Muzealni giganci – słuszny kierunek, czy droga donikąd?

opublikowano: 2018-04-13 15:27
wolna licencja
poleć artykuł:
Muzea takie jak Muzeum II Wojny Światowej, POLIN czy Muzeum Powstania Warszawskiego stanowią z pewnością wartość dodaną w mówieniu o historii. Z drugiej jednak strony moda na duże instytucje tego typu w dużej mierze konserwuje patologie muzealnictwa w Polsce.
REKLAMA

Kiedy w 2004 roku otwierano Muzeum Powstania Warszawskiego, zachwytom nad zastosowanymi tam formami muzealnymi nie było końca. O ile dyskutowano nad treścią i przesłaniem wystawy, o tyle na ogół nie kwestionowano nowoczesności tej placówki i świeżości w sposobie prezentacji historii, tak odbiegającym od tego, z czym wówczas kojarzyły się muzea.

Muzeum Powstania Warszawskiego było bowiem instytucją, która zasadniczo zmieniała wyobrażenia o tym, jaki jest zakres działalności tego typu instytucji kultury. Nie tylko gromadziło zbiory i je prezentowało, ale prowadziło także szeroko zakrojoną działalność edukacyjną czy akcje społeczne i popularyzatorskie, a także inicjowało różne przedsięwzięcia kulturalne – koncerty, filmy. Stało się zatem instytucją totalną, która hołdowała zasadzie opowiadania o historii wszędzie, wszystkim i na wszelkie możliwe sposoby. Na tle innych placówek muzealnych ta szeroka działalność musiała wzbudzać podziw, dostrzegany także na politycznych salonach.

Po zwycięstwie Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich okazało się, że muzea mogą stanowić też istotny kapitał polityczny. Wszak to on – jeszcze jako prezydent Warszawy – stał przede wszystkim za otwarciem w 2004 roku MPW, co niewątpliwie wpłynęło na jego popularność i odbiór społeczny. Na fali chęci zbijania politycznego kapitału podejmowane były decyzje o powstaniu Muzeum Historii Polski, a później także Muzeum II Wojny Światowej czy Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Oczywiście motywacje nie deprecjonują wagi tych inicjatyw. Każda z tych placówek miała swoje głębokie uzasadnienie nie tylko polityczne, ale także kulturowe i społeczne. Wola polityczna pozwoliła im zaistnieć.

Sala Małego Powstańca w Muzeum Powstania Warszawskiego (fot. Adrian Grycuk, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska).

Moda na giganty

Ta sama moda sprawiła, że pomysłów na nowe muzealne giganty jest coraz więcej. Przeobrażenia w Muzeum II Wojny Światowej, plany Muzeum Bitwy Warszawskiej, Muzeum Żołnierzy Wyklętych, Muzeum Getta Warszawskiego, publicystyczna idea Muzeum Polokaustu to tylko kilka przykładów myślenia o muzealnictwie, jakie dziś dominuje wśród polityków. Budowanie nowych instytucji pozwala na rozgłos i manifestację chęci prowadzenia polityki silnie tożsamościowej. Inna sprawa, że większość z tych projektów zastyga na etapie idei i budowy struktur. W toku realizacji albo odchodzą do lamusa, albo do momentu otwarcia pierwszej wystawy stałej pochłaniają grube miliony złotych.

Koszt budowy Muzeum II Wojny Światowej to prawie 500 mln zł, 320 mln kosztowało stworzenie Muzeum Historii Żydów Polskich (choć warto zaznaczyć, że blisko połowę tej kwoty pozyskano od prywatnych fundatorów). Sumy te z pewnością przebije wciąż nieotwarte Muzeum Historii Polski, którego koszty budowy na ten moment szacuje się na niemal 700 mln złotych! Warto jednak podkreślić, że każde z tych muzeów tworzone było od podstaw i gigantyczną część środków pochłaniały budynki. Sama aranżacja wystaw stałych stanowiła zaledwie część tych kosztów. W przypadku POLIN było to około 145 mln, zaś Muzeum II Wojny Światowej 40 mln.

REKLAMA

Pieniądze te przekładają się oczywiście na atrakcyjność tych miejsc i rozwiązania, jakie są w nich stosowane. Potężne dekoracje, rekonstrukcje, dobór i sposób ekspozycji pamiątek historycznych – wszystko to wpływa na pozytywny odbiór, co ma przełożenie na popularność wśród zwiedzających. Rocznie Muzeum Powstania Warszawskiego odwiedza około 0,5 mln gości, POLIN zaś 350 tys.

Paradoksalnie rekordzistami nie są jednak wcale te placówki. W 2014 roku rekordzistą był Pałac w Wilanowie, który zgromadził ponad 2,6 mln zwiedzających. W zestawieniu dziesięciu najchętniej odwiedzanych muzeów w 2014 roku MPW zajęło 7. miejsce, zaś świeżo otwarte MHŻP 10. pozycję. Widać zatem, że choć nowoczesność gigantów muzealnych ma swoją moc przyciągającą, to nadal wśród turystów większą estymą cieszą się miejsca historyczne.

Gmach Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie od strony ulicy Zamenhofa (fot. Wojciech Kryński, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska).

Szara rzeczywistość

Nowe inwestycje muzealne tworzą oczywiście pewną wartość dodaną w pojmowaniu muzealnictwa. Podobnie jak Muzeum Powstania Warszawskiego są instytucjami totalnymi, w których gromadzenie zbiorów i ich prezentacja to tylko niewielka część podejmowanych działań. Takiej działalności sprzyjają budżety roczne oscylujące od 20 do 30 mln złotych. Dla władz publicznych, które poprzez swoje dotacje nadal są głównymi mecenasami tego typu instytucji kultury, takie giganty stają się wzorem prowadzenia działalności muzealnej. Sęk w tym, że rzadko które muzeum w Polsce może sobie na tak duże budżety pozwolić.

Szacuje się, że w naszym kraju istnieje około 900 muzeów, z czego zdecydowana większość to placówki samorządowe. Według GUS-u w 2015 roku samorządy opiekowały się 581 muzeami. Czy jest ich za dużo? Niekoniecznie. Według statystyk w Polsce na 100 tys. mieszkańców przypadają 2 muzea. W Chorwacji jest ich 6, na Łotwie 7, a w Szwajcarii… 14.

Koszty utrzymania polskich muzeów w 2015 roku wynosiły około 600 mln złotych, czyli średnio… około miliona na placówkę. Takich jednostek prowadzonych lub współprowadzonych przez władzę centralną było w tym czasie 62, z dotacją na poziomie 273 mln, czyli około 4 mln zł na placówkę. W muzeach państwowych procent dotacji do działalności szacowany jest na koło 71%, w muzeach samorządowych ponad 80%.

REKLAMA

Kup e-booka „Z historią na szlaku. Zabytki w Polsce, które warto zobaczyć”:

praca zbiorowa pod red. Tomasza Leszkowicza
„Z Historią na szlaku. Zabytki w Polsce, które warto zobaczyć” cz. I
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-16-7

Dostępna jest także druga część e-booka!

Rzadko które muzeum finansuje zatem swoją działalność wyłącznie ze sprzedaży biletów. Jeśli głębiej spojrzymy w strukturę finansowania większości muzeów, to łatwo zauważyć, że blisko połowę kosztów ich działalności stanowią wynagrodzenia, które – jak łatwo się domyśleć – nie należą do najwyższych, a na początku kariery muzealnej rzadko kiedy są wyższe od płacy minimalnej.

Choć od 2008 roku dotacje do działalności muzealnej sukcesywnie wzrastają, a także pojawiają się możliwości pozyskiwania zewnętrznych środków, to nadal nie przystają one do potrzeb, zwłaszcza jeśli organy prowadzące patrzą na działalność podległych im jednostek z perspektywy gigantów.** Większość muzeów w Polsce z trudem próbuje doganiać standardy związane chociażby z aranżacjami wystaw.**

Budynek Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku (fot. Jroepstorff, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe ).

Dużym wsparciem miał być dla nich ministerialny projekt „Wspieranie samorządowych instytucji kultury – opiekunów miejsc pamięci”. Problem w tym, że całościowy budżet tego projektu w 2017 roku to 3,5 mln zł, przy czym najwyższe dotacje oscylowały w okolicach 0,5 mln zł. Choć dla podmiotów, które te fundusze pozyskały, było to znaczące wsparcie, to jednak nadal daleko odbiegające od tego, co na przygotowanie wystaw mogły wydać muzealne olbrzymy. Siłą rzeczy – nawet przy dobrej woli pracowników – regionalne muzeum nie będzie w stanie zbliżyć się efektownością wystawy do tego, co prezentuje POLIN czy Muzeum II Wojny Światowej.

Obiektywnie jest to po prostu niemożliwe. A co z działalnością edukacyjną, organizacją spotkań i wydarzeń, czy też inicjowaniem działań kulturalnych? Na to pieniędzy brakuje, albo próbuje się to realizować metodami chałupniczymi. Jeśli dodamy do tego marne budżety, które instytucje mogą wydawać na promocję swoich działań, to przepaść między przeciętnym polskim muzeum, a muzealnymi gigantami jest ogromna i ciągle rośnie.

Ku przepaści

Wszystko to ma swoje wymierne konsekwencje. Raport Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów wskazuje bardzo wyraźnie problemy, z jakimi boryka się muzealnictwo w Polsce. Autorzy raportu piszą m.in. o ograniczonej aktywności z powodu braku funduszy, które muszą być wkładane w prace inwestycyjne wynikające z potrzeby modernizacji obiektów. Przy czym – jak podkreśla raport – w tym obszarze jest bardzo wiele do zrobienia.

REKLAMA

Tylko około połowa muzeów przystosowana jest do zwiedzania przez osoby z niepełnosprawnościami, ale na ogół dotyczy to jedynie możliwości wejścia do budynku. Gorzej, jeśli osoba niepełnosprawna chciałaby go zwiedzić. Tylko 35% posiada infrastrukturę wewnętrzną umożliwiającą zwiedzanie przez niepełnosprawnych. Nie najlepiej w polskim muzeum czuć się będzie też obcokrajowiec. Jedynie 25% wystaw czasowych skonstruowana jest w taki sposób, aby swobodnie mogli się z nimi zapoznać turyści zagraniczni.

Jeszcze bardziej niepokojące są wyniki pochodzące od Najwyżej Izby Kontroli, która w 2015 roku zbadała kwestię bezpieczeństwa zbiorów w muzeach samorządowych. Okazało się, że warunki panujące w ponad połowie polskich instytucji muzealnych są niewłaściwe dla bezpiecznego przechowywania eksponatów. Nie jest to li tylko konsekwencja ignorancji pracowników, ale przede wszystkim pustki w budżetach.

Osiem kamienic na Rynku Starego Miasta w Warszawie (strona Dekerta) – siedziba główna Muzeum Warszawy (domena publiczna).

Zmiana filozofii

Z jednej więc strony nowe inwestycje muzealne mają swoją wartość dodaną, kreując podejście do muzealnictwa, z drugiej jednak strony poniekąd konserwują patologie w polskim systemie muzealniczym. Nie robią oczywiście tego bezpośrednio. Wynika to raczej z podejścia władz politycznych, które wolą wydawać miliony na efektowne inwestycje, niż realnie wesprzeć to, co już istnieje. Dodatkowo bardzo często decyzje o powstaniu nowych instytucji są bardziej wynikiem emocji, niż wynikają z analizy potrzeb. Ignoruje się np. to, czy temat, którym ma się w szczególny sposób zająć konkretne muzeum, nie jest już eksploatowany przez inne.

Przykładem jest tu chociażby idea Muzeum Getta Warszawskiego. Zasadnym pytaniem jest, czy gros tematyki, która miałaby się w nim znaleźć, nie jest już omawiana przez POLIN i Muzeum Historyczne Stołecznego Miasta Warszawy, a jeśli nie, to czy de facto te właśnie placówki nie powinny się tym zająć.

Oczywiście dobrze, że na mapie polskich muzeów pojawiły się takie miejsca jak Muzeum II Wojny Światowej czy Muzeum Powstania Warszawskiego. Problem tkwi nie w ich istnieniu, ale w tym, że inwestowanie w tego typu instytucje zaczyna stanowić kwintesencję działań władzy publicznej na rzecz kultury. Kłopotliwe jest również to, że coraz częściej od małych placówek ze znacznie mniejszymi budżetami zaczyna się wymagać działalności tożsamej, albo zbliżonej do gigantów.

Dotacje na muzea co prawda rosną, rośnie także ilość osób zatrudnionych w tej branży. Ciągle jednak są to pieniądze niewystarczające do właściwego jej funkcjonowania. Skupienie się na efekciarstwie i nowych inwestycjach z pewnością tej sytuacji nie poprawi, a jedynie zwiększy frustrację środowiska, które wobec obiektywnych warunków funkcjonowania muzealnictwa w Polsce jest bezradne.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Redakcja: Paweł Czechowski

POLECAMY

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
334
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-925052-9-7
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone