Michał Wójcik – „Rywka. Śmierć ze złotym warkoczem” – recenzja i ocena

opublikowano: 2024-08-18 07:49
wolna licencja
poleć artykuł:
Michał Wójcik mierzy się z mitem Niuty Tajtelbaum, „Rywki”. Niesłusznie zapomniana? Czy może efekt kreacji propagandy?
REKLAMA

Michał Wójcik – „Rywka. Śmierć ze złotym warkoczem” – recenzja i ocena

Michał Wójcik
„Rywka. Śmierć ze złotym warkoczem”
nasza ocena:
8/10
cena:
59,99 zł
Wydawca:
Wielka Litera
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
384
Premiera:
15.05.2024
Format:
150x230 mm
ISBN:
978-83-8360-022-2
EAN:
9788383600222

Być może w zrozumieniu życiorysu „Rywki” fakty mają drugorzędne znaczenie. Ważniejszy, a z całą pewnością ciekawszy jest aspekt wykorzystywania jej wizerunku. Lub raczej jego kreowania. Ale po kolei. Michał Wójcik na kartach recenzowanej książki pochyla się nad sylwetką Niuty Tajtelbaum. Bojowniczka z getta warszawskiego, działaczka PPR i zastępczyni dowódcy wydziału bojowego Gwardii Ludowej. W lipcu 1943 roku ta dwudziestoczteroletnia dziewczyna „ze złotym warkoczem” została zamordowana przez Gestapo.

Sprawa „Rywki” udowadnia, że przed badaczami ogromna praca do zrobienia. I nie chodzi tu o nią samą, a raczej o to, że przeszłość wciąż wywołuje emocje. Przy czym idzie tu bardziej o wpisywanie określonych postaci i wydarzeń w z góry wyznaczone role.

W tym wypadku możemy mówić o stworzeniu przez komunistów mitu, wszelako zafałszowanego, który szybko padł ofiarą walk frakcyjnych wśród samych komunistów. Takich przerysowanych biografii ów system wytworzył zresztą niemało, a fikcyjne zdarzenia i nieprawdopodobne dokonania służyły przede wszystkim legitymizacji władzy tych, którzy dokonywali odsłonięcia pomników. Po przemianach ustrojowych nie było miejsca na bohaterów związanych z komunistyczną partyzantką. Rozpoczął się żmudny czas odkrywania tej części historii, która przez słusznie miniony reżim, była systematycznie zwalczana.

No dobrze, ale w ostatnich latach zainteresowanie budzi również aspekt żydowskiego ruchu oporu – beznadziejnego, skazanego na klęskę. Jest on jednak dowodem determinacji tysięcy ludzi o lewicowych przekonaniach, których krew aż kipiała od pragnienia zemsty.

Sama partyzantka związana z GL, a nawet z AL nie jest już tak czarno-biała. Wszak „barwy partyjne” miały dla wielu znaczenie drugorzędne. Czasem po prostu były jedyną opcją, bo na przykład w okolicy nie działały organizacje związane z Polskim Państwem Podziemnym. Ideologia, lub raczej mit, jaki po 1945 roku budowano wokół GL/AL, budzi dzisiaj zrozumiałą niechęć i nieufność. Jak bowiem oceniać akcje i zamachy organizowane przez te frakcje? Również w kontekście społecznych konsekwencji – niezależnie od determinacji i nienawiści względem niemieckiego okupanta, nie działały one podług rozkazów podporządkowanych interesowi Rzeczypospolitej. Wiemy przecież, że chodziło tam o coś innego. No właśnie, ale czy tę samą wiedzę mieli wszyscy?

REKLAMA

Historia Niuty Tajtelbaum zostawia nas z szeregiem znaków zapytania. Michał Wójcik jest chyba dużo bardziej przekonany o tym, że powinniśmy zawalczyć o pamięć o niej i jej towarzyszach broni. Nie dziwota – poświęcił jej wszak całą książkę. Jej i jej środowisku. Jednak wskazuje, że owa pamięć powinna iść za prawdą historyczną. Zgadzam się z tak sformułowaną opinią, choć wydaje mi się, że równie ważna jest świadomość kontekstu społecznego i politycznego tych zawiłych biografii. Nie każdy, kto strzelał do Niemców w czasie okupacji, był dobry i kierował się czystymi intencjami. Możliwe, że byli to zwykli terroryści, którzy ignorowali konsekwencje swoich poczynań.

Mamy bowiem dylemat, a zarazem wyzwanie odczytania życiorysu Niuty i jej kolegów przez pryzmat wiedzy, którą mamy o dramatycznych czasach II wojny światowej. Odwrócenie historycznej wajchy i wynoszenie na piedestał tych, którzy byli w ostatnich latach pomijani w dyskursie – tylko dlatego, że byli pomijani – dla samego ich ukazania szerszemu gronu odbiorców spowoduje bałagan poznawczy.

Autor recenzowanej pracy zostawia czytelnika z pytaniem, choć nie sformułowanym wprost: czy możemy relatywizować przeszłość? Ergo: czy powinniśmy wykorzystywać ją do budowania niemal literackiego obrazu historii, w którym malowniczość ma pierwszeństwo nad prawdą?

A może jej legenda okazała się zbyt wielka w zderzeniu z faktami? Jeśli bowiem chcemy odkrywać zapomnianych bohaterów, by przywrócić ich dokonania zbiorowej pamięci – czy to w kontekście historii kobiet, czy żydowskiego ruchu oporu, czy po prostu podziemia innego niż akowskie – spokojna głowa. Bohaterów do odkrycia jest aż nadto. Niuta Tajtelbaum nie jest pierwsza w kolejce.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę Michała Wójcika „Rywka. Śmierć ze złotym warkoczem” bezpośrednio pod tym linkiem, dzięki czemu w największym stopniu wesprzesz działalność wydawcy!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Ewelina Piątkowska
Absolwentka historii i socjologii. Interesuje się historią społeczną krajów Europy Środkowej. Zaczytuje się w powieści realistycznej i uwielbia spacery ulicami krakowskiego Kazimierza.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone