Nigel Cawthorne – „Czołgi w natarciu. Historia niemieckiej broni pancernej” – recenzja i ocena

opublikowano: 2009-07-15 17:50
wolna licencja
poleć artykuł:
Słowo _Blitzkrieg_ nierozerwalnie jest kojarzone z pojęciem „czołg”. To dzięki tym opancerzonym pojazdom na gąsienicach III Rzesza odniosła swe największe zwycięstwa. Nie powinno więc dziwić, że wielu badaczy podejmuje temat narodzin i rozwoju _Panzerwaffe,_ a także jej klęski. Tym tropem podążył również Nigel Cawthorne.
REKLAMA
Nigel Cawthorne
Czołgi w natarciu. Historia niemieckiej broni pancernej
cena:
32 zł
Wydawca:
Bellona
Okładka:
miękka
Liczba stron:
267
Premiera:
2009
Format:
145x205
ISBN:
9788311115347

O niemieckich czołgach napisano już bardzo dużo, dlatego szczerze mówiąc zdziwiłem się, gdy Bellona wydała tłumaczenie książki „Steel Fist. Tank Warfare 1939-45” z 2003 roku. Dorobek jej autora jest, jak na twórcę prac o tematyce militarnej, dość nietypowy. Napisał m.in. Życie erotyczne gwiazd Hollywood czy Życie seksualne znanych lesbijek, oraz Sztukę Azteków. Prace dotyczące historii wojskowości stanowią niewielką część jego dorobku. Wszystko to sprawiło, że do lektury przystąpiłem z dużą dozą zaciekawienia.

Czas otworzyć książkę...

Omawiana pozycja liczy sobie 267 stron, z czego tekst właściwy zajmuje 256. Całość ozdobiono 37 przejrzystymi mapami i dobrej jakości zdjęciami. Książka ma stosunkowo małe wymiary, przez co idealnie, pod względem transportowym, nadaje się do zapakowania w torebkę, plecak, czy kieszeń wojskowych spodni.

Treść podzielona jest na 10 rozdziałów. Co ciekawe, rolę wstępu pełni tu opis kampanii wrześniowej, po którym Autor cofa się do początku XX wieku, by następnie w porządku chronologicznym opisać losy niemieckich sił pancernych.

Plusy...

Całość czyta się bardzo płynnie, bez spoglądania co chwilę na poprzednie strony w celu odnalezienia wątku. Z wyjątkiem wspomnianego układu rozdziałów, materiał ułożono bardzo przejrzyście. Tekst nie jest naszpikowany słownictwem wojskowym czy technicznym, przez co nawet początkujący miłośnik wojskowości bez problemu przyswoi sobie materiał zaprezentowany w omawianej publikacji. Autor dba też o niezanudzenie czytelnika, urozmaicając narrację fragmentami wspomnień dowódców, a także przytaczając dość ciekawe anegdoty. Całość jest, pod względem literackim, w miarę łatwa i przyjemna w odbiorze.

...i minusy.

Niestety, Autor nie zadbał o wystarczające przygotowanie merytoryczne. Trudno stwierdzić, co składało się na jego bibliografię, bo takowej w książce po prostu nie ma. Poziom informacji wskazuje jednak, że korzystał z popularnych opracowań nie grzeszących ani wnikliwością, ani dokładnością. Autor nie zadał sobie, niestety, trudu sprawdzenia informacji w nich zawartych. W rezultacie ilekroć wychodzi poza bardzo plastyczne opisy bitew, popełnia mniej lub bardziej zabawne pomyłki. Każe więc Rommlowi poruszać się w zdobycznym gąsienicowym pojeździe o nazwie Mamut (myląc Sdkfz 250 z AEC Dorchester ACV), czołgom PzKpfw VI Tiger montuje napęd benzynowo-elektryczny (mieszając ze sobą, zresztą nie raz, konstrukcje Porsche i Henschela) oraz zapomina o udziale radzieckich czołgów w wojnie domowej w Hiszpanii. Co ciekawe, także wydawnictwo dołożyło swoje. Autor twierdzi, że przed inwazją na ZSRR Niemcy wyposażali swe dywizje pancerne w czołgi francuskie, co jest w części prawdą. Redakcja zamieszcza w tym momencie przypis informujący czytelnika, że „Na Wschodzie nie było jednostek wyposażonych we francuskie czołgi, były natomiast czeskie”. Osoba pisząca tę uwagę najwyraźniej zapomniała o 211 Panzerabteilung, wyposażonym w wozy H-39 i S-35, a atakującym z terenu Finlandii latem 1941 roku. Batalion ten był pierwszą niemiecką jednostką pancerną wyposażoną całkowicie w sprzęt zdobyczny, która weszła do akcji.

REKLAMA

Prócz danych technicznych, Autor ma problem ze słowem Panzer. Używa go bez najmniejszych skrupułów, bardzo rzadko stosując słowo „czołg”. Ta praktyka, moim zdaniem, utrudnia swobodny odbiór tekstu, jednak po kilkudziesięciu stronach stopniowo, z racji przyzwyczajenia, przestaje to irytować. Większym problemem są zwroty „...czołgi Panzer atakowały...”, sugerujące niewystarczające zrozumienie tego terminu przez Autora, pomimo wywodu na ten temat zawartego we wstępie.

Z szabelką na czołgi i nie tylko

Co ciekawe, Cawthorne w swej książce porusza zagadnienie mitu dotyczącego szarż ułańskich na niemieckie czołgi. Co prawda nie próbuje udowadniać istnienia takich wydarzeń, jednak stawia inną, równie interesującą tezę. Jego zdaniem, ten mit podtrzymują sami Polacy, rozmiłowani, tak jak Brytyjczycy, w opowieściach o heroicznych klęskach. Trudno jest znaleźć w całej książce lepszy dowód na niekompetencję Autora. Równie ciekawą myśl zawarł w zakończeniu, gdzie stawia tezę o zepchnięciu czołgów na drugi plan przez lotnictwo, pociski samosterujące i broń atomową. O ile sama teza nadaje się do dyskusji, to jej uzasadnienie przedstawione przez Autora już nie, bowiem jako przykład tego zjawiska Cawthorne podaje walki w Korei i Wietnamie, gdzie większą rolę odegrały warunki naturalne, a broni atomowej ani pocisków samosterujących nikt przeciwko czołgom nie używał.

Podsumowanie

Autor we wprowadzeniu nazywa swoją pracę „opowieścią”. Nie sposób się z nim nie zgodzić. Książka jest zbudowana praktycznie z samych opisów bitew, mających wystarczyć za całą historię niemieckiej broni pancernej. W publikacji widać też wyraźną fascynację wspomnieniami Guderiana i czołgiem jako takim. Niestety, z dobrymi chęciami nie pojawiło się pragnienie przeprowadzenia dokładnych badań. Jego miejsce zajęło dążenie do nadania całości charakteru powieści sensacyjnej, bez oglądania się na wymogi stawiane przez literaturę naukową. Rezultatem tego działania jest książka, którą łatwo i szybko można przeczytać na plaży lub w pociągu, ale jeśli czytelnik w tymże pociągu przy wysiadaniu ją zostawi, nie będzie za nią specjalnie tęsknić.

Książka jest dostępna w internetowej księgarni Bellony

Zobacz też

Zredagował: Kamil Janicki

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Łukasz Męczykowski
Doktor nauk humanistycznych, specjalizacja historia najnowsza powszechna. Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Miłośnik narzędzi do rozbijania czołgów i brytyjskiej Home Guard. Z zawodu i powołania dręczyciel młodzieży szkolnej na różnych poziomach edukacji. Obecnie poszukuje śladów Polaków służących w Home Guard.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone