Piłsudczyzna i jaruzelszczyzna

opublikowano: 2011-12-13, 18:45
wolna licencja
W 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Internecie pojawił się plakat porównujący liczbę ofiar „wojny polsko-jaruzelskiej” i zamachu majowego Józefa Piłsudskiego. Marna prowokacja, czy może zwrócenie uwagi na pomijany problem?
reklama

Zobacz też: Józef Piłsudski i przewrót majowy

Zobacz też: Stan wojenny w Polsce 1981–1983

Liczby bywają brutalne. W niewiarygodny wręcz sposób redukują cierpienia do suchej i ponurej statystyki. Wyrażenie śmierci człowieka za pomocą cyfr nie mówi o nim zupełnie nic – nie uwzględnia tego, kim był, co czuł, jakie miał plany czy pragnienia. Liczby dehumanizują, sprowadzają żywą osobę niemal do roli przedmiotu.

Grudzień 1981 r. Kolumna czołgów w Zbąszyniu.

Czasem jednak takie odczłowieczenie jest niezbędne, aby do historii podejść bez emocji i nadmiernej egzaltacji. Być może z tego założenia wyszedł autor plakatu, który od kilku dni krąży po Internecie. Prezentuje on zestawienie ilości śmiertelnych ofiar stanu wojennego wprowadzonego w 1981 roku i zamachu majowego z 1926 roku. Statystyki te mogą przeciętnego Polaka zaszokować. Oto przy osobie bohatera narodowego Józefa Piłsudskiego widnieje liczba 379 zabitych, natomiast przy portrecie nie cieszącego się powszechną sympatią generała Jaruzelskiego podano informację o 56 pozbawionych życia. Wymowne, choć przecież dane te są jeszcze zaniżone. Liczba ofiar (rannych lub zabitych) przewrotu dokonanego przez Józefa Piłsudskiego to przecież ponad 1000 osób, a w przypadku stanu wojennego nie przekracza ona ok. 150.

I choć zestawienie to może oburzać rzesze moralistów, którzy widząc w nim brutalne odczłowieczenie, narzekać będą na jego manipulatorski charakter i granie na niskich emocjach, to jednak w obliczu dzisiejszej rocznicy jest ono doskonałą prowokacją intelektualną, która nam historykom, a także osobom odpowiedzialnym za kreowanie świadomości historycznej, pozwala zadać pytanie o nasze intencje i wybiórczy sposób traktowania przeszłości.

Pomnik Józefa Piłsudskiego przy placu jego imienia w Warszawie (fot. T. Leszkowicz).

O ile bowiem w okolicach 13 grudnia media pełne są podniosłych materiałów o tragedii narodu, o tyle w maju rocznicę bratobójczych walk wspominać się będzie półgębkiem, albo wcale. Media oferują nam wręcz nadmiar dyskusji na temat winy bądź niewinności gen. Jaruzelskiego (z przewagą postulatów dotyczących jego powieszenia), nad cnotliwością Józefa Piłsudskiego nikt jednak debaty nie podejmuje. Z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy polscy politycy i publicyści prawicowi palili w nocy z 12 na 13 grudnia znicze pod domem generała, domagając się dla niego najwyższej kary. Ci sami jeszcze miesiąc temu manifestowali swój patriotyzm pod pomnikami marszałka.

Tymczasem liczby są nieubłagane. Choć odczłowieczają, to pozwalają zadać pytanie, dlaczego stan wojenny opisujemy w kategoriach narodowej traumy, a nad zamachem majowym przechodzimy obojętnie do porządku dziennego, traktujemy go jako mniej lub bardziej smutny epizod w naszych dziejach, uzupełniający radosny generalnie rzecz biorąc obraz suwerennej II RP. Na to pytanie moraliści, niestety, nie odpowiadają.

reklama

Postrzeganiem historii ciągle bardziej rządzą emocje niż racjonalizm zdystansowanego obserwatora. Trudno jest dziś wytaczać ciężkie działa przeciwko zasłużonemu dla polskiej niepodległości marszałkowi Piłsudskiemu, a dużo łatwiej znęcać się nad niezbyt pozytywną postacią gen. Jaruzelskiego. Zamach majowy to dziś dla współczesnego człowieka wydarzenie pozbawione treści, gdy tymczasem stan wojenny wydaje się być dużo łatwiejszy w ocenie, bowiem wielu współczesnych odczuło go na własnej skórze. Przewrót majowy nie budzi już emocji politycznych, trudno budować na nim swoje kombatanctwo czy tożsamość. Stan wojenny nadaje się do tych celów znakomicie.

Niesłusznie w moim przekonaniu oskarża się natomiast twórców plakatu o próbę relatywizowania zbrodni. Mniejsza liczba ofiar nie usprawiedliwia gen. Jaruzelskiego i jego ekipy. Zamach stanu z grudnia 1981 roku, obrosły w mit spodziewanej interwencji sowieckiej, był wypowiedzeniem wojny społeczeństwu, poddaniem go wojskowemu reżimowi i radykalnym odebraniem wolności, a wszystko to w imię ratowania władzy. Źle by się stało, jeśli potraktowano by wspomnianą prowokację jako swoiste alibi dla autorów stanu wojennego.

Tablica na zbiorowej mogile żołnierzy poległych w czasie zamachu majowego 1926 r. na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Znajduje się na niej cytat z rozkazu pojednawczy Józefa Piłsudskiego z 22 maja 1926 r.: W jedną ziemię wsiąkła krew nasza, ziemię jednym i drugim jednakowo drogą, przez obie strony jednakowo umiłowaną (fot. T. Leszkowicz).

Plakat ten domaga się jednak sprawiedliwości w ocenach historycznych i spojrzenia na przeszłość z odpowiedniej perspektywy. Nie można bowiem uważać stanu wojennego na zbrodnię niemal równą Holocaustowi, a z drugiej strony zupełnie ignorować wydarzenia z 1926 roku. Nie można wysyłać na szafot odpowiedzialnych za jeden zamach stanu, a tych, którzy przeprowadzili inny, bezrefleksyjnie gloryfikować, choć przecież wyruszyli zbrojnie, używając wojska, przeciwko demokratycznie wybranym władzom.

Plakat ten uświadamia nam, jak głęboko tkwimy w historycznym micie, choć tak często chcemy się podpierać „historyczną prawdą”. Nasze wyobrażenia o dziejach nie składają się jednak z faktów – często nudnych i skomplikowanych – lecz są wymodelowane na wzór określonej legendy. Być może na dawne pytanie, czy w historii chodzi o prawdę, czy o upodobanie, trzeba odpowiedzieć: o to drugie.

Przypominamy, że teksty publicystyczne publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i współpracowników. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”.

Zobacz też:

Redakcja: Roman Sidorski

reklama
Komentarze
o autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone