Marcin K. Schirmer – „Wybitne rody, które tworzyły polską kulturę i naukę” – recenzja i ocena

opublikowano: 2018-01-31 11:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Gdy myślimy o inteligenckich „dynastiach”, których dzieło trwale zapisało się w polskiej kulturze, mamy przed oczami rody Grabskich, Baczewskich, Manteufflów, Kossaków czy Estreicherów. Wielu ich przedstawicieli zostało zapamiętanych jako wybitni artyści, uczeni, przedsiębiorcy i działacze społeczni. Ale przecież było ich więcej.
REKLAMA
Marcin K. Schirmer
„Wybitne rody, które tworzyły polską kulturę i naukę”
nasza ocena:
7/10
cena:
49,90 zł
Wydawca:
Muza
Rok wydania:
2017
Okładka:
twarda
Liczba stron:
480
ISBN:
978-83-287-0628-6

Dobrze się stało, że Marcin K. Schirmer obok historii znanych umieścił te mniej znane, niesłusznie zapomniane, często zaskakujące. Autor snuje opowieść o kilku wybranych rodach inteligenckich, które odegrały trudną do przecenienia rolę w polskiej historii. Warto więc pochylić się nad tą nieco niedocenianą problematyką.

Początek powstawania inteligencji jako warstwy społecznej datuje się na wiek XVIII. Ale to dopiero w kolejnym stuleciu, w wieku rewolucji przemysłowej i gwałtownych przeobrażeń w strukturze społecznej, inteligencja zaczęła odgrywać wiodącą rolę. Ta polska wywodziła się głównie spośród szlachty, „wysadzonych z siodła”, którzy z różnych powodów - nierzadko politycznych - zostali zmuszeni do porzucenia życia na wsi.

Ale to nie tylko opowieść o szlachcie. Coraz częściej bowiem kariery robiły uzdolnione osoby wywodzące się ze stanu mieszczańskiego czy chłopskiego. Należy też pamiętać o cudzoziemcach, którzy nieraz raptem w ciągu jednego pokolenia asymilowali się, dając nierzadko dowody wielkiego patriotyzmu i poświęcenia dla polskiej sprawy w czasie zaborów.

Słynny kompozytor Witold Lutosławski stwierdził kiedyś:

Talent zaś jest raczej przywilejem niż zasługą. Tworzący artysta nie ma prawa uważać go za swoją własność. Jest to dobro powierzone, które przeznaczone jest do przekazania innym ludziom w postaci gotowych, możliwych do wykonania utworów.

Tego rodzaju podejście było właściwe klasycznym, dziewiętnastowiecznym polskim inteligentom. Okazałe budowle, wielkie osiągnięcia naukowe, przejmujące utwory muzyczne i wielka literatura, które były ich dziełem, stanowią najlepsze świadectwo dla przyszłych pokoleń. Portrety tych ludzi malowali wybitni artyści, ich dokonaniami interesowali się wielcy tego świata. A przecież mówiło się nie tylko o ich dokonaniach. Niekiedy plotkowano o ich życiu prywatnym (publikę poruszały zwłaszcza skandale obyczajowe); opowiadano zatem o sukcesach, ale i o słabostkach. Wypada zresztą pamiętać, że nie każdy kolejny potomek rodziny kontynuuje dzieło swoich poprzedników. Czasem działalność jednego przedstawiciela rodu może położyć się cieniem na dokonaniach przodków, obracając w niwecz dorobek wielu pokoleń.

REKLAMA

Praca Marcina K. Schirmera jest napisana z dużą pasją. Ewidentnie wzięła się z potrzeby zwrócenia uwagi na wkład pokoleń polskiej inteligencji w rodzimą (ale także i światową) naukę i kulturę. Autor kreśli portret rodzin Curie, Estreicherów, Kossaków, Lilpopów, Lutosławskich, Młynarskich, Rubinsteintów i Żuławskich. Losy przedstawicieli tych rodów nieustannie się ze sobą przeplatały. Łączyły ich relacje zawodowe i przyjacielskie, a nawet rodzinne.

W całym zestawieniu nieco dziwić może obecność rodziny Curie, w gruncie rzeczy jedynie dzięki najsłynniejszej przedstawicielce, która do końca pozostała polską patriotką. I choć Francuzi zwali ją pogardliwie „tą cudzoziemką”, to po jej śmierci uczynili z niej „wielką Francuzkę”. Jednakże zasługi jej potomstwa – pomimo związków z Polską (głównie sentymentalnych), stanowią już część nauki i kultury Francji. Sporym mankamentem pracy okazuje się natomiast brak zakończenia - książce z całą pewnością przydałoby się podsumowanie opowieści zawierające szersze wnioski i spostrzeżenia autora.

Książka ma w gruncie rzeczy formę przystępnej gawędy o życiorysach. Nie brakuje w niej anegdot, oddających indywidualność opisywanych postaci. Dlatego właśnie można ją traktować jako swoisty szkic do portretu całej polskiej inteligencji, a nie tylko wybranych rodów. Szkic – co trzeba zaznaczyć – udany. Można mieć nadzieję, że autor sięgnie po kolejne historie.

Na zakończenie warto postawić jedno pytanie. Co spowodowało, że w przypadku wielu rodzin, wkład wniesiony w życie kulturalne nie jest sprawą jedynie pojedynczych wybitnych jej przedstawicieli, a dzieło kontynuują i rozwijają dzieci i wnukowie? Odebrane staranne wykształcenie, wzorce wyniesione z domu? A może po prostu wrodzona wrażliwość? Na to pytanie czytelnik musi odpowiedzieć sam. Świadomość własnego pochodzenia dojrzewać musi równolegle do świadomości własnej roli w społeczeństwie i wobec społeczeństwa. Wybór drogi życiowej jest jednocześnie wyborem powołania. Być może właśnie to był główny zamysł pracy Marcina K. Schirmera: podkreślenie, że za ciągłością idzie zobowiązanie. Zobowiązanie wobec własnego nazwiska jest przecież zobowiązaniem wobec kolejnych pokoleń.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Piotr Abryszeński
Absolwent historii i politologii, doktorant na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Pracownik Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Przygotowuje pracę doktorską poświęconą postawom społeczno-politycznym środowiska akademickiego Politechniki Gdańskiej w latach 1969-1980.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone