„Obywatel” – reż. Jerzy Stuhr – recenzja i ocena filmu

opublikowano: 2014-11-10 14:33
wolna licencja
poleć artykuł:
Kolejne zaskoczenie tej jesieni: jeśli ktoś idąc do kina oczekuje od najnowszego filmu Jerzego Stuhra lekkiej komedii, to proponuję jednak wybrać się na obraz inny niż „Obywatel”.
REKLAMA
Obywatel
nasza ocena:
6.5/10
Premiera:
7 listopada 2014
Gatunek:
Dramat, komedia
Reżyseria:
Jerzy Stuhr
Scenariusz:
Jerzy Stuhr
Produkcja:
Polska
Czas:
1 godz. 48 min.

Jan Bratek to brat Jana Piszczyka i kuzyn Forresta Gumpa. Tak się dzieje, że chcąc nie chcąc wpada w wir historii – i to takiej przez duże „H”. Widzowie obserwują zmagania bohatera z Klio, choć to walka z góry przegrana. Stuhr w swoim filmie nie oszczędza nikogo i niczego: starego systemu, nowego systemu, Kościoła, Solidarności, KOR-u, stanu wojennego… A na koniec pozostawia widza ze smutną refleksją nad Polską i patriotyzmem.

Trzeba przyznać, że do pracy nad filmem Stuhr zebrał doborową ekipę. Za zdjęcia odpowiadał Paweł Edelman, na ekranie pojawia się Janusz Gajos w roli siebie samego, bardzo dobry poziom (podobnie jak w przypadku „Bogów”) prezentuje drugi plan (chociażby Violetta Arlak czy Sonia Bohosiewicz). „Obywatel” jest solidnie zrobiony pod względem technicznym, choć nie ma efektów specjalnych, nagłych ruchów kamery, a obraz przepływa widzowi przed oczami podobnie jak całe życie przelatuje głównemu bohaterowi.

„Obywatel” przypomina trochę filmowy patchwork. Tu coś z Munka i Holland, tam nawiązanie do „Forresta Gumpa”, a dla uważnych obserwatorów to i coś z Felliniego się znajdzie. Warto pamiętać, że najnowszy film Stuhra nie jest formą nową w polskim kinie – już w 1993 roku powstał obraz pt. „Człowiek z…”, który w krzywym zwierciadle próbuje pokazać transformację ustrojową.

Główny bohater, Jan Bratek, jest Polakiem. Jak wielokrotnie podkreślał sam Jerzy Stuhr: typowym Polakiem. Nie jest antysemitą – bo czy antysemita zakochałby się w Żydówce? I tak jak Bratek nie jest antysemitą, tak „Obywatel” w żaden sposób nie obraża historii Polski i Polaków. Stuhr swoim filmem nie stoi po którejkolwiek stronie, choć o wielu rzeczach opowiada prześmiewczo, lekko je przerysowując. Oglądamy jak wyglądało dzieciństwo Bratka, co robił podczas Marca ’68, jak zapisał się do partii i z jakim hukiem z niej odszedł. Jak wyglądało internowanie, a jak życie w Polsce postkomunistycznej. I niezmiernie dziwi nas to, że wszędzie Bratek dostaje się na celownik historii – tak samo jak wstępuje do partii, tak samo jest przedstawicielem upadłego biura podróży czy zastraszanym przez uczniów nauczycielem. I momentami mamy wręcz przesyt tego, że Bratek jest wszędzie tam, gdzie ekipy telewizyjne i dziennikarze.

REKLAMA

Film Stuhra nie jest przebojowy. Fabuła wymaga od widzów pewnego wysiłku – oto cofamy się w czasie, by obejrzeć kilka odsłon z życia Bratka, kiedy ten, po nieszczęśliwym wypadku, leży na OIOM-ie. Dzięki takiemu zabiegowi widz ma szansę skonfrontować to, co Bratek mówi o sobie na początku filmu, z całym jego życiem. A poszczególne odcinki jego życiorysu – pod względem jakości – nie trzymają równie dobrego poziomu. Niektóre dialogi są naprawdę znakomite, inne zaś lekko przydługie lub ocierające się o żenadę (jak chociażby tekst pracowniczki upadłego biura podróży o gwałcie). Stuhr nafaszerował dodatkowo swój najnowszy film powracającymi motywami – marzeniem głównego bohatera dotyczącym zagranicznej podróży, pamiątkową cukiernicą, czy też wspomnieniem pierwszej miłości Bratka. O tyle, o ile pierwsze dwa motywy dotyczą rzeczywistości, o tyle Anna powraca do bohatera głównie we śnie – co trochę nie pasuje do konwencji całego filmu. Interesującą funkcję pełni w filmie harmonijka i jej ironiczny, trochę prześmiewczy dźwięk – tak jakby sam instrument naśmiewał się z głównego bohatera. Trzeba jednak przyznać, że wychodząc z kina nie jest nam do śmiechu – raczej jest nam Bratka po prostu żal.

Ciekawym zabiegiem są z pewnością czarno-białe sceny dotyczące najwcześniejszego okresu życia Bratka, utrzymane w surowym tonie – niby stare, a jednak wciąż wyraźne. Stuhr jednak zbyt stara się epatować symbolami – chociażby w sekwencjach rozpoczynających i kończących, co powoduje, że film robi się dość toporny (jak wielka litera P uderzająca w głowę głównego bohatera). Należy również wspomnieć o jednej rzeczy, która nie jest elementem samego filmu, ale raczej jego promocji. Chodzi o filmowy plakat, który nazbyt oczywiście nawiązuje do plakatu „Foresta Gumpa”. Rozumiem, że w ten sposób twórcom zależało na skojarzeniach z filmem Roberta Zemeckisa, ale czy taki sposób skojarzeń jest konieczny? Myślę, że skoro „Obywatel” miał być w pewien sposób rozliczeniem Stuhra z przeszłością, to zasługiwał jednak na nowy pomysł na reklamujący go plakat.

Stuhr stawia pytania, na które widz sam musi sobie odpowiedzieć. Zmusza do rachunku sumienia. Nikogo i niczego nie ocenia – raczej rysuje pewien portret. Szkoda tylko, że momentami jest to portret niepełny, jakby ledwie naszkicowany, a po wyjściu z kina pozostaje pewien niedosyt. „Obywatel” jest filmem solidnym, dobrym, aczkolwiek niepozbawionym minusów. Z pewnością daleko mu do mistrza Munka i „Zezowatego szczęścia”, ale na szczęście nie jest tak słaby jak inny obywatel: „Obywatel Piszczyk”.

Bo tak prawdę mówiąc, komu w Polsce dało się stworzyć do końca dobrą komedię przedstawiającą jednostkę próbującą się za wszelką cenę utrzymać w wartkim nurcie historii PRL? Czasy były „niewesołe, ale bardzo śmieszne” – jak powiedział w wywiadzie dla RMF Classic Maciej Stuhr, odtwórca roli młodego Bratka. Może też dlatego lepiej naszym reżyserom wychodzą filmy zmuszające do przemyśleń, a nie do śmiechu.

Bo warto zastanowić się, ilu jest w Polsce takich Bratków?

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Agata Łysakowska-Trzoss
Doktorantka na Wydziale Historycznym oraz studentka filmoznawstwa na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się historią życia codziennego, rozwojem miast w XIX wieku oraz historią filmu. Miłośniczka kultury hiszpańskiej i katalońskiej oraz wielbicielka filmów z Audrey Hepburn. Choć panicznie boi się latać samolotami, marzy o podróży do Ameryki Południowej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone