Na dużym ekranie jako dziesięciolatka, w wieku 18 lat rozwódka, wdowa po 26. urodzinach
Brzydkie kaczątko zrzuca piórka
Elizabeth Taylor stała się jedną z największych gwiazd MGM, które kontrolowało niemal każdy aspekt jej życia. W 1946 roku ponownie wystąpiła jako serdeczna przyjaciółka wspaniałego psa w Odwadze Lassie, jednak typowo dziecięce role były już za nią. Liz dojrzewała, jej biust nabierał pełniejszych kształtów, a twarz – od dzieciństwa określana jako twarz starszej kobiety – jeszcze bardziej poważniała. Była jeszcze za młoda na kreacje tętniących namiętnością kochanek czy władczych i pełnych wewnętrznej siły bohaterek, jednak studio zaczęło oferować jej role o innym charakterze. Jej bohaterki z końca lat 40. to wciąż młode dziewczyny, jednak stające przed wieloma problemami okresu dojrzewania. Pierwsze miłości, zgłębianie własnej tożsamości, dylematy co do obrania życiowej drogi, a także wyzwolenie spod nadopiekuńczości rodziców stają się głównymi problemami odgrywanych przez Liz postaci, jak w filmach Cynthia (1947) czy Niesforna Julia (1948).
Podczas pracy nad ekranizacją pięknej powieści Louisy May Alcott Małe kobietki (1949), opowiadającej o rozterkach sióstr March, życie osobiste Elizabeth stało się głównym tematem prasy plotkarskiej z innego niż dotychczas powodu. Doris Kearns z działu reklamy studia MGM zaaranżowała bowiem spotkanie młodej aktorki z nadzieją amerykańskiego futbolu, wysokim i wysportowanym 23-latkiem, Glennem Davisem. Ich spotkania pod okiem przestrzegającej purytańskich zasad Sary Taylor zajmowały dziennikarzy i po raz pierwszy pozwoliły Amerykanom dostrzec, że niegdyś dziecięca gwiazdeczka staje się prawdziwą kobietą. Ich miłostki nie trwały długo. Glenn wyjechał pełnić służbę wojskową do Korei, a Liz posyłała mu coraz krótsze listy. Wkrótce na horyzoncie pojawił się kolejny pretendent do ręki panny Taylor, syn milionera William D. Pawley. Zaręczyli się, jednak jego żądania, by zrezygnowała z występów w filmach, zmusiły aktorkę do zerwania narzeczeństwa po zaledwie trzech miesiącach.
Na przełomie lat 40. i 50. Elizabeth Taylor stała się prawdziwą seksbombą. Miała za sobą pierwsze komentowane romanse, w świadomości widzów już dawno przestała być wyłącznie dobrze wychowaną przyjaciółką Lassie, a jej uroda rozkwitała na ekranie z każdym kolejnym filmem. Wkrótce w karierze Liz miał nastąpić prawdziwy przełom, któremu towarzyszyło spotkanie jednej z najważniejszych osób w jej życiu. Reżyser George Stevens kompletował akurat obsadę do dzieła Miejsce pod słońcem (1951). Film opowiadał o pochodzącym z nizin ambitnym George’u Eastmanie, który dzięki kontaktom z bogatym wujem wspina się po kolejnych szczeblach drabiny społecznej. Chłopak pragnienie życia w luksusie, nie cofnie się przed niczym, aby ratować się przed powrotem do biednego domu. Liz wcieliła się w Angelę Vickers – dziewczynę obracającą się w kręgach elity, rozpieszczoną, wierzącą jednak w siłę prawdziwej miłości. To dla niej główny bohater traci głowę.
Przejmującą rolę tragicznego antybohatera stworzył Montgomery Clift, dla którego z kolei to Liz straciła głowę. Monty był ówczesnym idolem młodych Amerykanów, bożyszczem kobiet i jednym z najwyżej cenionych hollywoodzkich aktorów. Co prawda najlepsze występy, jak w filmach Stąd do wieczności czy Skłóceni z życiem, miał dopiero przed sobą, jednak już doceniono go za role w Rzece czerwonej i Dziedziczce. Obok „wiecznie młodego” Jamesa Deana oraz cynicznego Marlona Brando Clift był jednym z pierwszych aktorów stosujących metodę Stanisławskiego, budujących kreację z wykorzystaniem własnych przeżyć i wczucia się w sytuację oraz emocje odgrywanego bohatera.
Jego spotkanie z Liz na planie Miejsca pod słońcem odmieniło losy obojga. Taylor zapałała do kolegi po fachu platoniczną miłością, a on zyskał najbliższą przyjaciółkę. Nie potrafił ułożyć sobie z nią życia z powodu wewnętrznego skonfliktowania dotykającego również sfery seksualnej. Jako biseksualista, którego mimo wszystko bardziej pociągali mężczyźni niż kobiety, nie stanowił dobrego kandydata na męża. Do tego dochodził ciągły brak wiary we własne możliwości, nieustanna presja doskonalenia, uzależnienie od leków i alkoholu. Historię jego upadku okrzyknięto „najdłuższym samobójstwem w Hollywood”. Z Liz połączyła go przyjaźń trwająca aż do przedwczesnej śmierci aktora w 1966 roku. Clift miał w zwyczaju wymyślać imiona bliskim osobom, wkrótce wynalazł więc nowy przydomek również dla Taylor. Zwracał się do niej Bessie Mae.
Gdy w przyszłości Liz wielokrotnie wychodziła za mąż, Montgomery i tak pozostawał najważniejszym gościem w jej domu. Pośredniczył w kłótniach między nią i kolejnymi mężami, a ona zaopiekowała się nim po wypadku samochodowym, przez który rysy twarzy aktora uległy całkowitej zmianie (Monty złamał w kilku miejscach szczękę, a mięśnie jego policzka zostały sparaliżowane, co utrudniało dalsze tworzenie aktorskich kreacji). Świetnie się rozumieli – gwiazda rozbawiała Monty’ego swymi sprośnymi żarcikami, które były niczym wyraz buntu przeciwko wizerunkowi wykreowanemu przez MGM i matkę, a niekiedy zachowywała się jak kochająca matka. „W niektóre noce Monty pojawiał się pod drzwiami Elizabeth pijany i nagi. Wpuszczała go, myła, wycierała ręcznikiem i kładła do łóżka” – pisze Charles Casillo, autor książki Elizabeth i Monty: The Untold Story Of Their Intimate Friendship.
Tekst jest fragmentem e-booka „Najwięksi skandaliści złotej ery Hollywood” Pauli Apanowicz. Kup e-booka TUTAJ!
Polecamy e-book Pauli Apanowicz pt. „Najwięksi skandaliści złotej ery Hollywood”:
Występowali razem jeszcze w dwóch filmach – W poszukiwaniu deszczowego drzewa (1957) oraz Nagle, ostatniego lata (1959). Taylor twierdziła, że to u boku Clifta zrozumiała, na czym polega prawdziwa gra aktorska. Obserwując naturalistyczny styl przyjaciela i jego wymagające przygotowania do roli (podczas pracy na planie Miejsca pod słońcem Montgomery spędził noc w więziennej celi, aby wczuć się w emocje odgrywanej postaci), przestała jedynie starannie wypowiadać zapisany w scenariuszu tekst i – zaglądając w głąb siebie – odkryła potencjał wielkiego talentu dramatycznego.
Od pani Hilton do pani Wilding
Mimo niespełnionej miłości z Montym Elizabeth nie musiała długo czekać, by stanąć na ślubnym kobiercu. Obrączka na palcu umożliwiłaby jej przede wszystkim wyzwolenie się spod wpływu despotycznej matki. W maju 1950 roku Liz poślubiła pierwszego męża Nicholasa Conrada Hiltona, syna cara hotelarstwa. Wykształcony, z godnym podziwu pochodzeniem, pozornie uprzejmy i bogaty, stanowił według Sary i szefów studia idealną partię dla Liz. Ich ślub był ogromnym wydarzeniem medialnym. Ceremonię zorganizowało z wielkim rozmachem MGM – małżeństwo z Hiltonem służyło bowiem wytwórni do kolejnego rozreklamowania swojej gwiazdy. Niedługo po hucznym weselu na ekrany kin wszedł Ojciec narzeczonej (1950) w reżyserii Vincente’a Minnellego, w którym Liz ponownie zachwyciła Amerykanów, tym razem prowadzona do ołtarza przez Spencera Tracy’ego, w białej koronkowej sukni zaprojektowanej przez Helen Rose, autorkę jej kreacji z prawdziwego ślubu z Nickym.
Małżeństwo przetrwało zaledwie osiem miesięcy. „Z wielkim hukiem spadłam z różowych chmur”, przyzna potem Liz. Nicky okazał się hulaką, trwoniącym fortunę na hazard, narkotyki i alkohol, w dodatku popadającym w zmienne nastroje i wyładowującym swoją frustrację na młodziutkiej żonie. Na wspólnych zdjęciach Elizabeth przybierała pokerową twarz, jednak w jej wnętrzu rozgrywała się prawdziwa tragedia. Cierpiała, czuła się samotna i pozostawała bezradna wobec znikającego co noc męża. W dodatku pod bluzkami z długim rękawem i stójką musiała ukrywać sińce, które były rezultatem jego kolejnych napadów agresji. Chudła w oczach, a jej stan zdrowia ulegał pogorszeniu z powodu długotrwałego stresu. W 1951 roku para rozwiodła się, jednak nawet najgorsza trauma nie zniechęciła Liz do instytucji małżeństwa. W przyszłości weźmie ślub jeszcze siedem razy, szukając szczęścia i prawdziwej miłości u boku „tego jedynego”.
Niedługo po pierwszym rozwodzie Elizabeth wyjechała do kraju swego dzieciństwa. W Wielkiej Brytanii pracowała nad dramatem historycznym Ivanhoe (1952). To wtedy doszło do jej ponownego spotkania z uwielbianym przez Anglików (i nie tylko) charyzmatycznym aktorem Michaelem Wildingiem. Utalentowany Brytyjczyk w poprzedniej dekadzie podbił serca publiczności, grając w duecie z Anną Neagle, występował ponadto w amerykańskich filmach Alfreda Hitchcocka – Pod znakiem Koziorożca (1949) i Trema (1950), gdzie spotykał się na ekranie kolejno z Ingrid Bergman oraz Marlene Dietrich. Liz poznała go kilka lat wcześniej, kręcąc Konspiratora (1949), jednak nie przypuszczała wówczas, że to właśnie Michael stanie się ojcem jej dwóch synów.
Ponowne spotkanie z Wildingiem w latach 50. zaowocowało drugim ślubem gwiazdy. Michael był zaprzeczeniem porywczego i sypiającego z innymi kobietami Nicholasa Hiltona. U boku drugiego męża Liz odnalazła spokój. Wilding był troskliwy, opanowany i pogodny, liczył jednak na to, że pozycja jego żony w Hollywood umożliwi mu zrobienie wielkiej kariery za oceanem. Wścibscy rozwodzili się natomiast nad dzielącą ukochanych różnicą wieku, która wynosiła niemal 20 lat. W 1953 roku na świat przyszedł ich pierwszy syn Michael Howard, a dwa lata później Christopher Edward. Jednocześnie Taylor nie opuszczała świata filmu – wystąpiła m.in. w muzycznym romansie Charlesa Vidora Rapsodia (1954) i melodramacie Richarda Brooksa Kiedy ostatni raz widziałem Paryż (1954).
W życiu Liz następowały jednak poważne zmiany. Dwudzieste urodziny miała dawno za sobą, była matką, rozwódką i ponownie żoną, a przede wszystkim gwiazdą dorastającą na oczach całej Ameryki. Artystka często rozmyślała nad swoim życiem, rozumiała własną kobiecość i stawała się coraz pewniejsza siebie. Nie potrzebowała już namiastki ojca, którą stanowił dla niej Wilding, ani kogoś, kto prowadziłby ją przez życie. Teraz to ona przejęła ster, stawiała żądania i tyranizowała ukochanego, który potulnie spuszczał głowę i wybierał milczenie jako formę obrony przed zachowaniami żony. Koniec ich małżeństwa był bliski. Michael był sfrustrowany kryzysem w swojej karierze, natomiast Liz zmęczona rutyną. Była niczym wolny ptak, szukała podniet, lubiła imprezować i poznawać nowych ludzi. W towarzystwie potrafiła obrażać męża, który nudził ją coraz bardziej. Latem 1956 roku ogłosili separację, którą oficjalnie zakończył rozwód w styczniu 1957 roku.