Patryk Pleskot: Rurarz i Spasowski to osoby, które zrobiły zawrotną karierę w PRLowskim establishmencie

opublikowano: 2023-12-13 14:05
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Dwaj ambasadorzy PRL Romuald Spasowski i Zdzisław Rurarz kilka dni po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce zdecydowali się na ucieczkę z placówek dyplomatycznych i zwrócili się o azyl polityczny do rządu USA. Czym motywowane było ich postępowanie? Dlaczego zdecydowali się na ten krok? Ich historię opisuje dr hab. Patryk Pleskot, autor dwutomowej publikacji „Rurarz, Spasowski – żywoty równoległe. Wokół ucieczek ambasadorów PRL w grudniu 1981 r.”
REKLAMA
dr hab. Patryk Pleskot - historyk i politolog, naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Warszawie, profesor nadzwyczajny w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Oświęcimiu. Autor książek: „Intelektualni sąsiedzi. Kontakty polskich historyków z francuskim środowiskiem „Annales” w latach 1945–1989 (2010); „Kłopotliwa panna „S”. Postawy polityczne Zachodu wobec „Solidarności” na tle stosunków z PRL (1980–1989)”, „Miasto śmierci. Pytania o morderstwa polityczne popełnione w Warszawie (1956–1989)”, „Zabić. Mordy polityczne w PRL” (fot. P. Życieński).

Magdalena Mikrut-Majeranek: Tytuł publikacji nawiązuje do nazwisk dwóch polskich ambasadorów – Zdzisława Rurarza pełniącego funkcję ambasadora w Japonii i Romualda Spasowskiego, ambasadora PRL w Argentynie, Indiach i USA. Dlaczego akurat tych dwóch dyplomatów uczynił Pan bohaterami publikacji?

Patryk Pleskot: Choć to odległe i bardzo luźne skojarzenie, to mogę wskazać na inspirację żywotami równoległymi Hitlera i Stalina – ale oczywiście nie porównuję życiorysów tych zbrodniarzy do ambasadorów PRL. Drugie, znowu odległe skojarzenie, to żywoty świętych, choć znowu nie jest to rzecz jasna, bezpośrednie nawiązanie. Początkowo planowałem napisać dwie osobne biografie – Rurarza i Spasowskiego, jednakże stwierdziłem, że ich historie są na tyle podobne, czy raczej zazębiające się, że warto stworzyć biografię krzyżową, w której dwa życiorysy będą się przeplatać. Szczytowym punktem nakładania się tych historii jest rzecz jasna fakt, że po wprowadzeniu stanu wojennego, w odstępie kilku dni, zdecydowali się na jeden z najważniejszych kroków w swoim życiu, czyli na ucieczkę do Stanów Zjednoczonych. W efekcie powstały dwa tomy opowiadające w miarę chronologicznie historię Rurarza i Spasowskiego. Jednakże głównym pytaniem, na które staram się odpowiedzieć, jest to, dlaczego uciekli w grudniu 1981 roku do Stanów Zjednoczonych i dlaczego akurat oni tak postąpili, a nie inni dyplomaci.

Czym zapisali się na kartach historii, że zdecydował się Pan poświęcić im publikację - i to dwutomową? Czym się wyróżniali?

To naprawdę barwne postacie. Może gdybym wcześniej wiedział, że ich życiorysy są tak bogate, nie skusiłbym się na napisanie biografii krzyżowej. Rurarz i Spasowski to osoby, które zrobiły zawrotną, wręcz błyskotliwą karierę w PRLowskim establishmencie, w służbie zagranicznej. Rurarz działał więcej w handlu zagranicznym, a z czasem w dyplomacji. Z kolei Spasowski był dyplomatą z przeszłością wojskową. Trzeba nadmienić, że to jedyny dyplomata w historii Polski, który dwukrotnie pełnił funkcję ambasadora w USA, czyli w najważniejszej zachodniej placówce. To wyjątkowa kariera. Po raz pierwszy przyjechał do Waszyngtonu w 1955 roku, mając zaledwie 35 lat. Jako ambasador przetrwał okres postalinowski, odwilżowy, gumułkowski i początek małej stabilizacji. Został odwołany ze stanowiska dopiero w 1961 roku. Po raz drugi przyleciał do USA pod koniec lat 70., czyli w czasach późnego Gierka. Tu zastały go narodziny „Solidarności”.  Z kolei 19 grudnia 1981 roku zdecydował się poprosić o azyl polityczny w Stanach Zjednoczonych. Olbrzymi wpływ na tę decyzję miała zresztą jego żona Wanda.

W przypadku Rurarza można mówić o takim polskim „american dream”, o karierze „od pucybuta do milionera” tylko w wydaniu „ludowej” Polski. Wywodził się ze skromnego środowiska robotniczo-chłopskiego. Urodził się w 1930 roku, zatem okres jego dzieciństwa przypadł na czasy II wojny światowej, a jako 15-latek wszedł w nową, powojenną rzeczywistość. Należał do Związku Walki Młodych, a w 1946 roku został przyjęty – jako szesnastolatek! – do Polskiej Partii Robotniczej. Udało mu się zrobić błyskotliwą karierę i zostać cenionym ekonomistą, który wyjeżdżał na placówki zagraniczne, pracował przy różnych agendach ONZ w Genewie. Wcześniej, w 1954 roku, został członkiem Komitetu ds. Nauki przy Biurze Politycznym KC PZPR, a dwa lata później – naczelnikiem Wydziału Amerykańskiego, Departamentu Traktatów II, Ministerstwa Handlu Zagranicznego. Był też doradcą ekonomicznym Edwarda Gierka i doradcą w MSZ.

REKLAMA
Po lewej: Zdzisław Rurarz podczas spotkania w National Press Club, 31 XII 1981 r. (fot. Archiwum IPN). Po prawej: Romuald Spasowski, lata 80. (fot. Archiwum IPN).

W 1981 roku, jako jeszcze stosunkowo młody jak na dyplomatę, bo 51-letni, objął swoje pierwsze stanowisko ambasadorskie: w Tokio. Został wrzucony na głęboką wodę, ponieważ zaraz po przyjeździe, 23 lutego, złożył listy uwierzytelniające u cesarza Hirohito, panującego w latach 1926–1989. Tego samego dnia Rurarz, podczas ulewnego deszczu, musiał szybko przemieścić się z dworu cesarskiego do kościoła w centrum miasta, gdzie uścisnął dłoń papieżowi Janowi Pawłowi II, który akurat przyjechał do Tokio, a wieczorem miał jeszcze zapoznawcze spotkanie z ambasadorem sowieckim w Tokio. To chyba jedyny człowiek na świecie, który jednego dnia spotkał się zarówno z cesarzem Japonii, z papieżem Polakiem, jak i z ambasadorem sowieckim.

W publikacji wskazuje Pan, że „przynajmniej na pierwszy rzut oka ani Rurarz, ani Spasowski nie powinni w ogóle zrobić tak znaczącej kariery w establishmencie PR, a ich biografie wskazują na nieszczelność systemu kontroli elit stworzonego przez państwo mające totalitarne aspiracje”. Dlaczego zatem im się udało?

To jest bardzo ciekawy wątek. Pozwoli mi zniuansować obraz, który już zarysowałem. Rzeczywiście: sita kontroli w ramach Ministerstwa Spraw Zagranicznych, czy też Ministerstwa Handlu Zagranicznego, z którym związany był Rurarz, przez długi czas nie były szczelne. Z tego z kolei wynikają pewne rysy w życiorysach tych obu postaci, które powinny zastanowić ich mocodawców.

W przypadku Romualda Spasowskiego należy wspomnieć, że jego żona była gorliwą katoliczką, a to był dość ryzykowny punkt odniesienia w komunistycznym establishmencie. Z biegiem lat on sam stawał się coraz mniej skory do tego, aby wygłaszać peany ku czci władzy. Nie stało się to jednak od razu. Pierwsze powojenne lata spędził w Niemczech jako oficer wywiadu wojskowego i w tym czasie faktycznie był zażartym komunistą, dopiero z biegiem lat gorliwość ta stopniowo malała.

Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po publikacje Patryka Pleskota „Rurarz, Spasowski - żywoty równoległe. Wokół ucieczek ambasadorów PRL w grudniu 1981 r. Tom 1,2 - KOMPLET”

Patryk Pleskot
„Rurarz, Spasowski - żywoty równoległe. Wokół ucieczek ambasadorów PRL w grudniu 1981 r. Tom 1,2 - KOMPLET”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
1200
ISBN:
978-83-8229-843-7
EAN:
978838229843701
REKLAMA
Władysław Spasowski.

Nie można też zapominać o tym, że był dobrze urodzony z punktu widzenia komunistów, ponieważ jego ojciec Władysław Spasowski – filozof marksistowski z okresu dwudziestolecia międzywojennego – identyfikował się z komunizmem, wręcz stalinizmem. Kiedy po wybuchu II wojny światowej nie udało mu się wyjechać do ZSRR, a w 1941 roku popełnił samobójstwo w Ogrodzie Botanicznym w Warszawie. Jego syn na samym starcie kariery w „ludowej” Polsce miał więc łatwiej niż wielu innych. Ponadto Romuald do końca, aż do ucieczki w 1981 roku, odkrywał swoją rolę komunisty. Choć z biegiem czasu zaczął czuć rozdźwięk z systemem, potrafił grać swoją rolę do końca. Niemniej, gdyby władze w MSZ czy w służbach specjalnych bardziej przyjrzały się kwestii rodzinnej, jego poglądom czy postawie tragicznie zmarłego syna Władysława Kajetana, który – podobnie jak dziadek – popełnił samobójstwo w 1970 roku, inaczej mógłby wyglądać jego życiorys.

W przypadku Rurarza sprawa wygląda nieco odmiennie. Początkowo bez wątpienia był gorliwym, wierzącym komunistą, co przyznawał jeszcze wiele lat po ucieczce. Jednocześnie jednak był nieco zarozumiałym, na pewno bardzo inteligentnym człowiekiem z zacięciem polemicznym. Nie był ortodoksyjnym komunistą, ale lubił się kłócić, dyskutować. Myślał nieszablonowo, chodził swoimi ścieżkami. Z punktu widzenia aparatu partyjnego PRL nie był wymarzonym kandydatem do zrobienia wielkiej kariery w polityce i dyplomacji.

Tu jednak warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt: podobnie jak Spasowski, także i Rurarz miał związki ze służbami specjalnymi, głównie z Zarządem II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, czyli z wywiadem wojskowym. W przeciwieństwie do Spasowskiego jednak, on te kontakty podtrzymywał aż do 1981 roku. Traktował to jednak jak zło konieczne, starając się migać od zadań. Rozumiał, że to pomaga mu w karierze.

Podsumowując, obaj byli obarczeni pewnymi „grzechami” z punktu widzenia interesów systemu komunistycznego, ale władza przymykała na to oko. Jest to zatem asumpt do stwierdzenia, że służba zagraniczna w PRL-u tamtego czasu nie była tak stuprocentowo kontrolowana. Było pewne pole manewru i jeśli ktoś potrafił umiejętnie manewrować, mógł robić karierę mimo pewnych bociążeń. I Rurarz, i Spasowski potrafili sprawnie grać i uczestniczyć w komunistycznym ceremoniale.

A jakie były motywacje ich ucieczki? Dlaczego się na to zdecydowali? Czy możemy dziś jednoznacznie ocenić, czy zachowali się jak zdrajcy, czy jak patrioci? Czy ich decyzja była koniunkturalna?

Żeby odpowiedzieć na te pytania, musiałbym powtórzyć to, co opisuję na 1300 stronach publikacji. W każdej z opcji zasugerowanych przez Panią kryje się ziarno prawdy. Powiedziałbym, że zdecydowanym impulsem do ucieczki było wprowadzenie stanu wojennego. Czy zatem gdyby nie doszło do tego wydarzenia, ambasadorowie nie zdecydowaliby się na taki krok? Sprawa nie jest taka prosta, przynajmniej w przypadku Spasowskiego. Warto zwrócić uwagę na jeden charakterystyczny motyw, który związany jest z obiema tymi postaciami. Otóż na kilka miesięcy przed wprowadzeniem stanu wojennego ściągnęli swoje rodziny do siebie: Rurarz do Tokio, a Spasowski do Waszyngtonu. Fakt ten może stanowić pewien sygnał, że już wcześniej myśleli o ucieczce. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że Spasowski był zdecydowany na ucieczkę już przed 13 grudnia, ale przed tą datą nie podjął konkretnych, ostatecznych działań. Decyzja ta była prawdopodobnie rozpatrywana w gronie rodzinnym. Powtórzę, że rola Wandy Spasowskiej w decyzjach męża wydaje się decydująca.

REKLAMA
Ronald Reagan spaceruje w deszczu z Romualdem Spasowskim i jego żoną w grudniu 1981 r., wkrótce po jego ucieczce.

Spasowski wiedział już jesienią 1981 roku, że niebawem zostanie odwołany z placówki amerykańskiej. Zwyczajowo kończyła się jego kadencja. Miał wrócić do Polski pod koniec stycznia 1982 roku, jednakże wcale nie miał na to ochoty, dlatego, że oznaczałoby to rozłąkę z córką i zięciem, którzy niedawno osiedlili się w Waszyngtonie. Po wprowadzeniu stanu wojennego kontakt z rodziną z pewnością byłby utrudniony.

Nie chciałbym jednak pozbawiać obu dyplomatów motywacji moralnej, etycznej. Obaj naprawdę byli wstrząśnięci wprowadzeniem stanu wojennego. Stwierdzili, że nie chcą dłużej firmować tego systemu. W przypadku Rurarza decyzja była gwałtowna. Miał raptowny charakter, często działał pod wpływem impulsu. Moim zdaniem przed 13 grudnia 1981 roku prawdopodobnie nie myślał o ucieczce do USA, a dzień wprowadzenia stanu wojennego był dla niego momentem przełomowym. To była trudna decyzja, zwłaszcza, że dopiero zaczynał swoją karierę w dyplomacji. Ambasadorem był niecały rok. Spasowski był w innej sytuacji. Był świadomy, że czeka go emerytura, a Rurarz miał zdecydowanie więcej do stracenia.

Spasowski uciekł 19 grudnia, a Rurarz 23 grudnia 1981 roku. Po ucieczce propaganda PRL uznała ambasadorów za zdrajców, którzy wysługują się Amerykanom za „judaszowe srebrniki”. Rozkręciła się nagonka propagandowa, a diaspora polska w USA wcale nie przyjęła ich z otwartymi ramionami. Zdawano sobie sprawę z tego, że przez wiele lat firmowali i budowali system komunistyczny w PRL. Ich życie na emigracji nie było usłane różami. Owszem, w pierwszych dniach znaleźli się w centrum zainteresowania światowej opinii, ale to stosunkowo szybko minęło.

Romuald Spasowski spotkał się m.in. z prezydentem Reganem, co ten odnotował w swoich wspomnieniach. Można wnioskować, że było to dla niego ważne spotkanie.

Wspomnienia Ronalda Regana są dość obszerne, publikacja liczy około 600 stron, niemniej fakt, że wspomina w książce o Romualdzie Spasowskim, jest interesujący. Chodzi o słynną rozmowę, która miała miejsce 22 grudnia 1981 roku, czyli tuż po ucieczce. Prezydent USA zaprosił Romualda i Wandę Spasowskich do gabinetu owalnego w Białym Domu. Znajdowali się tam także dziennikarze, wiceprezydent Bush i cała elita administracji prezydenckiej. Już poza protokołem, kiedy Regan żegnał się ze Spasowskimi, odprowadził ich osobiście przed Biały Dom. Siąpił deszcz, więc prezydent otworzył parasol nad Wandą Spasowską, a dokumentujące tę scenę zdjęcie obiegło światowe media. Dzień później Regan nawiązał zresztą do Spasowskiego w swoim świątecznym przemówieniu, w którym ogłosił nałożenie sankcji na PRL.

Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po publikacje Patryka Pleskota „Rurarz, Spasowski - żywoty równoległe. Wokół ucieczek ambasadorów PRL w grudniu 1981 r. Tom 1,2 - KOMPLET”

Patryk Pleskot
„Rurarz, Spasowski - żywoty równoległe. Wokół ucieczek ambasadorów PRL w grudniu 1981 r. Tom 1,2 - KOMPLET”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
1200
ISBN:
978-83-8229-843-7
EAN:
978838229843701
REKLAMA
Generał armii Wojciech Jaruzelski przygotowujący się do odczytania przemówienia informującego o wprowadzeniu stanu wojennego; Warszawa, 13 XII 1981.

Z kolei Rurarz tuż po świętach Bożego Narodzenia, 28 grudnia 1981 roku, także miał swoje pięć minut w mediach. Również w obecności mediów był przesłuchiwany przez kongresową komisję praw człowieka. Mówił wówczas o łamaniu praw człowieka w Polsce – zarówno przed wprowadzeniem stanu wojennego, jak i po.

Wydarzenia te potwierdzają, że początkowo ambasadorowie znajdowali się w centrum zainteresowania światowej opinii. Powtórzę jednak, że z biegiem czasu zainteresowanie to zmalało, a oni musieli się zmierzyć z szarą codziennością życia uciekinierów. Może to zabrzmi paradoksalnie, ale z ich punktu widzenia lepiej na pewno pod względem materialnym żyło im się w PRL-u niż w Stanach Zjednoczonych po ucieczce.

Ambasadorzy mierzyli się nie tylko z czarną propagandą, ale i wymiarem sprawiedliwości. Jak Izba Wojskowa Sądu Najwyższego oceniła porzucenie przez nich placówek dyplomatycznych?

Spasowski i Rurarz jako doświadczeni dyplomaci musieli się liczyć z tym, że w związku z ucieczką czeka ich kara ze strony komunistycznych władz. Polegała między innymi na konfiskacie majątków, które później, po 1989 roku, z trudem próbowali odzyskać. Mierzyli się z propagandą, nagonką medialną, mówiono o nich w Dzienniku Telewizyjnym i opisywano ich działania w prasie. Posuwano się do brutalnych ataków, oskarżając ich o problemy psychiczne. Prowadzono też oficjalne śledztwo, do którego paliwa dostarczała SB i wywiad wojskowy. Ostatecznie skazano ich na karę śmierci, którą wymierzono zaocznie. Pozbawiono ich też praw obywatelskich, a z czasem też obywatelstwa. Jednocześnie służby specjalne starały się pozyskać dane dotyczące adresów ich zamieszkania. Można sobie zadać pytanie: w jakim celu? Jak widać, koszt ucieczek był wysoki.

Finalnie zostali uniewinnieni.

Ostatecznie tak, ale proces toczył się wiele lat. W 1990 roku obniżono zasądzoną karę, a później rzeczywiście zostali ułaskawieni, ale nie wszyscy sędziowie byli jednomyślni.

A czy przed Spasowskim i Rurarzem zdarzały się ucieczki z korpusu dyplomatycznego?

REKLAMA
Ronald Reagan i Romuald Spasowski.

Z korpusu dyplomatycznego tak, natomiast na poziomie samych ambasadorów czy kierowników placówek to właściwie nie. Kilka takich przypadków miało miejsce w pierwszym dziesięcioleciu po zakończeniu II wojny światowej. Trzeba jednak powiedzieć, że zdarzało się i tak, że czasem uciekali ważni funkcjonariusze służb specjalnych na czele chociażby z wicedyrektorem Departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego Józefem Światło. W 1953 roku, po aresztowaniu Ławrientija Berii, uciekł na Zachód podczas podróży służbowej do Berlina Wschodniego. Tak było też w przypadku osób współpracujących z Amerykanami jak np. Ryszard Kukliński, zastępca szefa Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, a od 1970 roku agent wywiadu amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej. Kilka tygodni przed ucieczką Spasowskiego i Rurarza został ewakuowany z Polski przez CIA.

Należy podkreślić, że poza Spasowskim i Rurarzem żaden inny dyplomata tej rangi po wprowadzeniu stanu wojennego nie zdecydował się na azyl polityczny. To skłania do pytania, dlaczego tak się stało. Dlaczego nie uciekli inni? Tu otwiera się perspektywa napisania kolejnej książki. W przypadku wspomnianych dwóch ambasadorów wydaje się, że nie tylko niezgoda na stan wojenny była decydująca. Na decyzję tę wpłynęło wiele innych czynników prozopograficznych, koniunkturalnych, a w pewnej mierze nawet przypadek.

Dlaczego zdecydowali się uciec do Stanów Zjednoczonych? O ile w przypadku Spasowskiego jest to zrozumiałe, o tyle Rurarz mógł wybrać inną destynację. Czy są jakieś dowody na to, że współpracowali, konsultowali się ze sobą?

Rzeczywiście, w przypadku Spasowskiego sytuacja jest jasna, ponieważ był ambasadorem w Waszyngtonie, a Stany Zjednoczone kojarzą się nam także z państwem, które było najmocniej zaangażowane w konfrontację z sowieckim „imperium zła”. Jednakże mówimy o czasach, kiedy Ronald Regan dopiero rozpoczynał swoją prezydenturę i nie pokazał jeszcze w pełni swojego antykomunistycznego oblicza.

Wiadomo, że Rurarz rozważał różne scenariusze. Odpadła opcja najprostsza, czyli Japonia, ponieważ kraj ten nie miał w zwyczaju przyznawać azylu politycznego. Wiemy, że pomoc zaproponowali mu Brytyjczycy, ale zdecydował się ostatecznie na Stany Zjednoczone jako najbezpieczniejszą opcję. Zdawał sobie też sprawę z tego, że Amerykanie zapewnią mu audytorium, do którego będzie mógł się wypowiadać, opisując rzeczywistość w PRL. Sama operacja ucieczki była trudniejsza niż w przypadku Spasowskiego, ale po wielu perypetiach i dramatycznych sytuacjach (która staram się opisać w książce), udało mu się wydostać z paszczy lwa razem z rodziną. Trafił do ambasady amerykańskiej w Tokio, a stamtąd został przetransportowany do USA. Stało się to akurat w Wigilię.

Dziękuję serdecznie za rozmowę!

Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Wydawnictwem Instytutu Pamięci Narodowej.

Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po publikacje Patryka Pleskota „Rurarz, Spasowski - żywoty równoległe. Wokół ucieczek ambasadorów PRL w grudniu 1981 r. Tom 1,2 - KOMPLET”

Patryk Pleskot
„Rurarz, Spasowski - żywoty równoległe. Wokół ucieczek ambasadorów PRL w grudniu 1981 r. Tom 1,2 - KOMPLET”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
1200
ISBN:
978-83-8229-843-7
EAN:
978838229843701
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Magdalena Mikrut-Majeranek
Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, historyk i dziennikarz. Autorka książki "Henryk Konwiński. Historia tańcem pisana" (2022), monografii "Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu" (2015) oraz współautorka książek "Miasto jako wielowymiarowy przedmiot badań" oraz "Polityka senioralna w jednostkach samorządu terytorialnego", a także licznych artykułów naukowych. Miłośniczka teatru tańca współczesnego i dobrej literatury. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone