jego zdjęć. Tymczasem we wklejce albumowej możemy odnaleźć jego zdjęcie z okresu wojny oraz portret z tego samego okresu. Czy była na to zgoda rodziny? Niestety, ani autorka, ani wydawca nie pokusili się o wyjaśnienie.

Lista Wächtera. Generał SS, który ograbił Kraków aspiruje do miana poważnego opracowania o nieznanym aspekcie II wojny światowej. Jednak niczego takiego czytelnik nie otrzymuje. Sytuacji nie zmienia tu dotacja Ministerstwa, czy list polecający od metropolity warszawskiego z prośbą o ułatwienie autorce dostępu do archiwum watykańskiego. Zorganizowaniem odbioru trzech dzieł sztuki oraz recenzowaną pozycją Magdalena Ogórek zafundowała Horstowi von Wächterowi (synowi Ottona i Charlotty, który oddał trzy zagrabione przez rodziców dzieła) darmową międzynarodową reklamę, jako „sprawiedliwemu” potomkowi austriackich nazistów. Jej warsztat naukowy, i szersze podejście do badanych problemów, pomimo posiadanych tytułów pozostawia wiele do życzenia. Zamiast wartościowej naukowej pozycji uzyskaliśmy, niestety, tanie sensacyjne czytadło.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Daria Czarnecka
Socjolog i historyk, laureatka Konkursu im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na Najlepszy Debiut Historyczny Roku 2012. Bibliofil nie nadający się już do leczenia. Z zamiłowaniem i pasją zajmująca się historią II wojny światowej i militariami, dodatkowo specjalistka od ludobójstwa (w teorii, nie w praktyce) i ścigania zbrodniarzy wojennych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone