Nieudany zamach na Lenina

opublikowano: 2018-05-30, 18:00 — aktualizowano: 2023-08-30, 10:00
wszelkie prawa zastrzeżone
Moskiewskie Zakłady Michelsona w końcu sierpnia 1918 roku stały się areną dramatycznych wydarzeń. Fanny Kapłan oddała kilka strzałów w kierunku Lenina. Czy mogła zmienić dzieje świata?
reklama

Tuż po godzinie dziesiątej rano 30 sierpnia 1918 roku Moisiej Uricki, szef piotrogrodzkiej Czeka, opuszczał swoje biuro w Komisariacie Spraw Wewnętrznych przy placu Pałacowym. Kiedy dotarł do podestu przed budynkiem i właśnie miał wsiąść do samochodu, rozległ się strzał. Uricki padł na ziemię w kałuży krwi. „Dziura po kuli była tam, gdzie było jego lewe oko”, stwierdził jeden ze świadków. Nastąpiła wymiana ognia między ochroniarzami Urickiego i młodym człowiekiem ubranym w wojskowy mundur kadecki, ale udało mu się uciec na rowerze. Tymczasem Urickiego przewieziono pośpiesznie do najbliższego szpitala, gdzie zmarł kilka minut po przybyciu.

Lenin przemawiający w marcu 1919 roku (fot. G. P. Goldstein, domena publiczna).

Lenin dowiedział się o zabójstwie godzinę później. Lubił Urickiego, bolszewika o długim stażu, biorącego udział w kluczowym spotkaniu w październiku poprzedniego roku, na którym postanowiono przeprowadzić przewrót bolszewicki. Stwierdził, że ta strata będzie poważnym ciosem dla rewolucji. Bezpośrednią reakcją na to miało być zaostrzenie środków bezpieczeństwa przez Czeka i Czerwoną Gwardię przy budynkach rządowych i siedzibach partii komunistycznej. W południe Lenin miał krótkie spotkanie z siostrą Marią, która błagała go, żeby nie opuszczał Kremla tego dnia. Odpowiedział, że ma przemówienie zaplanowane na później w fabryce Michelsona i chce się z tego wywiązać. Podczas obiadu odbył krótkie spotkanie z Bucharinem, który również stwierdził, że głupotą byłoby jechać gdziekolwiek tego dnia w Moskwie, i doradził mu pozostanie na Kremlu.

Lenin miał cały stos korespondencji do załatwienia – w tym telegram, który wysłał do Trockiego do Swijażska w Tatarstanie, na jednym z frontów wojny domowej szalejącej na wielkich obszarach Rosji. Lenin napisał do niego, że musi użyć „skrajnych środków” przeciwko żołnierzom, którzy okazywali brak chęci i „siły” na polu bitwy. „Należy im powiedzieć, że od teraz stosujemy model rewolucji francuskiej (...) i będą stawiani przed sądem, a nawet rozstrzeliwani”.

reklama

O siedemnastej pojechał do fabryki i przemawiał około trzydziestu pięciu minut. Było to typowe wystąpienie. „Rewolucji nie przeprowadziliśmy po to, żeby właściciele ziemscy mogli wrócić do swoich majątków – stwierdził. – Te pasożyty, które wysysają krew ludu od tak dawna, muszą wiedzieć, że ani wolność, ani równość nie oddadzą im utraconego bogactwa, które trafi bezpiecznie w ręce robotników. Wszędzie, gdzie rządzi burżuazja, nie daje nic trudzącym się masom. (...) Weźmy Amerykę (...) najbardziej wolny kraj, jak mówią. Mają tam demokratyczną republikę. I z jakim rezultatem? Garstka milionerów i miliarderów bezczelnie panuje, a cały naród znajduje się w okowach. Wszędzie, gdzie rządzą tak zwani demokraci, znajdziecie zwykłe, proste złodziejstwo. Nasze rozwiązanie jest lepsze. Mamy tylko jeden wybór: zwycięstwo albo śmierć”. Aplauz był entuzjastyczny i Lenin uśmiechał się, kiedy machał na pożegnanie.

Bolszewik (aut. Boris Kustodijew, domena publiczna).

Pomaszerował do wyjścia, gdzie czekał na niego samochód, i zatrzymał się na chwilę, żeby porozmawiać z grupą kobiet, które uprzejmie zapytał o problemy z zaopatrzeniem w żywność. Nagle dały się słyszeć trzy suche wystrzały. Tłum zebrany wokół bramy fabrycznej się rozbiegł. Lenin leżał na ziemi, krew przesiąkała przez jego białą koszulę i ciemną marynarkę. Jego kierowca i ochroniarz Stiepan Gil pochylił się nad nim, żeby zobaczyć, czy nadal oddycha. Oczy Lenina otworzyły się – był przytomny. Ktoś z komitetu fabrycznego podbiegł do Gila i zdał sobie sprawę, że ranny to Lenin. Powiedział Gilowi: „Musicie zabrać go do najbliższego szpitala. To niedaleko”. Ale Gil stwierdził: „Nie, zabieram go do domu”. Lenin musiał to usłyszeć, bo wyszeptał: „Do domu, do domu”. Dwóch mężczyzn zaniosło go do samochodu, a Gil popędził z karkołomną prędkością przez moskiewskie ulice na Kreml.

Kiedy przybyli, Lenin nie chciał, żeby mu pomagać. Włożył sam marynarkę i wspiął się na drugie piętro po schodach do swojego mieszkania. Jego siostra Maria otworzyła drzwi w stanie wzburzenia. Lenin krwawił obficie, wyglądał na strasznie zbolałego, ale powiedział: „Postrzelono mnie i jestem lekko ranny, tylko w ramię”.

Nie było pod ręką wykwalifikowanego chirurga, ale szybko znaleziono na Kremlu dwie osoby z medycznym wykształceniem, zaledwie kilka metrów od mieszkania Lenina. Wiera Wieliczkina, żona Boncza-Brujewicza, i Wiera Krestińska, która wyszła za mąż za wyższego aparatczyka partyjnego Nikołaja Krestińskiego, zbadały Lenina i zaopiekowały się nim do przybycia chirurgów. Wieliczkina dała mu zastrzyk z morfiny. Nadia była wciąż w swoim biurze w Komisariacie Oświecenia Publicznego, gdzie wysłano samochód, żeby przywiózł ją z powrotem na Kreml.

reklama
Włodzimierz Iljicz Lenin (1870-1924), zdjęcie wykonane ok. 1916 r. w Szwajcarii.

W ciągu godziny profesorowie Władimir Rozanow i Władimir Minc, wybitni specjaliści, oczyścili jego rany. Stwierdzili, że jedna z kul przeszła mu, przebiwszy płuco, przez szyję z lewej strony na prawą, mijając aortę o ułamek centymetra, i utknęła nad obojczykiem. Drugą kulę znaleziono w lewym ramieniu. Trzeci strzał, nie czyniąc szkód, przedziurawił marynarkę Lenina. Pierwsza rana była najpoważniejsza, ponieważ utrudniała oddychanie. Chirurdzy zażądali butli z tlenem, gazy, bandaży, fartuchów i innego sprzętu, którego nie można było znaleźć nigdzie na Kremlu. Oficjele musieli pobiec i przynieść potrzebne rzeczy z apteki na głównej ulicy handlowej Moskwy, Twerskiej, która znajduje się w pobliżu Kremla. Chirurdzy postanowili pozostawić kule w ciele Lenina.

Kiedy Nadia wróciła do domu, najpierw natknęła się na Swierdłowa, który wyglądał na zmartwionego i poważnego. Powiedział jedynie: „Robimy przygotowania dla Iljicza”. Pomyślała, że znaczy to, iż Lenin umiera, i kiedy dotarła do sypialni, która przypominała teraz salę operacyjną, była pogrążona w smutku.

Tekst jest fragmentem książki Victora Sebestyena „Lenin. Dyktator”:

Victor Sebestyen
„Lenin. Dyktator”
cena:
79,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
Lenin the Dictator. An Intimate Portrait.
Tłumaczenie:
Sebastian Szymański
Okładka:
twarda
Liczba stron:
624
Format:
165 mm x 240 mm
ISBN:
978-83-8123-261-6

Ramiona Lenina spoczywały na wyciągu, a on sam wciąż był świadomy i mógł zobaczyć, jak poważne są jego obrażenia. „Czy koniec jest bliski? – zapytał Rozanowa. – Jeśli tak, powiedzcie mi wprost, żebym nie zostawił spraw niezałatwionych”. Chirurdzy zapewnili go, że rany nie są śmiertelne. Ale on nie wydawał się przekonany. Kiedy zobaczył Nadię, popatrzył na nią przez kilka sekund w milczeniu, a potem powiedział: „Przyszłaś. Musisz być zmęczona. Idź się położyć”. Nadia stwierdziła później: „Słowa, które wypowiedział, nie miały znaczenia (...) jego oczy mówiły coś innego: «To koniec». Wyszłam z pokoju, żeby go nie denerwować”.

Pierwszą osobą, po którą posłał po Nadii, była Inessa. Wzięła ze sobą swoją najmłodszą córkę Warwarę, wówczas szesnastoletnią. Nadia zabrała dziewczynę, żeby pokazać jej Kreml, a później rodzinne fotografie, „zostawiając jej matkę samą z Leninem na długi czas”, jak twierdziła jedna z pozostałych kremlowskich żon. Natychmiast po wizycie Inessa napisała do swojej najstarszej córki, Inny, datując kartkę „z mojego łóżka w środku nocy”. Wyjaśniała, że kreśli słowa w pośpiechu i w stanie wzburzenia i że próba morderstwa oraz otarcie się o śmierć ponownie ich zjednoczyły i „jeszcze ściślej (...) ze sobą związały”,.

reklama
Stalin i Lenin, marzec 1919 (domena publiczna)

Podejrzaną ujęto natychmiast. Robotnicy z fabryki Michelsona zatrzymali ją na miejscu strzelaniny, dopóki funkcjonariusze Czeka nie przyjechali i jej nie aresztowali. Była to Fanny Kapłan (urodzona jako Fania Jefimowna Rojtman), dwudziestoośmiolatka, córka nauczyciela z prowincji wołyńskiej. Zaangażowała się w radykalną politykę już jako nastolatka, najpierw przyłączając się do grupy anarchistycznej; została aresztowana w 1906 roku za próbę zabójstwa carskiego urzędnika. Podczas próby zamachu została ranna od wybuchu bomby własnej roboty i skazana na bezterminową katorgę. Wysłano ją najpierw do ciężkiego więzienia w Malcewie, gdzie często była publicznie chłostana (rutynowa kara w tym czasie), a następnie do Orła w centralnej Rosji i wreszcie do osławionego obozu w kopalni srebra Akatua na Syberii, gdzie warunki były tak surowe, że setki więźniów tam zmarły. Kapłan nabawiła się tam poważnych problemów ze wzrokiem i częściowo oślepła na jedno oko. Została zwolniona po rewolucji lutowej i wyjechała na Krym. W tym czasie zerwała już z anarchistami i przyłączyła się do eserowców. Po jedenastu latach w więzieniu była równie oddana i fanatyczna jak w dniu, w którym została aresztowana jako osiemnastolatka.

Kapłan musiała wiedzieć, co ją czeka, kiedy ją aresztowano. Przez krótki czas trzymano ją na Łubiance w tej samej celi co agenta wywiadu brytyjskiego Roberta Bruce’a Lockharta, którego Czeka zatrzymała jako podejrzanego (niesłusznie) o zaangażowanie w spisek, i dwóch innych brytyjskich szpiegów. Lockhart widział, jak strażnicy wpychają ją do celi. „Była ubrana na czarno. Miała czarne włosy, jej oczy utkwione nieruchomo w jednym miejscu otoczone były wielkimi ciemnymi obwódkami. Jej twarz była bezbarwna. Mogła być w każdym wieku od 20 do 35 lat. Wątpliwe, czy bolszewicy mieli nadzieję, że poda nam sygnał rozpoznawczy. Jej opanowanie było nienaturalne. Podeszła do okna i oparłszy podbródek na dłoni, patrzyła w światło dnia. I tam pozostała, bez ruchu, niema, na pozór pogodzona ze swoim losem, dopóki (...) wartownicy nie przyszli, żeby ją zabrać”.

reklama
Lenin przemawia, z prawej strony trybuny stoi Trocki, 5 maja 1920 (domena publiczna)

Po kilku godzinach przeniesiono ją do innej celi, a dwa dni później zabrano na Kreml i umieszczono w izolatce w pomieszczeniu bezpośrednio pod gabinetem Swierdłowa. Przesłuchiwało ją wielokrotnie dwóch zastępców szefa Czeka, Jakow Peters i Nikołaj Skrypnik, komisarz sprawiedliwości Dmitrij Kurski i przewodniczący moskiewskiego Trybunału Rewolucyjnego Stanisław Diakanow. Mężczyźni byli przekonani, że należała do rozleglejszej konspiracji eserowców, których próbę przewrotu udaremniono zaledwie kilka tygodni wcześniej. Ale Kapłan nigdy się nie załamała i przez cały czas utrzymywała, że działała na własną rękę, co – jak się wydaje – potwierdzają najlepsze dowody. Z całkowitym spokojem wielokrotnie im powtarzała: „Nie należę do żadnej partii”.

„Dlaczego strzelaliście do towarzysza Lenina?”

„Uważam go za zdrajcę. Im dłużej żyje, tym bardziej oddala się od idei socjalizmu. Od dziesiątków lat”.

„Kto wysłał was, żebyście popełnili tę zbrodnię?”

„Próbowałam to zrobić na własną rękę”.

Zapytali ją o jej związki z eserowcami i kazali podać nazwiska innych członków partii, które znała. Stwierdziła, że zetknęła się z wieloma z nich, kiedy siedziała w więzieniu, ale nikt nie ma nic wspólnego z podjętą przez nią próbą zamordowania Lenina.

„Jakie są wasze odczucia w związku z rewolucją październikową?”

„Byłam w Charkowie, w szpitalu, kiedy do niej doszło. Nie podobała mi się. Postrzegam ją negatywnie. Byłam za Zgromadzeniem Konstytucyjnym i nadal jestem”.

„Dlaczego więc strzelaliście do Lenina? Kto was wysłał, żebyście to zrobili?”

„Sama podjęłam decyzję, żeby zastrzelić Lenina. To ja do niego strzelałam. Postanowiłam to (...) [zrobić] jeszcze w lutym. Pomysł dojrzał w moim umyśle w Symferopolu [na Krymie] i od tego czasu przygotowywałam się do tego”.

Wiele osób przez całe dekady miało wątpliwości, czy ta próba zabójstwa była dziełem pojedynczej osoby, zwłaszcza o tak słabym wzroku jak Kapłan. Według pewnych teorii musiała być jeszcze inna kobieta strzelec z eserowskiej drużyny zabójców w okolicy – nie na „trawiastym pagórku”, tylko czająca się w pobliżu bramy fabryki Michelsona, która niepostrzeżenie zbliżyła się do Lenina. Kapłan wzięła winę na siebie, podczas gdy prawdziwa zabójczyni uciekła. Inni twierdzą, że Czeka wiedziała, iż strzelał ktoś inny, ale chętnie zrobiła z Kapłan kozła ofiarnego jako preludium do poważnego zaostrzenia terroru wobec opozycji. Nie wypłynęły jednak żadne twarde dowody, że ktokolwiek inny był zamieszany w ten zamach, a rewolwer Browning, którego użyła Kapłan, znaleziono na miejscu przestępstwa – oddano z niego trzy strzały. Pewien awanturnik z szeregów eserowców twierdził, że prawdziwą sprawczynią była inna „terrorystka” o nazwisku Lidia Konoplewa, ale nigdy jej nie odnaleziono ani nie ma dowodów, że była w pobliżu miejsca przestępstwa. Kapłan rzeczywiście miała bliskie związki z eserowcami, ale nie należała do żadnej terrorystycznej „komórki bojowej”.

reklama
Demonstracja robotnicza w Piotrogrodzie w czasie rewolucji lutowej, marzec 1917 roku (domena publiczna).

Lenin przywykł, że do niego strzelano. W Piotrogrodzie w Nowy Rok przeżył pewien incydent, a w Moskwie na ulicach szalała przemoc. Prawo i porządek niemal uległy załamaniu. Zaledwie trzy tygodnie wcześniej w stronę samochodu Lenina oddano trzy razy strzały jednego dnia. Rankiem grupa młodych – którzy okazali się bolszewikami – strzeliła z bocznej ulicy. Lenin wysiadł z auta i rzucił w ich stronę: „Nie możecie po prostu strzelać na oślep do ludzi zza rogu, kiedy nie widzicie, do kogo strzelacie”. Po południu jego samochód został zatrzymany na nieoficjalnej blokadzie drogowej przez uzbrojonych robotników, którzy oddali strzały w powietrze, żądając okazania dokumentów, i nie wierzyli, że jest t y m Leninem. Przepuścili go, ale zostali później aresztowani. Wieczorem znów strzelił do niego zza rogu niedaleko Kremla niezidentyfikowany mężczyzna, który chybił.

reklama

Nie były to zamachy na jego życie, po prostu normalny dzień w śródmieściu Moskwy latem 1918 roku. Incydent z Kapłan był inny – był to bezpośredni atak na Lenina i na reżim.

Późnym wieczorem 3 września dowódca straży kremlowskiej Paweł Małkow został wezwany na Łubiankę i poinformowany przez jednego z zastępców Dzierżyńskiego, Warłama Awanesowa, że postanowiono skazać Kapłan na śmierć i że to on, Małkow, ma wykonać rozkaz. „Stracenie jakiejkolwiek istoty ludzkiej, zwłaszcza kobiety, nie było łatwą rzeczą. To poważna odpowiedzialność. Ale nigdy nie rozkazano mi wykonać więcej takich wyroków – oświadczył później. – Zapytałem Awanesowa: «Kiedy?», a on odpowiedział: «Dziś, natychmiast». Nikt nie zakomunikował Kapłan wyroku śmierci. Został on należycie wykonany i to właśnie ja to zrobiłem”. Krótko przed egzekucją kazano mu zameldować się u Swierdłowa, który omówił z nim szczegóły. Małkow dostał instrukcje, żeby strzelić Kapłan z tyłu w kark – klasyczna metoda bolszewików – w garażu, na jednym z dziedzińców Kremla, przy włączonym silniku samochodu, żeby stłumić strzał, „a jej szczątki muszą zostać zniszczone bez śladu” – rozkazał Swierdłow. Została zastrzelona o czwartej rano 4 września. Świadkiem egzekucji była jedna osoba – nieco dziwny wybór jak na urzędników Czeka: „proletariacki poeta” Demian Biednyj, jak stwierdził Swierdłow, dla celów „rewolucyjnej inspiracji”.

Obrady Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich (domena publiczna).

Lenin nie wtrącał się w tę decyzję. Małkow sporządził opis egzekucji niemal czterdzieści lat później. „Krążyła czarująca bajka, że Kapłan miała rzekomo zachować życie i że w ostatniej minucie Włodzimierz Iljicz poprosił o darowanie jej życia. Są opowieści tak zwanych świadków, że widziano ją w obozie na Wyspach Sołowieckich albo na Kołymie w 1932 albo 1938 roku, co miało pokazać, że Lenin był sympatycznym gościem, który wspaniałomyślnie wybaczał swoim wrogom ich złe postępki. Jednak nikt nie anulował wyroku śmierci wydanego na Kapłan. To nic więcej jak tylko opowieści”.

Do czasu stracenia Kapłan bolszewicy rozpoczęli orgię kierowanej zemstą przemocy we wszystkich dużych miastach i miasteczkach Rosji – czerwony terror na ogromną skalę. Po Moskwie i Piotrogrodzie natychmiast rozeszły się plotki, że Lenin nie żyje, i na kilka dni ludzie reżimu wpadli w panikę. Lekarze co trzy godziny wydawali biuletyny dotyczące zdrowia przywódcy rewolucji, ale choć były one zgodne z prawdą, powszechnie im nie wierzono. Doktor Rozanow stwierdził, że Włodzimierz Iljicz miał szczęście. „Gdyby kula trafiła o milimetr w bok, już by nie żył”. Lenin miał silne krwawienie do klatki piersiowej i było ryzyko, że wda się infekcja, ale powoli zdrowiał. Pięciu lekarz opiekowało się nim na okrągło i po dwóch dniach ogłoszono, że niebezpieczeństwo minęło.

reklama

Tekst jest fragmentem książki Victora Sebestyena „Lenin. Dyktator”:

Victor Sebestyen
„Lenin. Dyktator”
cena:
79,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
Lenin the Dictator. An Intimate Portrait.
Tłumaczenie:
Sebastian Szymański
Okładka:
twarda
Liczba stron:
624
Format:
165 mm x 240 mm
ISBN:
978-83-8123-261-6

Ale już znacznie wcześniej komunistyczni bossowie rozpoczęli serię brutalnych represji. Trzydziestego sierpnia, o godzinie dwudziestej trzeciej, zaraz po tym, jak Kapłan strzelała do Lenina, Swierdłow napisał dekret ostrzegający oponentów, co się stanie: „Kilka godzin temu na życie Towarzysza Lenina dokonano podstępnego zamachu. Klasa robotnicza odpowie na zamachy na życie jej przywódców jeszcze większym zwarciem sił i bezlitosnym masowym terrorem przeciwko wszystkim wrogom rewolucji”.

Czeka spuszczono z łańcucha. W Piotrogrodzie pięciuset więźniów – Zinowjew nazwał ich zakładnikami – zostało natychmiast „straconych w rezultacie terroru ogłoszonego po morderczym zamachu na Włodzimierza Iljicza i zabicie Urickiego”. W następnym miesiącu przyszła kolej na trzystu następnych. Byłych carskich urzędników i eserowców rozstrzeliwano publicznie. W Niżnym Nowogrodzie czterdzieści jeden osób stracono po południu po zamachu na Lenina. Ich nazwiska zostały opublikowane, a lokalna Czeka ostrzegła, że „na każde morderstwo komunisty albo próbę takiego morderstwa odpowiemy rozstrzelaniem burżuazyjnych zakładników”. W Kronsztadzie marynarze przetrzymywali około czterystu więźniów od kilku miesięcy. Następnego ranka nie było już nikogo: wszyscy zostali zabici.

Lenin bez zarostu i w ubraniu robotniczym w czasie ukrywania się w 1917 roku (domena publiczna).

To samo działo się w całym kraju. Swierdłow, pełniący teraz obowiązki szefa rządu, dostawał nieustannie wiadomości od komisarzy, których wysłano na prowincję. Stalin, który w Carycynie nadzorował wojnę z kułakami, zatelegrafował do Moskwy dwa dni po próbie zabójstwa, donosząc o dziesiątkach aresztowań i egzekucji: „Dowiedziawszy się o podstępnym zamachu kapitalistycznych najemników na życie największego rewolucjonisty, przywódcy proletariatu (...) odpowiedzieliśmy na ten nikczemny atak zorganizowaniem systematycznego masowego terroru przeciwko burżuazji i jej agentom”. Łącznie wydano 6185 wyroków śmierci w ciągu dwóch miesięcy po postrzeleniu Lenina. Jest jednak prawdopodobne, że zabito znacznie więcej ludzi. „Musimy raz na zawsze położyć kres papistyczno-kwakrowskiej gadaninie o świętości ludzkiego życia” – powiedział Trocki, usprawiedliwiając terror. Od teraz praktycznie nic nie ograniczało działalności Czeka. Uzyskała gwarancje, że właściwie może robić to, co zechce. W kabarecie w Moskwie grupa czekistów niebędących na służbie oglądała występ Bim-Bom, duetu komików cyrkowych, który był bardzo popularny od przełomu wieków, a prezentował mieszkankę slapstickowej farsy z satyrą polityczną. Na ich występy chodziła cała Moskwa, od zamożnych obywateli po robotników. W pewnym momencie czekiści, którzy byli już pijani, weszli na scenę i zaczęli zastraszać komików za ich kontrrewolucyjny i obraźliwy występ. Publiczność myślała, że wszystko to było częścią numeru – dopóki jeden z czekistów nie wyciągnął rewolweru i nie zastrzelił klowna występującego pod pseudonimem Bom. Incydent wywołał protesty; zastępca szefa Czeka Jakow Peters przeprowadził śledztwo, ale nie poczynił żadnych kroków przeciwko zabójcom, którzy – jak stwierdził – jedynie okazali nieco za wiele gorliwej czujności rewolucyjnej.

reklama

Próba zamordowania Lenina stanowiła początek kultu Lenina, przesadnego wychwalania i na wpół religijnego ubóstwienia przywódców w świecie komunistycznym w następnych dekadach, doprowadzonego później do doskonałości przez Stalina, Mao Zedonga i Kim Ir Sena. Trzy dni po zamachu Zinowjew wygłosił absurdalną przemowę, która nadała ton stosunkowi do Lenina: „Lenin jest największym przywódcą, jakiego kiedykolwiek znała ludzkość, apostołem rewolucji socjalistycznej” – rozpływał się. Rzekomo ateista, porównał Lenina do Jezusa Chrystusa i stwierdził, że był „przywódcą z Bożej Łaski”, jak duchowni prawosławni określali carów. Trocki wybiegł przed szereg i w Radzie Moskiewskiej nazwał Lenina „największą istotą ludzką naszej rewolucyjnej epoki, naszego nowego wieku (...) Utrata Lenina byłaby katastrofalna dla rewolucji”. Ukazywały się specjalne wydania gazet pełne fantastycznych materiałów o bohaterstwie i osobowości Lenina. Wtedy to po raz pierwszy prasa radziecka pisała o nim obszerniej.

reklama
Lipiec 1917 roku, wojsko tłumi demonstracje na Newskim Prospekcie w Piotrogrodzie (domena publiczna).

Lenin wyzdrowiał i po trzech tygodniach zasiadł z powrotem przy swoim biurku. Od czasu do czasu ćwiczył i przechadzał się po okolicach Kremla z lewą ręką na temblaku. Wbrew jego wyraźnym rozkazom został nakręcony film przez ekipę zorganizowaną przez Boncza-Brujewicza. Po Moskwie nadal krążyły plotki, że został zabity i pogrzebany; Boncz-Brujewicz i Swierdłow chcieli dowieść, że żyje. „Czy to kamerę widziałem na dachu? – zapytał pewnego dnia Lenin. – Sądziłem, że powiedzieliście mi, iż nie będzie zdjęć?” „Tak, Włodzimierzu Iljiczu – przyznał Boncz-Brujewicz – filmują. To jedyny sposób, żebyśmy mog­li dowieść, że jesteście wciąż z nami. To bardzo nam pomoże”. Lenin przez chwilę był wściekły, ale się uspokoił. „No, pewnie macie rację, ale nadal mi się to nie podoba”. Na nalegania ze strony Stalina środki bezpieczeństwa zostały potrojone i kiedy Lenin opuszczał Kreml, trzy identyczne samochody wyjeżdżały przez bramy w tym samym czasie, żeby żaden potencjalny zamachowiec nie wiedział, który z pojazdów wiózł Lenina.

Leonid Krasin, jeden z najstarszych towarzyszy Lenina, napisał trafnie do swojej żony 7 września: „Tak się składa, iż próba zabicia Lenina uczyniła go znacznie popularniejszym, niż był dotychczas. Słyszy się (...) ludzi, których nie można posądzać o jakiekolwiek sympatie do bolszewików, jak mówią, że to byłaby katastrofa, gdyby zmarł od ran, jeśli w ogóle byłoby do pomyślenia, że mógłby. I mają rację (...) Pośród całego tego chaosu i zamętu jest on kręgosłupem nowego ciała politycznego, najważniejszą podporą, na której wszystko spoczywa”. Wiele osób, które mogły go nienawidzić, wypowiadało się w podobnym tonie.

Tekst jest fragmentem książki Victora Sebestyena „Lenin. Dyktator”:

Victor Sebestyen
„Lenin. Dyktator”
cena:
79,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
Lenin the Dictator. An Intimate Portrait.
Tłumaczenie:
Sebastian Szymański
Okładka:
twarda
Liczba stron:
624
Format:
165 mm x 240 mm
ISBN:
978-83-8123-261-6
reklama
Komentarze
o autorze
Victor Sebestyen
Brytyjski dziennikarz pochodzenia węgierskiego. Pracował m.in. dla "London Evening Standard", "The Times", "Daily Mail" i "Newsweeka". Jako zagraniczny korespondent opisywał upadek komunizmu i wojnę w Jugosławii. Jest autorem książki poświęconej węgierskiemu powstaniu 1956 r. i upadkowi sowieckiego imperium w 1989 r.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone