Nie tylko Orwell – brytyjscy intelektualiści o wojnie domowej w Hiszpanii (cz. 1)
W latach 30. XX wieku nie dostrzegano jeszcze, że wydarzenia poprzedzające wybuch wojny oznaczały faktyczną klęskę hiszpańskiego eksperymentu liberalno-demokratycznego. Republika w trakcie swego istnienia miała wielu wrogów po obu stronach sceny politycznej.
Po obu stronach barykady
Siłom zachowawczym i nacjonalistycznym reżim republikański kojarzył się, poniekąd słusznie, z szykanami stosowanymi wobec Kościoła i ludzi wierzących. Obóz zachowawczy nie był zresztą przychylnie nastawiony do samej demokracji. Konserwatyści podnosili argument, zgodnie z którym demokracja nie była zakorzeniona w iberyjskiej tradycji politycznej. Tradycjonalistyczni karliści wzięli udział w nieudanym puczu generała Sanjurio w 1932 roku. Również radykalna „Falanga” kontestowała istniejący naówczas ład polityczny. Na lewicy sytuowali się anarchiści, z definicji zwalczający obowiązujący ustrój, podczas gdy komuniści i radykalni socjaliści demokratyczną Republikę traktowali po prostu jako stan przejściowy. Wszystkie te opcje polityczne niejako jednogłośnie opowiadały się za przeprowadzeniem rewolucji, choć mogły się one różnić co do tego, jak miałaby ona w rzeczywistości wyglądać. Nawet bardziej umiarkowane, wpisujące się w nurt lewicy mieszczańskiej siły republikańskie snuły projekty bardzo radykalne, jak na hiszpańskie warunki. Zgłaszały one postulaty laicyzacji kraju, choćby przy użyciu przymusu administracyjnego, pomimo iż większość Hiszpanów wykazywała się silnym przywiązaniem do religii.
Pogodzenie sprzecznych ze sobą radykalizmów i złagodzenie występujących między nimi napięć trudno było sobie wyobrazić, a co dopiero zrealizować. W trakcie konfliktu zbrojnego zmarginalizowane zostały siły mniej radykalne w obrębie obydwu skonfliktowanych obozów, w tym centroprawicowa Hiszpańska Konfederacja Prawicy Autonomicznej (hiszp. Confederación Española de Derechas Autónomas, CEDA) i republikańskie partie mieszczańskie. Niezależnie od wyniku wojny mało prawdopodobne wydaje się, by mogła ona zakończyć się restauracją ustroju liberalno-demokratycznego. Można zaryzykować stwierdzenie, że jedyną realną alternatywą dla prawicowego autorytaryzmu, który ostatecznie zwyciężył w bratobójczych walkach, byłaby jakaś forma dyktatury proletariatu.
Nie do końca dostrzegali to Brytyjczycy, przyzwyczajeni do liberalizmu i parlamentaryzmu. To właśnie przez pryzmat własnego ustroju oceniali oni sytuację panującą w innych krajach, nie zawsze dostrzegając istniejące, niejednokrotnie dość głębokie różnice kulturowe. Tym można po części tłumaczyć fakt, że zdecydowana większość brytyjskich elit intelektualnych i literackich deklarowała poparcie dla republikanów. Liberałowie i demokraci ze Zjednoczonego Królestwa traktowali rebelię wojskową jako zamach na legalne, konstytucyjne władze Hiszpanii, co doprowadziło do masowego potępienia prawicowych powstańców. Należy też wziąć pod uwagę, iż na światopogląd wielu brytyjskich intelektualistów znaczny wpływ miały ideologie lewicowe i socjalistyczne, a nawet komunistyczne. Ich poparcie dla rządu republikańskiego było więc nierzadko motywowane względami ideologicznymi.
Błędem byłoby jednak uznać, iż wszyscy reprezentanci sfer zachowawczych popierali bunt gen. Franco. Sympatyków republiki można było bowiem znaleźć nawet w szeregach Partii Konserwatywnej. Jednoznaczne poparcie dla sił gen. Franco wyrażali przede wszystkim ludzie posiadający poglądy skrajnie konserwatywne, najczęściej zresztą motywowane silną wiarą religijną. W przeważającej większości byli to katolicy, bardzo często – konwertyci. Podkreślić należy również, że znacząca grupa intelektualistów – także tych wyznających poglądy dalekie od prawicowych – zachowała wobec obu stron zbrojnego konfliktu dystans i neutralność. Postawę taką motywowano w szczególności niedostateczną wiedzą o stosunkach panujących w Hiszpanii i wynikającą z tego niemożnością zajęcia jednoznacznego stanowiska. Podejście takie charakteryzowało się ostrożnością i niezależnością intelektualną wymagającą sporej dozy nonkonformizmu.
W walce zbrojnej toczącej się na Półwyspie Iberyjskim udział wzięło również wielu Brytyjczyków. Na ogół ich uczestnictwo motywowane było ideologicznie, choć nierzadko byli to po prostu awanturnicy i poszukiwacze przygód. Ochotnicy należący do pierwszej z wymienionych grup byli na ogół komunistami bądź socjalistami. Brytyjska Brygada Międzynarodowa była poważną siłą zbrojną i odegrała pewną rolę na froncie. Ochotników walczących po stronie narodowców było nieporównanie mniej, a rekrutowali się oni głównie spośród nielicznych sympatyków ideologii faszystowskiej oraz zwolenników konserwatyzmu katolickiego. Spośród tych ostatnich najbardziej znany był poeta Roy Campbell. Z kolei najsłynniejszym ochotnikiem walczącym po stronie republikańskiej był George Orwell, służący w trockistowskiej milicji Partii Robotniczej Zjednoczenia Marksistowskiego (hiszp. Partido Obrero de Unificación Marxista, POUM). Jego wspomnienia zawarte w pracy „W hołdzie Katalonii” przyczyniły się do obalenia wielu tez propagandy komunistycznej, na których opierała się powszechna wiedza o wojnie domowej w Hiszpanii. Orwell ukazał prawdziwe oblicze wspieranych przez Moskwę stalinistów. Należy jednak pamiętać, że krytyki komunizmu w wydaniu stalinowskim dokonywał on z pozycji radykalnie lewicowych. Ta ideologiczna perspektywa, pomimo niezależności i uczciwości autora, jest widoczna w jego pracy. Dlatego też część z propagowanych przez niego interpretacji przyczyniła się raczej do zagmatwania powszechnego odbioru iberyjskiego konfliktu, aniżeli do rozjaśnienia jego zawiłości. Takie stwierdzenie w niczym nie ujmuje jednak wadze „Hołdu dla Katalonii” ani jego demaskatorskiej wymowie. Należy przy tym zaznaczyć, że Orwell był bodaj jedynym intelektualistą brytyjskim, który swymi tezami rzeczywiście wzbogacił publiczną debatę o wojnie domowej w Hiszpanii. W tym samym czasie jego koledzy po piórze na ogół powielali schematy panujące w ich rodzimym środowisku.
Zachodnie demokracje i Watykan
Oficjalnie wszystkie mocarstwa światowe popierały zainicjowaną przez Wielką Brytanię i Francję we wrześniu 1936 roku politykę nieinterwencji w konflikt hiszpański, co znalazło odzwierciedlenie w pracach londyńskiego Komitetu Nieinterwencji. W rzeczywistości jednak ten dyplomatyczny pomysł okazał się fikcją. Republikanów popierał Związek Radziecki i – incydentalnie – Francja, zaś z nacjonalistami sympatyzowała sąsiednia Portugalia, a przede wszystkim Niemcy i Włochy.
Amerykański prezydent Franklin Delano Roosevelt miał do Republiki życzliwy stosunek, jednak ani jemu, ani jego administracji nie udało się przełamać dominującego w społeczeństwie przywiązania do izolacjonizmu. Dopiero w styczniu 1939 roku zniesiono embargo na dostawy broni do Hiszpanii, co – biorąc pod uwagę rychły upadek Republiki – było gestem bez większego znaczenia. Zniesieniu embarga silnie sprzeciwiało się związane z powstańcami lobby katolickie, którego jednym z czołowych przedstawicieli był ambasador USA w Wielkiej Brytanii Joseph Kennedy, ojciec przyszłego prezydenta.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Rząd brytyjski, kierujący się w swej polityce zagranicznej koncepcją appeasementu, zachowywał wobec konfliktu hiszpańskiego neutralność, zabiegając jednocześnie o to, by nie nabrał on charakteru międzynarodowego. Wielu konserwatystów po cichu solidaryzowało się z rebeliantami. Ciekawa wydaje się postawa Winstona Churchilla wobec Republiki. Tak charakteryzował ją Marek Jan Chodakiewicz:
Na początku [...] była jednoznacznie negatywna. Ostro występował przeciw rewolucji, choć uważał, że Anglia nie powinna się mieszać do konfliktu hiszpańskiego. Jednocześnie podkreślał swą antyniemiecką i antywłoską postawę. W 1938 roku dramatyczne wydarzenia na scenie międzynarodowej Europy zmusiły Churchilla do zmiany swojego stosunku do wojny domowej w Hiszpanii. W obliczu sukcesów Hitlera i Mussoliniego Churchill zaczął popierać walczącą przeciw nim Republikę. Taktyczny zwrot w jego polityce jest pouczający. Dowodzi on, że dla bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii Churchill był gotowy związać się z siłami, które z powodów ideologicznych potępiał.
Wśród brytyjskich konserwatystów nie brakowało też sympatyków strony narodowej, do których zaliczyć można m.in. Anthony’ego Edena czy ambasadora Zjendoczonego Królestwa w Hiszpanii Henry’ego Chiltona.
Francja, dość życzliwa Republice, traktowała powstanie gen. Franco jako zamach na demokrację parlamentarną. Ogłaszane przez władze francuskie embarga na dostawy broni okazały się pustym gestem, bowiem przez cały czas trwania konfliktu zbrojnego przez granicę przemycano do Hiszpanii broń i kominternowskich ochotników. W maju roku 1938 lewicowy rząd francuski Leona Bluma przetransportował dla strony republikańskiej trzysta sowieckich samolotów.
W trudnej sytuacji znajdowała się Stolica Apostolska. Z jednej strony musiała liczyć się z ewentualnością zwycięstwa Republiki i prowadzenia negocjacji m.in. z komunistami, z drugiej zaś strony musiała mieć na uwadze fakt, iż przeciw ludziom Franco walczyli także katoliccy Baskowie. Papież Pius XI o konflikcie hiszpańskim publicznie wypowiedział się dopiero 14 września 1936 roku. Stwierdził wtedy, że republikanie czują „zaiste szatańską nienawiść do Boga”. W grudniu 1936 roku ogłosił mordowanych księży męczennikami za wiarę oraz ostrzegł, że wydarzenia na Półwyspie Iberyjskim stanowią preludium rewolucji ogólnoeuropejskiej. Potępił też katolików walczących po stronie komunistów. Z papieskiej inicjatywy ustanowiono w wielu krajach antykomunistyczne kluby „Pro Deo”, których zadaniem miało być informowanie o przebiegu wydarzeń w Hiszpanii. Papież nie wahał się też krytykować nacjonalistów, w szczególności za rozstrzelanie szesnastu baskijskich księży i za utrzymywanie stosunków z „tymi poganami Mussolinim i Hitlerem”. 28 sierpnia 1937 roku Watykan oficjalnie uznał jednak rząd Franco. Gorąco zabiegał o to Polak – generał jezuitów ojciec Włodzimierz hrabia Ledóchowski. Kościół hiszpański od początku popierał nacjonalistów, wzywając jednak wiernych do umiarkowania. Gdy po zdobyciu prowincji Asturia falangiści wystąpili z pomysłem surowych represji, ostro przeciwstawił się temu arcybiskup Santiago. Prymas Hiszpanii Isidoro Gomá y Tomás krytykował przesadny nacjonalizm, zaś jego poprzednik kardynał Segura łajał „Falangę” za brak religijności i za konszachty z niemieckimi narodowymi socjalistami. Większość zwykłych księży uważała natomiast, że armii narodowców zawdzięczają nie tylko wolność kultu, ale nawet życie. Wojnę domową wielu duchownych traktowało więc niejednokrotnie jako swoistą krucjatę przeciw siłom zła.
Komuniści
Po stronie republikańskiej walczyło ok. 2-3 tys. obywateli sowieckich. Stalin postawił sobie za cel przede wszystkim zdobycie kontroli nad siłami zbrojnymi Republiki. Środkiem do realizacji tego celu miało być zapewnienie komunistom kluczowych stanowisk w rządzie i armii. Lidia Mularska-Andziak sugeruje, że ciągu pierwszych sześciu tygodni konfliktu Sowieci skłaniali się raczej ku poparciu polityki nieinterwencji, ograniczając się do moralnego poparcia udzielanego Republice. Moskwa nie zdecydowała się na udzielenie poparcia militarnego, choć mogło ono wówczas umożliwić legalnemu rządowi zdławienie rebelii. Stalinowi zależało jednak na podtrzymywaniu stanu napięcia w tej części Europy, dlatego też niedługo później zaopatrzył Republikę w 800 czołgów. 22 października 1936 roku Republikanie, w zamian za otrzymaną pomoc, przekazali Sowietom całą narodową rezerwę złota o wartości szacowanej według dzisiejszych cen na ponad 6 miliardów dolarów. Złoto przetransportowano do Moskwy, a jedynie niewielka jego cześć została przeznaczona na sfinansowanie uzbrojenia wojska republikańskiego.
O ochotnikach walczących po stronie republikańskiej szczegółowo, w oparciu o ustalenia historyków zachodnich pisze Chodakiewicz:
Oprócz kilku tysięcy sowieckich ekspertów, po stronie Republiki walczyło około 40 000 cudzoziemców. Największą grupę stanowili obywatele Francji – ponad 9 000. Poddanych brytyjskich przybyło prawie 2 500; tylu samo ochotników zjawiło się z USA. Z Niemiec […] przyjechało około 5 000 przyszłych żołnierzy.
Wśród ochotników pragnących wesprzeć Republikę dominowali komuniści i socjaliści, jednak nie wszyscy z nich byli ideowcami. Wśród ochotników znajdowała się „pewna ilość bezrobotnych”, a nawet zwykli poszukiwacze przygód. Najsłynniejszy z nich to Belg Nick Gillain, który wydał w późniejszym czasie pracę „Le Mercenaire” – zbiór ujętych w sposób krytyczny wspomnień jego przeżyć w Hiszpanii. W czasie II wojny światowej Gillain służył jako ochotnik w Waffen-SS. Inną kategorię rekrutów stanowili agenci rozmaitych wywiadów. Dla przykładu, Litwin Valdemaras Kupcis, aptekarz 35. Dywizji miał być szpiegiem niemieckim. Wśród ochotników byli też Ukraińcy i Rosjanie, których z ojczystych stron wygnała rewolucja. Byłych „petlurowców”, „denikinowców” czy „wranglowców” rekrutowano przez będący pod kontrolą NKWD „Związek dla Powrotu do Ojczyzny” […]. „W zamian za ochotniczą służbę po stronie republikańskiej mieli otrzymać pozwolenie na powrót do domu.” – pisze Chodakiewicz.
Już 26 lipca 1936 roku w Pradze, podczas konferencji sekcji związków zawodowych międzynarodówki komunistycznej, uchwalono pomoc dla republikańskiej Hiszpanii. Szczegóły zostały wkrótce ustalone przez agenta radzieckiego „Stefana Wiśniewskiego” podczas rozmów z reprezentacją hiszpańskich komunistów w Madrycie. Pod koniec września 1936 roku Komintern podjął decyzję o utworzeniu ochotniczych oddziałów międzynarodowych, które miały wejść w skład armii republikańskiej. Międzynarodówka Komunistyczna dysponowała znaczną liczbą cudzoziemców z przygotowaniem wojskowym, którzy zbiegli do ZSRR lub też zostali tam wyszkoleni. Przedstawicielem Kominternu na Hiszpanię został jugosłowiański komunista Josip Broz Tito, a doradcą wojskowym mianowano Karola Świerczewskiego. Na miejsce formowania i szkolenia Brygad Międzynarodowych wybrano położone w rejonie Walencji miasto Alicante, stolicę prowincji o tej samej nazwie. W skład ustanowionego przez Komintern komitetu organizacyjnego tych oddziałów weszli André Marty, Luigi Longo, Giuseppe di Vittorio i Hans Kahle. Utworzono bataliony: francuski im. Komuny Paryjskiej, niemiecko-austriacki im. Edgara André, włoski im. Giuseppe Garibaldiego oraz polski im. Jarosława Dąbrowskiego.
Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!
Z czasem kryterium narodowe zostało w praktyce zarzucone, co znacznie ułatwiło szkolenie, a także pozwoliło podkreślić internacjonalistyczny charakter Brygad. Szacuje się, że 35 tys. spośród około 40-42 tys. zagranicznych ochotników skupionych pod sztandarami Republiki walczyło właśnie w Brygadach Międzynarodowych, choć jednocześnie na froncie nie było ich nigdy więcej niż 18 tys. Do najbardziej znanych żołnierzy Brygad należeli Węgrzy: gen. Klebér i gen. Lukács, Anglik George Nathan – dowódca batalionu w 14. Brygadzie dowodzonej przez płk. Świerczewskiego oraz Niemiec Hans Beimler – komisarz batalionu im. Ernsta Thälmanna. Szczególnie złą sławą okrył się komisarz polityczny Brygad, Francuz André Marty, zwany przez przeciwników politycznych „rzeźnikiem z Albacete”. Brygady rozwiązano w październiku 1938 roku, oficjalnie z uwagi na zasadę nieinterwencji, choć nie sposób nie zauważyć związku tej decyzji ze stalinowskimi czystkami.
Niemcy i Włosi
Po stronie generała Franco opowiedziały się Włochy. Za interwencją włoską stały strategiczne plany snute przez Benito Mussoliniego w odniesieniu do basenu Morza Śródziemnego. Duce, mając nadzieję na rozszerzenie włoskiej strefy wpływów, nie chciał dopuścić do umocnienia hiszpańskich rządów lewicowych w tym regionie. Z kolei bliski Włochom przywódca III Rzeszy Adolf Hitler, popierając frankistów, dążył do odwrócenia uwagi opinii międzynarodowej od działań niemieckich w Europie Środkowej. Niemiecko-włoskie dostawy ludzi i sprzętu wojskowego zwiększyły się w listopadzie 1936 roku – Hitler wysłał wtedy do Madrytu złożony z około 100 samolotów lotniczy Legion Condor, który włączył się do walk o Madryt. W grudniu do Kadyksu przybył włoski korpus ekspedycyjny, który wykorzystano w bitwie o Malagę na przełomie stycznia i lutego kolejnego roku.
Cytowany już przeze mnie Chodakiewicz porusza w swej pracy, obok kwestii pomocy udzielonej stronie narodowej przez Niemcy i Włochy, również chyba niedostatecznie zbadany dotąd temat ochotników walczących w wojskach generała Franco:
Największy kontyngent wystawili Włosi – 60 000 żołnierzy. Niemców było około 7 000. Szczególnie ci ostatni odznaczali się wysokimi kwalifikacjami technicznymi i wojskowymi. Oddziały niemieckie i włoskie – ale tylko na początku – nie składały się ze zwykłych poborowych, a raczej z ideowych przeciwników komunizmu. […] Niemieccy i włoscy żołnierze służyli interesom własnych dyktatorów. Ich uczestnictwo w wojnie w Hiszpanii było wynikiem gry politycznej, prowadzonej przez ich państwa: faszystowskie Włochy i narodowo-socjalistyczną Trzecią Rzeszę. Ale znaleźli się też w Hiszpanii po stronie nacjonalistów ochotnicy, których obecność nie miała nic wspólnego z wielką polityką. Po stronie Franco walczyło około 20 000 Portugalczyków w szeregach Legion de Viriato. Poparli oni nacjonalistów, gdyż obawiali się, że rewolucja z Hiszpanii rozszerzy się na ich własny kraj. Ponadto, jak się wydaje, portugalskich ochotników inspirowała chęć obrony chrześcijaństwa. Z podobnego powodu zjawiła się w Hiszpanii grupa około dwustu Francuzów z chorągwi (bandera) Joanny d’Arc oraz sześciuset Irlandczyków z oddziałów Niebieskich Koszul (Blue Shirts). Irlandczykami dowodził generał Eoin O’Duffy. W ramach karlistowskiej requete walczyła kompania Białych Rosjan – doświadczonych kontrrewolucjonistów i ideowych antykomunistów. Wśród ochotników niezorganizowanych odznaczyli się walecznością Brytyjczycy. Oprócz tego, do nacjonalistów hiszpańskich dołączyły też małe grupy narodowców i narodowych radykałów z Europy Środkowej i Wschodniej. Wyróżniali się wśród nich zwłaszcza Rumuni z Legionu Świętego Michała Archanioła. Ich dwaj przywódcy – Ion Mota i Vasile Marin – polegli w styczniu 1937 roku w walkach pod Majadahonda.
Czytaj część drugą
Chcesz zawsze wiedzieć: co, gdzie, kiedy, jak i dlaczego w historii? Polecamy nasz newsletter – raz w tygodniu otrzymasz na swoją skrzynkę mailową podsumowanie artykułów, newsów i materiałów o książkach historycznych. Zapisz się za darmo!
Bibliografia:
- Authors Take Sides, [w:] Spanish Front. Writers on the Civil War, red. V. Cunningham, Oxford – New York 1986.
- Beevor A., Walka o Hiszpanię 1936-1939. Pierwsze starcie totalitaryzmów, tłum. H. Szczerkowska, Kraków 2009.
- Carroll W., Ostatnia krucjata. Hiszpania 1936, tłum. J. Oziewicz, Sadków 2007
- Chodakiewicz M.J., Zagrabiona pamięć: wojna domowa w Hiszpanii 1936-39, Warszawa 1997.
- Gola B., Ryszka F., Hiszpania, Warszawa 1999.
- Keene J., Fighting for Franco. International Volunteers in Nationalist Spain During The Spanish Civil War, 1936-39, London – New York 2001.
- Moa P., Mity wojny domowej. Hiszpania 1936-1939, tłum. A. Fijałkowska, K. Kacprzak, Warszawa 2007.
- Mularska-Andziak L., Franco, London 1994.
- Pearce J., Pisarze nawróceni. Inspiracja duchowa w epoce niewiary, tłum. R. Pucek, Warszawa 2008.
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Jakub Bakonyi