Niedzielnik Adamkiewicza: Wykład na koniec wieku
Doskonale pamiętam trwogę, w jaką wpadł świat na przełomie XX i XXI wieku. Nie wiedzieć czemu panika typowa dla czasu przejścia zapanowała w świecie na rok przed faktycznym początkiem kolejnego stulecia i milenium. Na wyobraźnie bardziej działało przeskoczenie z 1999 roku na 2000, niż matematyczne otwarcie nowego wieku w 2001 roku. Co wtedy budziło nastrój trwogi? Obok złowieszczych wróżb Nostradamusa – tych prawdziwych i zupełnie wymyślonych – niepokój w serca wlewała obawa, że sprzęty elektroniczne nie wytrzymają zmiany jedynki na dwójkę, pogubią się w liczeniu, zwariują w natłoku zer, a w ostateczności odmówią posłuszeństwa, zamilkną na wieki i w jednej chwili zamienią świat w ciemną pustynię bez prądu, wody i transmisji z Sylwestra.
Jakie były to miałkie i nieistotne strachy, jeśli uświadomimy sobie, że w 2001 roku płacenie kartą lub komórką było śpiewem przyszłości, barierą w odbiorze Internetu było odebranie stacjonarnego telefonu, a słowo biedronka nadal bardziej kojarzyła się z przyjaznym owadem niż siecią sklepów. Dziś awaria systemów informatycznych dotknęłaby nas o wiele bardziej, acz i tak nie byłaby na pierwszych stronach gazet, bo te zajmują tematy bardziej ważkie. Koniec wieków sprzed dwóch dekad miał zatem wymiar czysto symboliczny, pokazujący jak historii ludzkości trudno zapisać się w prostą systematykę liczb. Procesy historyczne za nic mają systemy wyliczania czasu.
Poczucie przejrzałego końca przyszło 20 lat po milenijnej trwodze. Widać to zarówno w życiu politycznym, ekonomii, a także w procesach społecznych. Świat pogrąża się w chaosie, broniąc tego co wydaje się być bezpiecznym status quo, a jednocześnie chcąc w bólach urodzić coś zupełnie nowego. To wrzenie rzeczywistości doskonale w swojej mowie noblowskiej opisała wczoraj Olga Tokarczuk. Łagodny tytuł mówiący o cichym narratorze krył w sobie kasandryczną wizję świata, który zapada się pod ciężarem problemów, rozmienia się na drobne, jest sumą zawiedzionych oczekiwań. Z chirurgiczną precyzją i stoickim spokojem nasza noblistka rozrywała kolejne ropiejące rany.
„Cichy narrator” jest czymś więcej niż tylko okolicznościowym wystąpieniem. Jest literacką diagnozą współczesności, odczytaniem znaków czasu, wieszczących, że być może żyjemy w czasach samouświadomionego przełomu. Tokarczuk osadza nas w melancholijnym, a jednocześnie budzącym strach momencie oczekiwania na coś nowego, przy jednoczesnym mocnym trwaniu w tym, co stare i obumierające, w tęsknocie za rzeczywistością lepszą niż ta zastana. Istotę kryzysu postrzega w trzech wymiarach zawodu tym, co dotychczas konstytuowało świat. Pierwszym jest indywidualizm, który zawiódł prowadząc do alienacji, egoizmu oraz nieograniczonego i destrukcyjnego współzawodnictwa. Drugim jest postęp technologiczny, który tworząc pozory zbliżenia i zmniejszenia świata do globalnej wioski, pozostawia nas w obcości, problemy czyniąc dalekimi i teatralnymi. Wreszcie trzeci wymiar to brak języka, który wymyśliłby nowe i pozwolił na wkroczenie na teren jeszcze niepoznany.
W tekście pobrzmiewa to, co tak symboliczne dla czasów, w którym przyszło nam żyć – poczucie, że wszystko co dotychczas wyszło z ludzkiego umysłu zdążyło nas już zawieść i zdradzić. Liberalizm nie stał się receptą na lepsze życie, konserwatyzm zbyt często przykrywał patologie, nacjonalizm stał się nierozumną barierą niewytrzymującą starcia z naturalnymi procesami społecznymi, eksperyment komunizmu zakończył się farsą i absolutyzmem pudrowanym mieszanką wykadrowanych zgrabnie słów. Koniec historii nie jest tryumfem, ale smutną konstatacją, że najtęższym budowniczym naszego świata bliżej do facetów z piosenki Młynarskiego, których rytm życia wyznacza refleksja nad tym, cóż to jeszcze jest do spieprzenia.
Noblistka pozostawia oczywiście nadzieję w postaci tytułowej czułości oraz nieugiętej wiary w potęgę słowa. Nie definiuje jednak tych pojęć bliżej, otwiera dopiero nowe ścieżki, które kolejne pokolenia mogą wypełnić treścią. Jak akuszerka pomaga nam urodzić w nas świadomość życia na wulkanie przełomu. Jeśli za X lat historycy będą pytali, czy ludzie zdawali sobie sprawę, że wchodzą w nową epokę, tekst Tokarczuk będzie tego najlepszym dowodem.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.