Marcin Furdyna, Marek Rodzik – „Czytaliśmy Piłsudskiego. Rozmowy z Leszkiem Moczulskim” – recenzja i ocena

opublikowano: 2017-02-24 09:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Książka składa się z rozmów, które w latach 2013-2015 przeprowadzili z Leszkiem Moczulskim dwaj młodzi historycy: Marcin Furdyna i Marek Rodzik. Sens całego projektu jest wyjaśniony w tytule oraz w słowie wstępnym autorów. Jest to spojrzenie na ostatnie 100 lat historii Polski i Europy oczami piłsudczyka.
REKLAMA
Marcin Furdyna, Marek Rodzik
„Czytaliśmy Piłsudskiego. Rozmowy z Leszkiem Moczulskim”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Sic!
Okładka:
broszurowa ze skrzydełkami
Liczba stron:
384
Data i miejsce wydania:
pierwsze
Format:
150x235mm
ISBN:
978-83-654-5903-9

Pierwsze 250 stron książki (2/3 całości) jest osobistym komentarzem Moczulskiego do historii Polski i Europy w pierwszej połowie XX wieku (z licznymi dygresjami dotyczącymi wieku XIX). Jest to komentarz, dodajmy, bardzo nierówny jeśli idzie o szczegółowość i systematyczność. Jedne kwestie omówione zostały bardzo dokładnie, inne zaledwie zarysowano. Pozostała część książki poświęcona została czterdziestu pięciu latom historii Polski Ludowej widzianej z perspektywy środowiska oficerów Armii Krajowej. Także i tutaj brakuje systematyczności - szczegółowo przedstawione jest jedynie Powstanie Warszawskie, stanowiące początek tego okresu. Książkę zamykają rozważania na temat Międzymorza oraz bardzo osobiste posłowie prof. Jacka Bartyzela.

Czytelnika mogą zaskoczyć bardzo obszerne wywody Leszka Moczulskiego na temat kwestii leżących, wydawałoby się, daleko od głównego tematu pierwszych rozdziałów. Czytelnik, który nie jest żywo zainteresowany tymi kwestiami może być znużony, ale też trochę zniecierpliwiony takim podejściem. Wydaje się jednak, że jest to świadoma i celowa prowokacja intelektualna Moczulskiego - zarówno wobec swych rozmówców, jak i wobec czytelników. Istotą tej prowokacji jest wykazanie, jak głęboka i szeroka analiza jest możliwa i potrzebna przy ocenianiu rzeczywistości politycznej. Wymaga ona wiedzy nie tylko politycznej i historycznej, ale także ekonomicznej i socjologicznej.

Taka głęboka analiza pozwala zrozumieć mechanizmy regulujące bieg historii i wyznaczające jej kierunek. Mechanizmy te powinien znać i rozumieć każdy, kto chce profesjonalnie uprawiać lub komentować politykę. Efekty działań politycznych nie są - wedle Moczulskiego - przesądzone i narody mają pewną swobodę manewru. Liderzy polityczni muszą sobie jednak zdawać sprawę z istniejących ograniczeń.

Moczulski zwraca uwagę, że losy obu wojen światowych potoczyłyby się inaczej, gdyby nie błędy walczących stron. Najważniejszy błąd, który popełniły w wojnie 1914-1918 wszystkie walczące mocarstwa polegał na braku myślenia w kategoriach geopolitycznych. Takie stanowisko sformułowane przez twórce polskiej geopolityki nie może zaskakiwać.

I Kompania Kadrowa miała - wedle Moczulskiego - znaczenie nie tylko symboliczne (zapoczątkowanie polskiego czynu zbrojnego w czasie I wojny światowej), ale realne, polityczne. Obszerne uzasadnienie tej tezy znajdujemy w wydanym kilka lat temu Przerwanym polskim powstaniu 1914 - najważniejszej książce Leszka Moczulskiego napisanej w III RP. Jednocześnie jednak zaskakujące okazują się wielokrotne próby Moczulskiego zrewidowania historii II wojny światowej. Zawsze sądziłem, że pisanie alternatywnych wersji wydarzeń historycznych nie ma sensu. Tymczasem Moczulski okazuje się zwolennikiem takich intelektualnych zabaw.

REKLAMA

W książce dokładnie omówione zostały dwa wydarzenia z historii Polski w czasie II wojny światowej: wojna 1939 r. oraz powstanie 1944 (a ściślej - plan „Burza”). Gdy idzie o pierwsze z tych wydarzeń, to Leszek Moczulski bazuje na swoich analizach zawartych w najważniejszej swojej książce, wydanej w czasach PRL (kilka lat temu wznowionej w zmienionej i poszerzonej wersji) - Wojnie polskiej 1939. Gdy idzie o plan „Burza”, to Moczulski broni jego założeń. W jego opinii zakończył się on sukcesem, głównie dzięki Powstaniu Warszawskiemu.

Decyzja o "Burzy" w stolicy była według niego słuszna, gdyż w 1944 r. miasta nie można było ocalić - bitwa niemiecko-sowiecka o Warszawę doprowadziłaby do jej zniszczenia, analogicznie jak w przypadku Budapesztu, który w wyniku takich walk został w 40 procentach zniszczony (Warszawa wskutek Powstania - w 25 procentach, reszta zniszczeń przypada na okres popowstaniowy). Z uwagi na nastroje mieszkańców stolicy nie można było natomiast zapobiec wybuchowi walk polsko-niemieckich w Warszawie.

Moczulski podkreśla zresztą, że nie można przywódcom Armii Krajowej stawiać zarzutu, że wywołali powstanie ze świadomością, iż Sowieci zatrzymają ofensywę na wiele miesięcy i umożliwią Niemcom brutalną pacyfikację stolicy. To ważne stwierdzenie. Niektórzy współcześni historycy czy politycy usiłują przedstawiać Powstanie Warszawskie jako celowo wywołaną katastrofę. Co ciekawe, podobnie twierdzą także zwolennicy Powstania. Stoją oni na stanowisku, że przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego mieliby prawo podjąć taką decyzję. Tego rodzaju „pochwała Powstania”, która - moim zdaniem - jest niczym innym, jak „pochwałą głupoty”, jest całkowicie obca Moczulskiemu.

Marcin Furdyna, Marek Rodzik
„Czytaliśmy Piłsudskiego. Rozmowy z Leszkiem Moczulskim”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Sic!
Okładka:
broszurowa ze skrzydełkami
Liczba stron:
384
Data i miejsce wydania:
pierwsze
Format:
150x235mm
ISBN:
978-83-654-5903-9

Ostatecznie nie zrealizowano politycznego celu maksimum, jakim było odzyskanie niepodległości, gdyż okazało się to niemożliwe. Zrealizowano natomiast cel minimum. Zanim wybuchło Powstanie zamiarem Stalina było wcielenie Polski do ZSRR jako siedemnastej republiki. Moczulski twierdzi, że utworzenie PKWN było początkiem realizacji tej koncepcji, jednak pod wpływem Powstania Warszawskiego Stalin musiał z tych planów zrezygnować. Na tej fundamentalnej zmianie skorzystały także inne państwa, które - podobnie jak Polska - uniknęły wchłonięcia w skład ZSRR, a także Niemcy (gdyby Stalin w 1944 r. przekroczył Wisłę, to w jego rękach znalazłyby się prawdopodobnie całe Niemcy).

REKLAMA

Analizując poglądy Moczulskiego na wojnę 1939 roku oraz na plan „Burza” i Powstanie Warszawskie warto pamiętać, że znał on osobiście współautora planu „Zachód” oraz planu „Burza” pułkownika Józefa Szostaka, a także płk. Kazimierza Plutę-Czachowskiego, który uczestniczył w pracach nad tym planem. Obaj należeli do konspiracyjnego środowiska piłsudczyków, zwanego nurtem niepodległościowym, a płk. Szostak był także jawnym członkiem Rady Politycznej KPN (od 1981 r.). Ta osobista, dobra znajomość powoduje, że poglądy Moczulskiego na te kwestie mają nie tylko walor jego osobistych opinii, ale mogą także być uznane za reprezentatywne dla kluczowych uczestników tamtych wydarzeń.

Nurt niepodległościowy miał bardzo długą tradycję. Należeli do niego ludzie wywodzący się z I Brygady i Polskiej Organizacji Wojskowej, środowisko sanacyjne funkcjonujące w okresie międzywojennym oraz oficerowie Armii Krajowej (ta grupa była po wojnie najliczniejsza w nn). W czasie II wojny światowej nurt ten funkcjonował wewnątrz Armii Krajowej jako konspiracja piłsudczykowska. Po wojnie działał zarówno w kraju, jak i na emigracji. Wewnątrz tego środowiska toczyły się dyskusje programowe, analizowano różne koncepcje kontynuowania walki. W toku prac i dyskusji w środowisku nn zrezygnowano z walki zbrojnej, która do tej pory była nieodzowną częścią programu niepodległościowego. Takie założenia legły u podstaw Rewolucji bez rewolucji - kluczowej książki politycznej napisanej przez Moczulskiego w okresie jego aktywnej działalności opozycyjnej.

Choć w swoim tekście skupiam się na osobie Moczulskiego, to jednak warto w tym miejscu podkreślić rolę autorów książki, młodszych od swego rozmówcy o dwa pokolenia. Okazali się oni dla Moczulskiego wymagającymi partnerami w trudnych rozmowach o rozległej tematyce. Książka bardzo na tym zyskuje. Moczulski respektuje partnerstwo swych interlokutorów i odpowiada na pytania w sposób bardzo staranny, niekiedy wdaje się w polemiki. Długie monologi zdarzają się rzadko, co też korzystnie wpływa na płynność lektury.

REKLAMA

Łatwo jednocześnie zauważyć, że nie wszystkie tematy wydają się Marcinowi Furdynie i Markowi Rodzikowi jednakowo interesujące. Główny obszar ich zainteresowań to, jak się zdaje, okres międzywojenny. Prawdopodobnie z tego powodu rozmowy poświęcone temu okresowi są najobszerniejsze. Mniej serca mają oni dla okresu obejmującego lata działalności opozycyjnej Moczulskiego. Z tych też powodów rozmowa poświęcona tym latom jest najkrótsza i - prawdę mówiąc - pozostawiła u mnie wrażenie niedosytu.

Wartościowe są natomiast rozważania na temat geopolitycznej koncepcji Międzymorza, która w swej obecnej postaci powstała już po śmierci Marszałka. Moczulski nie przypisuje sobie jej autorstwa, wskazuje natomiast na dyskusje wewnątrz środowiska nn, jako na miejsce jej współkształtowania. Współczesny sens realizacji koncepcji Międzymorza Moczulski tłumaczy w kontekście nieuchronnej reformy Unii Europejskiej (o czym wszyscy mówią, choć nikt nie potrafi wyjaśnić, na czym miałaby ona polegać). Otóż według Moczulskiego w ramach Unii musi powstać szczebel pośredni między Unią a państwami narodowymi. Zwraca uwagę na to, że takie bloki państw w ramach Unii de facto już istnieją. Obejmują one nie tylko państwa należące do Unii, ale także państwa znajdujące się poza nią (przykładowo - blok nordycki/skandynawski, w ramach którego Szwecja i Dania integrują się z Norwegią i Islandią).

Zdaniem Moczulskiego na podobnej zasadzie może i powinien powstać blok państw Międzymorza (ew. dwa bloki, obejmujące część północną i część południową strefy ABC) w ramach którego, obok państw należących do Unii, integrowałyby się państwa pozostające na razie poza UE (Białoruś i Ukraina). W ten sposób realizacja idei Międzymorza służyłaby nie tylko wzrostowi znaczenia Polski i innych krajów naszego regionu i zapewnieniu im bezpieczeństwa, ale zostałaby bezpośrednio związana z oczekiwaną reformą Unii Europejskiej. Moczulski jednoznacznie wypowiada się przeciwko centralizacji Unii oraz za oparciem się w ramach Unii na państwach narodowych.

Takimi rozważaniami na temat przyszłości Polski w Unii Europejskiej kończy się ta fascynująca książka, którą rozpoczynają obszerne analizy o polskim społeczeństwie w wieku XIX. Jest to bowiem w gruncie rzeczy długa droga przez ponad sto lat naszej historii. Odbywamy ją dzięki Marcinowi Furdynie i Markowi Rodzikowi mając za przewodnika Leszka Moczulskiego, a przy tym: cały czas „czytając Piłsudskiego”. Zachęcam do samodzielnej lektury całości. Naprawdę warto, jest to wspaniała intelektualna przygoda!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Mirosław Lewandowski
Ur. w 1961 r., absolwent UJ, prawnik, autor publikacji popularno-naukowych dot. historii PRL lat 80., m.in. wspólnie z Maciejem Gawlikowskim „Gaz na ulicach. KPN w Krakowie. Stan wojenny 1981-1982” (Kraków 2011) oraz „No future! Historia krkowskiej FMW” (Kraków 2014).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone